Rozmowa z dr hab. Agnieszką Bielską-Brodziak, prof. UŚ z Wydziału Prawa i Administracji, nowym rzecznikiem praw studentów i doktorantów na Uniwersytecie Śląskim
W maju została Pani Profesor powołana przez rektora do pełnienia funkcji rzecznika praw studentów i doktorantów. Cieszy się Pani ogromnym zaufaniem i sympatią wśród młodych ludzi, czego wyrazem był m.in. Laur Studencki w kategorii przyjaciel studenta przyznany Pani w 2015 roku za niezwykłą empatię, pogodę ducha oraz prostudencką postawę. Funkcja rzecznika otwiera nowe możliwości.
To są wyjątkowo dobre czasy dla rzecznika praw studenta i doktoranta, czasy, w których można zrobić bardzo dużo dobrego. Sama funkcja istnieje na uczelni od lat, ale dotychczas nie była tak bardzo wyeksponowana – uczelnie koncentrowały się głównie na kwestiach dotyczących kształcenia: jak konstruować najefektywniejsze plany nauczania, jak kształcić, aby młodzi ludzie weszli na rynek pracy. Wszystko zmierzało w jednym kierunku – wiedza i zawodowy sukces. Od pewnego czasu zaczęliśmy jednak myśleć o konieczności wyposażania młodych ludzi w kompetencje miękkie, umożliwiające im bezpieczne poruszanie się w życiu nie tylko zawodowym. Musimy im przypominać, że mają emocje, że mogą doznawać zranień, że muszą umieć o siebie zadbać nie tylko w przestrzeni: ile będą zarabiać i ile godzin będą pracować, ale też w jakiej kondycji, w jakim dobrostanie będą żyć w tej bogatej, pięknej Europie. Czy będą zagonieni, zestresowani i głodni emocjonalnie, czy zbudują więzi, będą potrafili kochać, odpoczywać, celebrować frajdę, jaką daje doświadczanie życia? Funkcję rzecznika praw studenta i doktoranta widzę właśnie w tym kontekście. Rzecznik ma być też wzmocnieniem, aby nasi studenci i doktoranci chcieli głośniej mówić. A nie zawsze mają odwagę.
Czym różni się nowy rzecznik od poprzedników?
Dotychczasowi rzecznicy byli bardzo młodymi ludźmi. Przypuszczam, że nawet tym najaktywniejszym trudno było zmierzyć się z problemami. Hierarchiczny układ zależności między studentem czy doktorantem a nauczycielem akademickim stanowi poważną przeszkodę w partnerskim rozwiązywaniu konfliktów. Moja sytuacja jest inna: jestem samodzielnym pracownikiem naukowym, dojrzałym człowiekiem, doRozmawiać bez lęku świadczonym nauczycielem – i to stawia mnie w bardziej stabilnej i bezpiecznej pozycji. To bardzo dobry kierunek, aby zmierzać do wzmocnienia instytucji, która ma dbać o emocjonalną i moralną kondycję naszego środowiska. Możliwości działania rzecznika wyraźnie się poszerzyły, a kompetencje transparentnie zostały umocowane – po raz pierwszy – w statucie. To podnosi prestiż, stabilność i sprawczość tego urzędu. Obecnie rzecznik może dysponować strukturą. Chciałabym, aby w jej skład weszły samorządy studentów i doktorantów, wsparcie psychologiczne i cieszący się zaufaniem młodzieży reprezentanci poszczególnych wydziałów. Marzę, aby zagospodarować już dziś doskonale prosperujące zasoby uczelni – np. pion wsparcia psychologicznego czy Studencką Poradnię Prawną – i działać synergicznie na rzecz młodych. Za nami jako nauczycielami stoi potężna instytucja, prestiż akademii, bycia naukowcem, mentorem i w moim wyobrażeniu już w punkcie startowym studenci są z nami w nierównowadze. Ta relacja jest skośna nawet tam, gdzie nie musi taka być. Uważam, że studenci są często zbyt słabo reprezentowani, a ich głos jest zbyt cichy, aby spowodował zmianę. Zwłaszcza w sytuacjach, w których doznają krzywdy.
