Celem wizyty było pogłębienie współpracy badawczo-dydaktycznej z ośrodkami akademickimi kurdyjskiego regionu autonomicznego w Iraku. W efekcie Uniwersytet Śląski podpisał umowy o współpracy z największymi uniwersytetami w Kurdystanie: University of Salahaddin, University of Suleimani, Univeristy of Halabja, Charmo Univeristy.
Cieszyński ośrodek antropologiczny Uniwersytetu Śląskiego od wielu lat zajmuje się problematyką kurdyjską i współpracuje z diasporą tej społeczności w Polsce.
– Jako antropolog jestem zafascynowany przede wszystkim Afryką, ale mam także ogromny sentyment do Bliskiego Wschodu. Zainteresowanie Kurdami zaszczepił we mnie mój mistrz, śp. prof. dr hab. Leszek Dzięgiel – „ojciec” kurdologii w Polsce. To również za jego sprawą zaprzyjaźniłem się z Kurdami mieszkającymi w naszym kraju. Do tematu podchodzę z sentymentem, ale też z wielką ciekawością, bo jesteśmy w bardzo ciekawym momencie historii tego narodu, jak i całego Bliskiego Wschodu – mówi prof. Maciej Kurcz.
Jak wyjaśnia, Region Kurdystanu to szczególny twór polityczny, który powstał w ramach nowego, posaddamowskiego Iraku.
– Kurdystan ma obecnie autonomię, niezależne: armię, budżet, rząd i politykę zagraniczną. Jest zamieszkiwany przez Kurdów, którzy od lat 90. w mozole budują instytucjonalne zalążki swojej niezależności, a może w przyszłości także i własnego państwa (czego im serdecznie życzę). Chcą rozwijać kontakty ze światem, z uczelniami europejskimi, w tym także z polskimi. Od lat wybierają uczelnie krakowskie, realizując stypendia swojego rządu, bo mamy dobrą i niedrogą edukację. Chciałbym, aby Uniwersytet Śląski włączył się do tej współpracy – mówi naukowiec.
Od lat obserwuje, że jest to korzystne dla obu stron. Kurdowie najczęściej wybierają w Polsce studia doktoranckie, a kierunki techniczne. Co ciekawe, po ich ukończeniu wracają do siebie, gdzie mają konkretne perspektywy zawodowe.
– Zostają osobami ważnymi, wpływowymi: dyrektorami, dziekanami czy rektorami. Dość wspomnieć o dr. Salahu Raza Saeedzie, który piastuje obecnie funkcję rektora Uniwersytetu w Charmo. Doświadczenia edukacyjne z kolei przekładają się na ciekawe projekty. Osoby studiujące niegdyś u nas chcą utrzymywać z naszym krajem kontakty, a także uważają się za swego rodzaju emisariuszy Polski w swojej ojczyźnie – zapewnia rozmówca.
Prof. Kurcz ma nadzieję na dobry początek, na wymianę studentów w ramach programu Erasmus+, granty czy zespoły badawcze. Kurdystan wybierajest bardzo atrakcyjnym miejscem dla naszych uczonych do realizacji różnego rodzaju prac badawczych.
– Kurdowie są bardzo zainteresowani współpracą z nami, otwarci na nowe pomysły. Zależy im bowiem na podłączeniu się do globalnego „krwiobiegu”. Chcą prowadzić badania w kooperacji z zagranicznymi specjalistami. W Kurdystanie można już mówić o nowoczesnej infrastrukturze dydaktyczno-naukowej.
W ostatnich latach za pieniądze z handlu naftą wybudowano nowoczesne sale wykładowe, laboratoria czy biblioteki. Problemem jest współpraca międzynarodowa, a przez to także badania. Warto podkreślić, iż nie stoi nic na przeszkodzie, aby tę sytuację zmienić. Region jest bezpieczny, choć stereotyp jest inny, bo wciąż kraj ten kojarzony jest z Irakiem, Syrią czy tzw. Państwem Islamskim. W praktycznym wymiarze Kurdystan to normalny kraj, tyle że na dorobku. Potrzebuje specjalistów, ale też i instytucji w rodzaju muzeów czy teatrów. Bardzo ważne jest także stworzenie przemysłu turystycznego – wymienia etnolog.
