SPRAWA BIBLIOTEKI POLONISTYCZNEJ

SPRAWA BIBLIOTEKI POLONISTYCZNEJ

Zgodnie z zapowiedzia sprzed miesiaca powracamy do sprawy biblioteki polonistycznej, opatrzonej wtedy na naszych lamach moze nazbyt frywolnym tytulem "Pieczarkarnia w bibliotece". 4 lutego rzecznik prasowy US /czyli - piszacy te slowa/ dostarczyl trzem redakcjom regionalnych dziennikow oraz radiu i telewizji katowickiej /publicznym/ tekst wyjasnienia - w zwiazku z licznymi publikacjami poswieconymi bibliotece, rozpowszechnionymi przez te media. Tekst ow zamieszczam ponizej. Nieco pozniej redakcja "GU" otrzymala list prof. dr hab. Zbigniewa Zmigrodzkiego z Instytutu Bibliotekoznawstwa naszej uczelni - takze i to pismo mozna przeczytac ponizej. Wreszcie wypada jakos sprawe podsumowac. Czynie to wypowiadajac sie jako rzecznik... wylacznie siebie samego.

F. S.

KTO WINIEN?

1. Studenci polonistyki w swym protescie przeciwko zaistnialej sytuacji domagali sie ustalenia winnych tego co sie stalo. Pan Profesor Zmigrodzki popiera to zadanie. Z ustalen komisji rektorskiej wynika, ze do zaplesnienia ksiegozbioru przyczynil sie w sposob bezposredni ten, kto przez niewiedze czy lekkomyslnosc /jesli wykluczyc dzialanie celowe/ zamknal przepustnice systemu wentylacyjnego. A kto konkretnie - tego komisja nie ustalila bo - chyba - ustalic nie mogla bez wsparcia policyjnej ekipy dochodzeniowej. Wprawdzie Pan Dziekan Tadeusz Miczka w wypowiedzi prasowej przyjal na siebie odpowiedzialnosc za to co sie stalo, ale osobiscie wykluczylbym Go z kregu tych, ktorzy wlasnymi rekami mogli zamknac przepustnice wentylacji.

2. Jaka jest sytuacja uniwersyteckiego ksiegozbioru - wiedza a w kazdym razie wiedziec powinni wszyscy czlonkowie rad wydzialow /m. in. wszyscy samodzielni pracownicy naukowi US/ oraz senatorowie, nie tylko zreszta obecni ale i poprzednich kadencji. Rektor Pazdan powiedzial prasie, ze w kazdej chwili Rawa moze zalac magazyny biblioteki prawnikow; Pani dyr. Dziadkiewicz przypomniala mi, ze gdy Biblioteka Glowna schodzila z magazynami do piwnic budynku przy Bankowej 14 - stala w nich woda - niemal po kostki; o katastrofalnej sytuacji ksiegozbiorow bibliotek publicznych w naszym wojewodztwie, a takze /moze nawet: zwlaszcza/ Biblioteki Slaskiej - mowil, tez dla prasy, dyrektor tej ostatniej, prof. Malicki. Nie uporamy sie z takim dziedzictwem szybko, nawet poprzez najdrastyczniejsze, dobrze naglosnione w mediach protesty. Natomiast mozemy sie jeszcze bardziej "zagescic" w swych pokojach profesorskich, asystenckich, w pomieszczeniach administracyjnych a nawet w salach dydaktycznych i w ten sposob uwalniac przestrzen dla ksiazek - aby je wyprowadzic z piwnic. Jest tez druga mozliwosc: po prostu zamienmy sie z ksiazkami. Nie sadze aby byly inne realne drogi natychmiastowej poprawy losu ksiazek na naszej uczelni. A zatem mozemy sie jeszcze bardziej stloczyc dla ksiazek, mozemy sie z nimi zamienic, a czy chcemy - to juz inna sprawa.

3. Plesn nie pojawila sie z dnia na dzien. Wiele gospodyn kilka razy w roku przeglada swoje spizarnie by w pore dostrzec poczatki plesni na konfiturach. Mam wrazenie, ze w bibliotece polonistycznej zaniedbano kontrole - moze brak tam personelu, moze nie. Plesn pojawila sie w rejonie regalow gdzie nie zagladano. Wynika z tego dosyc oczywisty wniosek, ze do czasu zasadniczej poprawy warunkow magazynowania ksiazek, niezaleznie o takich czy innych zabezpieczen, czujnikow itp. konieczna jest przede wszystkim wzmozona czujnosc personelu bibliotecznego, a w zwiazku z tym - byc moze - zwiekszenie jego liczebnosci.

4. "Rozgoryczenie, oburzenie" - to slowa, ktorych uzylismy przed miesiacem dla okreslenia stanu ducha studentow polonistyki pozbawionych dostepu do ksiegozbioru na progu sesji egzaminacyjnej. Jednakze czytelnia z ksiegozbiorem podrecznym, wzbogaconym o najpotrzebniejsze ksiazki z magazynow, ktorych plesn nie dotknela - jak poinformowala mnie kierowniczka biblioteki Pani mgr Pietrzyk - bynajmniej nie byla oblezona w tej sesji przez studentow. Takze Biblioteka Slaska, wedle tego co Pani Pietrzyk powiedzial prof. Malicki, nie odczula jakiegos szczegolnego naporu studentow polonistyki.

5. Osobnym, bardzo pouczajacym przy glebszym wniknieciu watkiem "afery" jest sposob jej relacjonowania przez media, zwlaszcza prase. /Z pewnoscia wykorzystam caly plik wycinkow prasowych dotyczacych tej sprawy na zajeciach ze studentami dziennikarstwa. Nawet w sferze faktow relacje byly przedziwnie rozbiezne /np. co do liczebnosci ksiegozbioru polonistycznego, liczby zaatakowanych plesnia ksiazek, stopnia uprawdopodobnienia koniecznosci spalenia ksiegozbioru.. Zacytuje, bez komentarza, wiadomosc jaka zamiescilo pismo "Nowosci" ukazujace sie w Toruniu: "Obecnosc silnie trujacych srodkow odkryto w ksiegozbiorze biblioteki Wydzialu Filologicznego Uniwersytetu Slaskiego w Katowicach. Wielomiliardowej wartosci ksiegozbior, zawierajacy m. in. liczne starodruki prawdopodobnie zastanie zniszczony". Zas warszawski "Ekspress Wieczorny" napisal: "W bibliotece polonistycznej Uniwersytetu Slaskiego w Katowicach odkryto obecnosc silnie trujacych substancji - prawdopodobnie rakotworczych. Byc moze nowoczesne metody konserwacji papieru pozwola uratowac ksiazki, jesli jednak nadal beda one przechowywane w podziemnym magazynie, zbiory trzeba bedzie w koncu spalic". Oj, Panie Dziekanie Miczka, Panie Dziekanie! Zeby az silnie trujacymi substancjami, w dodatku prawdopodobnie rakotworczymi? !

Radosna tworczosc prasowa /ktorej uczestnicy nieustannie, pod slowem honoru zapewniaja, ze chca tylko informowac, informowac i jeszcze raz informowac/ doprawdy nie zna dzis granic. Warto o tym pamietac.

Franciszek Szpor