Zainteresowania badawcze dr Anety Borowik są bardzo rozległe i wciąż ewoluują, zdecydowanie jednak ogniskują się wokół architektury XIX i XX wieku. Swoją pracę naukową badaczka zapoczątkowała dysertacją doktorską pt. Architektura neobarokowa historycznego obszaru Galicji w XIX i XX w. (2008) napisaną pod kierunkiem znakomitego historyka i ekonomisty prof. dr. hab. Jacka Purchli (dr Aneta Borowik jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego). Po powrocie na rodzimy Śląsk historyczka skupiła uwagę na otaczającej ją architekturze.
Architektura niszczona
Efektem naukowych dociekań był Słownik architektów, inżynierów i budowniczych związanych z Katowicami w okresie międzywojennym (2012), który zapoczątkował wnikliwe badania obiektów modernizmu na Górnym Śląsku. Kontynuacją tematu jest realizowany obecnie przez dr A. Borowik projekt badawczy pt. „Architektura i urbanistyka lat 60. i 70. XX w. na terenie Górnego Śląska i Zagłębia. Forma, ideologia, wpływy, waloryzacja” finansowany przez Narodowe Centrum Nauki. Pani adiunkt przyznaje, że znacznie większą sympatią darzy modernizm międzywojenny, jednak już początek okazał się niezwykle fascynujący, choć materiał do badań jest bardzo trudny – wiele projektów zachowało się jedynie na kalkach. Efektem poszukiwań historyczki będzie stworzenie listy śląskiej i zagłębiowskiej moderny powojennej.
– Ta architektura jest często niszczona – wyjaśnia dr A. Borowik. – Casus katowickiego dworca kolejowego, Pałacu Ślubów czy Supersamu to wiodące przykłady. Wiele innych obiektów modernizuje się na siłę, często w nieprawidłowy sposób. Profesor Ewa Chojecka stale przypomina, że burząc i niszcząc obiekty, które pozostawiły nam poprzednie pokolenia, pozbawia się nas naszej pamięci. Postanowiłam więc zająć się tym tematem.
W okresie powojennym budowano dużo i szybko. Badanie tak ogromnej liczby obiektów wymagało więc zastosowania odpowiedniej metodologii oraz opracowania schematu i sposobu systematyzacji zasobów. Waloryzacja jest podstawą sporządzania listy najbardziej spektakularnych realizacji, które powinny być objęte ochroną.
W rejestrze znalazły się m.in.: hala widowiskowo- sportowa „Spodek” autorstwa warszawskich architektów Macieja Gintowta i Macieja Krasińskiego (ukończona w 1971 roku), osiedle Tysiąclecia (1961–1982) według projektu Henryka Buszki, Aleksandra Franty, Mariana Dziewońskiego i Tadeusza Szewczyka, a także słynne katowickie Gwiazdy, czyli osiedle Walentego Roździeńskiego (1970−1978) tych samych autorów. W przypadku osiedla Tysiąclecia realizacja znacznie odbiega od zakładanego projektu. Narzucone koniecznością przyspieszenia prac budowlanych zmiany dotyczyły głównie technologii wykonawstwa. Osiedle to pozostaje sztandarowym dziełem cieszącym się ogromną popularnością nie tylko w kraju. Podobnie wyróżniającą się budowlą był wzniesiony w 1972 roku dworzec w Katowicach (dzieło warszawskich architektów Wacława Kłyszewskiego, Jerzego Mokrzyńskiego, Eugeniusza Wierzbickiego), jego unikatowa konstrukcja kielichowa stawiała dworzec w rzędzie najwybitniejszych budowli brutalistycznych w Europie.
– Mało już pozostało takich obiektów – stwierdza dr Aneta Borowik. – Jednym z niewielu jest jeszcze budynek BWA w Krakowie. Szkoda naszego znakomitego i wyjątkowego „brutala”.
Podstawowymi kryteriami waloryzacji, zgodnie z ustalonymi przez stołeczny SARP zasadami, pozostaje wartość artystyczna, historyczna lub naukowa dzieła stworzonego przez człowieka. Architektura powojenna charakteryzuje się głównie innowacyjnością, nowatorstwem w zakresie konstrukcji i stosowanych technologii. Z pewnością była to m.in. metoda wypychu wymyślona przez Henryka Buszkę i Aleksandra Frantę, polegająca na nakładaniu na fundamentach kolejnych stropów poszczególnych kondygnacji, które za pomocą potężnych podnośników hydraulicznych wypychano do góry.
