Daleki dojazd do uniwersyteckiego Ogrodu Botanicznego i tryb pracy w ciagu tygodnia sprawil, iz na zwiedzanie Hawany pozostawaly tylko sobota i niedziela. W te dni mozna bylo sobie pozwolic na luksus snu az do 7 rano, kiedy pobudke urzadzalo mi wschodzace od razu gorace slonce. Jego promienie podswietlaly za oknem bananowce na tle czystego, blekitnego nieba.
W sobote wiec moglem wyprawiac sie do centrum handlowego w okolice monumentalnego Capitolu, niegdys siedziby parlamentu, obecnie - Kubanskiej Akademii Nauk, w ktorego niskim parterze miescilo sie rozlegle Muzeum Przyrodnicze. W centrum tez byly liczne sklepy i ksiegarnie, otwarte do godz. 18-tej. Handel na Kubie odbywal sie na dwoch zasadach: sprzedazy kartkowej, gdzie kazdy obywatel korzystal z rocznej ksiazeczki zakupow, na podstawie ktorej procz codziennych artykulow zywnosciowych, jak mleko, kawa, fasola, cukier czy ryz, nabywal w wyznaczonych terminach inne artykuly - od odziezy i obuwia po szczoteczke do zebow. Rownolegle istniala wolna sprzedaz, "venta libra"; artykuly "kartkowe" byly wtedy 3-krotnie drozsze, ale niektore mozna bylo kupic normalnie, zwlaszcza pieczywo i jajka, materialy pismienne, widokowki, znaczki pocztowe, a nawet miejscowy rum i wina importowane z krajow socjalistycznych - za normalne pesety. Procz tego istnialy specjalne pesety, jak u nas kiedys bony dolarowe, za ktore w sklepach dostepnych dla obcokrajowcow mozna bylo kupic importowane materialy luksusowe, lub kubanskie, niedostepne na normalnym rynku. Natomiast kupno owocow - bananow, pomaranczy, grejpfrutow, czy ananasow nastreczalo wiele trudnosci, gdyz nie bylo wiadomo, kiedy nastapi dostawa.
Nam Polakom ambasada umozliwila raz w miesiacu zaopatrywanie sie w niedostepne na rynku wedliny, mieso, owoce, napoje, a takze artykuly przemyslowe w specjalnym sklepie dla dyplomatow /diplotienda/ w ramach umownej kwoty 50-70 pesetow /co moglo stanowic polowe stypendium!/. Zakupy takie jednak mogl firmowac tylko przedstawiciel ambasady, zwykle kierowca - Kubanczyk. Ambasada PRL miescila sie przy 5-tej avenidzie, choc wejscie znajdowalo sie przy bocznej uliczce, z nieodlacznym policjantem kubanskim - wartownikiem. Ambasada obejmowala wowczas szereg budynkow biurowych z okolo 30 osobowym personelem, rezydencje ambasadora oraz rozlegly ogrod, w ktorym z okazji roznych swiat urzadzano wieczorne przyjecia dla dosc licznej hawanskiej Polonii - rodzin urzednikow ambasady i pracownikow biura radcy handlowego, stypendystow i innych pracujacych od lat w Hawanie. W ambasadzie istniala polska biblioteka, niezle zaopatrzona, glownie w beletrystyke. Majac znaczki pocztowe z kraju, mozna bylo za posrednictwem kuriera ambasady przeslac korespondencje, ktora znacznie szybciej docierala do kraju; normalna poczta adresaci mogli otrzymac przesylki z Kuby nawet po 2 miesiacach od wyslania. Sekretarka ambasady byla Chinka, a w poczekalni dla interesantow wykladano "Kraj Rad", czy "Mujer Sovietica" - przez caly okres pobytu widzialem tylko te 2 pisma, choc w kioskach mozna bylo dostac czasopismo "Polonia" w jezyku hiszpanskim.
Po miesiacu pobytu dowiedzielismy sie, ze w Polsce wprowadzony zostal stan wyjatkowy. Nastapila militaryzacja ambasady, nam polecono zlozyc paszporty, ktore mozna bylo odebrac dopiero na 3 dni przed odjazdem do kraju. Prasa zaczela docierac z miesiecznym opoznieniem. O tym, co sie dzieje w kraju dowiadywalismy sie z krotkich artykulow w dziennikach "Granma", "Trabajadores" czy "Exercito Rebelde", ale glownie z radia - z programow "Radia Wolna Europa" po polsku. Z zaoszczedzonych pesetow staralem sie wyslac raz w miesiacu paczke zywnosciowa /z artykulami z "diplotiendy"/, ktora zwykle docierala do rodziny po 2 miesiacach. Aby nadac paczke musialem 8 godzin odczekac w jednym urzedzie pocztowym przyjmujacym przesylki zagraniczne, gdzie od wczesnych godzin rannych formowala sie kolejka Rosjan, wysylajacych do swych rodzin po 3-5 paczek kazdy.