Pani ogromne doświadczenie w pracy ze studentami będzie zapewne bardzo pomocne.
Przez 8 lat pełniłam funkcję kierownika studiów stacjonarnych na kierunku prawo, niejednokrotnie obserwowałam sytuacje, u podstaw których leżały konflikty interpersonalne. Przez lata „kolekcjonowałam” te przypadki. Wiele z nich dotyczyło niejasnych dla mnie reguł komunikowania się, czasem sposobu przeprowadzania egzaminu czy adekwatności jego form wobec przekazanej wiedzy. Byłam często bezradna, ponieważ nie posiadałam narzędzi, aby te kwestie skutecznie pokazać i dać naszej społeczności jasny sygnał: mamy problem. Młodzież opuszczała mury uczelni z tymi niezałatwionymi emocjami i być może na całe dorosłe życie wynosiła deficyt odwagi w obronie siebie samego oraz wiary, że można ujawnić się i zostać wysłuchanym. Nie musimy godzić się na istnienie takiego świata w murach uniwersytetów. Mam duży opór i niezgodę na to. Uważam, że nadarza się okazja, abyśmy porozmawiali o tych ważnych kwestiach. Katalog kompetencji rzecznika jest otwarty, będzie można go w dowolną stronę modyfikować. Bardzo liczę, że rozwój tej funkcji spotka się z poparciem rektora. Chciałabym, aby rzecznik mógł dać wspólnocie akademickiej informacje, które pomogą tworzyć grupę partnerów, a nie osób, które się siebie boją; partnerów, dla których ważne jest, by słuchać i usłyszeć.
W gronie partnerów znacznie łatwiej rozwiązuje się konflikty.
Chciałabym, aby sprawy konfliktowe były efektywnie rozpracowywane na poziomie wspólnoty. Z niepokojem śledzimy wydarzenia na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Poszukiwanie pierwszej pomocy w przestrzeni medialnej nie tylko zamyka drogę do łagodnego dialogu, ale też wzmaga cierpienie. Publiczne roztrząsanie intymnych i bolesnych doświadczeń jest w istocie rzeczy dramatyczną decyzją, często ostatnią deską ratunku. Jeśli nie dostaję we własnym stadzie „uznania krzywdy”, tego, co w angielskim tak pięknie nazywa się recognition, rozpaczliwie szukam innych przestrzeni, aby na zranienie założyć opatrunek. Ale to nie jest efektywne wyjście. Bywa, że ono nie koncentruje się wcale na zranionej jednostce, tylko na wzniecaniu publicznej ekscytacji i sensacji. Nie widzę w tym wartości poza tą oczywiście, że czasem to jedyny sposób, aby przestać milczeć i przerwać nieakceptowalne praktyki. Bardzo ważne zatem, aby kwestie sporne, szczególnie te dotykające prywatności, kruchej ludzkiej części, finalizować w gronie zainteresowanych. Co ciekawe, jak długo pracuję na Wydziale Prawa i Administracji, nigdy nie rozmawialiśmy na przykład o idei porozumienia bez przemocy, o komunikacie „ja”, o prawie do manifestowania i ochrony osobistych granic, podczas gdy te koncepcje wręcz dominują we współczesnej myśli o bezpiecznej i efektywnej komunikacji wspólnotowej, na poziomie relacji zarówno prywatnych, jak i szkolnych. Rolą rzecznika jest wyeliminować z życia wspólnoty nie tylko złe nawyki czy naganne zachowania, ale sprawić, abyśmy wszyscy byli fanami szacunku. Bywa niestety, że studenci czują się nieuszanowani, i trzeba tych głosów posłuchać.
Czy w tej kwestii możemy odwołać się do jakiegoś kodeksu?