Pospiesznemu wznoszeniu bloków mieszkalnych sprzyjała także metoda ślizgowa, którą po raz pierwszy zastosowano na Śląsku. Wykorzystanie specjalnych konstrukcji i szybkowiążącego cementu pozwalało na przesuwanie rusztowania do góry, była to trwała i wręcz błyskawiczna technologia. Pierwszy „ślizgowiec” powstał w Katowicach przy alei Korfantego, róg z ulicą Katowicką, w Sosnowcu tą metodą wzniesiono osiedle Czerwone Zagłębie. Ślizgi, mimo znacznego skrócenia czasu budowy i dużej trwałości, miały jednak podstawowy mankament: ściany pomieszczeń były często nierówne. Umieszczenie na liście „wybrańców” zdawałoby się niczym niewyróżniających się budynków tylko z pozoru jest nieuzasadnione, kryją one bowiem bardzo istotne dowody na stosowanie wyjątkowych technologii.
Jak można chronić obiekty?
W polskim prawodawstwie – tłumaczy adiunkt A. Borowik – mamy trzy sposoby: wpis do rejestru zabytków, wpis do gminnej ewidencji zabytków oraz ustalenie statusu dobra kultury współczesnej w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Ochrona zdaje się więc szczelna, jak się jednak okazuje na przykładzie dworca PKP czy Pałacu Ślubów w Katowicach, przepisy te nie są gwarantem przetrwania.
Badaczka ubolewa nad tym faktem, miała znakomitą okazję przekonać się, jak działają wszelkie procedury, ponieważ w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków przeszła niemal wszystkie szczeble: od starszego inspektora po śląskiego konserwatora zabytków. Jak to możliwe, że po tych wyjątkowych obiektach (ich lista jest znacznie obszerniejsza) pozostały tylko fotografie? Pani doktor konstatuje z zadumą: – Historia kiedyś zapewne na to odpowie.
Dlaczego ochrona jest tak mało skuteczna? Kontrowersyjne zdaje się wpisywanie na listę zabytków obiektów, które nie mają ustalonej wartości. Z gminnymi ewidencjami rozprawił się jeden z okólników ministerialnych, który zabrania rejestrowania współczesnych budynków, z góry decydując, że nie są to zabytki. Mało efektywnym narzędziem ochrony okazuje się także przyznawanie statusu dobra kultury współczesnej w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, ponieważ wiele miast takich planów po prostu nie posiada. Zdaniem pani adiunkt listy zabytków są niezwykle przydatne wszystkim włodarzom, winny być sporządzane i na bieżąco uzupełniane przez specjalistów: historyków sztuki lub architektury.
– Możemy pozazdrościć Warszawie czy Poznaniowi, ponieważ tam istnieją tego typu rejestry – stwierdza badaczka. – Niestety praca, którą wykonuję, jest często spóźniona. Jednym z licznych przykładów może być bardzo wartościowy zespół budynków wielorodzinnych zaprojektowany przez Mieczysława Króla na osiedlu Koszutka w Katowicach w 1959 roku. Wychowałam się wśród tych domów i z wielkim bólem obserwuję, w jaki sposób prowadzone są tu prace modernizacyjne. Kino „Kosmos” w niczym już nie przypomina pierwowzoru. Szczera, dobra architektura lat 60. XX wieku zdaniem doktor Borowik odchodzi i tylko dzięki pasjonatom, którzy utrwalają ją na fotografach, będzie ocalona od całkowitego zapomnienia.
Oczywiste jest, że nie wszystkie budowle, które zostały wzniesione w minionym stuleciu, zasługują na szczególną ochronę, ale zrównywanie z ziemią obiektów, które posiadają tylko jeden mankament – nie odpowiadają gustom współczesnych – jest argumentem banalnym i nieekonomicznym. Czasem, jak mówi dr A. Borowik, wystarczyłaby dobra szczotka i środki myjące, aby budynki te przestały przeszkadzać i szpecić.
