Już wkrótce Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia (GZM) ma doświadczyć zmian w zakresie swoich kompetencji, które teraz skupiają się przede wszystkim na organizacji transportu publicznego. Oczywiście podejmuje ona także inne inicjatywy związane z posiadanymi kompetencjami i środkami fi nansowymi. Są to zarówno projekty twarde – głównie dofi nasowania do wybranych elementów infrastruktury, jak i miękkie – z dobrze znanym fi nasowaniem pobytu badaczy ze świata w uczelniach zlokalizowanych na obszarze metropolii. Czy takie działania są wystarczające? Od dawna wiadomo, że nie.
Sztywny kompetencyjny gorset metropolii powoduje, że rozwój regionu jest znacznie wolniejszy, niż mógłby być. Dopasowany jest do wizji bezpiecznej strefy komfortu, zwłaszcza interesariuszy wielkiej i mniejszej polityki, którym ten stan po prostu odpowiada. Jak słychać, nowa rzeczywistość ma być z kolei uszyta na wzór metropolii z rdzeniem w Trójmieście. Czy to dobrze? Lepiej, niż jest, ale w żaden sposób nie na miarę i specyfi kę regionu. Weźmy pod uwagę chociażby dwie cechy, które opisują regiony trójmiejski i katowicki. Pierwszy z nich wyludnia się wolniej i ma również korzystniejszą strukturę wiekową ludności. Dla GZM depopulacja i gwałtowne starzenie się ludności staje się zaś problemem podstawowym. Drugą kwestię stanowi wizerunek. Napiszę to tak: w okolicach Gdańska słowo to najlepiej pisać przez duże W, w okolicach Katowic – pomimo wielu dobrych zmian – raczej małą literą. Wbrew pozorom inna także jest specyfi ka układu osadniczego. Bardzo złożony układ osadniczy jest w GZM nie tylko wyzwaniem, ale i szansą rozwoju metropolitalnego. Cóż, osobiście bardzo żałuję, że nie ma siły i woli, by wdrożyć w regionie pomysł supermiasta metropolitalnego, które zyskując wielkie możliwości rozwoju, jednocześnie zachowywałoby tożsamość lokalną dotychczasowych jednostek miejskich, a także regionalną – górnośląską i zachodniomałopolską, w tym zagłębiowską. To właśnie ten projekt, dla którego ramy prawno- -administracyjne zdefi niowali prof. Tomasz Pietrzykowski i dr Roman Marchaj, jest w moim przekonaniu najbardziej pożądany dla regionu. Jego najważniejszą zaletę stanowi fakt, że likwiduje utrudniającą dynamiczny i światowy rozwój wieloośrodkowość decyzyjną. Pożądana jest natomiast wieloośrodkowość czy egalitarność rozwoju na obszarze całej metropolii.
To właśnie na słabościach GZM czy też wolniejszym jej rozwoju względem innych metropolii rodzą się pomysły, takie jak Krakowice. Niestety – niedobre dla GZM i szczęśliwie ostatnio zahibernowane. Piszę to przy całej mojej sympatii dla Krakowa i jego mieszkańców. Cokolwiek by powiedzieć o mariażu GZM z metropolią krakowską, to nawet gdyby się on ziścił, będzie benefi tem wyłącznie dla Krakowa i okolic. W jednej z piosenek Andrzej Sikorowski śpiewał niegdyś: „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”. W piosence chodziło o Warszawę, ja wskazuję na Katowice i GZM.
Zdecydowanie metropolia powinna postawić przede wszystkim na siebie, a temu bardzo pomocna byłaby idea supermiasta. Prawie 20 lat temu na łamach „Gazety Wyborczej” wskazywałem na potrzebę wzmożenia działań na rzecz rozwoju metropolii, czemu służyć miała także jej nazwa – Nowe Katowice, która byłaby rozpoznawalna, przystępna dla cudzoziemców i taka, na której stosunkowo łatwo stworzyć tytułowy, nowy wizerunek regionu. W końcu można by było o nim pisać przez duże W. Przyznać trzeba, że wiele się zmieniło od tego czasu w poszczególnych miastach – zdecydowanie na dobre. Jednocześnie widać, jak wiele pozostało bez postępów z powodu zbyt powolnych procesów integracji decyzyjnej i zarządzania metropolią. My wciąż zarządzamy miastami w metropolii. To naprawdę nie jest to samo. Dlaczego? Odpowiem propozycją. Zapytajmy kogokolwiek gdzieś w Polsce, czy zdecydowałby się zamieszkać w określonej przyszłości w metropolii Nowe Katowice czy w (tu wstawiamy nazwę dowolnego miasta) Górnośląsko- Zagłębiowskiej Metropolii. Zapewne jeszcze bardziej jednoznaczny wynik badań uzyskamy, pytając o to samo gdziekolwiek w Europie czy na świecie. Tymczasem właśnie Europa i świat przez kolejne lata, słysząc o południowej Polsce, wybiorą także trzecią odpowiedź – Kraków.