Rozmowa z JM Rektorem Uniwersytetu Śląskiego prof. dr. hab. Andrzejem Kowalczykiem

Uniwersytet przyjazny

Gdy osiem lat temu prof. Wiesław Banyś przejmował uniwersyteckie stery z rąk prof. Janusza Janeczka, powiedział, że ta zmiana warty nie pociąga za sobą zmiany wartości, które wyznają, pielęgnują i rozwijają. Czasy się jednak zmieniają, oczywiście nie wartości, tym bardziej wartości uniwersyteckie, ale Uniwersytet nie stoi w tym samym miejscu, w którym stał w 2008 roku. Co zatem musi się zmienić, a co nie?

JM Rektor Uniwersytetu Śląskiego prof. dr hab. Andrzej Kowalczyk
JM Rektor Uniwersytetu Śląskiego prof. dr hab. Andrzej Kowalczyk

– Wartości w sensie ogólnym się nie zmieniają. Uniwersytet jest wspólnym dobrem, które współtworzymy, o które dbamy i na którego kształt mamy realny wpływ. Dziś Uniwersytet Śląski jest uczelnią silniejszą, nowocześniejszą i bardziej innowacyjną niż osiem lat temu. Oczywiście nie chcemy spocząć na laurach. Cały czas musimy pracować na rzecz wzmocnienia wspólnoty akademickiej, aby nasz Uniwersytet był miejscem przyjaznym, nie tylko w sensie ogólnym, ale przede wszystkim w rozumieniu poszczególnych wydziałów, instytutów, katedr czy zespołów. Gdy mówimy o wartościach, to dziś przez te wartości rozumiemy społeczną odpowiedzialność uniwersytetu, kształcenie na wysokim poziomie i badania naukowe. Przez społeczną odpowiedzialność uniwersytetu rozumiem jeszcze intensywniejszą współpracę z władzami miast i regionu po to, aby opracować skonsolidowaną strategię umiędzynarodowienia, aby wspólnie pozyskiwać studentów z całego świata, tworzyć dla nich jak najlepsze warunki życia w mieście i regionie, a także w rozwijającym się kampusie. Należy również intensyfikować działania zmierzające do umiędzynarodowienia uczelni przede wszystkim poprzez tworzenie atrakcyjnej oferty edukacyjno-badawczej, dalszy rozwój wymiany studentów w ramach umów bilateralnych (stworzenie funduszu stypendialnego), organizację wymiany studentów opartej na modelu studies + internships oraz współdziałanie z instytucjami otoczenia uczelni w celu tworzenia kampanii zachęcających do studiowania w Polsce i na Śląsku. Ostatnie osiem lat pokazuje, że rozwijamy te wartości, więcej mówimy i robimy w relacji z otoczeniem, ze społecznością lokalną, regionem. Uniwersytet może dać wiele społeczeństwu, ale nie sam, tylko we współpracy. Dlatego rozwijamy bardzo mocno różne formy współpracy z otoczeniem i angażujemy się nie tylko w proste kształcenie, nie tylko w badania podstawowe wynikające z naszych własnych doświadczeń i pomysłów, ale także w badania i kształcenie, które wynikają ze współpracy ze społecznością lokalną. Realizujemy coraz więcej badań nakierowanych na problemy społeczne, socjalne, tworzymy kierunki kształcenia i specjalności we współpracy z wieloma firmami, samorządami, szkołami różnego szczebla. Owocem takich działań są m.in.: Międzynarodowe Centrum Postępu Społecznego (którego celem jest organizowanie debat poruszających problematykę postępu społecznego w wymiarze globalnym, europejskim, narodowym oraz lokalnym), Akademickie Centrum Sukcesu (które powstało z myślą o osobach chcących poszerzyć swoją wiedzę i podnieść kwalifikacje, a przyszłość zawodową wiążących z karierą akademicką, karierą w administracji na szczeblu europejskim oraz w biznesie), nowa specjalność na Uniwersytecie Śląskim: kariery europejskie w administracji i biznesie, a także powołanie do życia Obserwatorium Procesów Miejskich i Metropolitalnych (nowa inicjatywa uczelni ma się przyczynić do dynamicznego i zrównoważonego rozwoju Górnośląskiego Obszaru Metropolitalnego). Angażujemy się również we współpracę z samorządami w zakresie edukacji szkolnej. Pod patronatem Uniwersytetu Śląskiego działają liczne licea oraz klasy uniwersyteckie, nad którymi sprawujemy opiekę merytoryczną. Ponadto uczniowie mają dostęp do naszych pracowni i laboratoriów. Najnowszą naszą inicjatywą edukacyjną jest Latający Uniwersytet Śląski. To interesujące zajęcia dostosowane do potrzeb uczniów na poszczególnych etapach kształcenia.

