Ślady mówią

Przekonanie, że ślady ujawniane podczas oględzin podejrzanego lub miejsca zdarzenia niosą ze sobą ogromny ładunek informacyjny będący świadectwem popełnionych czynów, stanowi jeden z filarów współczesnej kryminalistyki. Ślady mówią, nie ulegają emocjom i uprzedzeniom, a jedynym czynnikiem mogącym umniejszyć ich wartość są trudności napotykane podczas badań oraz interpretacji materiałów dowodowych. Ślady mówią, a dzięki rozwojowi nowoczesnych technologii ich nieme „zeznania” nigdy wcześniej nie były tak dobrze wyartykułowane. Badaniem takich śladów zajmują się naukowcy z Zespołu Chemii Sądowej Instytutu Chemii UŚ.

Poza upływającym czasem na jakość i trwałość materiału dowodowego wpływa szereg
niekontrolowanych oddziaływań osobniczych, sytuacyjnych i środowiskowych
Poza upływającym czasem na jakość i trwałość materiału dowodowego wpływa szereg niekontrolowanych oddziaływań osobniczych, sytuacyjnych i środowiskowych

Grupą materiałów dowodowych, która na dobre zagościła na salach sądowych, są ślady krwawe stanowiące często główną siłę napędową procesu dochodzeniowego. Dzięki noblowskiemu odkryciu Landsteinera z początku XX wieku pozwalającemu na grupowanie krwi na podstawie występujących w niej antygenów badacze byli w stanie wskazać możliwe źródła zabezpieczonych śladów, a co za tym idzie – zawęzić grupę podejrzanych. Prawdziwa serologiczna rewolucja nastąpiła jednak dopiero po upływie kilku dekad, kiedy to na grunt nauk sądowych przeniesiono technologię doskonaloną przez brytyjskiego genetyka sir Aleca Jeffreysa. Wraz z narodzinami techniki profilowania DNA repertuar metod badawczych stosowanych dla potrzeb sądowych został wzbogacony o kolejne cenne narzędzie pozwalające na identyfikację osobniczą, a więc na typowanie możliwego źródła krwi. Tym samym do listy złotych pytań kryminalistyki: co?, gdzie? i jak? dopisano kolejne – kto?

Wdrożenie do praktyki sądowej genetycznych badań identyfikacyjnych bezsprzecznie stanowiło kamień milowy w rozwoju kryminalistyki. Nie wyczerpało ono jednak potencjału informacyjnego krwi – znaczenie mają również rozmiar, kształt, wielkość i rozmieszczenie śladów ujawnianych na odzieży lub miejscu zdarzenia, które często układają się w historie. Interpretacja plam krwawych w oparciu o ich fizyczny opis – zwana analizą śladów krwawych (ang. bloodstain pattern analysis, BPA) – bardzo często pomaga zleceniodawcom, a więc przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości, w rekonstrukcji zdarzenia, ponieważ dostarcza istotnych informacji o okolicznościach powstania śladów. Umiejętne połączenie wyników analizy plam krwawych z informacją uzyskaną podczas profilowania DNA nie tylko pomaga powiązać osobę z miejscem przestępstwa, ale bywa też wykorzystane przez biegłego do oceny wiarygodności rozmaitych wersji zdarzenia przedstawianych przez obie strony postępowania sądowego.

Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że współczesna wiedza kryminalistyczna pozwalająca na tak wszechstronne wykorzystanie śladów krwawych wyczerpuje „zapisane” w nich informacje. Czy wobec tego arsenał stosowanych metod badawczych wymaga dalszego udoskonalania? Zdecydowanie tak! Przenieśmy się do 1995 roku, kiedy to blisko 100 milionów amerykańskich obywateli, gromadząc się przed telewizorami, wyczekiwało werdyktu w sprawie aktora i byłego futbolisty O.J. Simpsona oskarżonego o niezwykle brutalne zabójstwo swojej byłej żony Nicole Brown Simpson i jej przyjaciela Ronalda Goldmana. Pomimo wielu dowodów świadczących przeciwko Simpsonowi, w tym śladów krwi pochodzącej od oskarżonego, a ujawnionej w pobliżu ofiar, decyzją ławy przysięgłych nie został on uznany za winnego. Wyrok, jaki zapadł w tej sprawie, był owocem licznych potknięć prokuratury, przede wszystkim jednak brawurowej obrony, która skutecznie podważyła wiarygodność przedstawionych dowodów. Obrońcy Simpsona zakwestionowali – między innymi – czas powstania zabezpieczonych plam krwawych, forsując hipotezę o ich późniejszym podłożeniu, zasiewając tym samym wątpliwość co do związku oskarżonego z zarzucanym mu czynem.

