W niedługim czasie po wyróżnieniu Josifa Brodskiego - jak się sądzi, najwybitniejszego żyjącego poety rosyjskiego - przez Akademię Szwedzką w 1987 roku literacką Nogrodą Nobla, w katowickim Domu Literatury Piotr Fast i Feliks Netz przybliżyli sylwetkę laureata, znanego wtedy jeszcze tylko z wydawnictw samizdatowych. Chyba nikt z uczestników tego wyjątkowo udanego czwartku literackiego nie przypuszczał wówczas, iż za parę lat będzie można bezpośrednio obcować z tą niezwykłą osobowością i że wejdzie ona w skład społeczności naszej Almae Matris.
Dzięki zapałowi entuzjastów twórczości Josifa Brodskiego oraz woli i energii władz uczelni mogliśmy niedawno gościć i uhonorować świetnego poetę, filozofa słowa i mowy, przyjaciela Polski i Polaków, obrońcę wolności jednostki i jej etycznej wytrwałości. Na wniosek Rady Wydziału Filologicznego otrzymał on przyznany przez Senat Uniwersytetu Śląskiego tytuł Doctora Honoris Causa Uniwersytetu Śląskiego.
Uroczystość promocji odbyła się 22 czerwca br. w Teatrze Śląskim. Po raz pierwszy w historii Katowic, ulicami Bankową i Warszawską do teatru kroczył pochód uniwersyteckiego Senatu z rektorem prof. dr hab. Maksymilianem Pazdanem oraz dziekanem Wydziału Filologicznego prof. dr hab. Tadeuszem Miczką. Na uroczystość m.in. przybyli: marszałek Senatu RP prof. dr hab. August Chełkowski, wojewoda katowicki Wojciech Czech, arcybiskup Damian Zimoń.
Promocja oraz wszystkie imprezy towarzyszące jej przez trzy dni pobytu Josifa Brodskiego w Katowicach były świadectwem podniosłej i serdecznie gorącej atmosfery otaczającej osobę i twórczość pisarza. Klimat ten dobrze odzwierciedliła laudacja wygłoszona przez prodziekana Wydziału Filologicznego, prof. dr hab. Tadeusza Sławka: "To wielki zaszczyt móc gościć i honorować człowieka "wytrwałego", tego który potrafił dochować wierności światłu, które chroni, a które "nad bliźnim nie ma mocy". Niech tytuł doktora honoris causa będzie wyrazem naszego troskliwego pochylenia się nad słowem Poety i pokory przed Jego osiągnięciami i myślą".
Gościliśmy w naszej uczelni i mieście kogoś naprawdę niezwykłego. Jego przyjazd poprzedziła sława świetnego artysty, sława oraz legenda politycznego wygnańca i niezłomnego opozycjonisty komunistycznego totalitaryzmu oraz wszelkiej tyranii w dziejach.
Każdy rodzaj kontaktu z poetą, pośredni bądź bezpośredni, podczas wieczorów poetyckich czy licznych konferencji, potwierdzał wszystkie walory jego osobowości: niezależność artystyczną i polityczną, przenikliwą inteligencję wyposażoną w niemałą dozę ironii, elegancję i dobry gust, przejawiający się m.in. w skromności i zupełnym braku autoreklamy. Najlepszą reklamą było towarzyszące mu międzynarodowe grono przyjaciół: noblista Czesław Miłosz, najlepszy z żyjących poetów litewskich Tomas Venclova, legenda Nowej Fali, KSS KOR i supertłumacz Stanisław Barańczak, czołowy rusycysta Andrzej Drawicz.
Literacka sława oraz osobiste cechy Brodskiego jak magnes przyciągały tłumy czytelników, rzesze studentów oraz literacką elitę wszędzie tam, gdzie pojawił się pisarz: na uroczystej promocji, na mityngach i kiermaszach, na konferencjach naukowych i prasowych. Jego pobyt w Katowicach był niewątpliwym wydarzeniem kulturalnym, obszernie zrelacjonowanym w prasie, radiu i telewizji. Przy wszystkich tego rodzaju okazjach można się było przekonać, jak wybitną postać ze świata współczesnej kultury tym razem wyróżnił Uniwersytet Śląski. Ogólnopolskie echa katowickiej promocji zgodnie odnotowały, iż jest ona honorem nie tylko dla laureata ale i uczelni nadającej godność.
