Zagładzie i studiom drugowojennym poświęcono bardzo wiele publikacji, a jednak 76 lat po zakończeniu II wojny światowej temat wciąż pozostaje obiektem zainteresowań badawczych naukowców, na półkach księgarskich pojawiają się nowe opracowania, monografie, artykuły, szkice biograficzne byłych więźniów obozów koncentracyjnych, korespondencja wychodząca m.in. z KL Auschwitz-Birkenau, Majdanka, Dachau, Ravensbrück.
W 2019 roku ukazały się Listy z lagrów i więzień. 1939– 1945. Wybrane zagadnienia (Księgarnia św. Jacka, Katowice), autorką publikacji jest dr hab. Lucyna Sadzikowska, prof. UŚ z Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Śląskiego. Zainteresowanie badaczki literaturą dokumentu osobistego zapoczątkowała dysertacja doktorska (obrona w 2013 r.), której tematem był nurt mistycyzujący w pisarstwie powojennym Gustawa Morcinka. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że promotorką przewodu doktorskiego była prof. dr hab. Krystyna Heska-Kwaśniewicz, kustosz pisarstwa Morcinka i badaczka, która skutecznie przywraca „Panu ze Skoczowa” należne mu miejsce w literaturze nie tylko śląskiej.
– Lektury Listów spod morwy, Dziewczyny z Champs- -Élysées, Listów z Rzymu, Siedmiu zegarków kopidoła Joachima Rybki czy Judasza z Monte Sicuro zupełnie zmieniły moje postrzeganie autora Wyrąbanego chodnika. Te wstrząsające utwory poruszyły mnie do głębi. Wiedziałam, że moją kolejną obowiązkową lekturą będą listy obozowe Morcinka, że to właśnie tam tkwią korzenie jego wrażliwości i sposobu oglądu świata. Autor Zagubionych kluczy był znakomitym epistolografem, jego korespondencja z lagrów okazała się wstrząsająca, otworzyła nie tylko inną, ale i zupełnie nową perspektywę oglądu pisarza, stała się także kluczem do odczytywania jego twórczości poobozowej – przyznaje badaczka.
Efektem współpracy z prof. dr hab. Krystyną Heską- -Kwaśniewicz były wspólne publikacje, m.in. nominowane do Nagród Historycznych „Polityki” w kategorii wydawnictw źródłowych: Listy z Dachau. Gustaw Morcinek do siostry Teresy Morcinek (2016) i Głosy z „Ostatniego kręgu”. Korespondencja z Konzentrazionslager Auschwitz Józefa Kreta i Zofii Hoszowskiej-Kretowej (2020) czy Działalność poselska Gustawa Morcinka, czyli katalog ludzkiej biedy. Zainteresowanie prof. Lucyny Sadzikowskiej twórczością pisarza ze Skoczowa zaowocowało także książką pt. Szukanie kluczy. O literaturze poobozowej Gustawa Morcinka (2017).
Rezultatem realizacji grantu Miniatura z Narodowego Centrum Nauki (2018) stały się kwerendy po archiwach byłych obozów koncentracyjnych: Dachau, Majdanka, Stutthof, Auschwitz, Gross-Rosen oraz cykl spotkań z byłymi więźniami.
– Moją pierwszą rozmówczynią była Alina Dąbrowska, osoba niezwykła, skarbnica nieocenionej wiedzy, była więźniarka pięciu obozów koncentracyjnych. To dzięki niej dotarłam do wielu innych żyjących byłych więźniarek. Niestety, pani Alina zmarła w tym roku w sierpniu – mówi prof. Lucyna Sadzikowska.
Archiwa byłych obozów – zdaniem literaturoznawczyni – wymagają uporządkowania i wprowadzenia do jednolitego systemu. Niezbędne jest stworzenie przejrzystej bazy informacyjnej, która nie tylko ułatwi dostęp do dokumentów, ale także ocali je przed zapomnieniem. Jedynie niewielka część materiałów jest zdigitalizowana, a żółknący, delikatny papier i wyblakłe, coraz mniej czytelne pismo mogą już wkrótce nie pozwolić na odczytanie tych cennych pamiątek.
Większość korespondencji byłych więźniów pozostaje nadal w rękach prywatnych. Wiele rodzin przechowuje listy niczym relikwie, inne listy zniknęły bezpowrotnie. Dlatego tak ważna jest monografia prof. Lucyny Sadzikowskiej. Autorka nie tylko publikuje nieznane dotąd listy, kieruje także do czytelników swoiste wezwanie do ich ujawnienia i umożliwienia ich skopiowania.
Listy cenniejsze od studiów
Na tle obszernej literatury opisującej dramat obozowej egzystencji listy więźniów, jak i korespondencja do nich przychodząca tworzą wielogłos epistolografii obozowej. Największą wartością zachowanej korespondencji jest jej autentyczność.
