Wychodzi z domu ubrany w koszulę, krawat i ciemny płaszcz. Po kilku krokach przystaje, zapala papierosa i idzie dalej wzdłuż szeregowej zabudowy. Kiedy kamera pokaże go z tyłu, na plecach zobaczymy ręcznie wykonany napis HATE.
Mężczyzna zatrzymuje się przed budynkiem z napisem Employment Exchange, pstryka niedopałkiem w otchłań miasta i wchodzi do środka. Nazywa się Sam Riley, jest aktorem i gra w filmie Control. Wciela się tu w rolę Iana Curtisa – wokalisty Joy Division, którego wczesny utwór No Love Lost słyszymy w tle opisanej sceny. Zarówno nazwa zespołu z Manchesteru, jak i wspomniana piosenka powstały z inspiracji twórczością Ka-Tzetnika 135633, który w rodzinnym Sosnowcu dostał się w tryby hitlerowskiej machiny wojennej, a potem to opisał, jako jeden z pierwszych na świecie.
Naprawdę nazywał się Jechiel Fajner i pochodził z ortodoksyjnej rodziny żydowskiej. O jego wybitnych uzdolnieniach świadczy fakt, że przed wojną studiował w słynnej szkole rabinackiej Jeszywas Chachmej Lublin. Wybuch wojny przerwał dobrze zapowiadającą się karierę Jechiela, jednak w przeciwieństwie do większości sosnowieckich Żydów udało mu się ją przeżyć. Za pióro chwycił jeszcze w 1945 roku i wkrótce w Izraelu zaczął publikować powieści pod obozowym pseudonimem Ka-Tzetnik 135633. Opisy niewyobrażalnej przemocy, jakiej był świadkiem, mieszają się w nich z fragmentami, których historyczność wielokrotnie była przedmiotem dyskusji. Obraz wojennego Sosnowca (ukrytego pod nazwą Metropoli) w debiutanckiej powieści Salamandra jest mocno zbieżny z relacjami innych ocalałych: przymusowa praca, publiczne egzekucje, złowrogie postacie gestapowców i żydowskiego kierownictwa, przeprowadzka do getta w położonej na przedmieściach dzielnicy. Wiele kontrowersji wzbudziła druga i najsłynniejsza powieść Ka-Tzetnika, czyli House of Dolls. Danielle – główna bohaterka utworu – zostaje wywieziona do Auschwitz, gdzie trafia do grupy dziewcząt wybranych, aby świadczyć usługi seksualne dla niemieckich oficerów. Historycy podają w wątpliwość fakt istnienia owego „oddziału radości”. Pewne jest natomiast, że to właśnie z angielskiego tłumaczenia tej książki (oryginalnie napisanej w jidysz) Ian Curtis zaczerpnął nazwę swojego zespołu.
Młodzi Anglicy urodzeni mniej więcej dekadę po zakończeniu wojny dorastali, słuchając opowieści o niemieckich nalotach, bombardowaniach i schronach. Kiedy w drugiej połowie lat 70. pojawili się na scenie muzycznej w ramach rozkwitającego ruchu punk, przynieśli ze sobą echa tych wczesnych doświadczeń. Siouxsie Sioux czy Sid Vicious prowokowali pokolenie swoich rodziców, pokazując się publicznie z nazistowskimi symbolami.
– Nienawidziliśmy starszych ludzi – mówiła Siouxsie, która wielokrotnie musiała tłumaczyć się z młodzieńczych aktów buntu. – Robiliśmy to, żeby zobaczyć, jak czerwienią się ze złości.
W krótkiej historii Joy Division epizodów prowokacyjnych nie brakuje. Na okładce EP-ki An Ideal for Living znalazł się rysunek dobosza z Hitlerjugend, zaś podczas jednego z pierwszych koncertów gitarzysta Bernard Sumner krzyknął do publiczności: „Wszyscy zapomnieliście o Rudolfie Hessie!”. Wspomniany bliski współpracownik Hitlera jest bohaterem swojsko zatytułowanej piosenki Warsaw, która opowiada o jego fascynacji i rozczarowaniu „wielkim wodzem” porywającym tłumy. Z kolei w Walked in Line Curtis śpiewa o ślepo wykonujących rozkazy żołnierzach niemieckich. Ka-Tzetnikowi fani Joy Division zawdzięczają nie tylko nazwę kapeli: w środkowej części No Love Lost wokalista cytuje na tle zadziornego podkładu fragment House of Dolls, w którym bohaterka powieści jest poddawana torturom. Podobne, lecz już całkowicie oryginalne obrazy upokorzenia i okrucieństwa przewijają się w późniejszych tekstach zespołu, takich jak Atrocity Exhibition czy Day of the Lords. „Gdzie to się skończy?” – pyta w tym ostatnim utworze Curtis, dla którego historia hitlerowskich Niemiec była raczej punktem wyjścia niż źródłem niezdrowej obsesji.
Koszmary wojenne prześladowały Ka-Tzetnika bardzo długo. W wieku niemal 70 lat poddał się terapii z użyciem LSD, aby się ich pozbyć. Koszmary Iana Curtisa skończyły się znacznie wcześniej. Problemy rodzinne i pogłębiającą się epilepsję wymienia się najczęściej jako przyczyny samobójstwa, które popełnił w przeddzień wyjazdu Joy Division na pierwszą trasę koncertową po USA. Miał niespełna 24 lata.