Wspomniane inicjatywy wiążą nas mocno ze środowiskiem, w którym Uniwersytet Śląski funkcjonuje. Są już wymierne efekty pokazujące intensywność tej współpracy w ciągu ostatnich lat: liczba umów, jakie zostały podpisane, liczba zawiązanych konsorcjów, liczba patentów i wynalazków, liczba wspólnych badań realizowanych z firmami. To są wartości, które rodzą się z dwóch źródeł. Po pierwsze z badań podstawowych na wysokim poziomie. Jesteśmy partnerami, bo mamy bardzo dobrych badaczy, mamy wiele do zaoferowania i firmy chcą z nami współpracować. Po drugie, firmy chcą współpracować przy kształtowaniu i realizacji programów studiów – a to jest zupełna nowość. Pracownicy firm realizują poszczególne zajęcia dla studentów, wspólnie kształcimy doktorantów, realizowane są prace doktorskie. To wszystko są nowe działania i nowe wartości, które oczywiście są wspierane odpowiednimi narzędziami. Przez takie narzędzia rozumiem przystosowanie struktury Uniwersytetu do współpracy z otoczeniem. To już się stało na naszej uczelni. W tym celu zostały utworzone Dział Projektów i Biuro Współpracy z Gospodarką, które obecnie przekształcono w Centrum ds. Projektów i Współpracy z Gospodarką. W Centrum funkcjonuje również Zespół Rzeczników Patentowych – to już nie jest tylko pół etatu rzecznika, jak było kiedyś. Jesteśmy obecnie w ścisłej czołówce uniwersytetów w Polsce, jeśli chodzi o liczbę patentów i zgłoszeń patentowych. Są także inne działania zarówno w obrębie administracji centralnej, jak i na wydziałach. Wszystkie one są nakierowanie na współpracę. Angażujemy się również w różne przedsięwzięcia niestandardowe jak na uczelnię typowo humanistyczną i postrzeganą przez optykę minionych dziesięcioleci. Mam tu na myśli Executive MBA (prestiżowy program adresowany do kadry zarządzającej na najwyższych stanowiskach menadżerskich) czy ABSL Academy (prestiżowy program edukacyjny nastawiony na praktyczne rozwijanie umiejętności z zakresu efektywnego zarządzania własną karierą).

Wśród zamierzeń mających na celu wzmocnienie więzi Uniwersytetu z otoczeniem jest koncepcja SPINplace, czyli stworzenie na terenie kampusu uniwersyteckiego ogólnouczelnianego, biznesowego centrum kreatywności, coworkingu, prototypowania i animowania projektów badawczo-wdrożeniowych. Warto wspomnieć, że już od dwóch lat działa SPIN-US, spółka celowa Uniwersytetu. Jej zakres działalności obejmuje m.in. sprzedaż patentów i udzielania licencji technologii wytworzonych na UŚ, tworzenie spółek odpryskowych typu spin-off, akcelerację pomysłów, pośrednictwo B+R, realizację prac na zlecenie czy organizację szkoleń. Myślę, że jesteśmy naprawdę w innym miejscu. To wszystko jest efektem ogólnych przemian, jakie się dokonują, czyli otwarcia nie tylko uniwersytetu, ale kraju, na Europę i świat. Nie jesteśmy jednak popychani, lecz inicjujemy takie działania i ten obszar będziemy na pewno mocno rozwijać. Niesłychanie ważne jest również to, że pracownicy naukowi to rozumieją i coraz lepiej tę potrzebę współpracy i otwarcia się na otoczenie oraz na współdziałanie z firmami dostrzegają. Dostrzegają też efekty tej synergii. Wszyscy biegną, my też, a nawet staramy się trochę szybciej, by wyprzedzać innych (śmiech).

Uniwersytet Warszawski ogłosił ostatnio, że będzie dążył do osiągnięcia statusu uczelni badawczej. O konieczności powstania przynajmniej kilku elitarnych uczelni badawczych wypowiadał się również niedawno minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. Jakie są konsekwencje tego typu deklaracji i czy nasz Uniwersytet kiedykolwiek podejmie taką drogę?

