Coraz więcej się ostatnio słyszy o sztucznej inteligencji, algorytmizacji powszechnej, dominacji rzeczywistości wirtualnej, bitcoinach, logikach rozmytych, systemach samouczących się i innych wytworach ludzkiej fantazji. Choć pochodzą one z pracowni uczonych i nadal w tych pracowniach są badane i rozwijane, to od jakiegoś czasu obserwujemy inwazję pojęć dotychczas ledwie przeczuwanych do sfery życia prywatnego i społecznego. Media społecznościowe, internet – to one zagarniają coraz więcej naszej prywatności i dominują w rozmowach, refleksjach i działaniach. Trochę tak, jakby ktoś wypuścił dżina z butelki i teraz nie wie, jak go tam wsadzić z powrotem. Nawet pozbawieni wszystkiego uchodźcy ukazywani są ze smartfonami w dłoni, a z czeluści wojny dochodzą zdjęcia i nagrania, które można oglądać na ekranach. Nawet kibole, jedyna – zdawałoby się – „zdrowa” część narodów, umawiają się na ustawki, korzystając z powszechnie dostępnych komunikatorów (w ten sposób dając szansę policji). Słuchałem niedawno dyskusji radiowej na temat sztucznej inteligencji. Pojawił się tam głos neofity, który uświadamiał innym, że stajemy się zakładnikami algorytmów posiadających coraz więcej cech nadprzyrodzonych. Na przytomną uwagę rozmówczyni, że algorytmy były znane „od zawsze” i w zasadzie każdy przepis kuchenny jest algorytmem, neofita zareagował nerwowo, że jednak istnieje jakościowa różnica. Tak więc obserwujemy fenomen pojawiania się nowej wiary i ubóstwienia sztucznej inteligencji.
Sztuczna inteligencja jest ludzkim dziełem, co przypomina coraz bardziej budowę kolejnej wieży Babel. Człowiek od wieków próbuje zrównać się z Bogiem i tworzy konstrukcje, których symbolem jest biblijna wieża. Nie chodzi tylko o budowę coraz wyższych wieżowców (już wkrótce zostanie pokonana bariera kilometra wysokości budynku), ale również o eksperymenty genetyczne czy w ogóle rozwój medycyny. Wydaje się, że człowiek jest już blisko osiągnięcia boskiej mocy i stanie się Panem Świata, w każdym jego aspekcie. Nie chcę być prorokiem; bardzo trudno przewidywać cokolwiek, a zwłaszcza przyszłość, jak powiedział pewien Duńczyk (w internecie można znaleźć interesującą historię tego powiedzenia). Na wszelki wypadek nie przywiązywałbym się do myśli, że tak już będzie zawsze, a nawet coraz bardziej. Jeśli Bóg istnieje, to może zechcieć znowu użyć swej mocy i zburzyć tę nową wieżę Babel. Tymczasem obserwuję z niejakim zaniepokojeniem, że człowiek jest istotą tak prymitywną, iż maszyny potrafią nim manipulować, wujaszek Google odgaduje skryte marzenia, a wiara w internet zastąpiła wiarę w środki masowego przekazu („Tak jest, bo pisali o tym w internecie” – choć nikt nie powoływał się na inskrypcje odnajdywane w publicznych toaletach).
Internet daje nieograniczone możliwości popełnienia błędów, odnalezienie w nim informacji naprawdę interesującej graniczy z cudem (chociaż studenci potrafią znaleźć treści niedostępne dla ich promotorów). Dżin, który opuścił butelkę, powinien być zmieszany z tonikiem i wypity. Na zdrowie!