Josif Brodski to poeta zaiste niezwykły. Dowodzi tego sposób w jaki traktuje słowo i całą tradycję literacką, śródziemnomorską tradycję kulturową oraz własne poetyckie przesłanie. Otwórzmy jego tom wierszy na chybił trafił, na pierwszym lepszym tekście. Porażą nas wtedy wersy, które zapamiętuje się na całe życie:
"Słyszysz w lesie, czy słyszysz w lesie głosy dziecięce,
nad srebrnymi drzewami dzwoniące, łopocące w dźwięcznych pogłosach"
/"Przepływają obłoki"/
"Dom na odludziu broni się przed błotem,
którym się przestrzeń wypełnia samotna,
a dom z przestrzenie łączy się z powrotem
poprzez swój dym i poprzez swoje okna"
/"Okna"/
Poetą światła, przestrzeni i przedmiotu nazwał Brodskiego promotor jego honorowego doktoratu Tadeusz Sławek. Wygłoszona przezeń laudacja była głębokim esejem dociekliwego hermeneuty poezji i sztuki wogóle. Powołał się w niej na liczne korespondencje utworów laureata z arcydziełami malarstwa, wyeksponował sensualność i humanizm tekstów Brodskiego. Wobec narastającej pustyni obowiązkiem jest wznoszenie domu, który stojąc "na odludziu" bidzie "bronił się przed błotem" i jednocześnie wiązał z całą przestrzenią, zespalał świat nieba ze światem ziemi, powiązując siedzibę śmiertelników z rejonem boskości".
Niewątpliwą siłą liryki Brodskiego jest jej wymiar metafizyczny. Zacytujmy ponownie z laudacji prof. Sławka: "Dom na odludziu" opisany w wierszu "Okna" to nie tylko dom mowy poetyckiej, to także coś więcej niż Heidegerowski "dom Istnienia", brzmią w nim echa Transcendencji, echa Słowa, które było na początku, a którego akustyczny rezonans Poeta usiłuje uchwycić w swej charakterystycznej regularnej formie poetyckiej, będącej niczym innym jak objawieniem cudu Istnienia. Poezja odsłania podstawową prawdę, wedle której religijność objawia się w języku L..I który stanowi "wariację echa wzbudzonego przez początkowe Słowo"("Poezja a proza").
Jednym z głównych motywów występujących w liryce Brodskiego jest blask płomienia, działanie światła. "I jeśli przypada nam dziś w udziale zaszczyt wręczenia honorowego doktoratu Poecie - głosi laudacja - nie wolno nam powstrzymać się przed refleksją nad tym, o czym poucza ludzi uniwersytetu, tych którzy muszą szerzyć "płomień nauki" Brodski - poeta świecy, płomienia który wzywa i pali się wbrew wszystkiemu L..I Brodski swoją poetycką filozofią świecy strzeże nas przed światłem, które poraża i pali, przed światłem tyranii, przed światłem, które nadmiernie skupione staje sil ostrzem zabijającym ciemność i sprowadzającym wszystko do wspólnego mianownika blasku, w którym nic nie widać".
Z uwagą słuchano tego, co sam Brodski miał do powiedzenia. W swoim wykładzie zatytułowanym dobitnie i po prostu "Polska" wyraził swą wdzięczność naszemu krajowi. Złożył podziękowania nie tylko Uniwersytetowi Śląskiemu, ale także całej kulturze i literaturze polskiej. Można bowiem powiedzieć, że ten honorowy doktor zrodził sil z zachwytu. Brodski jeszcze jako dwudziestolatek, aby nie poddać się sowietyzacji i zachować ,kontakt z kulturą europejską nauczył się języka polskiego, a potem tłumaczył utwory Norwida, Gałczyńskiego, Miłosza, Herberta, Harasymowicza, Szymborskiej, teraz wyznał: "poeci polscy z ich dziełami w ogromnej mierze przyczynili się, wręcz ukształtowali umysł człowieka stojącego przed wami".
Pewną niespodziankę stanowiło to, iż ten z krwi i kości liryk wygłosił przemówienie-moralitet. Ale okazja ku temu była nader stosowna: w ważnym momencie trzeba mówić rzeczy ważne. Brodski najpierw złożył hołd polskiemu charakterowi narodowemu, którego cechą jest kult niepodległości. Następnie apelował, by w warunkach już jej odzyskania wyzbyć się wulgarności serca, pokus samolubstwa i grzechu interesowności. Wady te są bowiem w stanie zdławić każdą młodą demokrację. Najlepszym remedium jest tu literatura. "W ostatecznym rozrachunku jej współczynnik przetrwania jest wyższy od jakiejkolwiek encykliki lub konstytucji". Tak silna wiara w literaturę może rodzić tylko literackie wielkości.
Prawdziwości tego przekonania dowiodły wszystkie imprezy literackie związane z pobytem noblisty w Katowicach. Fascynujący był mityng poetycki w wypełnionym po brzegi Teatrze Śląskim, gdzie recytowano własne wiersze i mówiono o arcydziełach: Brodski o poezji Cwietajewej, Miłosz o Dostojewskim, Barańczak o Mandelsztamie, Drawicz o Bułhakowie, Netz o Puszkinie. Najprawdziwszych wzruszeń dostarczyły, również samemu Brodskiemu, powtórzenie prapremiery jego sztuki "Marmur" oraz wieczór jego poezji. W słonecznych dniach 21-23 czerwca br. trwał w Katowicach festiwal Josifa Brodskiego, a nasze miasto dorównało wtedy największym ośrodkom kulturalnym.