– Nie chciałbym oceniać decyzji Uniwersytetu Warszawskiego. Oczywiście Uniwersytet Warszawski ma duży potencjał, ale osobiście uważam, że powinniśmy rozwijać i prezentować to, co faktycznie jest naszym atutem, a atutem są zespoły, instytuty lub wydziały – nie całe uniwersytety. Oczywiście można by stworzyć cały taki uniwersytet, dofinansowując go i wzmacniając wszystkie jego jednostki, ale ważne, aby były mocne zespoły i mocne jednostki wewnątrz uczelni. Trudno jest zresztą spowodować, aby cały uniwersytet był w równym stopniu na najwyższym poziomie. Można do tego zmierzać, ale naszą ambicją jest, aby rozszerzać liczbę mocnych zespołów powstających wokół liderów naukowych. Myślę, że to jest droga do tego, by zbudować mocną uczelnię. Pamiętajmy jednak, że uczelnia badawcza wymaga innych nakładów i środków finansowych. Bez nich trudno mówić o uczelni badawczej.

Uczelnie polskie wciąż borykają się z poważnym problemem niżu demograficznego. Do tego obarczane są nieprzychylnym tytułem „fabryk bezrobotnych”. W tym kontekście z jednej strony pojawia się określenie „praktyczne zastosowanie”, z drugiej – słyszymy, że rola i misja uniwersytetu nie powinny wyczerpywać się w przygotowaniu studenta do rynku pracy. Jak zachować złoty środek w tej sytuacji?

– Ludzie muszą sobie umieć poradzić w życiu po skończeniu uniwersytetu. A żeby poradzić sobie w życiu, trzeba być człowiekiem przygotowanym do tego życia – otwartym i z pomysłami, a nie przygotowanym tylko do wykonywania wąskiego określonego zawodu, który funkcjonuje dzisiaj, ale może za pięć lat zaniknie. W związku z tym rolą uniwersytetu jest dać ludziom możliwości, wykształcenie, ogólne przygotowanie, aby rzeczywiście umieli poszukiwać wiedzy i z niej korzystać. Nie będziemy szkołą zawodową – nie chcemy i nie będziemy, bo już są inne szkoły zawodowe, politechniki. Oczywiście prowadzimy – tam, gdzie ma to sens – kształcenie bardziej pod kątem bieżących wymagań, ale i przyszłych, bo przecież kształcenie inżynierskie na informatyce, studia z zakresu robotyki czy materiałoznawstwa to nie tylko potrzeba dzisiejszego rynku pracy: absolwenci takich kierunków na pewno będą poszukiwani przez wiele lat. Ale wbrew pozorom bardzo dobrze na rynku pracy odnajdują się np. filolodzy czy absolwenci filozofii. Oczywiście to nie mogą być studia masowe, ważna jest kwestia pewnych proporcji. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na fakt, że to nie uczelnie są odpowiedzialne za rynek pracy, to nie uczelnie oferują pracę. My dajemy pewien kapitał, który ma wymiar cywilizacyjny – wykształcenie ludzi to przecież wyniesienie społeczeństwa na wyższy poziom w sensie ogólnym. Istotne jest to, że w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat znacznie więcej ludzi uzyskało wyższe wykształcenie niż wcześniej. Inny jest też procent ludzi z wyższym wykształceniem, którzy znajdują zatrudnienie w ciągu 2 lat po ukończeniu studiów niż ludzi ze średnim czy zawodowym wykształceniem. Oczywiście czym innym jest problem bezpośredniego dopasowania do tych zawodów, które obecnie funkcjonują. Czy uniwersytet wypuszcza absolwentów tak wąsko wyspecjalizowanych? Uważam, że nie. Ale nawet gdyby tak było, to sądzę, że nie powinniśmy się tym martwić. Świetne wykształcenie to nie wszystko. W skali kraju i nie tylko mamy wiele przykładów ludzi, którzy byli świetnie przygotowani do swoich zawodów, byli wybitnymi specjalistami, a ich firmy upadły. Trzeba w dzisiejszych czasach dostosowywać się do zmian, szybko reagować. Niestety mamy – jako polskie społeczeństwo – obciążenie z przeszłości i ten pogląd wciąż funkcjonuje nawet w młodym pokoleniu, że oczekujemy, iż praca będzie jedna, na etacie i na całe życie. Tymczasem współczesność zweryfikowała takie oczekiwania. Dzisiaj trzeba umieć się dostosować, a czasami podjąć inną pracę.

