Pięćdziesięcioletnia uczelnia istniejąca w półtorawiekowym mieście pod względem przestrzennym jest zróżnicowana. Wydziały mieszczą się w kilku miastach – poza Katowicami to także Sosnowiec, Chorzów, Cieszyn: różne miasta, o różnych tradycjach, różnych stylach architektonicznych. Uniwersytet włącza się w tkankę urbanistyczną. Jak to się dzieje? Rozwiązanie najprostsze: korzysta z budynków istniejących, adaptując je do swoich potrzeb przy zachowaniu zabytkowych elementów. Przykładem takiego podejścia jest obecna siedziba mojego wydziału, sześciokondygnacyjny gmach wzniesiony w latach 1935−1937, o bogatej i burzliwej historii, z odrestaurowaną niedawno fasadą, z okrągłym stołem, dziedzictwem czasów PRL, przy którym obraduje Rada Wydziału. Na placu Sejmu Śląskiego, z gmachem Sejmu Śląskiego, który dał mu nazwę, i Centrum Kultury, pośrodku chaotycznego parkingu, dominuje od 1999 roku pomnik Wojciecha Korfantego. A w lipcu 1939 roku Jan Kiepura i Jerzy Garda śpiewali na placu Powstańców Śląskich, który był wówczas tylko placem, czyli ex definitione pustym miejscem, by wesprzeć Fundusz Obrony Narodowej. Wkrótce Wydział Filologiczny czeka kolejna przeprowadzka. Tym razem znowu do budynku nowoczesnego, choć już wymagającego unowocześnienia.
Zabytkowe budynki, o różnych stylach architektonicznych, mieszczą Wydziały Etnologii i Nauk o Edukacji oraz Artystyczny, a także Wydział Biologii i Ochrony Środowiska czy Wydział Pedagogiki i Psychologii. Uniwersytet jest też jednym z konstruktorów pejzażu miejskiego. Katowicki kampus istnieje od powstania uczelni. Budynek rektoratu można chyba potraktować już jako zabytek, przynajmniej w potocznym rozumieniu słowa: jako świadectwo przeszłości. A obok niego stoi nowoczesna, minimalistyczna CINiBA z indyjskiego piaskowca, kolorem nawiązującego do śląskiej cegły, i chłodna, geometryczna konstrukcja Wydziału Prawa i Administracji. Powstają nowe gmachy (współ)tworzące oblicze naszych miast uniwersyteckich. Tytułem przykładu: sosnowiecki budynek Wydziału Nauk o Ziemi, zwany powszechnie „Żyletą”, czasem też „dachem Zagłębia”, ma 20 pięter, z czego 18 użytkowych, i liczy 84 metry wysokości (stąd nazwa). To nie tylko najwyższy obiekt stolicy Zagłębia, z którego roztacza się zapierający dech w piersiach widok, ale też najwyższy budynek akademicki w Polsce. Inny budynek UŚ w Sosnowcu, siedziba neofilologii, bardzo nowoczesna, dynamiczna i ostra, przeszklona i metalowa bryła nawiązuje do industrialnego klimatu regionu. A jednak oba gmachy, chyba już oswojone przez mieszkańców, w architekturze Sosnowca wyróżniają się swoją formą. Nowy budynek WRiTV, z charakterystycznej czerwonej cegły, z wtopioną w niego elewacją starej, nieczynnej fabryki żarówek, ożywia podupadające otoczenie miejskie, nadając nowy wymiar tradycyjnej architekturze Górnego Śląska, dialogując z nią. Kampus rozdziela dziwna rzeka, jakby nikomu niepotrzebna. Może w przyszłości także Rawa i jej bulwary ożyją, jednocząc przestrzeń Uniwersytetu.