Od kilku lat na naszych studiach prawniczych istnieje tendencja do zastepowania tradycyjnej, ustnej formy egzaminow forma pisemna. W ciagu trzech lat - policzylem - w tym kierunku forme zmienilo piec egzaminow. Warto postawic pytanie o przyczyny tego zjawiska. Moze nia byc liczebnosc studentow studiow stacjonarnych (chociaz utrzymuje sie od kilku lat na tym samym mniej wiecej poziomie), moze tez byc przenoszenie przyzwyczajen i metod ze studiow zaocznych (znam przynajmniej jeden taki przypadek), a takze inne, o ktorych za chwile. Zawsze wydawalo mi sie, ze wazna cecha studiow stacjonarnych jest bezposredni kontakt studenta z mistrzem (profesorem). Okazja do tego rodzaju spotkania, oprocz wykladow, konwersatoriow i dyzurow jest wlasnie egzamin ustny. Zafascynowanie mistrzem, jego wiedza, a przede wszystkim madroscia, to pierwszorzedna sila dla rozwoju intelektualnego studenta. Jeszcze lepiej, gdy po pewnym czasie powstaje u studenta sceptycyzm co do pogladow nauczyciela, uczen stara sie zaakceptowac wlasne poglady, uwolnic spod dominacji mistrza. Przedstawiona sytuacja wyraza byc moze nadmierny idealizm ale w moim wieku stac mnie na to.
Organizowanie egzaminow pisemnych to nic innego, jak pojscie "na latwizne" (niezaleznie jak bardzo wymuszone obiektywnie) przez prowadzacego dany przedmiot. Wbrew pozorom wiekszej obiektywnosci, oceny otrzymane na egzaminie pisemnym czesto sa bardziej kontrowersyjne, niezrozumiale od ocen wystawionych podczas egzaminow ustnych. Spotkanie ze studentem ma duze znaczenie takze dla wykladajacego, nalezy do natury jego pracy. Najczesciej egzaminator musi po raz kolejny wysluchac tych samych wynurzen studentow, niczego nowego sie nie dowiadujac. Istnieje jednak cos takiego jak ciekawosc swiata i ludzi, pytanie - jacy oni sa, z czym przychodza. Brak takiego pytania czesto swiadczy o swoistej arogancji.
Ktos moze podac przyklad, ze podobna tendencja (zmiany formy ustnej egzaminow na forme pisemna) ma miejsce na uczelniach amerykanskich, egzaminy przybieraja tam najczesciej postac testow. Wartosc testow budzi wiele zastrzezen, trzeba pamietac o ich pomocniczym charakterze, nie zastapia one bezposrednio kontaktow miedzy ludzmi. Z drugiej strony, istnieja przyklady takiej organizacji studiow, ktora sprzyja temu by kontakt wykladowcy ze studentem byl jak najwiekszy np. w Oxfordzie. Ale sa tez inne przyklady. W Afryce Poludniowej, w Pretorii, funkcjonuje uniwersytet korespondencyjny. Studenci poczta otrzymuja wyklady i przewidziane dla nich zadania. Ciekawa forme nadano takze egzaminom - w okreslonym terminie student udaje sie do miejscowego posterunku policji, gdzie policjant otwiera nadeslane z uniwersytetu pytania, nastepnie student na miejscu pisemnie udziela odpowiedzi, ktore po opieczetowaniu zostaja przez policje odeslane do Pretorii. Mam nadzieje, ze nie jest to wizja przyszlosci Wydzialu Prawa US.
Co roku trafia na wydzial kilkaset nowych, mlodych ludzi, cos nimi musi kierowac, nie zawsze wzgledy ekonomiczne. Wielu z nich to naprawde ciekawi ludzie, maja swoje poglady; oczekuja od studiow mozliwosci rozwoju, szerszego "otwarcia okna na swiat". I tu nastepuje dramatyczne zderzenie oczekiwan z rzeczywistoscia, a to za sprawa narzuconej formuly studiow, a takze jej wykonawcow - asystentow prowadzacych poszczegolne cwiczenia. Spora ich czesc sprawia wrazenie jakby miala powazne klopoty z samym soba, nie maja zadnej wizji zajec, nie potrafia podzielic sie posiadanymi wiadomosciami, moze po prostu nie chca. Slusznie stawia sie studentom zarzuty, ze sa malo aktywni, nie wlaczaja sie do zajec, nie czytaja, nie pytaja. Ale w jakims stopniu to takze zasluga prowadzacych, ktorzy nie potrafia zainteresowac wykladanym przez siebie przedmiotem. I chwala tym nielicznym, nadajacym niby nudnym przedmiotom swoj wlasny, indywidualny charakter. Natomiast formula organizacyjna studiow prawniczych - siegajac do rozroznienia pomiedzy wiedza i madroscia - jest nastawiona tylko na zdobywanie wiedzy, a nie madrosci. Najczesciej student zna wiele paragrafow (co potrzebne jest bardzo), ale samodzielnie myslec nie potrafi. Warto posiadac jak najwiecej wiedzy teoretycznej, dobrze tez wiedziec jak ja pozniej wykorzystac.
Inna sprawa to okrojenie studiow prawniczych z przedmiotow dodatkowych, takich jak psychologia czy filozofia, chodzi mi glownie o wyklady. Bez nich wizja swiata mlodego prawnika jest uboga. Przez caly okres studiow nie zauwazylem, aby cokolwiek powiedziano o etycznej stronie zawodu prawnika, o tym, jak nalezy wykonywac swoj zawod, po prostu - co jest uczciwe a co nie.
Sporo zastrzezen wywoluje sposob organizacji studiow zaocznych (abstrahujac od pytania o ich sensownosc). Najpowazniejszy zarzut - brak, poza zaplaceniem odpowiedniej kwoty pienieznej (i swiadectwem maturalnym), jakiegokolwiek innego kryterium doboru przyszlych studentow, nawet zwyklej rozmowy kwalifikacyjnej. Nastepstwem tego jest skrajne zroznicowanie studiujacych osob, wielu z nich odpada po pierwszym semestrze, to takze problem dla prowadzacych zajecia. Liczba przyjetych powoduje rozmaite trudnosci organizacyjne, nalezy wymienic tu rozpietosc grup cwiczeniowych, pisemna forme egzaminow, itp. Czy naprawde wszystko to uzasadniaja wzgledy finansowe?
To tylko wybrane problemy zwiazane z Wydzialem Prawa US. Wiele sie na nim zmienia (dzieje sie rowniez wiele dobrych rzeczy), na ostateczny ksztalt trzeba bedzie jeszcze poczekac. Po cichu licze na jakis oddzwiek tego tekstu, moze wypowiedza sie zainteresowani, jestem przekonany, ze poruszone przeze mnie sprawy warte sa przynajmniej szczerej dyskusji. Bardzo jestem ciekawy jak ten wydzial bedzie wygladal za kilka lat, co sie zmieni na lepsze, co sie rypnie a co zostanie takim jakim jest.