O przemijaniu

„Siódma minęła, ósma przemija” – to tradycyjny żeglarski okrzyk, oznaczający, że kończy się wkrótce wachta i nadchodzi czas na zmianę. Kiedy wachta trwała cztery godziny, jej upływ mierzono przy pomocy klepsydry przesypującej piasek w ciągu pół godziny i stąd właśnie owe tajemnicze słowa ,,siódma minęła, ósma przemija”. Jest taka książka o odkryciach geograficznych napisana przez Paula Herrmanna, właśnie pod wspomnianym tytułem. Kim był ów Paul Herrmann? Niestety nie wiem, a pobieżne przeszukanie wszechwiedzącego internetu nie przyniosło rozjaśnienia tej tajemnicy. Prawda, że kilku co najmniej Paulów Herrmannów jest wymienianych, ale z różnych powodów żaden z nich nie pasuje do postaci autora książki historyczno-podróżniczej. Chyba najmniej pasuje tu pewien reprezentant Niemiec w short tracku, czyli łyżwiarstwie szybkim na torze krótkim (O, Boże, czemu dałeś nam taki język, w którym wymówienie nazwy dyscypliny jest dłuższe niż okrążenie toru? Zwłaszcza krótkiego!). I to nie dlatego, iżbym go nie podejrzewał o talenty literackie, ale gdy ktoś jest zajęty uprawianiem sportu, przeważnie nie ma głowy do przeszukiwania archiwalnych materiałów i szukania w dokumentach rozmaitych ciekawostek. Ponadto łyżwiarz urodził się w 1985 roku w NRD, a podejrzewam, że autor książki o przygodach najwcześniejszych odkryć musiał się urodzić wcześniej. Jaką macie baco na to argumentacyjo? Ano taką, że już drugie polskie wydanie książki Herrmanna ukazało się w 1967 roku, kiedy o short tracku jeszcze w ogóle nie słyszano.

„Siódma minęła, ósma przemija” – to słowa o przemijaniu. Prawda, raczej o radosnym przemijaniu, zwłaszcza dla tych, którym „ósma przemija”. Ale o przemijaniu. „Luty minął, marzec przemija”, „karnawał minął, Wielki Post przemija”, „zima minęła, wiosna… niech trwa”. I tak dalej, takich tekstów każdy może przytoczyć wiele. Wszystkie będą tyleż prawdziwe, co banalne, ale o banałach pisałem już ostatnio. Zazwyczaj tekstom o przemijaniu nadaje się charakter nostalgiczny, domyślnie – przemijanie nie nastraja optymistycznie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inny aspekt przemijania, który dla opisujących przemijanie nie jest wesoły, bo oni go już nie zobaczą, a w każdym razie nie będą w nim brali takiego udziału, jak w poprzedniej wachcie. „Przemijanie” jest nierozerwalnie związane z „powstawaniem”, „rozwojem” czy wreszcie „rodzeniem się”. Obserwujemy to na przykład na naszym uniwersytecie, gdzie wraz z wiekiem (albo raczej półwieczem) pojawiła się liczna grupa emerytowanych profesorów, wykładowców i pracowników administracji. Oni już przemijają, ich zegar pokazał „ósmą”. Ale „ósma” dla jednych to „pierwsza” dla innych. I wciąż nadchodzą nowe pokolenia młodych uczonych, zaangażowanych studentów, oddanych „administratorów”, którzy lgną do uczelni, choć gdzie indziej może by ich życie układało się lepiej, a z pewnością bardziej rentownie. Niemniej, póki jeszcze przychodzą jacyś ludzie, którzy chcą zająć pozostawione przez ich poprzedników stanowiska, chce się żyć. I zamiast nostalgii pojawia się ciekawość: do czego oni nas doprowadzą, gdy już dla nich zabrzmi okrzyk „siódma minęła, ósma przemija”?