– W listach kryją się pojedyncze tragedie. Dopiero zgłębienie korespondencji poszczególnych więźniów nadaje tym dramatom konkretny wymiar, ukazuje się bowiem prawda w pełnym rozmiarze jej okrucieństwa. Prawda widziana oczyma jednego człowieka znacznie silniej przekonuje niż postrzeganie jej w perspektywie masowej zagłady. Ujawnia się performatywny charakter tych egodokumentów – tłumaczy prof. Lucyna Sadzikowska.
Najliczniejszym zespołem korespondencyjnym są listy do najbliższych. Chronologiczne ich zestawienie pozwala na skonstruowanie konkretnej – zbudowanej na emocjach i faktach – postaci. Wnikliwe wczytywanie się w słowa pełne ciepła, serdeczności, obaw o życie bliskich sercu osób stwarza nić wiążącą czytelnika z piszącym. To już nie jest anonimowy więzień, jeden z miliona zamordowanych w KL Auschwitz, ale Franciszek Ogon z Rybnika, który marzy o dniu, kiedy uściska swą ukochaną żonę i dzieci. Wprawdzie doczekał się wyzwolenia, ale spotkania z rodziną nie dożył.
Potrzeba pisania listów wynikała z chęci utrzymania kontaktu ze światem zza krat, poczucia obowiązku informowania bliskich o własnej kondycji i realiach obozowych (listy nieoficjalne), a także z nakazu komunikowania o bestialstwie oprawców, ale i odwadze współwięźniów. Korespondowanie z bliskimi było również aktem mentalnego przeniesienia się do miejsc bliskich sercu, bezpiecznych, pieczołowicie przechowywanych w pamięci i działających niczym balsam przez krótką chwilę pisania. Wszystko to jednak wynikało z potrzeby zaznaczenia swojego istnienia w świecie, którego nie dzielą druty obozowe. Listy nieoficjalne przesycone są rozpaczą, której daleko do ostentacji i nachalności, paradoksalnie, w obliczu śmierci afirmują życie i uczą dla niego szacunku – podkreśla prof. Lucyna Sadzikowska.
Epistolografia dostarcza wielu cennych informacji, charakteryzuje nadawców, których postawa wobec nieustannej groźby śmierci została ukształtowana przez rodzinę i otoczenie, w którym się wychowali. Listy stają się więc także źródłem wiedzy o konkretnych lokalnych społecznościach, ich przeszłości, mentalności, charakterze stosunków rodzinnych, sąsiedzkich itp. Sposób, w jaki więźniowie reagowali na realia obozowe, wynikał z wartości, które wynieśli z domu rodzinnego – co czuli i jak myśleli.
Czym różnią się listy pisane zza drutów kolczastych od nawet najobszerniejszych wspomnień, przelanych po latach na papier? Autentycznością przeżyć – odpowiada autorka Listów z lagrów i więzień. Szczegółowe relacje spisywane po latach obarczone są narracją skompilowaną (mniej lub bardziej świadomie) z własnych doświadczeń, przeczytanych wywiadów, usłyszanych relacji innych więźniów, komentarzy badaczy itp. Dlatego wartość zachowanych materiałów epistolarnych nigdy nie jest podważana, a ich emocjonalny ładunek jest najcenniejszy. Listy pozwalają także poznać przeżycia i emocje osób piszących do swoich bliskich zamkniętych w fabrykach śmierci. W epistolarnym dialogu można wyczytać dosłownie bądź odgadnąć ukryte szyfry, zdarzenia z obozu, wymowne jest również przemilczanie niektórych tematów. Interesujące – podkreśla badaczka – byłoby udzielenie odpowiedzi, co stało się np. z listami Tadeusza Borowskiego i jak wiele zawartych w nich treści przeniknęło do jego opowiadań.
Listy oficjalne pisane były wyłącznie w języku niemieckim (w języku polskim były niedozwolone) i ze świadomością, że wszelkie ingerencje cenzury obozowej skutkować będą surowymi karami. Piszący musiał więc ograniczać się do bezpiecznych, czasem sztampowych sformułowań, ale i tak wielu udawało się przemycić przemyślne szyfry komunikacyjne, których cenzorzy obozowi nie byli w stanie dostrzec. Listy nieoficjalne, będące dramatycznym wołaniem o pomoc są najcenniejsze, dokumentują bowiem dokonywane na więźniach zbrodnie. To nieoceniony materiał badawczy dla naukowców, ponieważ – jak zapewnia autorka monografii – dokumenty osobiste potrafią uchwycić fundamentalną w humanistyce perspektywę indywidualną. Oryginalne listy z więzień i obozów wpisują się do kategorii literatury dokumentu osobistego, odwołują się do pojęcia pamięci rozumianej jako pamięć prywatna, nie zawsze tożsama z oficjalnymi danymi i obrazem historycznym – twierdzi literaturoznawczyni.
– Gdyby opatrzona odpowiednim komentarzem korespondencja z lagrów i więzień była odpowiednio, nienachalnie dozowana młodzieży, byłaby znacznie silniejszym przekazem niż niejedna faktograficzna narracja. Dramatyczne statystyki, choć przerażające w swojej wymowie, pozostają jednak wyłącznie suchymi liczbami – konstatuje prof. L. Sadzikowska.