Igraszki słowne

Zaczyna się ostatni miesiąc roku (osobiście mam wrażenie, że to już czwarty koniec roku w tym roku; czas biegnie mi coraz szybciej) i w związku z tym powinienem teraz pisać o świątecznych obyczajach, kolędach, prezentach i takich tam choinkach czy stajenkach. A ja nie. Zamiast uderzyć w uroczyste struny pokojowe, mam zamiar wszcząć awanturę. Awanturę o język. Język nasz ojczysty, który jest bezlitośnie prześladowany – niczym karp na Święta. O co chodzi? A o takie małe, niewinne z pozoru słówko: herstoria. Cóż to jest ta herstoria? To oczywiście anglicyzm, a nawet gorzej: to import z USA. Tam feministki, obdarzone poczuciem humoru, zauważyły, że słowo history kojarzy się z rodzajem męskim. Mam wrażenie, że wymyśliły to pod wpływem jakichś bodźców, ale nie będę dociekał jakich, bo i tak pewno będę miał kłopoty po niniejszym felietonie. Otóż history pochodzi od greckiego słowa ἱστορία i oznacza „badanie, dociekanie, wiedzę zdobytą przez badanie”. No tak, ale na początku tego słowa widzimy nienawistny dla feministek zaimek his, oznaczający w angielskim jego. Stąd wniosek, zapewne wyciągnięty po drobiazgowych badaniach, że historycy badają dzieje pod kątem męskiego w nich udziału. No więc cóż pozostało biednym niewiastom? Zmieniły zaimek his na her i otrzymały herstorię.

Nie jestem lingwistą i nie chcę się tu wdawać w analizy funkcjonowania tego słowa w angielszczyźnie. Ale w języku polskim to mnie razi. Co to znaczy herstoria? I jak się to ma do ustawy o ochronie języka polskiego? Śp. prof. dr hab. Walery Pisarek, dr h.c. UŚ, inicjator tejże ustawy, przewraca się w grobie. Ale naszym feministkom, albo raczej naśladowczyniom feministek amerykańskich, to nie przeszkadza. Ostatnio słyszałem hasło: Matematyka to Herstoria (?!?). Dla mnie matematyka to dziedzina wiedzy, która nie ma płci, przeciwnie – osiągnięcia matematyczne nie są ani męskie, ani kobiece. Choć, przyznaję, matematyczki zawsze istniały, a ostatnio nawet ta profesja coraz bardziej się feminizuje. Twierdzenia jednak są prawdziwe albo nie, niezależnie od tego, kto był ich autorem, a zwłaszcza niezależnie od tego, jakiej był płci. Dodam, że według pewnej narracji Kopernik była kobietą, Einstein też, a nawet Maria Skłodowska-Curie.

Mimo wszelkich argumentów obawiam się, że ekspansja tego neologizmu, który jest gatunkiem inwazyjnym, będzie trwać. To przecież tak dowcipne powiedzieć, że teraz czas na herstorię. I puścić oko do widzów, imputując im znajomość języka lengłidż. Rzecz jasna język polski jest otwarty na zapożyczenia, nad wyraz gościnny (choć nie do tego stopnia jak węgierski, w którym ponoć 90% słów jest pochodzenia obcego – kto nie wierzy, niech sprawdzi), importowanie herstorii uważam jednak za wyjątkowo szkodliwe. Nawiasem mówiąc, za ojca historii uznaje się Herodota. Prawdopodobnie herstoria musiałaby być zrodzona przez Hisodozję, gdyby taka istniała. Zauważmy, że istnieje całkiem sporo wyrazów w języku polskim, zaczynających się od her-. Stosując logikę importerów herstorii, można by się pokusić o zaproszenie na hisbatę, okazywać szacunek dla hisbu albo zostać hissztem założonej przez siebie bandy. Oczywiście należy zakazać takich wyrażeń, jak herod baba lub dla równowagi wprowadzić hisod chłopa.

O cudach w słowotwórstwie i przemianach języka można by jeszcze długo, znacznie dłużej, niż pozwalają na to ramy tego felietonu. Poprawność polityczna, która pojawia się w języku, nakazuje dziś mówić piękny inaczej lub osoba z deficytem urody zamiast po prostu brzydki. Niedawno była w kościołach czytana ewangelia o pannach roztropnych i nieroztropnych. Ja jeszcze pamiętam przypowieść o pannach mądrych i głupich, ale dziś nie warto ryzykować, określając kogoś jako głupiego, a już tym bardziej głupią, choć powiedzenie ty głupia kobieto, które pojawiło się w serialu `Allo, `Allo, zrobiło swoistą karierę. Pora na akcent świąteczny: Wesołych Świąt wszystkim czytelnikom życzy Stefan Oślizło.