Wyrzeczenie się przemocy wyrastało z wartości chrześcijańskich, z nauki papieża Jana Pawła II, kazań ks. Józefa Tischnera i ks. Jerzego Popiełuszki. „Solidarność” pilnowała legalności, nie wymagała heroizmu, ale oczekiwała przyzwoitości. Jednoczyła najlepsze cechy narodowe: patriotyzm, odwagę, zdolność do samoorganizacji. Prof. Jerzy Stępień nazwał ten ruch ostatnią polską konfederacją.
Przypadająca w tym roku 30. rocznica „Solidarności” skłania do wielu refleksji, tym bardziej, że pokolenie związane z odnową życia politycznego i społecznego w 1980 roku, w wyniku której powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, powoli odchodzi z życia zawodowego i z niepokojem patrzy na swoich następców.
„Solidarność” była postrzegana jako kontynuatorka najlepszych polskich tradycji narodowych i społecznych. W niej zamknęły się wszelkie dążenia wolnościowe i demokratyczne. Solidarność z robotnikami walczącymi o pracownicze, obywatelskie prawa, o ludzką i narodową godność udzieliła się wielu pracownikom naszej uczelni. Do wszystkich przemówiły takie hasła, jak wolność jednostki, równość wobec prawa, prawda, godność, a przede wszystkim szeroko rozumiana solidarność międzyludzka. Na okres 16 miesięcy tzw. karnawału „Solidarności”, od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r., przypada niezwykła aktywność „Solidarności” uniwersyteckiej, skupiającej połowę pracowników Uniwersytetu Śląskiego. Wszystko zaczęło się w Instytucie Fizyki, za którym poszła większość wydziałów i niezależnie na Wydziale Nauk Społecznych, szybko ogarniając całą uczelnię. Nastąpiła niesamowita integracja środowiska. Zatarły się przedziały między poszczególnymi grupami pracowniczymi i wydziałami. Można było także zaobserwować zmianę w zachowaniu studentów, którzy zaczęli z szacunkiem odnosić się do działalności swoich nauczycieli. Niezależne Zrzeszenie Studentów uczestniczyło w działaniach „Solidarności”. Niezwykłą rolę w tych przemianach odegrali: prof. Irena Bajerowa, prof. August Chełkowski, prof. Andrzej Pawlikowski, prof. Walerian Pańko. Stali się oni duchowymi przywódcami „Solidarności” uniwersyteckiej. Pierwszym przewodniczącym Związku został dr Jan Jelonek – niekwestionowany przywódca w 1980 i w 1989 r. Wspaniały klimat uczelni w tym czasie dodał skrzydeł wszystkim – pracownikom i studentom. Była to wielka próba przemiany Uniwersytetu.
Związek działał także poza uczelnią. Pracownicy naukowi odegrali bardzo ważną rolę w kształtowaniu świadomości społecznej i obywatelskiej, organizując wykłady, dyskusje, spotkania z wieloma znanymi postaciami ze środowisk opozycyjnych. Udzielali porad, konsultacji i pomocy przy zakładaniu niezależnych związków zawodowych w zakładach pracy naszego województwa. Działania „Solidarności” uniwersyteckiej przyczyniły się do zniesienia etykietki „czerwonego uniwersytetu”. Wywołało to wściekłość władz partyjnych województwa, które w powołaniu Uniwersytetu Śląskiego upatrywało szansę na podporządkowanie uczelni swoim celom.
Stan wojenny przerwał wspaniałe działania ludzi, hamując procesy demokratyczne. Czynnych działaczy aresztowano lub internowano według wcześniej przygotowanych list.
W konsekwencji wielu z nich wyemigrowało za granicę. Pracownicy Uniwersytetu Śląskiego doznali strasznych prześladowań. Pierwsze demokratycznie wybrane władze uczelni – rektor prof. August Chełkowski i prorektor prof. Irena Bajerowa zostali internowani. Wraz z nimi internowano ponad 100 pracowników i studentów. Wielu pracowników straciło pracę z dnia na dzień. Skala tych represji była nieporównywalna z prześladowaniami w innych szkołach wyższych. Znalazło w nich upust rozczarowanie władz partyjnych w stosunku do uczelni, którą chciały sobie podporządkować. Uniwersytet poniósł niepowetowane straty, tracąc cenną kadrę, którą przez wiele lat starano się odbudowywać.
Zdarzenia tych lat to ważny rozdział historii Uniwersytetu Śląskiego, która wymaga odpowiedniej publikacji, gdyż w ramach tego skromnego tekstu nie sposób powiedzieć zbyt wiele. Uznać należy, że jest to jedynie zwiastun obchodów rocznicowych, które na naszej uczelni powinny znaleźć odpowiedni wyraz.
