Oświeceni awanturnicy

GENEZA ZJAWISKA

W Historii filozofii Władysława Tatarkiewicza czytamy: "Wiek XVIII był okresem salonów i życia poddanego stałym normom i formom; ale także fantastycznych, awanturniczych żywotów: Casanovy, Cagliostra, Miinchhausena, Radziwiłła Panie Kochanku".

Zaś Antal Szerb w Naszyjniku Marii Antoniny stwierdził, że "wiek XVIII jest złotym wiekiem awantur i awanturników".

Obaj: polski historyk literatury i węgierski pisarz mają absolutną rację: w wieku oświecenia roiło się od awanturników. Żadna inna epoka nie wydała tylu nieprzeciętnych ludzi marginesu.

Skąd wzięły się te obfite zastępy oświeconych niebieskich ptaków? Feudalizm ulegał stopniowemu rozkładowi. Podstawowe dogmaty feudalne wypaczyły się i straciły swój blask i atrakcyjność. Z kolei nowy system - kapitalistyczny - jeszcze nie zdążył zapuścić korzeni; nie wykształcił sprawnych instytucji. Konsekwencją rozkładu systemu feudalnego i niewykrystalizowania się jeszcze w pełni dojrzałego układu kapitalistycznego było totalne rozluźnienie praworządności i porządku. Dotąd hermetycznie zamknięty system stanowy - poluzował; w oświeceniu o wiele łatwiej niż w epokach wcześniejszych można było z warstwy niższej przesunąć się na wyższe szczeble społecznej drabiny i vice versa - łatwiej było można spaść z wierzchołka. Społeczna niestabilność zaczęła zagrażać nie tylko biedakom, ale również bogaczom. Zjawiskiem pospolitym w tej epoce było zasilanie szeregów awanturniczych przez zdeklasowanych arystokratów.

Wymienione czynniki zadecydowały o rozkwicie awanturnictwa w wieku oświeconym.

GEOGRAFIA AWANTURNICTWA. GŁOŚNE NAZWISKA.

Na prosperity oświeceniowego marginesu solidnie zapracowała większość europejskich społeczeństw: prawie wszystkie wniosły znaczący wkład w jego rozwój. Były jednak narody szczególnie uprzywilejowane. Francuzi, którzy wiedli prym we wszystkich prawie sferach ówczesnego życia, i w tej zajęli eksponowane miejsce - za sprawą awanturników tej klasy, co Saint-Germain, Charles de Beaumont d'Eon czy Claude de Boneval. Równorzędną pozycję z Francuzami zajmują Włosi, którzy wydali m.in, tak wybitnych chevaliers d'industries (niebieskich ptaków), jak Alessandro Cagliostro i Giovanni Giacomo Casanova (przez wielu znawców zagadnienia uważanych za najwybitniejszych). Oprócz nich, z Włoch wywodziło się szereg pomniejszych awanturników, choć też fachowców dużej klasy (oświeceniowi awanturnicy - to jest ich charakterystyczną cechą - nie schodzili poniżej pewnego poziomu; dość wysokiego). Liczni przedstawiciele włoskich-niebieskich ptaków zawitali do Polski, robiąc tutaj błyskotliwe kariery. Należeli do nich: Karol Tomatis (vel Thomatisl, Mikołaj Manuzzi, Szymon Corticelli. Prawdziwą kopalnią włoskich awanturników była Republika Wenecka (stąd pochodził m.in. Casanova).

Oświeceniowe Niemcy wydały słynnego barona Munchhausena, specjalistę od łgarstwa, któremu bezsprzecznie należy się za wszechczasów: nikt przed nim ani nikt po nim nie wzniósł się na takie wyżyny w tej dyscyplinie.