Za jeden z głównych celów działania w rozpoczynającej się kadencji uznał Pan Rektor podnoszenie jakości kształcenia. Ale aby uniwersytet dobrze kształcił studentów i doktorantów, musi – brzydko mówiąc – otrzymać odpowiedni produkt kształcenia średniego. Tymczasem wyniki tegorocznych matur pokazują, że egzaminu dojrzałości nie zdało 20,5 proc. uczniów, czyli co piąty maturzysta. Jak zatem podnosić jakość kształcenia studentów bez podnoszenia jakości kształcenia na poziomie średnim?

– Studenci są bardzo zróżnicowani, podobnie uczniowie w szkołach. Nawet różnice pomiędzy szkołami są ogromne. Średni poziom wykształcenia rzeczywiście nie jest porywająco wysoki. Ale malejąca liczba studentów i kandydatów na studia może pozwolić nam trochę ograniczyć tę masowość w takim sensie, że grupy studenckie nie będą musiały być tak duże, że kształcenie będzie trochę bardziej zindywidualizowane i – nie boję się tego określenia – być może trochę zróżnicowane. Musimy pamiętać, że zawsze w każdej grupie jest pewien procent ludzi ambitnych, zdolnych i chcących więcej, ale są też osoby, które idą na studia, bo inni idą, bo chciała rodzina, bo tak wypada, bo nie mają pomysłu na życie... Gdy ja studiowałem, w Polsce było ok. 400 tys. studentów po preselekcji, a populacja wyjściowa wynosiła ok. 36 mln. Dziś mamy bez preselekcji ok. 1,5 mln studentów, podczas gdy populacja wyjściowa się nie zmieniła. Gdybyśmy porównali proporcje, to okazałoby się, że nie można mówić o niskiej jakości kształcenia. Po prostu rozszerzyliśmy populację ludzi, których kształcimy na poziomie wyższym, a zatem obniżył się średni poziom. Ale nadal mamy świetnych absolwentów, świetnych doktorantów i doktorów, którzy doskonale sobie radzą w świecie. Fakt, że jest niż demograficzny, że mamy mniej kandydatów i mniej studentów, powinien sprzyjać poprawie poziomu kształcenia na poziomie wyższym poprzez zindywidualizowanie. Oczywiście to wymaga jednej rzeczy – ewidentnie wsparcia finansowego. Niestety zostaliśmy daleko za Unią, jeśli chodzi o finansowanie edukacji na poziomie wyższym – średnie finansowanie unijne to ok. 6 tys. euro rocznie na studenta, podczas gdy w Polsce wynosi ono ok. 3 tys. euro.

Co możemy jeszcze zrobić? Powinniśmy wspierać studentów poprzez likwidowanie różnic, kursy przygotowawcze, kursy dodatkowe. Oczywiście to jest trochę praca za szkoły średnie, ale pewne kroki musimy wykonać, zanim młodzież szkolna trafi do nas. Dlatego Uniwersytet wchodzi do liceów, gimnazjów, staramy się integrować, zapraszamy uczniów na uczelnię w ramach różnorodnych przedsięwzięć, organizujemy dni otwarte, wykłady, spotkania. Pokazujemy, czym jest uniwersytet, żeby szkoły się zmieniały. Mamy Uniwersytet Śląski Dzieci, Uniwersytet Śląski Młodzieży, który pokazuje korzyści, jakie daje wykształcenie uniwersyteckie, oraz pomaga w planowaniu i rozpoczynaniu własnej drogi do sukcesu zawodowego, a także Uniwersytet Śląski Maturzystów prowadzący warsztaty przygotowujące do egzaminu maturalnego oraz projekt „Nocne powtórki maturalne”.

Być może problemem szkół jest nadmierne sformalizowanie nauczania. Ja rozumiem, że urzędnicy, budżet i resort chcą mieć twarde ramy rozliczania swoich nakładów. A jak to najlepiej zrobić? Przez testy. Bo testy najłatwiej porównywać, najłatwiej rozliczyć nauczyciela, ucznia czy wreszcie szkołę. I ja to nazywam nadmiernym sformalizowaniem. Dziś właściwie nie ma rozmowy w szkole, nie ma rozmowy na studiach. Kiedyś egzamin był rozmową, a dzisiaj jest testem. Umasowione studia, brak czasu, liczne grupy – to trzeba zmienić, ale żebyśmy mieli możliwość realizowania studiów w mniejszych grupach, to znowu wszystko sprowadza się do finansowania. O to walczymy jako środowisko, żeby nakłady na edukację nie malały, chociaż powinny rosnąć. Niestety politycy widzą prostą korelację: maleje liczba studentów, to po co nam więcej pieniędzy? Nie zauważa się tego, że tak naprawdę szkolnictwo wyższe w Polsce sprywatyzowano, ale nie tylko poprzez to, że powstały szkoły prywatne, tylko poprzez to, że stworzono studia płatne. Uniwersytety miały swoje dochody i budżet czuł się zwolniony z dofinasowania – takiego, jakie trzeba by przeznaczać na szkoły wyższe. Dzisiaj, gdy dochody własne ze studiów płatnych dramatycznie spadają, aby utrzymać infrastrukturę i potencjał, potrzebujemy zasilania z budżetu.