Powyższy kazus doskonale ilustruje kwestię często pomijaną w erze badań genetycznych. Okazuje się bowiem, że identyfikacja osobnicza dokonana na podstawie zabezpieczonego śladu nie zawsze wystarcza, by dociec prawdy na temat zdarzenia. Wyniki badań DNA nie pozwolą oszacować ram czasowych, w których podejrzany przebywał w miejscu przestępstwa. Nie pozwolą też ustalić, które z pozostawionych śladów są faktycznie istotne dla śledztwa. Aby więc wzmocnić wartość dowodową ujawnionych śladów, konieczne jest wykazanie związku pomiędzy dowodami a popełnionym przestępstwem poprzez dostarczenie ostatniego elementu kryminalistycznej układanki – informacji o czasie powstania śladów krwawych. Informacji, która niestety wciąż pozostaje poza zasięgiem badaczy.

Specjaliści z obszaru nauk sądowych oczywiście doskonale zdają sobie sprawę z pilnej potrzeby opracowania techniki pozwalającej na szacowanie wieku śladów krwawych. Wśród nich znajdują się badacze Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach działający w Zespole Chemii Sądowej Instytutu Chemii – dr inż. Agnieszka Martyna, mgr Alicja Menżyk oraz prof. dr hab. Grzegorz Zadora – którzy we współpracy z włoskimi naukowcami (grupą prof. Marco Vincentiego oraz prof. Gianmario Martry z Uniwersytetu Turyńskiego oraz zespołem prof. Paolo Oliveriego z Uniwersytetu Genueńskiego) zgłębiają problem datowania krwi, wykorzystując w tym celu możliwości analizy instrumentalnej – głównie metod spektroskopowych, takich jak spektroskopia Ramana czy spektroskopia w podczerwieni. Wybór tych narzędzi analitycznych nie powinien dziwić nie tylko ze względu na ich bezinwazyjny charakter – tak pożądany w badaniach kryminalistycznych – lecz przede wszystkim z uwagi na bogactwo uzyskiwanych informacji. Techniki spektroskopowe, które polegają na generowaniu i interpretacji widm powstających w wyniku oddziaływań różnorodnych rodzajów promieniowania elektromagnetycznego z materią (rozumianą jako zbiór atomów i cząsteczek), pozwalają zgłębiać chemiczną informację „zapisaną” w badanym materiale. Sposób oddziaływania promieniowania z analizowanym śladem uzależniony jest bowiem – między innymi – od jego składu jakościowego i ilościowego, który to zmieniać się będzie podczas postępującej degradacji krwi, kładąc tym samym podwaliny pod metodykę datowania śladów.

Podjęcie próby odpowiedzi na pytanie o czas powstania śladów krwawych jest możliwe dzięki procesom
starzeniowym
Podjęcie próby odpowiedzi na pytanie o czas powstania śladów krwawych jest możliwe dzięki procesom starzeniowym

