Urodzilam sie w czasach stalinowskich, naleze do pokolenia, ktore omijaly doswiadczenia historii. Dramatyczne wydarzenia roku 1968 wiekszosc z nas zastaly w lawkach licealnych szkol; dla najstarszych, przygotowujacych sie do matury byl to czas pierwszych doswiadczen, istotnie na miare dojrzalosci. Nikt nie czytal wtedy wierszy z tomu "Korekta twarzy", a nazwisko - Stanislaw Baranczak - nie wywolywalo zadnych skojarzen z poezja. Bylo tak samo enigmatycznie, jak znajdywane w zakamarkach szatni szkolnej ulotki studentow warszawskich.
Rok 1968 - bedacy dla kregu Baranczaka znakiem pokoleniowej tozsamosci - jest takze rokiem utworzenia Uniwersytetu Slaskiego. Dla pierwszych rocznikow studentow poezja "pokolenia 68" nie jest przedmiotem lektur, ani tematem uniwersyteckich rozpraw. Czytano wtedy poezje Tadeusza Rozewicza, Zbigniewa Herberta, Jerzego Harasymowicza, Tadeusza Nowaka i ... Ernesta Brylla. Zmiane przynosza lata siedemdziesiate.
W grudniu 1970 roku, gdy przedwczesnie wysylano nas z akademikow w Ligocie na ferie swiateczne, ktos podarowal mi suplement do czasopisma "Orientacja", w ktorym we wstepie do arkusza poetyckiego "Jednym tchem" Stanislaw Baranczak okreslal funkcje poezji; wywodzil precyzyjnie i pozostawal przy swoim konsekwentnie powtarzajac, ze poezja "... powinna byc nieufnoscia. Krytycyzmem. Demaskacja. Powinna byc tym wszystkim az do chwili, gdy z tej Ziemi zniknie ostatnie klamstwo, ostatnia demagogia i ostatni akt przemocy. Nie sadze, aby to wlasnie poezja miala do tego doprowadzic (jesli zreszta cokolwiek jest w stanie do tego doprowadzic) ale wierze, ze poezja moze sie do tego przyczynic; moze nauczyc czlowieka myslec o swiecie w kategoriach racjonalnej nieufnosci wobec wszystkiego co mu zagraza pod postacia klamstwa, demagogii i przemocy".
Poczatkowo, w tamtej rzeczywistosci te slowa brzmialy jak wyznanie niepoprawnego romantyka optymisty; jednak zapadaly w pamiec i stopniowo zaczynalismy rozumiec, ze program odwolujacy sie do romantycznej koncepcji poezji, ktora ma ocalac i objawiac "prawdy zywe" nie jest literackim nawiazaniem do tradycji, ale upominaniem sie o status czlowieka - jednostki w skomplikowanym swiecie pozornej "harmonii, zgody i oczywistosci".
Postulat nieufnosci wobec swiata stawal sie dla mojego pokolenia szkola samodzielnego myslenia, wyzwalania sie spod wladzy zbiorowych autorytetow. Poezja Stanislawa Baranczaka, Adama Zagajewskiego, Juliana Kornhausera, jak tez ich wypowiedzi krytyczne na lamach: "Odry", "Studenta", "Zycia Literackiego" pomagaly, niektorym z nas, rozumiec meandry owczesnej rzeczywistosci. Czytajac artykul Zagajewskiego "Czego chca mlodzi" ("Zycie Literackie" 1971, nr 22), czy Baranczaka "Poeta, jego czas i ziemia" ("Odra" 1971, nr 2) wyczuwalismy, ze mowia o istotnych sprawach, ze dotykaja naszych watpliwosci. Krzysztof Karasek przekonywal nas - swoich mlodszych kolegow - dosadnym porownaniem, ze "Poezja jest bagnetem wbitym w brzuch swojego czasu" (K. Karasek, Przez otwory strzelnicze ust. "Poezja" 1971, nr 12).