8 czerwca ogłoszono wyniki Rankingu Szkół Wyższych „Perspektywy 2016”, w którym oceniono polskie uczelnie akademickie, niepubliczne uczelnie magisterskie oraz państwowe wyższe szkoły zawodowe. Uniwersytet Śląski zajął 13. miejsce w grupie uczelni akademickich. To spory awans. Jest się z czego cieszyć. Na tej podstawie możemy ocenić, jakie są nasze mocne, ale i słabe strony. Ale jest jeszcze krytykowany w środowisku ranking szanghajski…

– Do rankingów nie powinniśmy jednak przywiązywać zbyt wielkiej wagi. Należy pamiętać, że możemy w nich znaleźć cenne informacje o tym, w czym jesteśmy słabi w stosunku do tych uczelni, które uważamy za równorzędne i z którymi możemy się porównywać. Porównywać można tylko to, co jest porównywalne, a polskie uczelnie są niezupełnie porównywalne z tymi, które są na liście szanghajskiej z co najmniej dwóch powodów: różny od nich profil dyscyplin naukowych i drugi, chyba najważniejszy, to znacząco niższe nakłady finansowe na badania naukowe. W kręgach krajów rozwiniętych nakłady te są porównywalne z tymi na zbrojenie i armię, a w Polsce są one trzy-, a nawet czterokrotnie niższe.

Są oczywiście słabe i mocne strony. Ale nie na wszystko mamy wpływ. Dosyć dobrze jesteśmy postrzegani przez inne środowiska naukowe w Polsce. Aby natomiast wypracować sobie dobrą ocenę od pracodawców, potrzeba lat i niestety obecnie ta ocena nie jest najwyższa. Pracujemy nad tym, podnosimy każdego roku swoją pozycję w rankingu, m.in. dzięki naszym wspaniałym absolwentom, którzy odnoszą spektakularne sukcesy w kraju i na świecie, w gospodarce, biznesie, nauce, kulturze, polityce. Mamy wciąż jednak problem z umiędzynarodowieniem, wskaźniki są niskie i to jest dla nas dotkliwe. Musimy podnosić atrakcyjność uczelni i atrakcyjność miejsca. Tego nie można rozdzielać. Tu możemy się poprawić, ale znowu na to trzeba lat. Dlatego pracujemy z Miastem nad wieloma wspólnymi przedsięwzięciami. Umiędzynarodowienie to także atrakcyjność kierunków, oferty kształcenia, badań, laboratoriów. Mamy laboratoria nowoczesne, ale nie wszystkie. Na uwagę przede wszystkim zasługuje Śląskie Międzyuczelniane Centrum Edukacji i Badań Interdyscyplinarnych, które jest na światowym poziomie. To zatem się zmienia, choć nie w takim tempie, jakiego byśmy oczekiwali. Nasza baza jest po części nowoczesna, po części przestarzała, ale musimy pamiętać, że Uniwersytet Śląski powstawał w znacznej mierze w oparciu o dary w postaci bazy lokalowej i infrastruktury badawczej. Niektóre obiekty nie spełniają dziś naszych wymagań.

Kolejny problem to oferta studiów w języku angielskim czy innych językach, całe cykle kształcenia. Ona jest za mała i to jest nasza słabość. Powinniśmy także zadbać o profesorów wizytujących. Mamy trudność z ich zatrudnianiem, co poniekąd wynika z powiązania naszego zatrudnienia z pensum. Trzeba uelastycznić to przywiązanie pracownika do pensum i pensum do pracownika, oczywiście w ramach przepisów, bo profesorowie wizytujący to jeden z elementów podnoszenia poziomu i uatrakcyjnienia studiów.

Bardzo dziękuję za rozmowę. 

Autorzy: Agnieszka Sikora
Fotografie: Agnieszka Szymala