Podjęcie próby odpowiedzi na pytanie o czas powstania śladów krwawych jest możliwe dzięki procesom starzeniowym, które prowadzą do zmian właściwości fizykochemicznych badanego materiału. Czas oznacza bowiem zmianę, a zmiana – upływ czasu. W przypadku plam krwawych kaskada procesów fizykochemicznych odpowiadających za ich degradację rozpoczyna się natychmiast po przerwaniu ciągłości naczyń krwionośnych i wydostaniu się krwi poza organizm. Początkowo procesy te obejmują koagulację oraz odparowanie wodnej składowej osocza, co powoduje znaczny wzrost lepkości krwi. Powstałą plamę krwawą tworzą więc przede wszystkim elementy morfotyczne – krwinki czerwone, leukocyty i płytki krwi – wśród których dominującą część stanowią erytrocyty, wprost po brzegi wypełnione hemoglobiną. Cząsteczka hemoglobiny składa się z czterech podjednostek, spośród których każda stanowi białkową konstrukcję otulającą dosyć szczelnie jon żelaza i – o dziwo! – to właśnie żelazowe centrum makromolekuły tak naprawdę determinuje całą jej strukturę. Jon żelaza – w zależności od zaawansowania procesu degradacji – łączy się bowiem z odmiennymi ugrupowaniami zwanymi ligandami – jak chociażby cząsteczką tlenu, wody czy histydyny – tworząc tzw. połączenia kompleksowe, które charakteryzują się różnym układem przestrzennym. Ta strukturalna różnorodność determinuje z kolei fizykochemiczną charakterystykę białka, przez co w degradujących śladach krwawych wyróżnić można co najmniej kilka form hemoglobiny cechujących się różnym sposobem oddziaływania z promieniowaniem elektromagnetycznym, a co za tym idzie – odmiennymi właściwościami spektralnymi.

Skoro więc konsekwencją procesów starzeniowych krwi są zmiany w obrębie jonu żelaza i towarzysząca im reorganizacja struktury przestrzennej łańcuchów białkowych, to ukierunkowanie badań na monitorowanie czasowo-zależnych właściwości fizykochemicznych hemoglobiny nikogo nie powinno dziwić. Znakomita większość zaproponowanych metod datowania śladów krwawych sprowadza się zatem do zdefiniowania pewnego mierzalnego parametru odzwierciedlającego stopień degradacji hemoglobiny, a następnie powiązaniu jego zmian z upływającym czasem. Rolę takiego markera starzeniowego odgrywać może barwa śladów krwawych zmieniająca się podczas degradacji, wyrażona przykładowo w formie wartości liczbowych zdefiniowanych chociażby w przestrzeni RGB (ang. red, green, blue), gdzie dany kolor otrzymuje się poprzez połączenie ze sobą trzech kolorów podstawowych: R, G i B, które wyrażane są jako liczby całkowite (przyjmujące wartości od 0 do 255). Coraz częściej jednak, w celu scharakteryzowania stopnia degradacji krwi wykorzystuje się całe sygnały instrumentalne zarejestrowane za pomocą technik spektroskopowych. To właśnie z owych spektroskopowych „podpisów”, które tak naprawdę stanowią kombinację sygnałów wszystkich składników krwi aktywnie oddziałujących z promieniowaniem elektromagnetycznym, członkowie Zespołu Chemii Sądowej z powodzeniem odczytują czasowo-zależną informację, wspomagając się przy tym metodami statystycznymi.

Niestety, potwierdzenie występowania zależności między właściwościami fizykochemicznymi krwi a upływającym czasem to tylko półmetek poszukiwań procedury datowania śladów, dalsza zaś droga wiodąca do upragnionego celu wydaje się jeszcze bardziej kręta, a w dodatku wyboista. Prawdziwym wyzwaniem okazuje się transfer zaproponowanej metody badawczej na grunt praktycznych analiz. Zdecydowana większość opracowanych technik, których przeznaczeniem było szacowanie wieku śladów krwawych, modeluje bowiem zależności obserwowane podczas degradacji próbek, które przechowywano w ściśle kontrolowanych warunkach laboratoryjnych. Oczywiste natomiast – lecz przez wielu zupełnie lekceważone – jest to, że proces starzeniowy to nie tylko kwestia czasu. Materiał dowodowy, podobnie jak każdy inny przedmiot w naszym otoczeniu, może degradować w różnym tempie w zależności od szeregu czynników zewnętrznych (przede wszystkim warunków środowiskowych panujących na miejscu zdarzenia), co może prowadzić do różnic między wiekiem śladu oszacowanym za pomocą skonstruowanych modeli a rzeczywistym czasem starzenia krwi; innymi słowy – skutkować może błędnym datowaniem zakwestionowanego materiału dowodowego.

