Radosław Matysek, współtwórca duetu Strzyga!, gitarzysta w zespole Event Urizen oraz specjalista ds. marketingu w Siemianowickim Centrum Kultury, absolwent filologii polskiej

Lubię atmosferę tajemniczości

Wampiry, upiory, strzygi zapieckowe, nocne zmory, utopce, bagienniki i błędne ogniki – to słowa, które rozpalają wyobraźnię Radka Matyska, autora tekstów i współtwórcy awangardowego duetu muzycznego Strzyga! Absolwent Wydziału Filologicznego ma także nietypowe podejście do organizacji miejskich wycieczek, podczas których kieruje się prostą zasadą: u nas nie ma nudy! Jest za to niekończący się dreszczyk emocji.

Radosław Matysek, absolwent Wydziału Filologicznego UŚ
Radosław Matysek, absolwent Wydziału Filologicznego UŚ

Kiedy zdecydowałem się studiować filologię polską, byłem ciekaw, co nam zaoferuje uniwersytet. Przeczuwałem, że w tej dziedzinie będę dobry. Interesowała mnie literatura, a pasję zaszczepiła mi mama, która ukończyła filologię słowiańską, również na Uniwersytecie Śląskim. Na początku myślałem, że bliższa będzie mi literatura współczesna, zadziwiły mnie jednak teksty... staropolskie. Odkryłem je dla siebie podczas przygotowań do egzaminu z tego właśnie okresu. Zdecydowałem, że napiszę pracę licencjacką o komizmie w utworach Jana z Kijan, staropolskiego poety sowizdrzalskiego.

Znalazłem u niego to, co bardzo mnie inspiruje: dziwność, groteskowość, przerysowanie, gubiącą się normę. Okazało się, że pewne wątki, które zobaczyłem wcześniej u moich ukochanych pisarzy – Gombrowicza, Mrożka – zakotwiczone były w tradycji literackiej, której nie byłem świadom przed podjęciem studiów. Z pewną satysfakcją ujrzałem kontinuum swoistego karnawału i swobody twórczej.

Myślę, że w sztuce prawdziwy karnawał wciąż (zawsze) jest możliwy; inaczej jest w życiu społecznym. Nasze czasy pod pewnymi względami wydają się dużo bardziej pruderyjne i konserwatywne niż wieki minione... Między innymi te przemyślenia skłoniły mnie do zainicjowania grupy eventowej przy Siemianowickim Centrum Kultury. Chciałbym czasem, na marginesie bieżącej działalności, opowiedzieć ludziom, jak kiedyś organizowano „eventy”. W średniowieczu, podczas karnawału, za zgodą proboszcza można było wprowadzić do kościoła i intronizować osła, a mistrzem takiej ceremonii mógł być błazen, lokalny wesołek. Obecnie wydaje się to nie do pomyślenia. Za przyzwoleniem władz świeckich i kościelnych odbywały się zabawy karnawałowe w konwencji „świata na opak”, uliczne błaznowanie, parady frantów. Nie mówię o tym z żalem ani nostalgią. Każde czasy rządzą się swoimi prawami. Z grupą, o której wspominałem, czasem nawiązywać będziemy do karnawałowych modeli tworzenia i ekspresji.

W pewnym sensie (lub też pozornie) odwrotną stroną karnawału jest strach kulturowy, który również zajmuje ważne miejsce wśród moich zainteresowań. Niegdyś – przed diabłem i czarownicami, dziś – przed gender, imigrantami, islamem: strach wciąż obecny, nawracający jak choroba, staje się inspiracją do pisania tekstów w ramach innego projektu, za który jestem odpowiedzialny. Wspólnie z Pauliną Nowak tworzę awangardowy duet muzyczny Strzyga!. Nasze występy, szczęśliwie przyjmowane brawami, cechuje pewne specyficzne milczenie publiczności, która słucha mglistych, mrocznych tekstów okraszonych surową muzyką. Udaje się wprowadzać niepokój. Pokazujemy, jak łatwo jest uruchomić lęk, sterować emocjami ludzi.

Chętnie sięgam też do lokalnych opowieści. Najciekawsze historie z mojej okolicy zebrał Antoni Halor, siemianowicki pisarz, folklorysta, ale też filmowiec, który wydał je w zbiorze Opowieści miasta z rybakiem w herbie. Zanotowane podania pochodzą z czasów powojennych, choć ich genezy zawsze szukać będziemy wcześniej. Najczęściej są lokalnymi odpowiednikami znanych w kulturze motywów. Mamy zatem siemianowickiego wampira w kilku odsłonach, utopce, diabły, legendarnych rozbójników – Eliasza i Pistulkę, a nawet czarną karocę, będącą (jak chce Halor) XIX-wieczną wersją słynnej czarnej wołgi.

Lubię również przestrzenie sprzyjające kreowaniu atmosfery tajemniczości, zwłaszcza jeżeli mogę je wykorzystać w pracy. Wraz ze współpracownikami realizujemy osobliwe pomysły. Niedawno na oczach uczestników imprezy „ćwiartowaliśmy” w piwnicy kobietę, koleżankę z pracy, która zgłosiła się na ochotnika. Ludzie świetnie się bawili. Ktoś nawet chciał dopomóc aktorowi wykonującemu ten makabryczny zabieg. W Siemianowicach takie atrakcje gwarantujemy w ramach cyklu „Odkrywamy tajemnice miasta”. Akurat z historią miejsca ten performance był związany luźno, ale kapitalnie wpisywał się w klimat piwnicy przypominającej trupiarnię z horroru klasy B. Towarzyszyła nam także historia cierpiącego z powodu „melancholii” księcia Maxa Rheinbabena, który niegdyś zamieszkiwał tutejszy pałac.

Niedawno zorganizowaliśmy wycieczkę szlakiem siemianowickich schronów bojowych i ukryć. Uczestnicy byli świadkami narady komunistycznego sztabu dowodzenia z czasów zimnej wojny, a także przeżyli atak zombie. Wydarzenie cieszyło się tak dużą popularnością, że w mig zabrakło miejsc i będziemy je powtarzać.

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Paweł Szałankiewicz