Jednym z najsilniejszych argumentów przeciwko burzeniu jest fakt, że większość budowli pochodzących z lat 60. i 70. to były inwestycje prospołeczne, wznoszone ze środków publicznych i zbiórek dokonywanych przez naszych przodków, a bywa niestety, że obiekty te zastępowane są znacznie gorszymi. Stało się tak w przypadku zabytkowej hali targowej przy ulicy Piotra Skargi w Katowicach. Jej twórcami był zespół architektów Urzędu Miasta w Katowicach i światowej sławy konstruktor prof. Stefan Bryła ze Lwowa (projekt szkieletu stalowej hali). Obiekt przeszedł gruntowną modernizację w drugiej połowie ubiegłego wieku – wtedy to stał się największym sklepem w kraju. Niestety, poza czterema przęsłami konstrukcji nie ma już po nim śladu. Podobne hale są dziś ozdobą we Wrocławiu, Gdańsku, Gdyni, szkoda więc, że Katowice wysłały swoją na złomowisko.
Szacunek dla pamięci minionych pokoleń
Doktor Aneta Borowik uważa, że priorytetem powinien być szacunek dla pamięci minionych pokoleń, żadne nie powinno rozprawiać się z przeszłością. Historia architektury jest odwzorowaniem tego poszanowania. Paradoksalnie, późny modernizm zastępujemy współczesnym… modernizmem. Przykładów nie trzeba szukać daleko: CINiBA czy projekty Medusa group (wieżowce przy Rondzie, w miejscu po DOKP) – wszystkie one są kontynuacją kierunku i mają rodowód modernistyczny. Tak więc cenne może okazać się refleksyjne podejście do architektury zastanej i dbałość o przywrócenie jej pierwotnej wartości. Lifting, któremu został poddany dom handlowy „Zenit”, odbywał się pod nadzorem jego projektanta – Juranda Jareckiego. Niewielkie odstępstwa od pierwowzoru znakomicie wpisały ten budynek w nowe otoczenie. Niestety dzieła wielu wybitnych architektów nie doczekały tego luksusu.
Książka, która będzie efektem projektu badawczego dr Anety Borowik, ma za zadanie pokazanie urody i wartości tych budynków. Pani adiunkt często powołuje się na słowa swojego mentora naukowego prof. dr. hab. Jacka Purchli, dyrektora Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie, który zwykł mawiać, że zachowanie zabytków jest sztuką kompromisu, a najlepszym ich konserwatorem jest bieda, czego najdoskonalszym przykładem jest Lwów. Miasto nie dysponuje środkami na wyburzanie i stawianie nowych gmachów, dzięki czemu przepięknie zatrzymało się w czasie, chroniąc swoje unikatowe zabytki i urbanistykę. Tymczasem znaczna część potężnych środków unijnych w wielu polskich miastach marnowana jest na „rozprawianie się” z poprzednią epoką.
Znacznie obniżył się prestiż i autorytet służb konserwatorskich, których pozycja była kiedyś niezwykle silna – wystarczy przywołać nieodległe lata 1995–1999, kiedy stanowisko Generalnego Konserwatora Zabytków RP piastował śp. profesor Andrzej Tomaszewski, kierujący Państwową Służbą Ochrony Zabytków, człowiek niezwykle silny, odważny i co najważniejsze – skuteczny.
Projekt dr A. Borowik wkracza w etap zagłębiowski, który będzie także okazją do utrwalenia istniejącej tu architektury modernistycznej. Wprawdzie osiedla wznoszone w Sosnowcu, Będzinie, Dąbrowie Górniczej nie miały tego szczęścia i nie były projektowane przez Henryka Buszkę czy Aleksandra Frantę, stanowią jednak przykład typowego dla tego okresu budownictwa wielkopłytowego. Nowoczesne i innowacyjne technologie oraz urbanistyka będą więc jednym z głównych kryteriów wyłaniania pereł zagłębiowskiej moderny.
W Bibliotece Śląskiej realizowany jest interesujacy, wieloletni projekt badawczy pt. „Twórcy śląskiej architektury” dotyczący dziedzictwa architektonicznego w województwie śląskim II połowy XX wieku. Ma on na celu m.in. przygotowanie cyklu benefisów śląskich architektów generacji powojennej, prezentację ich dorobku oraz opracowanie dokumentacji i archiwizację osiągnięć śląskiej architektury po 1945 roku. Dr Aneta Borowik z wielkim zapałem i zaangażowaniem włączyła się do zespołu, którego pracę koordynuje Iga Herok-Turska.
Książka Architektura i urbanistyka lat 60. i 70. XX w. na terenie Górnego Śląska i Zagłębia. Forma, ideologia, wpływy, waloryzacja ukaże się w 2018 roku.