Rok 2017 został ustanowiony przez Sejm i Senat RP Rokiem Tadeusza Kościuszki w związku z przypadającą w tym roku 200. rocznicą jego śmierci. Dlaczego Kościuszko wciąż jest dla nas ważny?
– Tadeusz Kościuszko jest polskim i międzynarodowym symbolem walki o wolność. Wprawdzie dziś żyjemy w wolnej Polsce, ale to nie oznacza, że możemy o tej wolności zapominać. Kościuszko jest również bohaterem walki o równość. Ciesząc się dzisiaj wolnością, nie wszędzie widzimy równość. Można więc powiedzieć, że postać Tadeusza Kościuszki w różnych kontekstach bywa aktualna. Kościuszko był wodzem pierwszego wielkiego zrywu powstańczego ginącej Rzeczpospolitej z 1794 roku, a co najważniejsze, był wodzem, który już wtedy uznał, że tylko walka, w której uczestniczyć będą wszystkie warstwy społeczne, może zakończyć się sukcesem.
Kościuszko to również symbol odczytywalny poza Polską.
– Tak, i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, lecz na całym świecie. Symbolem walki o wolność Kościuszko był jeszcze za swojego życia. Gdy po wypuszczeniu z niewoli rosyjskiej podróżował przez Londyn do Stanów Zjednoczonych, fetowano jego przybycie z wielkim entuzjazmem. Niezależnie od tego, że parę lat wcześniej Francuzi, z którymi Anglia toczyła w wówczas wojnę, obdarzyli go tytułem Honorowego Obywatela Republiki Francuskiej. Kościuszko był nadal symbolem wolności podczas pobytu we Francji na przełomie XVIII i XIX wieku oraz w ostatnich latach życia spędzonych już po kongresie wiedeńskim w Szwajcarii.
Jak wyglądała droga Tadeusza Kościuszki do tego uznania?
– Nie była to droga łatwa. W 1765 roku dzięki protekcji wpływowej osoby trafił do utworzonej przez Stanisława Augusta Poniatowskiego Szkoły Rycerskiej, ale zdobyte wykształcenie nie otworzyło mu drogi do kariery. W czasach konfederacji barskiej, gdy redukowano kadrę Szkoły Rycerskiej, dzięki protekcji Adama Kazimierza Czartoryskiego Kościuszko wyjechał do Paryża, gdzie studiował w Akademii Malarstwa i Rzeźby. Nie mogąc studiować w Akademii Wojskowej, sam zabiegał o lekcje pogłębiające jego umiejętności w dziedzinie sztuki wojennej, a przede wszystkim inżynierii. Wrócił do ojczyzny już po I rozbiorze Rzeczypospolitej, do kraju, w którym dominowali Rosjanie. Armia polska została zredukowana i młody oficer nie miał szans na karierę wojskową. Gdy odrzucono jego oferty służby w Saksonii i we Francji, Kościuszko wyjechał do Ameryki Północnej, gdzie toczyła się wojna, z nadzieją, że tam otworzą mu się drzwi do kariery.
Liczył na „amerykański sen”?
– Był wtedy trzydziestoletnim mężczyzną. W tamtej epoce był to najwyższy czas, żeby coś w życiu osiągnąć. Realizował swoje republikańskie przekonania i liczył na sukces, ale za Atlantykiem nikt na niego nie czekał. Dzięki zaprezentowanym umiejętnościom mianowano go, co prawda na wyrost, pułkownikiem w korpusie inżynierów armii Stanów Zjednoczonych, a sam Kościuszko odegrał ważną rolę w bitwie pod Saratogą czy przy fortyfikowaniu West Point, ale nie przełożyło się to ani na dalszy awans, ani na pieniądze. Nie pomogły nawet bliskie kontakty z generałem Horatio Gatesem czy docenienie jego zasług przez samego George’a Washingtona. Kiedy skończył służbę, nie dostał – o co usilnie zabiegał – indywidulnego awansu na generała brygadiera. Dopiero postanowienie Kongresu Stanów Zjednoczonych, które mówiło, że każdy oficer, który w ciągu ostatnich kilku lat nie został awansowany, z urzędu dostanie wyższy stopień, zapewniło mu upragnione szlify generalskie. To był dla Kościuszki wielki zawód, bo mimo licznych zasług, także podczas służby w armii generała Nathanaela Greena na Południu, nie doceniono wówczas w pełni jego ofiarności. Naprawdę do panteonu bohaterów wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych Kościuszko został włączony dopiero podczas drugiego pobytu w Ameryce, po upadku Rzeczypospolitej, kiedy był już uznanym w świecie bohaterem ostatniej walki ginącej Polski. Dlatego w 1784 roku Kościuszko, niemający perspektyw na dalszą karierę za Atlantykiem, wrócił od Europy.
