Przeczytajmy tę książkę

Kiedy Carlo Collodi opublikował w 1883 roku we Florencji historię o drewnianym pajacyku, nie przypuszczał, że dzieje tej marionetki nieustannie konfrontującej się z przedstawicielami ładu społecznego, zgłaszającej swoje ale wobec przyjętego biegu spraw ludzkich, staną się książką klasyczną. Nie spodziewał się zapewne, że losy burratino poznają czytelnicy w wielu różnych językach, doczekają się co najmniej ośmiu wersji filmowych, a także licznych „pinokiad”, czyli kontynuacji napisanych już przez innych autorów: Rembado Mongiardini przeniesie Pinokia w świat podwodny, czyniąc z niego kogoś w rodzaju kapitana Nemo, Eugenio Cherubini uczyni z niego afrykańskiego cesarza, a Giulio Erpianisi – fachowego złodzieja samochodów. Z pewnością autor Pinokia nie przypuszczał też, że imię jego bohatera przylgnie do polityków, którzy z kłamstwa uczynią sobie posłannictwo i sposób działania w sferze publicznej.

Właściwie nie wiadomo, kim jest Pinokio, jego dzieje bowiem to ciąg przemian; jest istotą nieustannie zmieniającą się. Poznajemy go najpierw jako kawałek drewna w pracowni stolarskiego mistrza Gepetto, z którego wystruga figurkę mającą towarzyszyć mu w samotnym życiu, ale już ten fakt sugeruje dwoistość Pinokia – zacznie poruszać się jak istota ludzka, zachowując jednak swą drewnianą przeszłość. Mówiąc bardziej dramatycznie – mamy do czynienia z kimś lub czymś, co żyje i nie żyje jednocześnie. Giorgio Agamben, którego książkę dzisiaj czytamy, uczyni z tej sytuacji ontologicznego zawieszenia rzecz arcyważną: „Nad tym pomieszaniem pajacyka i ludzkiej istoty należy się zastanowić, gdyż w grę wchodzi być może jedna z ukrytych struktur książki. Jak gdyby element ludzki mógł naprawdę objawić się tylko w tym, co ludzkie nie jest” (s. 74).

Ludzie i ich porządek świata będą przeciwnikami Pinokia – surowo potraktują jego suplikacje o wsparcie, karabinierzy wtrącą go do więzienia, szkoła majaczy na horyzoncie jak groźna skała. Nieprzypadkowo zamiast do klasy, nasz burratino wybierze się do teatru kukiełkowego, i to właśnie w Wielkim Teatrze Marionetek doświadczy wspólnoty: Arlekin i Pulcinella, niezrównane postaci komedii dell’arte, nazwą Pinokia drewnianym bratem, to przez nich zostaje radośnie przyjęty i będzie „serdecznie poszturchiwany”.

Pinokio jest dla Agambena „paradygmatem kondycji człowieka”, po pierwsze dlatego, że pozostaje zawsze w orbicie wielkich i nie do końca poznanych sił społecznych oraz politycznych usiłujących kierować jego poczynaniami (jak marionetka, którą wprawia w ruch lalkarz, pociągając odpowiednio sznurkami), a po drugie dlatego, że „jest on skazany, jak wymownie świadczą o tym jego przygody, na bycie zawsze czymś więcej i czymś mniej niż on sam, na wieczny brak trwałej tożsamości” (s. 92). W opowieści Collodiego znajduje Agamben trzy „ciała proste albo żywioły: pajacyk, zwierzęta i ludzie” (s. 224), zaś burzliwe przygody burratina to próba wyartykułowania relacji między tymi sferami.

Oto lekcja Pinokia: natura ludzka, którą moralizujące figury w rodzaju Świerszcza pragną narzucić całemu Stworzeniu, „stanowi jedynie przebranie, którego Pinokio może w każdej chwili się pozbyć” (s. 223). Owo przebranie jest niczym innym jak kulturą, która jednak – pozbawiona sacrum – przeobraża się w praktykowanie rytuału pozbawionego znaczenia, stając się już to karykaturą wartości, takich jak sprawiedliwość (w epizodzie rozgrywającym się w mieście Huzia-Na-Głupka), już to czystą zabawą (jak w rozdziale poświęconym Krainie Zabawek). Dlatego Pinokio odmawia zgody na pełne i trwałe utożsamienie się z którymkolwiek ze wspomnianych trzech „ciał prostych”; dlatego znajduje się w nieustannym ruchu, a ściślej mówiąc – w ciągłej uciecze. Jak bohater pikarejskiej opowieści nigdzie nie może zagrzać miejsca w obawie przed trwałym w tym miejscu uwięzieniem. Z tego punktu widzenia może najważniejszym epizodem jest wieczór, w którym zmęczony kolejną ucieczką pajacyk zasypia przed ogniem, a ten pozbawia go nóg – jego podstawowego wyposażenia na życie.

Ostatecznie Agamben zdaje się mówić, że Pinokio to figura fundamentalnej tajemnicy bycia, najintymniejszego związania się z życiem, którą Kordelia w Królu Learze Szekspira nazywa Nic. Czytamy, że pajacyk to „coś, na co brakuje nam odpowiedniego słowa, i co nie jest już ani zwierzęciem, ani człowiekiem, lecz istotą drewnianą i leśną”, która uzmysławia nam, że „natura oraz ludzkość obierają odmienne drogi” (s. 220). Nie lekceważmy więc książek „dla dzieci”; są snem (jak w przypadku Alicji) bardziej prawdziwym niż rzeczywistość.

Giorgio Agamben, Pinokio. Przygody pajacyka podwójnie skomentowane i potrójnie zilustrowane, przeł. Joanna Ugniewska. Fundacja Augusta hrabiego Cieszkowskiego, Warszawa 2024, ss. 245.