„Siódma minęła, ósma przemija” – to słowa o przemijaniu. Prawda, raczej o radosnym przemijaniu, zwłaszcza dla tych, którym „ósma przemija”. Ale o przemijaniu. „Luty minął, marzec przemija”, „karnawał minął, Wielki Post przemija”, „zima minęła, wiosna… niech trwa”. I tak dalej, takich tekstów każdy może przytoczyć wiele. Wszystkie będą tyleż prawdziwe, co banalne, ale o banałach pisałem już ostatnio. Zazwyczaj tekstom o przemijaniu nadaje się charakter nostalgiczny, domyślnie – przemijanie nie nastraja optymistycznie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inny aspekt przemijania, który dla opisujących przemijanie nie jest wesoły, bo oni go już nie zobaczą, a w każdym razie nie będą w nim brali takiego udziału, jak w poprzedniej wachcie. „Przemijanie” jest nierozerwalnie związane z „powstawaniem”, „rozwojem” czy wreszcie „rodzeniem się”. Obserwujemy to na przykład na naszym uniwersytecie, gdzie wraz z wiekiem (albo raczej półwieczem) pojawiła się liczna grupa emerytowanych profesorów, wykładowców i pracowników administracji. Oni już przemijają, ich zegar pokazał „ósmą”. Ale „ósma” dla jednych to „pierwsza” dla innych. I wciąż nadchodzą nowe pokolenia młodych uczonych, zaangażowanych studentów, oddanych „administratorów”, którzy lgną do uczelni, choć gdzie indziej może by ich życie układało się lepiej, a z pewnością bardziej rentownie. Niemniej, póki jeszcze przychodzą jacyś ludzie, którzy chcą zająć pozostawione przez ich poprzedników stanowiska, chce się żyć. I zamiast nostalgii pojawia się ciekawość: do czego oni nas doprowadzą, gdy już dla nich zabrzmi okrzyk „siódma minęła, ósma przemija”?