Biorąc pod uwagę mnogość możliwych warunków starzeniowych śladów krwawych, nietrudno uzmysłowić sobie, że wskazanie uniwersalnej metody, która sprostałaby każdemu potencjalnemu scenariuszowi degradacji, jest projektem skazanym na niepowodzenie. Z kolei opracowanie wielu wariantów metod datowania, które uwzględniałyby wpływ różnych kombinacji czynników zewnętrznych napotykanych na miejscu zdarzenia, wydaje się nierealne. Dopóki więc pytania o sposób uwzględnienia niepewności estymacji wieku śladów krwawych w rutynowych ekspertyzach – wynikających z działania zewnętrznych czynników regulujących szybkość procesów starzeniowych – nie znajdą odpowiedzi, dopóty metody spektroskopowe, mimo swej niewątpliwej wszechstronności, nie rozwiążą problemu datowania. Czy oznacza to jednak, że z powodu tych trudności pytania dotyczące czasowego aspektu powstania śladów krwawych powinny zostać raz na zawsze wycofane z sali sądowych? Bynajmniej. Zdaniem badaczy Zespołu Chemii Sądowej na pytania te należy po prostu odpowiedzieć w inny sposób. Opracowywane przez nich rozwiązanie stanowić może potraktowanie zagadnienia datowania krwi jako problemu porównawczego, który uwzględniałby wpływ czynników zewnętrznych na proces degradacji krwi. Podstawą tej nowej metodyki byłaby ocena podobieństwa – wspomagana odpowiednimi narzędziami obliczeniowymi – pomiędzy stopniem degradacji materiału dowodowego (wyrażonego za pomocą odpowiedniego markera starzenia) a rozkładem materiałów porównawczych, uzyskanych podczas procesu kontrolowanego starzenia krwi, oddającego – tak dokładnie, jak to tylko możliwe – degradację materiału dowodowego na miejscu zdarzenia. Każda procedura datowania byłaby więc szyta na miarę, dostosowana każdorazowo do zabezpieczonego materiału dowodowego.

Diagnoza wydaje się więc prosta: przyczyn dotychczasowych niepowodzeń w próbach datowania śladów krwawych, ale również innych materiałów dowodowych (odcisków palców, dokumentów czy śladów powystrzałowych), należy upatrywać w niepełnym zrozumieniu związku między przemianami degradacyjnymi a szeregiem czynników zewnętrznych, które mogą w owe procesy ingerować. Głównym problemem pozostaje dziś nie tyle brak odpowiednich technik analitycznych pozwalających na śledzenie procesów starzeniowych, co nieumiejętność wdrożenia metod datowania do rutynowych analiz kryminalistycznych, gdzie – poza upływającym czasem – na jakość i trwałość materiału dowodowego wpływa szereg niekontrolowanych oddziaływań osobniczych, sytuacyjnych i środowiskowych. Strategia zaproponowana przez polsko-włoski zespół, dostosowywana każdorazowo do rozpatrywanego przypadku, zdaje się przezwyciężać te przeszkody, które od lat skutecznie uniemożliwiają udzielenie odpowiedzi na pytanie o wiek śladów krwawych. Oczywiście, stwierdzenie, że opisane podejście jest pozbawione wad, byłoby dalekie od prawdy – dokładność szacunków zależeć będzie od znajomości warunków środowiskowych panujących podczas degradacji materiału dowodowego, a czas trwania ekspertyzy warunkować będą hipotezy co do przebiegu zdarzenia. Pomimo tych kilku mankamentów zaproponowana taktyka wciąż wydaje się rozwiązaniem, dzięki któremu przetłumaczenie informacji czasowej – zaszyfrowanej w śladach krwawych – na język zrozumiały dla przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości to tylko kwestia czasu.

Autorzy: Alicja Menżyk
Fotografie: Alicja Menżyk