Przesłuchanie dr hab. JERZEGO KONIECZNEGO, profesora Wydziału Prawa i Administracji UŚ

MAGISTERIUM - Z NUDY STANU WOJENNEGO

- Dlaczego nie zgadza sie Pan Profesor na sporzadzenie notatek z tej rozmowy w postaci zapisu magnetofonowego - skoro zapewniamy mozliwosc autoryzacji tekstu ?

-...

- Prosze opowiedziec o swojej drodze - od studenta do profesora ?

- Wstyd sie przyznac - byla dosyc zawila. W 1969 zdawalem egzamin na chemie na US i ... dostalem sie. W tamtych czasach stawiano jednak studentom dosc rygorystyczne warunki. Przed i po pierwszym roku studiow trzeba bylo zaliczyc praktyki robotnicze.

- Czy mialy one cos wspolnego z chemia ?

- Alez skad! Moim zadaniem bylo mieszanie betonu i przenoszenie trylinek - takich blokow do ukladania chodnikow. Strudzeni praca, uslyszelismy slowa pewnej przechodzacej w poblizu matki z dzieckiem : " jak sie nie bedziesz uczyl synku, to bedziesz tak pracowal ". Po pierwszym roku wyslali nas do Murcek - do pracy w lesie. Warunki spartanskie. Nie mielismy wystarczajacej ilosci jedzenia, brakowalo tez odziezy ochronnej. W drugim czy trzecim dniu pracy oglosilismy strajk hufca. Pamietam, ze nazwali mnie wtedy prowodyrem...

-... A byl Pan ?...

- Bylem wtedy zastepca komendanta hufca, ale byla to funkcja czysto apolityczna - z mianowania. Komendantem byl wtedy obecny prof. Wojtowicz, historyk doktryn.

- ... Wracajac jednak do strajku...

- Probowano nas przekonac abysmy wrocili do pracy. Widzac, ze nie wywoluje to zadnego skutku lesniczy pojechal na rozmowy z szefostwem. Wracajac, z daleka krzyczal : "Kochani! Wszystko zalatwione!" I rzeczywiscie wszystko zalatwil.

- Jak zareagowaly na to wladze uczelni?

- Nasz komendant hufca, prof. Wojtowicz byl ta akcja wstrzasniety. Wzial mnie na rozmowke i prosil, abysmy wiecej tego nie robili. On nam wybacza, ale co by bylo gdyby wiesci TAM dotarly...

- Czyli - mial Pan szczescie... - Rzeczywiscie. Pozniej jednak szlo juz gorzej. Na trzecim roku chemii padlem pod obstrzalem egzaminow. Musialem powtarzac rok. Czekajac na decydujace zaliczenie, spacerowalem sobie po "czternastce", az wszedlem na korytarz prawnikow. Odbywal sie wtedy egzamin z prawa konstytucyjnego u prof. Zwierzchowskiego. Studenci "czworkami z dwojami szli". Rozmawiajac z nimi przez chwile, pomyslalem, ze prawo jest o niebo latwiejsze od chemii kwantowej...

- Dzisiaj tez tak Pan uwaza ?...

- Tak, choc to chyba kwestia osobowosci... Wszedlem wiec do gabinetu prof. Zwierzchowskiego, ktory byl wtedy dziekanem Wydzialu Prawa, mowiac, iz chce sie zapisac na ten wlasnie kierunek studiow. Profesor strasznie juz zmeczony egzaminowaniem, usmiechnal sie i powiedzial : "Jest pan dzisiaj pierwszym czlowiekiem, ktoremu sie chce pracowac, bo cala ta halastra to lenie."

- I tak dostal sie Pan na prawo?

- Musialem jeszcze tylko przyniesc zgode dziekana chemii. Byl nim profesor Franciszek Buhl. Zgodzil sie, ostrzegajac mnie jednak, ze jesli tylko swoje problemy na chemii zaczne tlumaczyc problemami na prawie to mnie " wygumuje ". Bedac na drugim roku prawa zetknalem sie ponownie z prof. Wojtowiczem, ktory wypatrzywszy mnie wsrod studentow na swoich zajeciach, rozesmial sie : "Ha, ha panie Konieczny, i co - wywalili pana z chemii ?"

- Pan tymczasem na chemii byl juz na piatym roku.

- Tak. Wtedy tez powstawala katedra kryminalistyki. Prof. Wojtowicz skierowal mnie do jej owczesnego kierownika - doc. dr hab. Zdzislawa Kegla - ktory poszukiwal chemika. Zglosilem sie i zostalem przyjety, za co jestem do dzis wdzieczny prof. Wojtowiczowi. Skonczylem chemie i w 1975 zaczalem pracowac na Wydziale Prawa, bedac zarazem jego studentem.

- I panskie studia staly sie przez to latwiejsze?

- Alez skad! Na trzecim roku prawa zostalem wyrzucony ze studiow i wytworzyla sie zabawna sytuacja: na drugim pietrze bylem pracownikiem, a na parterze wykreslali mnie z listy studentow. Kilka lat pozniej, w 1979 zrobilem doktorat z prawa...

