OPOWIEŚCI Z KABYLII

Rozmowa z Katarzyną Kruk, tegoroczną absolwentką Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego (kierunek: Język hiszpański), tłumaczką książki hiszpańskiego pisarza Antonio Pereiry. Książka ma niebawem ukazać się w sprzedaży.

Antonio Pereira to wybitny pisarz i poeta hiszpański związany z regionem Kastylia i León, zdobywca wielu nagród literackich, zarówno za twórczość epicką jak i poetycką. Urodził się w 1923 roku w Villafranca del Bierzo, jednej z najważniejszych i najpiękniejszych miejscowości leżących na trasie pielgrzymek do Santiago de Compostela. W jego utworach przeważa klimat północnej Hiszpanii, mniej znanej polskiemu czytelnikowi od "gorącego" południa. W biograficznych "Opowieściach z Kabylii" pisarz malowniczo opisuje swoje dzieciństwo i wczesną młodość spędzoną w rodzinnym miasteczku, na które wpływ miały zmiany zachodzące w ówczesnej Hiszpanii. Każde opowiadanie przedstawia niezapomniany obraz tego kraju, jego historii i kultury i jest jednocześnie pełną sentymentu próbą autora rozliczenia się z młodością i dziecięcą naiwnością, która ją cechowała. Z tłumaczką rozmawiała Katarzyna Niemiec.

KATARZYNA NIEMIEC: Jak doszło do tego, że zdecydowałaś się przetłumaczyć książkę?

KATARZYNA KRUK: Na początku należałoby zaznaczyć, że przedsięwzięcie to zostało zrealizowane głównie dzięki wsparciu i uporowi pani profesor Jadwigi Koniecznej-Twardzik oraz pomocy Wydawnictwa Departamentu Książki, Archiwów i Bibliotek Ministerstwa Edukacji, Kultury i Sportu Hiszpanii. Na drugim roku studiów, przebywałam na stypendium w León. W tym samym czasie, w Polsce koledzy uczęszczali na zajęcia z teorii i praktyki przekładu z panią Profesor Twardzikową, która zawsze twierdziła, że w tłumaczeniu liczy się przede wszystkim doświadczenie praktyczne. Dlatego formą zaliczenia tego przedmiotu było przetłumaczenie tekstu autora związanego z miastem, w którym byłam, to znaczy z León. W moim przypadku nie mógł to być nikt inny tylko Antonio Pereira, najsłynniejszy pisarz tego regionu, i jego Opowieści z Kabylii. Jednak nie skończyło się na "zaliczeniu". Pani profesor Twardzikowa okazała się bardzo wymagająca i przekonała mnie do podjęcia prób wydania mojego tłumaczenia - za co dziś jestem jej oczywiście ogromnie wdzięczna. Podczas kolejnej wizyty w León, dzięki pani Wandzie Krzeszowskiej, Polce mieszkającej od lat w León, poznałam tego pisarza. Bez jej pomocy i wstawiennictwa u pana Pereiry, który miał wątpliwości czy zaufać młodej, początkującej tłumaczce, polska wersja książki nie ujrzałaby światła dziennego.

Jakie są Twoje wrażenia z pracy nad książką?

Cóż, nie przypuszczałam, że połknę bakcyla. Przekonałam się, że tłumaczenie książek jest wspaniałą pracą, którą chciałabym w przyszłości wykonywać.

Jakie trudności napotkałaś podczas tłumaczenia Opowieści z Kabylii?

Najtrudniejsze jest tłumaczenie pojęć i nazw, które istnieją tylko w danym języku lub kulturze danego kraju (jak np. nasz 'oscypek'). W tekście były słowa, których nie rozumieli nawet sami Hiszpanie, na przykład wyrażenie 'los oranges de la Higiénica'. Pytałam Hiszpanów o jego znaczenie, ale nikt nie potrafił powiedzieć, co to takiego. W końcu zwróciłam się do samego autora, który wytłumaczył mi, że jest to po prostu oranżada o nazwie 'la Higiénica', która dziś już nie jest produkowana. Dla tłumacza interpretacja takich pojęć jest bardzo trudna, gdyż czuje się presję odpowiedzialności za tekst, za to, żeby oddać go wiernie i nie wypaczać jego sensu.

Jak długo tłumaczyłaś Opowieści z Kabylii?

Na przetłumaczenie książki miałam na szczęście dwa lata. W przeciwnym razie trudno byłoby mi to pogodzić ze studiami i innymi zajęciami.

Myślisz o tym, żeby w przyszłości zajmować się czymś innym, czy może chciałabyś poświęcić się wyłącznie tłumaczeniu?

Zdecydowanie chcę być tłumaczem. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła zajmować się czymś innym.

Planujesz dalej kształcić się w tym kierunku?

Owszem, myślę o studiach podyplomowych dla tłumaczy konferencyjnych. Chciałabym być tłumaczem wszechstronnym, to znaczy tłumaczyć nie tylko z hiszpańskiego, ale także angielskiego, rosyjskiego, niemieckiego, a może nawet z języka migowego.

Znasz wszystkie te języki?

Znam dobrze język hiszpański, angielski i dość dobrze rosyjski. Jeśli chodzi o język niemiecki i migowy, to wciąż się dokształcam.

Masz już w planie jakieś dalsze tłumaczenia?

Tak, ale żeby nie zapeszyć nie zdradzę na razie, co to jest.

W takim razie życzymy powodzenia w dalszej działalności.

Fragment opowiadania jednego z opowiadań - Chłopiec z Kabylii - znajdujące się w książce Pereiry:

"Miasto dzieli się na dwie części oddzielone przez rzekę, a moja była tą bardziej ludową i rzemieślniczą, mimo iż istniały istotne wyjątki. Na przykład rezydencja autora bestselleru pt. Flores del Bierzo lozanas y mustias - Kwiaty z Bierzo świeże i zwiędłe. W naszej dzielnicy, którą nazywają Druga Stroną, a bardziej złośliwie Kabylią, mieli też swój dom rodzinny członkowie wyższego kleru, z których jeden był co najmniej miejscowym prałatem, a drugi udzielał ślubów i rozwodów w Świętym Trybunale Roty.

Z tymi i niewieloma innymi wyjątkami byliśmy ludźmi, na których niektórzy panowie z rynku i jego okolic patrzyli z góry. Nie powodowało to u nas żadnych kompleksów. Nie był to również powód do dumy, ale ją czuliśmy. Dzielnica żyła. Kowal i weterynarz, piekarnia, hydraulik, krawiec, sklep z wyrobami żelaznymi mojego ojca, z artykułami do polowania i wędkarstwa, kiosk i skrzynka pocztowa, sklep kolonialny, adwokat, chętniejszy do układów niż procesów, wykształcony szewc, nowoczesny zakład fryzjerski z bieżącą wodą, kawiarnia, której atmosferę uprzyjemniał duet grający na instrumentach strunowych, kilka wesołych karczm z winem i marynowanymi rybami... I zakonnice klauzurowe, zamknięte w swoim obowiązku pracy i modlitw, a mimo to tak nasze."

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...