Nie sposób pominąć dzisiaj pytania o rolę „Solidarności” w życiu społecznym i politycznym po 30 latach transformacji. Po burzach politycznych, polaryzacji postaw działaczy dawnej „Solidarności” i wielu rozczarowaniach.
Należałoby przypomnieć „Etykę Solidarności” ks. Józefa Tischnera, zawierającą podstawy filozoficzne i moralne tego ruchu, który wyrwał ludzi z izolacji i egoizmu, dając wspaniałe poczucie wewnętrznej wolności i wspólnoty. Wyrzeczenie się przemocy wyrastało z wartości chrześcijańskich, z nauki papieża Jana Pawła II, kazań ks. Józefa Tischnera i ks. Jerzego Popiełuszki. „Solidarność” pilnowała legalności, nie wymagała heroizmu, ale oczekiwała przyzwoitości. Jednoczyła najlepsze cechy narodowe: patriotyzm, odwagę, zdolność do samoorganizacji. Prof. Jerzy Stępień nazwał ten ruch ostatnią polską konfederacją.
Etyka „Solidarności” pozostaje do dziś aktualnym przesłaniem. Groźne w skutkach staje się porzucenie tych wartości, które przyczyniły się do zapewnienia nam wolności. Następcy mogą przecież tylko wtedy docenić osiągnięcia „Solidarności”, kiedy zdołają ochronić procesy demokratyczne, co wymaga w dalszym ciągu ogromnego wysiłku. Trud ten powinien być podjęty z myślą o przyszłych pokoleniach. Niestety, zaczyna nam brakować solidarnej jedności, prawdy i sprawiedliwości. Wydaje się, że po 30 latach potrzeba nie mniej solidarności niż w latach 80.
Żeby przypomnieć atmosferę tamtych lat, spróbuję odnieść się do niezwykłego dokumentu, książki Piotra Rajskiego Uherce to takie miłe więzienie pod Leskiem. Jest to unikatowe świadectwo historyczne i dokument osobistych przeżyć. Autor, aktywny działacz „Solidarności”, członek Komisji Zakładowej, przewodniczący Koła NSZZ Solidarność na Wydziale Radia i Telewizji UŚ, internowany w marcu 1982 roku, spędził 4 miesiące w Zakładzie Karnym w Uhercach Mineralnych koło Leska. Po wyjściu z internowania został zwolniony z pracy. W 1989 roku wyjechał na stałe do Kanady.
Dosłownie w przededniu 30. rocznicy „Solidarności” przysłał swój dziennik z internowania. Tekst ten został przekazany do Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego i w najbliższym czasie ukaże się jako książka. Jest to niezwykły dokument – zapis na gorąco przeżyć, wrażeń, odczuć młodego człowieka. Nie można przecenić takiego tekstu. Wiadomo, że doczekaliśmy się wielu naukowych opracowań na temat stanu wojennego, ale nie zastąpią one jednostkowych przeżyć ludzi, którzy znaleźli się w środku wydarzeń. Książka wciąga czytelnika ze względu na swój autentyzm i świeżość spojrzenia młodego człowieka, porwanego przez wartki nurt zdarzeń. Dla wielu osób dziennik może być szczególnym wspomnieniem przeszłości, a dla młodszych czytelników ciekawą lekcją historii, interesującym przybliżeniem fenomenu tamtych lat.
Leonard Neuger, internowany w Uhercach, następnie zwolniony z Uniwersytetu Śląskiego, a obecnie profesor Uniwersytetu Sztokholmskiego, zawarł ocenę dziennika w następującym stwierdzeniu: Dziennik internowanego jest autentycznym i fascynującym zapisem przeżyć człowieka myślącego i czującego w małym, zamkniętym i poróżnionym świecie obozu w Uhercach. (…) Prawda tej książki ma imię i nazwisko, i jest zamieszkała.
Autor pragnął wydać swój dziennik w Polsce, mając nadzieję, że znajdzie on żywy oddźwięk wśród odbiorców.
Komisja Zakładowa wielokrotnie zwracała się do pracowników o przekazanie swoich wspomnień na temat „Solidarności” uniwersyteckiej, ponieważ istnieje potrzeba napisania historii, dla której najważniejszym materiałem będą osobiste przeżycia uczestników wydarzeń. Na razie tylko Piotr Rajski dostarczył nam taki niezwykły materiał, mimo że mieszka od wielu lat w Kanadzie. Mamy nadzieję, że dziennik nie pozostanie jedynym dokumentem osobistych przeżyć pracowników Uniwersytetu Śląskiego z lat 80.