Rok 1972 byl dla nas, studentow czytajacych poezje wspolczesna (wtedy doslownie polowalo sie na nowe tomiki) prawdziwa "kleska urodzaju". Wymienialismy miedzy soba: "Dziennik poranny" Baranczaka, "Drozd i inne wiersze" Karaska, "Lekcje liryki" Bierezina, "Komunikat" Zagajewskiego. Trudno je bylo kupic na Slasku, kto sie "nie zalapal" - przepisywal wiersze. Jeden z nich sluzyl mi potem dlugo, juz na cwiczeniach z poetyki z moimi studentami:
Spojrzmy prawdzie w oczy; w nieobecne oczy potraconego przypadkowo przechodnia z podniesionym kolnierzem; /... / ..............., stanmy na wysokosci oczu, jak napis kreda na murze, odwazmy sie spojrzec prawdzie w te szare oczy, ktorych z nas nie spuszcza, ktore sa wszedzie, wbite w chodnik pod stopami, wlepione w afisz i utkwione w chmurach; a chocby sie pod nami nigdy nie ugiely nogi, to jedno bedzie nas umialo rzucic na kolana. (S. Baranczak, Spojrzmy prawdzie w oczy... )
Razem z Nowa Fala Poezji przychodzi do Naszego Uniwersytetu nowa fala zmian - w latach 1973-74. Nowa kadra pracownikow naukowych na Wydziale Filologicznym przyczynia sie do przemodelowania programu i stylu nauczania. Na zajeciach u Anny Opackiej, Bozeny Tokarzowej, Leonarda Neugera kolejne roczniki studentow zdobywaja wiedze o najnowszej poezji polskiej. W studiach nad wspolczesna literatura przoduja studenci skupieni w Kole Naukowym Polonistow. W Sosnowcu, w dniach 9-10 maja 1974 roku, organizuja sesje pod haslem "Literatura XXX-lecia PRL". Materialy z tej sesji ukaza sie rok pozniej w "Studenckich Zeszytach Filologicznych", wydanych w Uniwersytecie Slaskim. We wstepie opiekun naukowy Bozena Pikala- Tokarz przedstawia autorow szesciu prac krytycznych, studentow III roku filologii polskiej. Dwoch z nich - Romuald Cudak i Tomasz Stepien - zostana potem asystentami w Zakladzie Teorii Literatury. Cytaty poezji Stanislawa Baranczaka zajmuja w materiale analitycznym wyrazna pozycje. Mozna to juz dzis powiedziec, ze byla to bodaj pierwsza proba syntetycznego ujecia tworczosci poetyckiej "pokolenia 68" w naszym Instytucie. Artykuly: "Metafora jezykowa w poezji lingwistycznej (Proba systematyzacji)" oraz "Niektore tendencje w najmlodszej poezji polskiej" ciagle zadziwiaja sprawna typologia i trafnym wartosciowaniem.
Juz w latach 70-tych Anna Opacka chetnie ilustrowala przykladami wierszy Stanislawa Baranczaka reguly analizy i interpretacji utworow poetyckich na zajeciach z metodyki nauczania literatury. Zaowocowalo to wydaniem publikacji "Liryka i film na lekcjach jezyka polskiego" Katowice 1975. Tu, miedzy innymi, artykul Tomasza Stepnia, Nowe tendencje w poezji lingwistycznej i analizy dwoch wierszy Baranczaka: "Wypelnic czytelnym pismem" i "Zlozyli wience i wiazanki kwiatow". Dwadziescia lat temu, w sosnowieckim liceum zostala przeprowadzona lekcja z jezyka polskiego, na ktorej student naszego uniwersytetu omawial poezje Baranczaka. Trudno oczywiscie ustalic czy byla to pierwsza lekcja z Baranczaka? Ale dwa fakty sa niepodwazalne: tworczosc ta nie byla ujeta w program szkolny, a wymieniona publikacja zawiera konspekty tych lekcji.
Tom wierszy "Sztuczne oddychanie" znalismy tylko w odpisach. Ktos przywiozl "samizdat" z Poznania. W calosci zobaczylam go dopiero w 1980 roku (wyd. krakowskie). Stanislaw Baranczak, poeta i krytyk, oczarowuje nas studentow ostatnich lat polonistyki ksiazka: "Jezyk poetycki Mirona Bialoszewskiego" Wroclaw 1974. Dla kazdego, kto zamierzal pisac o poezji wspolczesnej, byla ona wskazowka metodologii. Korzystalismy z niej czesto na cwiczeniach z analizy i interpretacji u Bozeny Tokarzowej i Leonarda Neugera (wtedy mlodego asystenta przybylego na Slask z Krakowa). Omawiajac "Swiat nie przedstawiony" Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego cytowalismy recenzje Baranczaka: "... literatura /... /, nawet gdy stara sie byc krancowo obiektywna, nigdy nie moze wyzwolic sie calkowicie od jednostkowego punktu widzenia, zawsze stanowi pewien indywidualny wybor w imie tej czy innej wartosci dokonywany /... / podlozem wyboru okreslonej estetyki, poetyki, sposobu mowienia o rzeczywistosci jest mniej lub bardziej uswiadomiony system etyczny, zespol wartosci, koncepcja czlowieka i swiata". (Nowy spor o realizm)
Piatego grudnia 1975 roku 59 osob, przedstawicieli srodowisk intelektualnych, podpisalo list protestacyjny do wladz PRL w sprawie zapowiedzianych zmian konstytucyjnych. Mialy one potwierdzac przywodcza role partii, "socjalistyczny" charakter panstwa i "nierozerwalna wiez z ZSRR". Stanislaw Baranczak podpisal ten protest. Wystapienia robotnikow w Radomiu i Ursusie w czerwcu 1976 roku koncza sie represjami. Tym razem jednak opozycja potrafi sie zjednoczyc i juz we wrzesniu tego samego roku powstaje Komitet Obrony Robotnikow. "Apel do spoleczenstwa i wladz PRL" podpisal rowniez Stanislaw Baranczak. Od 1976 roku poezja Baranczaka jest dla nas nieosiagalna. Nie znamy wtedy tomu wierszy "Ja wiem, ze to niesluszne" (Paryz 1977). Poeta i krytyk staje sie dla nas tlumaczem.