-... Nie bedac magistrem prawa... ?!

- Tak. Dopiero w nudnych latach stanu wojennego postanowilem zapisac sie z powrotem na ten kierunek. Jednak aby nie robic zaliczen u kolegow, poszedlem na UJ do Krakowa. Wybralem sobie seminarium u prof. Waltosia - z postepowania karnego. Na kryminalistyce bym sie przeciez nudzil.

- Zatem po podsumowaniu wynika, ze studiowal Pan 17 lat.

- Tak, ciagle balansujac na krawedzi...

- Zgodnie z powiedzonkiem : "Student bez paly, to jak zolnierz bez karabinu"...

- Owszem, w tym sensie udalo mi sie zgromadzic niezly arsenal.

- Czy tyle lat studiowania mialo jakis wplyw na to, ze jest Pan teraz swietnym wykladowca, niezmiernie lubianym przez studentow - bo jest to jeden z powodow, dla ktorych przeprowadzamy z Panem te rozmowe?

- Czy tych komplementow nie mozna by bylo w jakis sposob uniknac? Ale na serio. Uwazam, ze niekompetencja i nudzenie to najciezsze zarzuty jakie mozna postawic profesorowi, zwlaszcza, ze zdarzalo mi sie i to nie raz zasnac na wykladzie.

- Na naszym wydziale wykladal Pan tylko logike, a co poza wydzialem ?

- W Wyzszej Szkole Policji wykladalem przedmioty specjalistyczne, a ogolna metodologie nauk i logike formalna na KUL.

- Panscy Mistrzowie to...

- Jezeli chodzi o ogolna szkole myslenia to bardzo duzo zawdzieczam trzem postaciom: zmarlemu niedawno profesorowi Jozefowi Marii Bochenskiemu a ponadto prof. Zygmuntowi Ziembinskiemu oraz czesto przeze mnie cytowanemu prof. Janowi Wolenskiemu.

- Nalezy Pan do tych naukowcow, ktorzy mieli mozliwosc sprawdzenia teorii w praktyce i to w dodatku az w UOP.

- Jezeli chodzi o relacje pomiedzy teoria a praktyka, to inspiracje sa wzajemne. Zreszta za prof. Grzybowskim uwazam, ze nie ma nic bardziej praktycznego niz dobra teoria.

- Jak wyglada praca etatowego szpiega?

- Nieciekawie - praca typowego biurokraty. Kopiarka, komputer i mnostwo papierkow.

- A co z mitem tajnego agenta w ciemnych okularach i w prochowcu z postawionym kolnierzem?

- Szpieg musi byc niezauwazalny. Jezeli daje sie rozpoznac, to jest to bezcelowe.

- Czyli co - czapka - niewidka?

- Tak, najbardziej udane akcje to te, ktorych nikt nie zauwazyl.

- Lubi Pan czytac ksiazki szpiegowskie?

- Lubie czytac. A czy szpiegowskie? Nie, nie specjalnie.

- Co maly Jerzyk odpowiadal na pytanie : "Kim chcesz zostac, gdy bedziesz duzy"?

- Chyba jak kazdy chlopak - pilotem. I pozno, dopiero w UOP, przechodzilem szkolenie w zakresie pilotazu i bardzo mi sie to spodobalo. Na kurs spadochroniarski niestety nie starczylo czasu.

- Ma Pan zapewne niewiele wolnego czasu. Jak go Pan spedza ?

- Dawniej lubilem chodzic po gorach, ale teraz jestem na to juz za gruby. Przerzucilem sie wiec na okolice nizinne - bardzo polubilem Mazury i wedkarstwo.

- Posrod plotek trafila sie jakas "gruba ryba"?

- Nie, jezeli chodzi o wedkarstwo nie moge sie pochwalic wybitnymi osiagnieciami. Poza tym uwielbiam opere i czesto grywam na pianinie ... [i tu Profesor zaczyna przebierac w powietrzu palcami, nucac jeden z ragtime`ow Scotta Joplina].

- Czy w wolnych chwilach nie probowal pan zagrac na cztery rece ze swoim bylym szefem ministrem Milczanowskim ?

-... [zagadkowy smiech Profesora]...

- Na zakonczenie zostawilysmy sobie najwazniejsze pytanie tej rozmowy i jeszcze zanim je postawimy chcemy Panu powiedziec, ze pogloska, ktora to pytanie prowokuje martwi studentow. Czy to prawda, ze odchodzi Pan z uczelni?

- Nie bede ukrywal, ze jest to prawda.

- Czy w takim razie konczy Pan w ogole prace ze studentami, czy tylko na tym uniwersytecie?

- Nie, nadal bede pracowal ze studentami.

- No trudno, pozostalo nam tylko sie rozplakac... Przez lzy dziekujemy za rozmowe i zyczymy powodzenia.

Autorzy: studentki