W łazienkach uniwersyteckich pojawiła się instrukcja mycia rąk. Wiążę to z nadchodzącą epidemią koronawirusa zjadliwego (Podobno wszyscy jesteśmy nosicielami jakichś koronawirusów, ale ten jest wyjątkowo zjadliwy. A niewykluczone, że zmutuje do jeszcze bardziej agresywnej postaci). Ale nie chcę siać paniki, przeciwnie: wydaje się, że alarmy dotyczące pandemii są przesadzone, choć nadspodziewanie wielu ludzi tym razem daje posłuch. I uczy się myć ręce, choć tę umiejętność powinni sobie przyswoić w wieku przedszkolnym. Czego się Jaś nie nauczył, z tym Jan będzie miał kłopot, jak mawiali dawni Polacy (czy jakoś tak).
Instrukcja mycia rąk… Hm, budzi to różne refleksje. Po pierwsze, instrukcja jest obrazkowa i tekstu nie ma zbyt wiele. To dowodzi, że adresowana jest raczej do wtórnych analfabetów niż do studentów i uczonych. No, ale być może wśród użytkowników uniwersyteckich toalet można znaleźć nie tylko potencjalnych laureatów Nagrody Nobla. Niemniej sam fakt, że takie instrukcje pojawiają się od czasu do czasu (Przypomnę tu choćby instrukcję obsługi kubka z gorącą kawą opracowaną przez sieć popularnych restauracji. A wydawałoby się, że świadomość temperatury kawy jest niemal wrodzona; w każdym razie już niemowlęta wiedzą, że lepiej nie dotykać rzeczy potencjalnie gorących). Sam fakt rzuca ciekawe światło na – zdawałoby się – coraz bardziej racjonalną ludzkość. Śmiem jednak twierdzić, że wiara w racjonalność ludzkości jest jeszcze jednym oświeceniowym zabobonem. Po ponad dwustu latach widzimy, że ludzkość nie tylko nie zmądrzała, ale według różnych oznak raczej głupieje. I być może opinia, iż co sekundę rodzi się idiota, jest raczej łagodna i zdecydowanie oddalona od prawdy. Dużo bardziej przerażającej prawdy.
Ciekawe, jakie jeszcze instrukcje pojawią się wkrótce? Może instrukcja wiązania sznurowadeł albo używania noża i widelca? Może instrukcja całowania się w maskach przeciwwirusowych? Same zresztą te maski, których zakładanie ma zastąpić zdrowy rozsądek, stanowią atrybut naszej nowoczesności. Ale tu przynajmniej widzę źdźbło racjonalizmu: głównie u producentów i dystrybutorów tych artykułów pierwszej potrzeby – ich ceny rosną tak drastycznie, że tylko głupi by nie wykorzystał chwilowego boomu. W historii słynna była holenderska gorączka tulipanowa, kiedy to za cebulkę rzadkiej odmiany tulipana można było kupić dom, ziemię i stado bydła – ta histeria minęła, zostawiając za sobą rzesze bankrutów, którzy nie wiedzieli, że rzadkość jest wynikiem choroby wirusowej wywołanej przez tzw. wirusa pstrości tulipanów. Być może z gorączką maskową będzie podobnie.
Inną reakcją wywołaną przez wirusa SARS-CoV-2 jest instrukcja rektorów (bo nie tylko nasz rektor wydał taki komunikat) zakazująca wyjazdów i przyjazdów do i z Chin, niektórych regionów Włoch i jeszcze kilkunastu krajów świata. A co będzie, gdy wuhański wirus dotrze do Polski? Czy wtedy będzie szlaban na wyjazdy do Chorzowa i Sosnowca?