„O Boże!” – westchnął niżej podpisany, właśnie gdy zaczęły się w końcu letnie temperatury i można by z tych okoliczności klimatycznych skorzystać, trzeba wracać do pracy. A tymczasem akurat przyplątało się jakieś przeziębienie i mój nastrój nie jest najlepszy, co na pewno odbije się na przesłaniu tego tekstu, za co z góry przepraszam. W dodatku, przechodząc skwarną ulicą, zauważyłem reklamę: „Stroje kąpielowe za 1 zł”! Nic, tylko się kąpać: nawet jeśli strój się rozpuści, to trudno mieć pretensje, w końcu kosztował tylko 1 zł. Parafrazując jednego z najczęściej cytowanych poetów doby współczesnej: śpieszmy się kąpać w naszych strojach, one tak szybko wychodzą (z mody). No, ale nic to, jak mus to mus; biorę się do roboty, mając nadzieję, że może cena jeszcze spadnie. Listopad tuż-tuż, a wiadomo, że wtedy wakacje są najbardziej „udane”. Chociaż teraz to już nie wiem, bo ocieplenie klimatu spowodowało dezaktualizację dowcipów. Jak tu się śmiać ze starej anegdoty o dyrektorze wysyłającym Kowalskiego na urlop w listopadzie, ponieważ udało mu się wmówić nieszczęśnikowi, że nie lubi ciepłej wódki i kobiet pocących się pod pachami…
Wakacje w opinii urzędników finansowych nie są okresem pracy (od kilku lat nasze pensje są nieco niższe podczas wakacji, ponieważ w koszty pozyskania dochodu nie wlicza się praw autorskich; zapewne wszyscy pracownicy naukowi podpisali już oświadczenia, w jakiej części ich praca jest „autorska”, a w jakiej nie). Tak jakbyśmy z nadejściem kanikuły przestawali myśleć… Ale urzędnicy zawsze lepiej wiedzą, czego nam trzeba oraz ile. Ostatnio w kraju panuje moda na akcje i programy ze znakiem +: 500+, Mieszkanie+, 75+, Erasmus+, C+, a nawet C++. Kiedyś pewien polityk (nie jestem pewien, czy mogę wymieniać jego nazwisko) mawiał o plusach dodatnich i ujemnych. Czy te plusy, które obserwujemy powszechnie (a tak naprawdę jesteśmy atakowani nimi zewsząd), są dodatnie czy ujemne, tego nie jestem pewien i może akurat felietonista nie powinien się na ten temat wypowiadać. Natomiast jestem przekonany, że każdemu plusowi musi odpowiadać minus, żeby wszystko się w ogólnej buchalterii zgadzało.
Rozglądam się więc wokół i szukam owych „minusów”. O jednym już wspomniałem: to o kilkaset złotych mniejsza wypłata w sierpniu. Ponadto od paru lat ustawicznie zmniejsza się dotacja tzw. statutowa. W dodatku, z mojego punktu widzenia, dostrzegam, że nauka w Polsce wciąż jest ceniona, ale jakby trochę mniej. Sądzę, że na urzędnikach duże wrażenie robią rankingi, np. takie jak niedawno ogłoszony ranking szanghajski. Według jego notowań najlepsze polskie uniwersytety wylądowały niżej – a więc kolejny minus. Przypuszczam, że wcześniej czy później ministerstwo albo nawet cały rząd wyciągnie to jako usprawiedliwienie dla odmowy wspierania polskiej nauki. Ten bałwochwalczy szacunek dla międzynarodowych rankingów jeszcze nie raz wyjdzie nam bokiem. Przy okazji przypomnę, że kilka lat temu na stronie naszego uniwersytetu znalazła się informacja, iż UŚ został sklasyfikowany w szóstej setce wspomnianego rankingu, co byłoby jakimś osiągnięciem, ale później okazało się, że Chińczycy nie podają oficjalnie wyników poniżej 500. miejsca.
Mam nadzieję, że tendencja do wypinania piersi zostanie nieco stonowana przez nowe władze. Lepiej przyjemnie się rozczarować, niż wierzyć w iluzję. Lepszy prawdziwy minus niż „plus ujemny”.