WSPOMINAJĄC JERZEGO DUDĘ-GRACZA

Trudno mi pisać wspomnienie o Jerzym Dudzie-Graczu. Nie wiem jeszcze o tym, że nie ma Go pośród nas. Układałam wydziałowy nekrolog nie o Nim tylko dla Niego, jakbym pisała do Jerzego pocztówkę. Znam Jerzego i wiem, że nie spodobają się Mu banalne epitafia. Pewnie nie zdołam opisać tego, co wiem i czuję, bo wszystko przesłania mi wielkie zdziwienie Jego odejściem i ból pożegnania.

Ostanie dziesięć lat Jerzy Duda-Gracz był profesorem Wydziału Radia i Telewizji,

Jerzy Duda-Gracz
wykładał przedmioty plastyczne dla reżyserii. Nieraz przynosił do mojego gabinetu naręcza prac studentów, rozkładał je na podłodze, gorąco komentował, cieszył się z dobrych projektów. Cenił pracę i wyobraźnię młodych reżyserów, ale też złościł się, gdy nie pracowali. Myślę, że Jerzy dobrze się czuł na naszym Wydziale. Był tu otoczony wielką sympatią studentów i adoracją naszych kolegów filmowców. Schlebiało nam, że Jerzy Duda-Gracz wykłada właśnie u nas, a nie na Akademii Sztuk Pięknych.

Z naszych pochlebstw śmiał się głośno, choć wiedział jak bardzo są szczere i zasłużone.

Jerzy był Malarzem. To nie był Jego zawód ani nawet powołanie, to było całe Jego istnienie. W liście, który Jerzy napisał do mnie z pleneru, w dniu Jego ostatnim, donosił mi o radości malowania: To malowanie z daleka od wszystkiego, to już moja jedyna i chyba ostatnia radość. Był osobny, jak mawiał o swojej twórczości. Zmagał się z materią sztuki i materią życia nieraz tak boleśnie, że najbliżsi przyjaciele cierpieli razem z Nim. Był osobny ale nie samotny, jak piszą niektórzy krytycy. Rzadko który malarz był tak blisko swojej publiczności. Malował nasze człowiecze ułomności, nieskazitelność natury i tajemnicę ostateczności. Wszyscy jesteśmy postaciami z Jego obrazów.

Ostatnim dziełem Jerzego Dudy-Gracza było Malowanie muzyki Chopina, wszystkich utworów, które łączył z niezwykłą dokumentacją nagrań i partytur. Przedsięwzięcie to niemal Go opętało. Kilkaset obrazów. Dzieło zakończył i planował wielką narodową wystawę. Cieszę się, że prezydent Kwaśniewski postanowił o zakończeniu prac nad wystawą, która odbędzie się w połowie 2005 roku.

Jerzy był w pełni świadom swojego talentu i wartości swojej sztuki. Nigdy o tym nie mówił, ale to było oczywiste. Był też wybitnym znawcą historii sztuki i dzieł swoich poprzedników. To Jerzy nauczył mnie zuchwałości w ocenie i odczuwaniu sztuki. Był człowiekiem niezwykłej odwagi.

Wygłaszał swoje poglądy, kierując się jedynie własnym sądem i moralnym przekonaniem.

Nie zostały Mu też oszczędzone podłość i zawiść rozmaitych miernot i nieudaczników, którzy nie potrafili wybaczyć Mu talentu i popularności. Niestety i w naszym Uniwersytecie i Akademii Sztuk Pięknych takich ludzi nie brakowało.

Jerzy był człowiekiem niezwykłej hojności i dobroci. Rozdawał swoje obrazy na aukcje charytatywne. Na tydzień przed swoim odejściem podarował obraz mnie i Krystynie Bochenek na organizowaną przez nas aukcję na rzecz dzieci ze Skrawka Nieba.

Pomagał zawsze. Troszczył się o swoich bliskich i życzliwych mu ludzi ujmująco i konkretnie. Nieraz miałam poczucie winy, prosząc Go o obrazy na licytację, bądź portrety dla bliskich mi osób. Nigdy nie odmawiał. Cenił przyjaźń i oddanie.

Rozmowa z Jerzym była wielką przyjemnością, miał niezwykłą zdolność wyrażania w słowach najtrudniejszych uczuć i przeżyć....................

Krystyna Doktorowicz

Autorzy: Krystyna Doktorowicz, Foto: Archiwum Autorki
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...