Komunikacja w Hawanie byla dobrze zorganizowana, liczne linie autobusowe laczyly krance miasta, odlegle o kilkanascie kilometrow. Za przejazd na jednej linii placilo sie 5 centavos, ktora to monete dzieci przechowywaly w uchu. Przy wsiadaniu przednim pomostem wrzucalo sie pieniazek do specjalnej skrzynki obok kierowcy, nie bylo wiec biletow, obrzadku ich kasowania i ewentualnej kontroli. Wyjatek stanowily bilety, ktore posiadal kierowca i wreczal je pasazerom w przypadku awarii - by mogli bez oplaty kontynuowac podroz innym autobusem. W komunikacji panowal porzadek: na pierwszym przystanku formowala sie kolejka - kazdy dochodzacy pytal "ultimo? " - kto jest ostatni, zapamietywal, za kim ma prawo wejsc do autobusu, by zajac miejsce siedzace. Po ich wyczerpaniu mozna bylo jechac na stojaco, lub czekac na nastepny autobus w nowej kolejce. Ponadto, w mysl zasady "todo para los ninos" - "wszystko dla dzieci" - one mialy pierwszenstwo w zajmowaniu miejsc siedzacych, albowiem "una clase privilegiada en Cuba - los ninos!". Bardzo milym i godnym nasladowania zwyczajem bylo przejmowanie bagazu recznego od osob stojacych przez siedzacych. Wsiadajac na trasie, trzeba bylo sie przepychac do tylu autobusu, z reguly przepelnionego. Na przedzie autobusu /i tylko tam!/ umieszczano nazwy dwoch krancowych dzielnic miasta, polaczonych dana linia, na przystankach zas widnialy tylko numery tras, bez jakiegokolwiek wyjasnienia. Do konca pobytu nie potrafilem rozszyfrowac poszczegolnych tras. Na skrzyzowaniach ulic czesto widzialo sie licznych kontrolerow, notujacych czas przebiegu poszczegolnych autobusow /po co? /.
Podczas weekendu moglem sie tez udac autobusem na odlegla plaze na wschod od miasta - Playa Santa Maria. Sama Hawana ma brzeg zbudowany z ostrych skal wapiennych. Tylko najodwazniejsi wedkarze na tym brzegu mocza swe wedki. Natomiast Playa S. M. jest piaszczysta /choc przewazaja w nim drobne kawaleczki muszelek/ i ciagnie sie na odleglosc kilku kilometrow ku wschodowi. Morze jest zawsze cieple - 28-32oC. Kubanczycy kapia sie jednak tylko latem, w lipcu i sierpniu; kapiel w innych miesiacach roku uwazaja za niezdrowa.
Dalej, ku wschodowi rozposciera sie malownicza Playa Jibacoa, otoczona pasmem zielonych wzgorz, z pieknymi zatoczkami i widokiem na granatowe morze.
Kosciolow katolickich ma Hawana duzo i wszystkie byly ogolnie dostepne w godzinach nabozenstw, tzn. rano i wieczorem. Wolnosc religijna gwarantuje zawarty se Stolica Apostolska konkordat. Na msze uczeszczalo jednak stosunkowo malo osob, zwykle starszych wiekiem i na emeryturze. Oficjalna ideologia jak wiadomo jest marksizm-leninizm w wydaniu sowieckim. Nie obchodzi sie wiec burzuazyjnych swiat Bozego Narodzenia, drugiego dnia Wielkanocy czy Bozego Ciala, ktore - podobnie jak w ZSRR - sa zwyklymi dniami pracy. Kosciol natomiast obchodzije w porze wieczornej, podczas uroczystych mszy swietych. Mezczyzn w kosciolach widzialem niewielu, dzieci takze. Te ostatnie wychowuje glownie panstwo - w szkolach zbiorczych, w ktorych nauka trwa do wieczora, po czym autobusy rozwoza je do domow. W niedziele urzadza sie dla dzieci wyjazdy za miasto lub inne imprezy rozrywkowe. Piesni spiewane w kosciolach posiadaja jakis radosny nastroj a przy przekazywaniu sobie znaku pokoju ludzie podaja sobie rece, a kobiety nawet sie caluja. Komunie sw. przyjmuje wiekszosc obecnych, w trakcie tej czynnosci panuje wzorowy porzadek - ustawiaja sie 2 szeregi wiernych, rozchodzac sie nastepnie na boki, nie czyniac zadnego tloku i zamieszania. Po mszy ksiadz zegna uczestnikow usciskiem dloni. Kazdy moze otrzymac jedna gazetke religijna, odbita na powielaczu "Vida christiana", ktora zwykle jest pojedyncza kartka, informacja o liturgii danego swieta i dajaca krotkie informacje z zycia Kosciola. W Wielki Czwartek wieczorem, w mym pobliskim kosciele Franciszkanow "Santuario San Antonio" nioslem baldachim, gdyz bylo tylko 3 mezczyzn, w tym jeden braciszek zakonny. A w Wielka Sobote wybralem sie wieczorem do wielkiego, pieknego kosciola "Jesus del Miramar", w ktorym zgromadzilo sie zaledwie 10 osob - z celebransem lacznie. W Wielki Piatek ze zdziwieniem uslyszalem podczas nabozenstwa piesn o powszechnie znanej w Polsce melodii "goralu, czy ci nie zal!" - okazalo sie, ze jest to w Ameryce Lacinskiej piesn wielkopostna, o Krzyzu. Slowa jej refrenu brzmialy: Victoria! Tu reineras! o Cruz! Tu nos salvaras! Prosze sprawdzic, ze to idealnie pasuje. Kto wiec od kogo te melodie zapozyczyl?