Podkreśla, że Polska ma w Kurdystanie bardzo dobrą opinię. Kurdowie przyjeżdżają na nasze uczelnie od lat 60. XX wieku.
– Szacuje się, że na całym świecie żyje 20 mln Kurdów. Mieszkają w Turcji, Iranie, Syrii i Iraku, mają liczną diasporę w Ameryce Północnej, Europie Zachodniej. Kurdowie przebywają też, choć niezbyt licznie, w Polsce. Lubią nasz kraj, lubią też porównywać się do Polaków. Jesteśmy dla nich pokrzepiającym przykładem w kontekście tego okresu w historii, gdy Polska zniknęła z map świata i była podzielona między najpotężniejsze państwa Europy – przypomina prof. Kurcz.
Naukowiec opisuje Kurdów jako ludzi ambitnych, pracowitych, wykształconych i otwartych. Podkreśla, że wprawdzie jest to naród na dorobku, ale przez to pełen entuzjazmu i wiary w to, że wszystko można zmienić. Chce tworzyć własne państwo i żyć u siebie. Jednocześnie Kurdowie to obywatele świata.
– To społeczność, która z konieczności obrała zupełnie inną drogę niż ich starsi bracia: Persowie, Turcy czy Arabowie. Kurdowie jako społeczność diasporyczna wyraźnie identyfikują się z Zachodem, liberalną demokracją, równouprawnieniem płci. Gdyby powstało takie państwo jak Kurdystan, byłby to twór zupełnie nowy, bez analogii – uważa prof. Maciej Kurcz.
Wskazuje, że właśnie ten fakt czyni ten region fascynującym. Socjologowie czy antropologowie mogą obserwować w Kurdystanie, jak w XXI wieku tworzy się nowoczesny naród.
– Niektórzy uważają procesy narodotwórcze za zakończone, a tam mamy Kurdów, którzy wypracowują ujednolicony język, wspólną historię oraz praktyki kulinarne – słowem wynajdują kulturę narodową. O niepowtarzalnej kuchni kurdyjskiej potrafią rozprawiać godzinami. Przekonali się o tym nasi studenci, którzy od lat biorą udział w letnich praktykach terenowych w Kurdyjskim Centrum Informacji i Dokumentacji w Krakowie – wspomina.
Teraz prof. Kurcz chciałby pojechać ze studentami Uniwersytetu Śląskiego do partnerskich uczelni w Kurdystanie, żeby poznać się bliżej, bowiem tak właśnie, spotkanie za spotkaniem, buduje się współpracę. Planuje też nowy projekt badawczy, którego tematem będzie noc: noc z perspektywy antropologicznej, noc w mieście, jak funkcjonuje miasto w nocy, do czego ten czas jest wykorzystywany przez różne grupy mieszkańców.
– Noc zaczęła mnie fascynować już podczas wcześniejszych wyjazdów badawczych do Sudanu. Noc tam i tu to dwie różne rzeczy. Dla nas noc jest trochę ciemniejszym dniem. Na globalnej Północy staramy się noc skolonizować, cały czas przesuwając granicę naszej aktywności, dalej pracować, konsumować czy się bawić. Niezagospodarowane fragmenty nocy podporządkowujemy zaś spaniu i regeneracji – czynnościom fundamentalnym w kapitalistycznym systemie pracy. W Afryce noc jest jakościowo inną czasoprzestrzenią. I tu nie chodzi tylko o klimat, choć ten też ma ogromne znaczenie, ale o inną konceptualizację nocy. Tam noc rządzi się swoimi prawami – tłumaczy etnolog.
