Czy Państwo też czują ten klimat schyłkowości, który wokół panuje? Stara anegdota mówi: Ludzkość traci swoich geniuszy – Arystoteles się w proch obrócił, Kopernik nie żyje, Einstein umarł, a i ja nie czuję się dziś najlepiej…
Media raz na tydzień informują (za amerykańskimi uczonymi, którzy zazwyczaj są przywoływani jako Ostateczna Instancja), że już wkrótce grozi Ziemi zderzenie z mknącą w przestworzach asteroidą. (Potem, gdy się dokładniej wczytać, można skonstatować, że ,,wkrótce” oznacza za parę lat lub parędziesiąt, lub też paręset czy w ogóle w tym milenium. Ale kto by myślał o szczegółach w obliczu Armagedonu!). Katastrofa ekologiczna jest tuż- -tuż i każde działanie wzmaga jej nieuchronność – np. wycinka drzew czy eksterminacja dzików lub też realizacja przekopu przez Mierzeję Wiślaną. Jeśli nie zrezygnujemy natychmiast z wydobycia węgla, to zadusi nas smog i inne tego typu nieprzyjemności – ostatnio słyszałem, że rocznie czytamy 45 tys. nekrologów osób zmarłych z powodu smogu. Kto i jak to wyliczył, nie potrafię odpowiedzieć, ale poczucie lęku pozostało. I jak ja się mam czuć? W dodatku ceny benzyny idą w górę, jakby przewidując ostateczne zwycięstwo lobby antywęglowego. Inne ceny zresztą też raźno pomykają w górę i to niekoniecznie ma związek z energetyką (np. pietruszka już się tak wybiła na czoło, że wkrótce powiedzenie mecz o pietruszkę zmieni zupełnie swoje znaczenie). À propos meczu: zasłużone śląskie kluby spadają coraz niżej i niżej, istny koniec świata (wygląda na to, że kibice Ruchu i Gieksy pogodzą się gdzieś na poziomie V–VI ligi, zwanej ligą podwórkową).
Na naszym najbliższym podwórku, czyli na Uniwersytecie Śląskim, też nadchodzi chwila wstąpienia w nieznane. I zapewne nie będzie to Wniebowstąpienie ani nawet wstąpienie do Unii Europejskiej, by wspomnieć tylko dwa spośród licznych wstąpień (dawniej można jeszcze było wstąpić do partii lub – dla elementów aspołecznych – wstąpić na jednego). Nowe prawo, nowe reguły gry, idą nowe czasy. Nowe wydziały, nowi ludzie, nowe obyczaje, a w tle nowa parametryzacja i ewaluacja. I jak ja się mam czuć?
Uniwersytet stara się, jak może, i w szczególności dba o wskaźnik tzw. internacjonalizacji, zapraszając (skutecznie) obcokrajowców do podejmowania studiów czy pracy na UŚ. Na swój sposób Uniwersytet prowadził własną politykę imigracyjną. Jednak imigracja to nie jest dziś dobre słowo. Imigranci, zwłaszcza legalni, nie są lubiani przez władze. Ostatnio coraz częściej słyszę o problemach z tzw. kartami pobytu. Urząd Wojewódzki nie przewidział napływu tylu osób do województwa śląskiego i – mówiąc kolokwialnie – „nie wyrabia się” z opracowaniem wniosków. Z tego powodu ,,więzimy” w naszym kraju licznych cudzoziemców, którzy z powodu braku karty pobytu (lub jej przedłużenia) nie mogą z Polski wyjechać, bo musieliby się starać o polską wizę… I jak ja się mam czuć?
W dobie współczesnej wieży Babel wszyscy mówią różnymi językami, ale wujaszek Google wie, jak tłumaczyć jeden język na drugi. Niby można by się porozumieć, ale dlaczego słowa nienawiści dla jednych są słowami miłości dla drugich? Obawiam się, że Apokalipsa jest za progiem, ale mówię to jako polski uczony, więc nie roszczę sobie pretensji do bycia uznanym za proroka.