Jednym z ważniejszych tematów regionalnej debaty publicznej jest kwestia metropolii w województwie śląskim. Patrząc wstecz, należy zauważyć, że funkcje metropolitalne i wydarzenia tej rangi w regionie obecne były co najmniej od przełomu XIX i XX wieku. Obecne były także w socjalizmie, a po transformacji ustrojowej w 1989 roku nabrały szczególnego znaczenia.
O ile bowiem w XX wieku traktowano je drugorzędnie, a ich obecność wynikała z „nadwyżkowego” potencjału demograficznego i przemysłowego, o tyle współcześnie taki model ich kreowania nie jest wystarczający. Tym bardziej, że rdzeń metropolitalny permanentnie doświadcza zjawiska depopulacji, a przemysł tradycyjny w skali regionalnej ma coraz częściej znaczenie drugorzędne. Lokalizację metropolitalnej funkcji centralnej, jaką jest Ministerstwo Przemysłu w Katowicach, należy traktować w powyższym kontekście raczej jako wyjątek.
Metropolia musi zatem szukać nowych możliwości rozwoju, jednocześnie walcząc z obciążającymi transformację zjawiskami wynikającymi z jej przeszłości. Czy je znajduje? Tak, chociaż rozwój ten jest bardzo niejednolity. Nie chodzi tylko o rzucający się w oczy gdzieniegdzie kontrast pomiędzy wysokimi, nowoczesnymi obiektami, w których dynamicznie lokują się działalności usługowe globalnych firm, a sąsiadującymi z nimi blokowiskami z lat 70. XX wieku czy robotniczymi kamienicami. Bardziej problematyczna jest polaryzacja tych funkcji w Katowicach, rzadsza w Gliwicach. Oczywiście także na świecie nie jest tak, że całe miasto metropolitalne ma mieć charakter CBD (Central Business District) z imponującymi gmachami definiującymi jego przestrzenną tożsamość. Wyzwaniem dla regionu jest fakt, że takich aspirujących ośrodków jest więcej. Każde z nich – podobnie jak Katowice – ma historyczne city z wielkomiejską tożsamością, ale jednocześnie brak lub niedostatek funkcji metropolitalnych – przynajmniej tych o zasięgu europejskim, o globalnym nie wspominając. Śledząc rozwój regionu, publiczne debaty, polityczne decyzje, wnioskuję, że ten nadmiar wartościowych, wielkomiejskich urbanistycznych „scenografii metropolitalnych” bez takowych funkcji w rdzeniu regionu stanowi kluczowe wyzwanie jej dalszej, bardzo oczekiwanej integracji i wielowymiarowego rozwoju. Mało tego – wiele spośród urbanistycznie i architektonicznie reprezentacyjnych ulic śródmiejskich ma ofertę handlowo- usługową na poziomie rynku 20-tysięcznego miasta powiatowego, z całą moją sympatią dla mniejszych miast. Powody deprecjacji śródmieść zostały już dawno zdiagnozowane – handel wielkopowierzchniowy i internetowy, rosnąca potrzeba komfortu i, nieco wbrew współczesnej polityce proekologicznej, trudności z zaparkowaniem samochodu.
W tym kontekście szczególnej uwagi wymaga polityka miejska i metropolitalna zorientowana na wizję „miasto dla mieszkańców”, z jednym ale – nie chodzi o przestrzeń metropolitalną aspirującego miasta metropolitalnego. Ta powinna być jednak przeznaczona bardziej dla tych, którzy ją współtworzą – przyjezdnych z regionu, kraju, a najlepiej z zagranicy. Nie zawsze można w takim przypadku osiągnąć kompromis. Kierunek rozwoju zawsze zależy od tego, czy dane miasto tak naprawdę chce pełnić te metropolitalne funkcje. Błędy w tej kwestii są bardzo kosztowne. Ot, chociażby widoki i doświadczenia (z jednego spośród dużych miast rdzenia metropolitalnego), które niejednokrotnie dostrzegam. Wielkomiejskie city z bardzo podstawową ofertą handlową, kurczącym się rynkiem usług okołomiejskich i zdominowane przez niżej sytuowane grupy społeczne kontrastuje w tym mieście z innym miejscem. W tym ostatnim przedstawiciele lepiej sytuowanych grup społecznych – ponad 90% mieszkający w innych miastach, województwach, a nawet za granicą – swawolnie przemieszczają się wzdłuż sklepów znanych marek, w pogodne dni delektując się ciekawie zaaranżowanym terenem zgodnie z konceptem błękitnej i zielonej infrastruktury. Wszystko to 7 km od wspomnianego city, gdzieś w otoczeniu szumiącego wokół lasu sosnowego. Ten przykład umocowania śródmiejskich funkcji metropolitalnych z dala od śródmieścia, w rdzeniu omawianego regionu niestety nie jest jedyny. Paradoksalnie – jakkolwiek stan taki ułatwia rozwój funkcji metropolitalnych i globalnych w jednym miejscu, to jednak mocno osłabia całą metropolię wizerunkowo.