Wkład Polski w awanturniczy dorobek epoki oświecenia nie był tak znaczący jak Francuzów czy Włochów; niemniej jednak i my dorzuciliśmy skromną cegiełkę do tych osiągnięć - głównie za sprawą Maurycego Beniowskiego, który wprawdzie pochodził z Węgier, ale losy swoje związał z Rzeczypospolitą i uważał się za Polaka, co zawsze podkreślał. Z Polski również pochodził najwybitniejszy maestro oświeceniowego szulerstwa karcianego - Michał Walicki.

RODOWODY. POCHODZENIE SPOŁECZNE.

Pochodzenie oraz okoliczności narodzin wielu oświeceniowych awanturników były niejasne; osłonięte mgłą tajemnicy. I tak nic nie wiemy o rodzicach Cagliostra i miejscu jego narodzin:

"A więc kim był? - pisze Waldemar Łysiak - Sycylijczykiem czy Portugalskim Żydem, synem bogacza z Cypru czy bratem samobójcy Zannowich, zwanego księciem Albanii? A może, jak sam twierdził, naturalnym synem Wielkiego Mistrza Zakonu Maltańskiego Emanuela del Pinto i księżniczki Trebizondy. Ta ostatnia wersja była niegdyś na ustach całej Francji, a mimo to poselstwo Malty w Paryżu nigdy jej nie zdementowało".

Inna jeszcze hipoteza głosiła, że Cagliostro był synem kupca z Palermo. Podobnie atmosfera tajemnicy i tajemniczości otacza pochodzenie Saint-Germaina. Za najprawdopodobniejszą uznaje się wersję, która głosi, że był naturalnym synem królowej Hiszpanii, małżonki Karola II, ale jest to tylko hipoteza; i to jedna z wielu.

Z matadorów oświeceniowego awanturnictwa - tylko początki Casanovy są dobrze znane:

"Giacomo Casanova urodził się w Wenecji 2 kwietnia 1725 roku i został ochrzczony w parafii Świętego Samuela. Był synem Giovanny Farussi, bardziej znanej pod imieniem Zanetty czy Buranelli, jest faktem bezspornym" - stwierdza Roberto Gervaso. Z ustaleniem personaliów ojca Casanovy są pewne kłopoty. Udało się jednak ustalić, że nazywał się Gaetano i był aktorem. Wspomniana zaś Zanetta była córką szewca.

FAŁSZYWE NAZWISKA. FAŁSZYWE RODOWODY.

Zarówno arystokratyczni, jak i plebejscy chevaliers d'industries często zmieniali nazwiska. Zmuszał ich do tego wykonywany ciągało za sobą - i ucieczkę, i zmianę tożsamości. W kolejnych krajach, w których pojawiali się, występowali w coraz to nowych wcieleniach. Zwłaszcza Cagliostro zmieniał nazwiska jak rękawiczki:

"Zależnie od okoliczności przedstawiał się jako hrabia Fenix, hrabia Harat, markiz d'Anna, markiz Pellegrini, bądź po prostu Tischio, Melina lub Belmonte" - pisze Łysiak.

Awanturnicy o plebejskim rodowodzie (bądź wychowujący się w rodzinach plebejskich) decydowali się na inne jeszcze fałszerstwo, niepotrzebne zupełnie arystokratycznym niebieskim ptakom: udawali ludzi dobrze urodzonych. Cagliostro podawał sil albo za hrabiego, albo za markiza. Z kolei Zanović Ivel Zannovichl sięgnął po najwyższą godność w feudalnej hierarchii - kazał się tytułować "książę Castriotto d`Albanie". Tytuł książęcy przywłaszczył sobie również inny awanturnik, rodem z Grecji: podawał się za księcia Wart:

"Zapowiedziano /.../ pewnego dnia wizytę pana o nazwisku Warta, księcia albańskiego, za którym szalało całe miasto (chodzi o Rzym - moja uwaga)" - pisze pani d'Oberkirch w swoich pamiętnikach.

Chevaliers d'industries, jako (rzekomi) hrabiowie, markizowie i książęta, już bez żadnych kłopotów i trudności mogli wkraczać na salony i uprawiać swój zawód oszukiwać bogatych bliźnich.