No właśnie. Może należałoby zapytać: czy istnieje standard szacunku, który my jesteśmy winni młodemu człowiekowi? Czy my, nauczyciele akademiccy, wystarczająco zastanawiamy się nad pytaniem: czy i jak szanuję swojego studenta? A przecież to bardzo ważna kwestia. To, że student ma znać materiał z określonego zakresu wiedzy i że jest z tego odpytywany, jest oczywiste. Ale uniwersytet to także życie, które się toczy w naszej społeczności, w nas – i ono jest znacznie bogatsze niż napisanie testu i sprawdzenie poziomu nabytej wiedzy. A jak postrzegają kwestię szacunku studenci? Co jest im potrzebne, aby czuli się przez nas uszanowani? Może my tego po prostu nie wiemy? A może sądzimy, że wiemy, i się mylimy? Chciałabym móc o to głośno spytać, podyskutować o tym.
Te wszystkie nowości wymagają też zmiany mentalności. Studenci mają zakodowane przekonanie, że wszelkiego typu konflikty znajdują finał w komisjach dyscyplinarnych, a to raczej odstrasza.
To rozwiązanie najbardziej surowe i kosztowne emocjonalnie. Tym, czego nam brakuje, moim zdaniem, jest stałe stymulowanie ludzi do troski o siebie, troski o swój dobrostan, także moralny. Tu widzę rolę rzecznika, który powinien dotrzeć do studenta z informacją, że jeżeli żyje on w poczuciu jakiejś niesprawiedliwości czy doznanej krzywdy – nie musi tkwić w zamrożeniu i nie musi się bać. Jego zdanie może finalnie nie zdobyć akceptacji, ale nie może bać się go wyrazić. Dla mnie to ogromna zmiana jakości: wyrazić siebie bez lęku, nawet jeśli nie dostaję tego, czego pragnę, versus: nie wyrazić siebie w obawie przed ryzykiem krytyki, odwetu. Zadaniem uczelni jest kształtować suwerennych, zintegrowanych i wierzących w sens ujawniania się ludzi. Prawdziwa różnorodność nie jest możliwa, jeśli gramy w chowanego. Miejsc, w których student znajdzie wsparcie, jest na uczelni wiele. Nawet jeśli to on zrobił coś niegodziwego, sprawy nie można zakończyć jedynie wymierzeniem kary. Mówię to jako prawnik: nie wierzę, że karanie jest wystarczające, aby uczynić świat lepszym. Trzeba dać człowiekowi taki rodzaj wsparcia, aby nie chciał powtarzać błędów. I tu jest potężna rola uczelni, miejsca, w którym nie tylko zdobywa się wiedzę, ale buduje kręgosłup odpowiedzialności i dojrzałości emocjonalnej.
Specjalizuje się Pani w teorii i filozofii prawa, jest autorką kilkudziesięciu publikacji z zakresu interpretacji prawniczej, opiekunem kół naukowych i Sekcji Ochrony Praw Zwierząt Studenckiej Poradni Prawnej, tutorem, opiekunem studentów indywidualnych studiów międzyobszarowych, certyfikowanym trenerem rozwoju osobistego i studentką dwóch szkół psychoterapii: w krakowskim instytucie Gestalt i w nurcie Mindfulness Based Cognitive Therapy. Funkcja rzecznika to kolejne duże wyzwanie.
Jestem typem działacza. Moje miejsce zawsze było po stronie tego, kogo identyfikowałam jako stronę słabszą. Zajmowałam się sprawami ludzi wykluczonych z różnych powodów, prawami zwierząt, a obecnie pracuję w obszarze pomocy młodzieży interpłciowej i transpłciowej. Taka się urodziłam. W moim świecie większą wartość ma działanie z drugim człowiekiem niż pisanie książek. Zrobienie habilitacji nie sprawiło mi tak dużej radości i nie nakarmiło mnie tak, jak wszystkie działania, które podejmowałam z młodzieżą na uniwersytecie. A było ich wiele. Wspaniale wspominam Dni Edukacji na rzecz Zwierząt, w czasie których sprowadzaliśmy po 400 licealistów na WPiA UŚ i „wrzucaliśmy” do ich serc świadomość, że zwierzęta masowo cierpią przez nas i że nie możemy zamykać na to oczu. Pamiętam entuzjastyczne ogólnouczelniane zbiórki charytatywne, protesty, na które jeździłam ze studentami pod Sejm RP. To jest to, co kocham. Uwielbiam pracować z młodymi. Wierzę, że młodość może nas ocalić w każdym kryzysie – także tym klimatycznym.