Wielu z nas odkrywa poezje Dylana Thomasa, Osipa Mandelsztama, Josifa Brodskiego wlasnie w przekladach Stanislawa Baranczaka. (Sa to kolejno: D. Thomas: Wiersze wybrane, Krakow 1974; O. Mandelsztam: Pozne wiersze. Londyn 1977; J. Brodski: Wiersze i poematy. Warszawa 1979). W mury Naszego Uniwersytetu przychodza kolejne roczniki studentow, dla ktorych wydarzenia roku 1980 i jego nastepstwa stana sie doswiadczeniem biograficznym ich generacji. Jedni beda je przezywac jeszcze jako uczniowie szkol srednich, nieco starsi, na pierwszych latach studiow. Przekazujemy im paleczke "zarazajac" naszymi fascynacjami. W testach interpretacyjnych egzaminu wstepnego na filologie polska i kulturoznawstwo kolejno widnieja wiersze: "Wypelnic czytelnym pismem", "W atmosferze". Nie dziwi fakt, ze nagrode w konkursie na esej zdobywa nasz student Grzegorz Walczak.
Nasi studenci i mlodzi koledzy sa bardzo operatywni. Potrafia "zdobywac" kolejne wydania poetow "pokolenia 68" (krajowe, paryskie i londynskie). Przynosza je na cwiczenia; wspolnie je czytamy, analizujemy. Fascynuje ich: "Tryptyk z betonu, zmeczenia i sniegu". Tak duze zainteresowanie sprawia, ze w 1986 roku prof. Ireneusz Opacki prowadzi seminarium magisterskie, ktorego tematem jest poezja "nowej fali". Miedzy innymi powstaja, wysoko oceniane przez recenzentow, prace o poezji, krytyce i przekladach Stanislawa Baranczaka. Badania nad literatura emigracyjna podjete w naszym Instytucie "naturalnie " objely tworczosc Baranczaka powstala poza granicami kraju. Mocno ja zakorzenily w optyce naszych naukowych zainteresowan. Bywa tez tematem prac magisterskich kolejnych rocznikow polonistyki slaskiej.
W naszym zespole badawczym powstala pierwsza monografia poezji Stanislawa Baranczaka autorstwa Dariusza Pawelca: "Poezja Stanislawa Baranczaka. Reguly i konteksty". Katowice 1993. Druga jego ksiazka "Lingwisci i inni", wydana nakladem Uniwersytetu Slaskiego, zawiera dwa szkice o Baranczaku. Autor przygotowuje trzecia, ktora bedzie nosic tytul "Czytajac Baranczaka". Zlozona zostala do druku dwujezyczna antologia angielskich tlumaczen polskich poetow, dokonanych przez Baranczaka w opracowaniu i ze wstepem Adama Dziadka.
Dla mlodego pokolenia tworczosc Stanislawa Baranczaka istnieje inaczej i inaczej znaczy. Dla nas byl starszym kolega, poeta, polonista; o ktorego losy dopytywalismy sie po 80-tym roku przy okazji sesji naukowych, na ktorych zabraklo jego wystapien. W Kikole pod Toruniem pilismy zdrowie Anny i Stasia; w Osieczanach kolo Krakowa wypytywalismy o ich losy Seweryne Wysloluch, osmieleni jej toastem: "Za zdrowie Stasia i nieobecnych". Dla pokolenia mlodszego jest przede wszystkim jednym z najlepszych poetow wspolczesnych. Niemal klasykiem. Profesorem Harvardu i znakomitym tlumaczem. Mitem wspolczesnym.
Stanislaw Baranczak w ostatnich latach goscil w naszym Uniwersytecie dwukrotnie. Po raz pierwszy uczestniczyl w uroczystosciach nadania honorowego doktoratu Jozefowi Brodskiemu, razem z Miloszem i Venclova. Rok pozniej byl tu na spotkaniu "nowofalowcow" wspolnie z R. Krynickim i J. Kornhauserem, w ramach "Festiwalu kameralistyki". Mial wyklady o teorii przekladu na Neofilologii w Sosnowcu. Nawiazal staly kontakt z grupa badaczy zajmujaca sie translatologia; zdolal wpisac sie w intelektualny pejzaz Slaska. Jego kolejny pobyt ma szczegolnie uroczysty charakter.