Karnawalu konczacego okres Bozego Narodzenia - na Kubie nie ma. Zostal on przeniesiony na lipiec, dla uczczenia rocznicy ataku grupy Fidela na koszary Moncada w Santiago de Cuba w roku 1956, co uwaza sie za poczatek zwycieskiej rewolucji kubanskiej. Karnawal lipcowy trwa tydzien i wlasciwie sprowadza sie do przejazdu na platformach grup folklorystycznych, tanczacych i spiewajacych wzdluz slynnego, nadbrzeznego bulwaru Hawany - Maleconu. Nie ma to zupelnie charakteru ludowej fiesty: tlumy mieszkancow Hawany przetkane wzmocnionymi patrolami policji oblegaja kioski z piwem /ktore jest ciagle napojem deficytowym/ i stoiska, w ktorych mozna kupic bez kartek pieczone kury. Policjanci zamiast rumakow dosiadaja motocykli. Kazdy jezdziec nosi dlugie, czarne buty do jazdy konnej - z ostrogami! Na Maleconie widoczny ogromny, kolorowy transparent z napisem: Seĺores imperialistas! No tenemos miedo absolutamente! /Panowie imperialisci - absolutnie sie was nie boimy!/.
1 Maja gromadzi kilkusettysieczny tlum na Placu Rewolucji pod monumentem zwyciestwa Rewolucji i ogromnym, alabastrowym pomnikiem Jose MartĄ, gdzie wznosi sie trybuna rzadowa i skad Commandante el jefe pozdrawia manifestantow. Ludzie przybywaja od wczesnych godzin rannych i komunikacja autobusowa jest zawieszona. Demonstranci przechodzac pod trybuna wznosza okrzyki: "Fidel amigo, yo siempre soy contigo! Na budynkach otaczajacych plac zawieszone sa portrety tworcow socjalizmu oraz Che Guevary, a takze golabki pokoju z pistoletami maszynowymi - symbolizujace walke o pokoj. /Gdzies na prowincji widzialem strzelnice "para los niĺos", gdzie dzieci uczyly sie strzelac do makiet dzieci - oczywiscie dzieci imperialistow!/.
Hawana ma liczne muzea i co sobote moglem zwiedzac inne. Ogromny palac dawnego dyktatora Batisty to Muzeum Rewolucji. Na specjalnym placu pod szklanym dachem miesci sie slynny jacht Granma, ktorym grupa Fidela przybyla z Meksyku na Kube i schronila sie w masywie Sierra Maestra. Obok stoja samoloty, ktore uczestniczyly w zwyciestwie Kubanczykow nad Stanami Zjednoczonymi w Zatoce Swin a wlasciwie na Playa Ciron w dniu 17 kwietnia 1961. Pilnuja tych relikwi posterunki wojskowe. W pieknym, 4-pietrowym gmachu Museo Nacional de Bellas Artes znajduje sie bogata galeria malarstwa - od XVIII wieku po wspolczesnosc. Zwiedzialem ja kilkakrotnie, podziwiajac plotna podpisane najswietniejszymi nazwiskami w swiatowym malarstwie m. in. Velasqueza, El Greco, Musillo, Tintoretto, Canaletto, van Dyck, L. Cranach, Rubens, Rembrandt, J. Brueghel. Kolo glownego gmachu Uniwersytetu miesci sie Museo Napoleonico z licznymi obrazami i meblami z ery napoleonskiej. Zupelnie szczegolnym bylo Museo del pueblo combatiente, upamietniajace protest mieszkancow Hawany przeciwko ludziom, ktorzy zdecydowali sie na emigracje i schronili za plotem ambasady Meksyku. Jednym z eksponatow jest noz wyciety z blachy z komentarzem: " Ten orez mial byc zwrocony przeciwko Rewolucji Kubanskiej"! Cala nasza czworka Polakow zwiedzilismy dom - muzeum Hemingwaya w poludniowej dzielnicy Hawany San Francisco de Paula z domem mieszkalnym w stanie, jak go zostawil pisarz, z wieza-pracownia i ogrodem z cmentarzyskiem psow. Wstep do muzeow i na wystawy oraz na koncerty byl darmowy.