Nie będzie Pani sama, pracę rzecznika będzie wspomagać kolegium.
Decyzję o składzie kolegium pozostawiam tym, dla których rzecznik został powołany. To studenci i doktoranci zaproponują, kogo chcieliby widzieć w tym gremium. To ma być zaplecze, które będzie dawało im poczucie bezpieczeństwa. Jestem otwarta na różne pomysły, ale to nie jest zadanie dla mnie, lecz dla młodzieży – nic nie zrobię bez nich. Członkowie samorządów przygotowują swoje propozycje funkcjonowania rzecznika i przeprowadzają inwentaryzację problemów, którymi należy się zająć. To jest pierwszy etap przygotowań organizacyjnych. Dopiero po uporządkowaniu i zhierarchizowaniu problemów przystąpimy do budowania składu kolegium, który na pewno nie będzie im narzucony. Z gotowym projektem pójdziemy do rektora, prosząc go, aby nas poparł i pomógł nam.
Pani Profesor ma już jednak pewnie wyobrażenie, jak powinien funkcjonować rzecznik jako instytucja.
Drobiazgowo o tym dyskutujemy, robimy burzę mózgów, chcemy wypracować najlepszą koncepcję startową. Chciałabym, aby na każdym wydziale powołani byli reprezentanci rzecznika, co podniosłoby poziom komunikacji i pozwoliło na zbieranie informacji. Młodzi ludzie chętniej zwierzają się swoim rówieśnikom, są wobec nich bardziej śmiali. Dlatego tak duża partycypacja w urzędzie rzecznika samych studentów i doktorantów. Czy uda się zorganizować bogatą strukturę rzecznika, o czym sobie wstępnie marzymy z młodzieżą? O tym zdecyduje rektor.
Rzecznik nie może podjąć takich decyzji?
Działanie grup nieformalnych, opartych jedynie na koleżeńskiej współpracy, nie wchodzi w rachubę. Z pewnością mogłabym liczyć na koleżeńskie wsparcie na wielu wydziałach, ale jestem prawnikiem i wiem, że to nie jest bezpieczny kierunek. Tu potrzeba formalnych decyzji władz rektorskich. Nie ma wątpliwości, że przed rzecznikiem stanie wiele spraw, które do przyjemnych nie należą, tak więc osoby działające potrzebują umocowania prawnego. Moja koleżeńska prośba o pomoc nim nie jest. Pakiet spraw, które musimy przedyskutować we własnym gronie, jest obszerny, rzecznik rozpoczyna swoją działalność 1 września. Ale jestem pełna entuzjazmu, widząc, jak dobrze idzie nam praca koncepcyjna.
Z jakim jeszcze zespołami istniejącymi na uniwersytecie będzie współpracował rzecznik?
Mamy na uczelni znakomicie funkcjonujący zespół wsparcia psychologicznego. Uważam, że jednym z działań będzie przekierowanie niektórych spraw do przestrzeni wsparcia terapeutycznego. Bywa, że u podstaw konfliktów leżą przecież problemy natury osobistej, kryzysy emocjonalne itp. Bardzo liczę na dobrą współpracę z uczelnianymi psychologami, nigdy się na nich nie zawiodłam i wiele im zawdzięczam. Samorządy, studenckie poradnie prawne, prawnicze koła naukowe – to kolejne grupy potencjalnej współpracy.
List do studentów i doktorantów kończy Pani Profesor słowami: Szczerze wierzę, że większość kryzysowych sytuacji ma potencjał do kreowania dobrych skutków. I że wszyscy możemy na takich kazusach uczyć się, zmieniać i rozwijać. To Pani credo?
Wierzę, że najcenniejsze doświadczenia zdobywa się w sytuacjach trudnych, a zmiany na lepsze rodzą się w procesie pokonywania przeszkód. Tak, to jest moje credo.
Bardzo dziękuję za rozmowę.