Niedawno usłyszałem, że w Poznaniu zbudowali obiekt zwany Bramą Poznania czy jakoś tak, w każdym razie osoba, która to powiedziała, dodała, że szkoda, iż nie u nas na Śląsku. Na to odpowiedział autorytet obecny przy rozmowie i stwierdził, że w Poznaniu zbudowali tę bramę za pieniądze unijne z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski, który – jak powszechnie wiadomo – nastąpił w Poznaniu i okolicach, a nie w Katowicach czy Rudzie Śląskiej. No tak, to prawda. Ale parę lat temu, przebywając w okolicach Opawy na czeskim Śląsku, odwiedziłem Hradec nad Moravicí, niewielką miejscowość o ciekawej historii. Otóż są tam dwa zamki, Biały i Czerwony. Biały pochodzi chyba z XI wieku, ale był przebudowany w XIX. Czerwony, który wygląda jak gotycki, cały został zbudowany w drugiej połowie XIX w., więc jest stosunkowo młody. Na zamku Czerwonym widziałem tablicę wmurowaną w 1965 r. dla uczczenia tysięcznej rocznicy spotkania orszaków czeskiej księżniczki Dąbrówki z wysłańcami polskiego księcia Mieszka, który się z nią wkrótce potem ożenił. I jak państwo myślą, którędy orszak księżniczki Dąbrówki podążył z Hradca do ówczesnej stolicy Polski w Gnieźnie czy Poznaniu? Oczywiście, przez Bramę Morawską (trudno, żeby się księżniczka miała włóczyć po górskich bezdrożach, na których w okresie średniowiecznym na pewno czyhali zbójcy). A dalej – no to chyba jasne: przez Bielsko, Pszczynę, Katowice i dalej na północ. Nie na darmo dziś skrzyżowanie A2 i A1 jest w okolicach Gliwic; drogi są bardzo często prowadzone po śladach starodawnych szlaków. Co prawda Katowice jeszcze przez 900 lat nie istniały, ale można powiedzieć, że ze chrztem Polski w 966 r. mają bardzo wiele wspólnego. Gdyby bowiem Dąbrówka nie dotarła do Mieszka, to całe chrzciny byłyby na nic; bo jak wiadomo z historii, to czeska księżniczka zażądała, by Mieszko przestał być poganinem (tak naprawdę to Franc Fiszer powiedział kiedyś ,,Cały pogrzeb na nic”, bo główny żałobnik pomylił nazwisko nieboszczyka). I dzisiaj nie wiadomo, gdzie byśmy byli i po której stronie. A tak: bezpieczny przejazd przez górnośląskie ziemie umożliwił akt chrztu i książęcych zaślubin. Potem jeszcze przyjechał z Czech biskup Wojciech, więc mieliśmy i kapłaństwo, a potem Prusowie go zabili, ale to było daleko od naszego regionu. Polacy mieli wówczas tyle złota, że zamiast wojować, wykupili za nie ciało męczennika i w ten sposób nasz kraj znalazł się po raz pierwszy w Europie (nic tak nie wzmacnia poczucia więzi, jak posiadanie grobów bliskich na cmentarzu – wtedy można powiedzieć, że wrośliśmy w ojczystą glebę).
Ostatnimi właścicielami dóbr Hradec na Moravicí byli przedstawiciele rodu Lichnovskich, którzy sami o sobie mówili Lichnovscy z Woszczyc. Byli to bowiem potomkowie szlachty górnośląskiej, a protoplasta rodu, niejaki Szczepan, był w XIV w. sołtysem w Lędzinach (z nadania księcia opawskiego Jana). Do Lichnovskich należały majątki również po polskiej stronie granicy, np. jeden z wybitnych przedstawicieli rodu Karol urodził się w Krzyżanowicach na południu województwa śląskiego. Do Lichnovskich należała też wieś Syrynia, skąd pochodzi drewniany kościółek św. Michała, obecnie stojący w katowickim parku Kościuszki. No i czyż nie ma powodu do zorganizowania uroczystych obchodów tysiącpięćdziesięciolecia chrztu Polski w Katowicach? Oczywiście, że jest i dlatego również tu powinna być zbudowana Brama – jak w Poznaniu.