W odwieczny rytuał czasu poprzedzającego Boże Narodzenie wpisane jest (u)porządkowanie domu i obejścia, zanim zagoszczą w nich dekoracje, smaki i zapachy, goście, obrzędy. Bo święta i świętowanie, czas sacrum, rzadki, wyjątkowy, refleksyjny i radosny, magiczny, wolny, mimo przemian nadal stanowi utrwaloną opozycję dla dnia powszedniego, czyli codzienności, pracy i przymusów, rutyny, czasem nudy.
Codzienny bałagan ma zniknąć dzięki porządkowaniu, zastąpiony przez ład, mniej czy bardziej idealny. Przypominam sobie przy okazji pewną prawidłowość: „Żeby zrobić gruntowne porządki, czasem trzeba nabałaganić” (Katarzyna Grochola). Bardzo to prawdziwe…
Nawet jeśli sam ouspokajamy się czy usprawiedliwiamy, powtarzając za zdroworozsądkowym Kubusiem Puchatkiem: „To nie jest bałagan, tylko bardzo skomplikowany porządek”, oddajemy się sprzątaniu, pucowaniu, ładzeniu, ogarnianiu. Robi to nawet Perfekcyjna Pani Domu, która nie toleruje żadnego odstępstwa od wzorowego porządku. Dziesiątki artykułów lifestyle’owych mają mnie przekonać, że porządek w domu (nie tylko przedświąteczny) zapewnia porządek w duszy, głowie, krótko mówiąc: w życiu, i na odwrót, a to w zgodzie ze złotą myślą: „jak w środku, tak i na zewnątrz”. Ale bałaganiarstwo jest wyrazistą właściwością człowieka (podobno co czwarta osoba dorosła nie radzi sobie z utrzymaniem porządku), skoro zostało nie tylko dostrzeżone, ale i nazwane.
Bałagan nie ma dobrej opinii, choć to słowo w znaczeniu ‘nieporządek’ występuje w polszczyźnie dopiero od jakichś 100 lat (odbyło do nas długą i krętą drogę: przywędrowało z rosyjskiego, ten przejął je najprawdopodobniej z kirgiskiego, a kirgiski zapożyczył z perskiego). Ale nie do końca potępiamy bałagan. Miłe mi jest powiedzenie Alberta Einsteina: „Jeżeli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?”. Współcześni badacze potwierdzają: zagracone biurko wzmaga kreatywność, to przy nim rodzą się nowe pomysły. Takie ustalenie podważa powszechnie panujące, co więcej: obowiązujące, pozytywne spojrzenie na porządek.
Bałaganiarz czy porządnicki (to etykiety generyczne, nienazywające osób o takich właściwościach ze względu na płeć) przed świętami zabierają się zatem do robienia porządków domowych. Zwłaszcza teraz, kiedy pandemia, izolacja, kwarantanna, lockdown sprawiają, że w domach spędzamy dużo czasu, izolując się, pracując w trybie online, odpoczywając.
Trend dominujący w ostatnich latach w filozofii wnętrzarstwa, jakim jest minimalizm oraz odchodzenie od konsumpcyjnego stylu życia, przekłada się na wnętrza rządzone zasadą „mniej znaczy więcej” („Less is more”, Ludwig Mies van der Rohe). W minimalistycznej pustce każde zakłócenie porządku razi i rani oko obserwatora. Ład jest racją bycia w przestrzeni minimalistycznej.
Estetyka czystości formy zwraca uwagę na wnętrze, człowiek staje się tu przezroczysty, niewidzialny. Niepotrzebny jako stwarzający chaos.
Trudno pogodzić minimalizm z filozofią „przyda się”, z gromadzeniem rzeczy o wartości sentymentalnej – a to bardzo ludzkie. Potrzeba posiadania gniazda, bezpiecznego, ale i przytulnego azylu w niebezpiecznym świecie, rodzi nowy styl sprawiający, że dom staje się przyjazną „żyjnią”. To nurt cluttercore (od słów clutter ‘bałagan, nieład’ oraz core ‘podstawa, centrum’). Oznacza on estetykę zaplanowanego i kontrolowanego bałaganu, w którym człowiek czuje się… jak u siebie. Pomieszczenia wypełnione, a nawet przepełnione przedmiotami, obrazują pandemiczny styl życia 2020, dom autentyczny, będący emanacją indywidualizmu domowników. Powiew naturalności i ciepła w zestawieniem z wystudiowanym ładem minimalistycznym.
Bałagan doczekał się rehabilitacji, ale jest to bałagan zaprojektowany i opanowany, chaos, ale pozorny, wyrafinowany artystyczny nieład, idealny w swoim braku idealności.