RUCHLIWOŚĆ. WYKSZTAŁCENIE. UMYSŁOWOŚĆ.

Awanturnicy czasów oświecenia odznaczali sil hiperruchliwością. Narzucał ją zawód. Z chwilą, kiedy ziemia zaczynała palić się im pod stopami, wyruszali w drogę - do innej krainy; i tak bez końca. Ruchliwość ich nie wypływała jednak wyłącznie z zewnętrznego przymusu; odczuwali również wewnętrzną potrzebę włóczęgostwa. Kiedy bowiem pojawia się przed nimi szansa stabilizacji, najczyściej ją porzucali, angażując się w coraz nowe, bardziej ryzykowne przedsięwzięcia. Dzięki nieustannej włóczędze, Europę znali jak własną kieszeń. Zaczynała im nie wystarczać. Dusili się w niej. Dlatego raz po raz składali wizyty na innych kontynentach. Cagliostro zajrzał do Egiptu, Arabii i Persji. Charles Wortley Montagu, angielski awanturnik, zaliczył oprócz Europy, Egipt, Turcję i Syrię. Wojażerskim dorobkiem obu wymienionym nie ustępował Beniowski, który trzykrotnie przebywał w Ameryce Północnej, a swój burzliwy żywot zakończył na Madagaskarze.

Wykształcenie awanturników epoki oświecenia było pierwszorzędne. Wielu z nich zasługuje na miano erudytów. W żadnej innej epoce poziom wykształcenia przedstawicieli tej grupy zawodowej nie był tak wysoki jak właśnie w oświeceniu. Niejeden z ówczesnych chevaliers d'industries bił na głowę swoją erudycją uniwersyteckich profesorów:

"Do charakterystyki awanturników XVIII wieku należało, że po większej części byli ludźmi wykształconymi, a nawet uczonymi i chętnie się popisywali swoją wiedzą" - pisze Kazimierz Chłędowski.

Przykładami erudytów i erudycji wśród oświeceniowego marginesu można sypać jak z rękawa. Wspomniany Montagu podczas pobytu w Palestynie "porobił odkrycia, które zajęły archeologów" (stwierdzenie Chłędowskiego). Z kolei Casanova podczas pobytu w hiszpańskim więzieniu, nie mając pod ręką żadnych źródeł i odwołując się wyłącznie do swojej pamięci, stworzył krytyczne uwagi nad historią Wenecji napisaną przez Amelota de la Houssaie; zaś w rozprawie Dzieje niepokojów w Polsce od śmierci Elizawiety Pietrowny po zawarcie pokoju między Rosją a Portą Ottomańską wykazał się niezłą znajomością spraw polskich.

Casanova nie tylko odznaczał się erudycją. Posiadł wiele umiejętności. Umiał grać na skrzypcach. Kiedy nie najlepiej mu sil wiodło, rzępoleniem na tym instrumencie, jako członek teatralnej orkiestry zarabiał na życie. W Paryżu, gdzie zjawił się, szukając szczęścia, ze skrzypka przedzierzgnął sil w wielkiego finansistę. Na zlecenie francuskiego rządu opracował projekt loterii i pełnił funkcję dyrektora okręgów loteryjnych. Okazał się w tej dziedzinie niezwykle kompetentny. Był również wybitnym pisarzem. Jego Pamiętniki mają zapewnione trwałe miejsce w panteonie światowej literatury; zostały przełożone na ponad 20 języków; miały niemal 400 wydań.

Zdumiewająco wszechstronnie utalentowany był Saint-Germain, w moim przekonaniu, najwybitniejszy awanturnik nie tylko oświecenia, ale wszechczasów (Saint-Germain to właściwie już nie awanturnik, ale mędrzec). "Był dobrym fizykiem" - zanotowała pani de Genlis; "był bardzo wielkim chemikiem"; "parał się malarstwem"; "znał historii nowożytną w zadziwiających szczegółach"; "był wyśmienitym muzykiem; akompaniował z pamięci na klawesynie do wszystkiego, co się śpiewało, i to z perfekcją /.../ rzadką". (Tak pisała o nim w Pamiętnikach pani de Genlis).