Po pierwszym pobycie w Stanach Zjednoczonych przyjechał do Polski i...
– ... i nikt nie czekał na generała brygadiera armii amerykańskiej. Przez kilka lat Kościuszko gospodarował na małym skrawku ziemi odziedziczonym z majątku rodziców. Nielicznym chłopom ograniczył pańszczyznę, co spowodowało, że osiągał niewielkie dochody. Sytuacja zmieniła się w 1788 roku, kiedy przed Polską otworzyły się perspektywy na zrzucenie kurateli rosyjskiej. Kościuszko mianowany został generałem brygady i objął służbę w powiększającej się armii Rzeczpospolitej. Walczył w wojnie z Rosją z 1792 roku w obronie Konstytucji 3 maja i to w czasie tego konfliktu powstała legenda Kościuszki jako wodza, który potrafił powstrzymać carskich żołnierzy. Służą temu opowieści o bitwie pod Dubienką. Już później, w dziele przygotowującym przyszłą insurekcję: O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 maja, stworzono legendę wodza Kościuszki, przed którym drżeli generałowie i żołnierze Katarzyny II.
Czy nasza wiedza kończy się właśnie na tej legendzie?
– Na temat Kościuszki społeczeństwo ma głównie podstawową wiedzę szkolną. Większość nie zna meandrów jego życiorysu, ale zmieniają to wydarzenia, takie jak Rok Kościuszkowski. Miałem okazję uczestniczyć w organizowaniu imprez związanych z Rokiem Kościuszkowskim w dwóch miastach zagłębiowskich – w Sosnowcu i Czeladzi. W Sosnowcu było to związane z wystawą Małej Panoramy Racławickiej w Pałacu Schoena oraz ze stuleciem ufundowania pomnika Tadeusza Kościuszki. W Czeladzi uroczystości odwoływały się do rocznicy umieszczenia na ratuszu pamiątkowej tablicy ufundowanej w 1917 roku oraz obecnie z odsłonięciem w tym mieście pomnika Tadeusza Kościuszki. Dlaczego te wydarzenia są takie ważne? Ponieważ są wstępem do obchodów stulecia odzyskania niepodległości, które będziemy świętowali w 2018 roku. Obchody kościuszkowskie, które miały miejsce w setną rocznicę śmierci Kościuszki, czyli w 1917 roku, poprzedzały o rok to, co stało się w listopadzie 1918 roku. Nie przypadkiem w 1918 roku nawiązywano do Tadeusza Kościuszki, bo on był symbolem ponad studwudziestoletniej walki o odzyskanie niepodległości.