Naukowiec zauważa, że noc w krajach globalnego Południa podzielona jest na segmenty, przerwy zaś wypełnione są pewnymi specyficznymi czynnościami.
– Są to spotkania towarzyskie, praktyki religijne oraz magiczne. My też kiedyś tak spędzaliśmy ten czas, ale wraz z rewolucją przemysłową to wszystko się zmieniło. Dziś musimy spać czy – jak wzywa tytuł popularnej obecnie książki Arianny Huffington Wyśpij się! – wyspać się – tłumaczy badacz i dodaje:
– Noc to czas na higienę, wizyty w łaźni, czas miłości fizycznej. Obowiązuje tabu – nie robimy pewnych rzeczy w ciągu dnia. Noc też jest czymś ideacyjnie innym. Wciąż, przykładowo możemy mówić o swego rodzaju kulturowej nyctophobii (strachu przed nocą). Niektórzy wciąż uważają, że noc to czas istot nadprzyrodzonych. Stąd też potrzeba istnienia wyraźnych granic między dniem a nocą. W islamie taką funkcję pełni obligatoryjna modlitwa o zachodzie słońca. W Sudanie północnym uczestniczyłem w uroczystych procesjach nad Nil, które odbywały się, gdy się ściemniało albo inaczej, gdy świat ludzi ustępował światu istot duchowych – wyjaśnia etnolog.
Szczególność nocy jest też zasługą innych spraw: brzydoty, materialnego ubóstwa, wykluczenia, wszystkich problemów, z którymi borykają się kraje globalnego Południa. Miasto, które za dnia jest brzydkie, brudne, zanieczyszczone, ubogie, nocą w świetle lamp i neonów staje się ładniejsze. Ludzie ożywają, przestrzeń robi się przytulna.
– W nocy pewne rzeczy stają się niewidzialne. To stwarza przed człowiekiem ogromne możliwości. Wielu moich afrykańskich przyjaciół przekonywało mnie, że w nocy mogą być wreszcie sobą. Mogą założyć ekstrawaganckie ciuchy czy po prostu dobrze się zabawić. Mówiąc krótko, noc to czas społecznego performance’u. W nocy mogą uaktywnić się także grupy, które są marginalizowane w blasku dnia. Młodzież, która jest dominująca liczebnie, ale pozostaje bez praw, perspektyw, jest bezrobotna, w swoistej „poczekalni”, nocą może przejąć kontrolę nad przestrzenią miejską, która za dnia należy do dorosłych czy funkcjonariuszy państwowych. To zjawisko widzimy zresztą i w Europie. Słyszymy przecież o grupkach imigrantów, którzy potrafią całe noce wędrować po europejskich miastach, nieraz nastręczając ludziom nie lada kłopotów. To jest właśnie zwyczaj przywieziony stamtąd, z ich rodzinnego domu – opowiada prof. M. Kurcz.
Zwraca uwagę, że noc w kurdyjskich miastach jest już nowoczesna, ale wciąż ma swoją specyfikę.
– Bardzo inspirująca dla mnie jest koncepcja nocy jako pogranicza. To metafora, która w ciekawy sposób może nam objaśnić, czym jest noc w zglobalizowanym świecie. Tę metaforę można bowiem odnieść zarówno do naszej nocy, jak i do nocy globalnego Południa. Wszyscy staramy się noc skolonizować. W takich regionach jak Kurdystan ta ekspansja będzie oznaczała jednak coś trochę innego. Będzie na przykład formą eskapizmu, ucieczki albo też czasem alternatywnych, westernowych zasad, wolności czy orkiestracją różnych pragnień – wyjaśnia naukowiec z Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji.
Prof. Maciej Kurcz myśli o powrocie do Sudanu i Kurdystanu, i zbadaniu tego, jak wygląda tam noc, gdyż do tej pory zdecydowana większość badań antropologicznych dotyczyła dnia – nie nocy. Ta pozostaje dla nas w wielu aspektach wciąż nieodkryta.