Z erudycją oświeceniowi awanturnicy łączyli poliglotyzm. Niejeden współczesny lingwista pozazdrościłby im zdolności językowych. Saint-Germain mówił po francusku "z pięknym akcentem", jak zauważyła wspomniana pani de Genlis. Oprócz tego, władał bezbłędnie angielskim, włoskim, hiszpańskim i portugalskim. Do ówczesnych awanturników-poliglotów należy zaliczyć Cagliostra, który m.in. umiał dobrze po arabsku. Z kolei Casanova znał łacinę i grekę; perfekcyjnie opanował francuski.

Przedstawiciele oświeceniowego marginesu - to ludzie cudownie inteligentni. Inteligencja była narzędziem ich pracy. Posługiwali się nią jak prawdziwi intelektualiści. Brzydzili sil przemocą fizyczną. Do grabienia bliźnich stosowali wyłącznie intelekt. W tej totalnej intelektualizacji przestępczego procederu - byli nieodrodnymi dziećmi swojej epoki, która z rozumu uczyniła bóstwo. Tę cechę osiemnastowiecznego marginesu świetnie uchwycił Paul Hazard:

"Aż do ostatecznych granic, aż do paradoksu, aż do występku doprowadzili pewne idee stulecia. Byli świecidełkami tego Glittering Century, błyskotliwego stulecia. W tym stuleciu inteligencji nie grabili dyliżansów, nie rabowali z bronią w ręku; posługiwali się przebiegłością, rozumem, wyczuciem psychologicznym /.../".

SCHYŁEK KARIERY.

Szczęście zazwyczaj sprzyjało oświeceniowym chevaliers d`industries; ale tylko do pewnego momentu - większość skończyła tragicznie. Taki koniec był wpisany w ich przeznaczenie. Nie mogło być inaczej. Aby zdobywać środki do życia, musieli oszukiwać. Te oszustwa kumulowały się. Szły za nimi. Ulegały zwielokrotnieniu. U progu kariery ścigano ich za drobne przewinienia; trochę później - już za dużą liczbę wielkich oszustw. Ziemia paliła sil im pod stopami. W końcu wpadali w ręce stróżów sprawiedliwości. Pod tym względem ich biografie nie różniły się od życiorysów awanturników z innych epok. I tak Cagliostra schwytała inkwizycja, kiedy przybył do Rzymu. Inkwizycja nigdy nie bawiła się w subtelne procedury sądownicze i nie miała litości: skazano go na karę śmierci. Papież, Pius VI, w swojej łaskawości zamienił wyrok śmierci na coś znacznie gorszego: dożywotni pobyt w jednym z najokrutniejszych włoskich więzień - w twierdzy w San Leo. 26 sierpnia~1795 roku znaleziono Cagliostra martwego w celi. Oficjalny komunikat głosił, że zmarł na atak apopleksji. Oficjalne komunikaty mają to do siebie, że nie mówią prawdy. Od oficjalnego komunikatu bardziej wiarygodna wydaje się być nieoficjalna wersja, która głosiła, że w opuszczeniu ziemskiego padołu pomogli mu siepacze inkwizycji. Tak kończył jeden z koryfeuszy oświeceniowego awanturnictwa.

Szczęście odwróciło się również od Casanovy. Zestarzał się i stracił wiele ze swojego uroku, dzięki któremu stał się jednym z najwybitniejszych lowelasów w dziejach ludzkości. Bogate kobiety, które dotąd były głównym źródłem jego utrzymania, przestały się nim interesować. Zdecydował się wówczas na etat donosiciela inkwizycji w rodzinnej Wenecji. Ale praca nie była zbyt interesującą; a przede wszystkim - źle płatna. Casanova nie umiał pisać porządnych donosów, a inkwizycja była wymagająca pod tym względem. Te, które pisał stały na niskim poziomie; często były odrzucane. W końcu przyjął propozycję hrabiego Józefa Karola von Waldstein i osiadł na łaskawym chlebie w jego zamku Dux, zapadłej czeskiej dziurze. Emerytowany awanturnik - to coś przerażającego; takie nieszczęście spotkało właśnie Casanovę.