Kiedy po 5 listopada 1916 roku powstała Tymczasowa Rada Stanu, kiedy odbyły się pierwsze wybory samorządowe, kiedy miasta zagłębiowskie znajdujące się wtedy pod okupacją niemiecką i austro-węgierską świętowały tzw. obchód kościuszkowski, mieszkańcy czuli, że Polska po 123 latach zaborów za chwilę się stanie. I nie mylono się. Przy okazji 200-lecia śmierci i 100-lecia obchodu kościuszkowskiego ważne jest podkreślenie, że dzisiejsze Zagłębie Dąbrowskie ma wspaniałą kartę kościuszkowską, o której nikt w regionie nie pamięta. Dla wielu osób zaskoczeniem jest, że na Panoramie Racławickiej są zachodni Małopolanie – mieszkańcy obszaru, który potem zostanie nazwany Zagłębiem Dąbrowskim. A przecież jednym z organizatorów powstania kościuszkowskiego w Małopolsce był Gabriel Taszycki z Wysokiej koło Dąbrowy Górniczej – człowiek, który nie tylko tworzył konspirację przedpowstańczą, ale też w pierwszych dniach insurekcji odegrał czołową rolę w organizacji walki. To on był obecny przy Kościuszce na rynku krakowskim, kiedy Najwyższy Naczelnik składał przysięgę. Co więcej, z obszarów dzisiejszego Zagłębia, a wtedy zachodniej Małopolski, Taszycki przyprowadził pierwszych ochotników do powstania, m.in. dwustu konnych jeźdźców, których Kościuszko włączył do swojej armii i którzy ruszyli z nim pod Racławice. Nikt nie kojarzył, że ci jeźdźcy Taszyckiego to mieszkańcy miast i drobna szlachta z okolic Będzina, Czeladzi, Żarek, Pilicy. To piękna karta, ważna w budowaniu zagłębiowskiej tożsamości. Przez lata historia Zagłębia Dąbrowskiego była sprowadzana do jednego wymiaru – dziejów wielkoprzemysłowej klasy robotniczej i historii SDKPiL w regionie, która miała służyć legitymizowaniu komunizmu w Polsce. Zagłębie Dąbrowskie to region okradziony z bogatej historii.
Imię Tadeusza Kościuszki noszą liczne pomniki, tablice, szkoły, krzyże, kopce. Wiele z nich znajduje się w naszym regionie, a wydarzenia Roku Kościuszkowskiego odbyły się m.in. w Sosnowcu i Czeladzi.
– Obchody Roku Kościuszkowskiego w 2017 odbyły się we wszystkich miejscowościach na naszym terenie. Czeladzkie uroczystości pod hasłem: „Chwała Kościuszce!” z 15 października nie zamykają Roku Kościuszkowskiego, a raczej otwierają uroczyste obchody odzyskania niepodległości – tak jak obchód kościuszkowski w 1917 roku otwierał ostatni etap w drodze do odzyskanie niepodległości przez Polskę, co ziściło się 11 listopada 1918 roku. Publikacja Tadeusz Kościuszko – w 100. rocznicę obchodów kościuszkowskich w Czeladzi 1917–2017, której jestem autorem, ma przypominać obchód kościuszkowski w Czeladzi w 1917 roku i postać samego Naczelnika, ukazując jego rolę w drodze do niepodległości. Druga publikacja będzie nosiła tytuł Wokół początków powstania kościuszkowskiego i bitwy pod Racławicami i będzie kładła nacisk na przypomnienie początku powstania, w tym wątków związanych z Zagłębiem Dąbrowskim. Odnosić się też będzie do zaprezentowanej w Sosnowcu Małej Panoramy Racławickiej. Dobrze, jeśli tymi publikacjami uda się zapisać kolejne białe karty zagłębiowskiej historii. Kiedyś tożsamość tego regionu tworzyły huty, kopalnie i tysiące ludzi przybywających tu za pracą. Od 1990 roku nie mamy już w Zagłębiu żadnej kopalni, zostały nieliczne huty i trudno dziś odwoływać się tylko do industrializacyjnej przeszłości regionu. Pozostał nam natomiast drugi filar tożsamości zagłębiowskiej, który jest dużo ważniejszy i głębiej kotwiczy tożsamość zagłębiowską w dziejach Polski ostatnich dwóch stuleci. Przywrócenie pamięci czy odkrywanie zupełnie nowych kart w historii Zagłębia Dąbrowskiego to kluczowa kwestia w budowaniu tożsamości regionalnej.