Źle skończył również fałszywy książę Warta. Zaaresztowano go w Holandii; w więzieniu popełnił samobójstwo. Przed śmiercią napisał list do księżny de Kingston, w której kochał się. W liście tym pisał m.in.:

"Tak, jestem awanturnikiem; tak, urodziłem sil w najniższej klasie społeczeństwa, zasłużyłem na karę, jaką wymierzono mi /.../ i nie jestem godny miłości, jaką mnie darzyłaś, jeśli spojrzysz na to z punktu widzenia światowego, z punktu widzenia ludzi o ciasnych umysłach, z jakich składa się społeczeństwo. Otóż tylko dziki własnemu talentowi, siłą własnej woli doszedłem do narzucenia całej Europie tej woli; sam zdobyłem wykształcenie, jakiego mi brakowało, wzbudziłem w sobie uczucia, których we mnie nie było, nabrałem manier, których nie znałem, stałem się prawdziwym księciem. A mój ojciec był oślarzem w Trabzonie. Nabrałem dobrego smaku, poznałem to, czego nigdy przedtem nie widziałem, o czym nie słyszałem, czego istnienia nawet nie podejrzewałem. Czyż wiele z waszych lalek, upudrowanych, utytułowanych, obwieszonych złotem, zdobyłoby się na taki wysiłek?".

W przytoczonym fragmencie listu ów fałszywy książę Warta podjął kwestię ważną dla refleksji nad oświeceniowym awanturnictwem (w wersji plebejskiej). List ten uświadamia nam, jak ogromny wysiłek włożyli plebejscy awanturnicy w staranne i perfekcyjne przygotowanie fałszywych ról światowców, które umożliwiły im wejście w wielki świat. W sytuacji wyjściowej, jako plebejskie dzieci, byli analfabetami i dzikusami; zaś w chwili, kiedy już jako fałszywi światowcy - wyruszali na podbój arystokratycznych salonów, znali perfekcyjnie francuski (i wiele innych języków), byli erudytami, mieli maniery, których nie powstydziłby się autentyczny światowiec. Gdyby, jako kryterium pochodzenia, przyjąć towarzyskie obycie i wdzięk, niewątpliwie należałoby ich uznać za doskonałe egzemplarze arystokratycznego świata; do takiej perfekcji wyszlifowali swoją naturę. Trud, jaki sobie zadali, aby z nieokrzesanych plebejuszy i analfabetów przeobrazić się w wytwornych światowców, koneserów piękna - zasługuje na podziw i uznanie.

Wniosek, jaki nasuwa ta pobieżna analiza oświeceniowego marginesu, jest jednoznaczny: awanturnicy byli chlubą epoki oświecenia. Monumentalnym oświeceniowym imprezom wydawniczym (typu Wielkiej Encyklopedii Francuskiej) możemy przeciwstawić równie wielkie osiągnięcie w tej dziedzinie innych epok. Osiemnastowiecznym morskim podróżom dookoła świata, jakie odbyli Cook, Bougainville czy La Perouse, dorównuje brawurowe zdobycie bieguna południowego czy podbój kosmosu przez ludzi XX wieku. Natomiast żadna inna epoka nie może poszczycić się awanturnikami tak inteligentnymi, wykształconymi i utalentowanymi, jacy żyli w czasach oświecenia. Al Capone, symbol dwudziestowiecznych awanturników, nie umywa się do Casanovy czy Cagliostra, nie mówiąc o Saint-Germainie.

Autorzy: Janusz Ryba