30 maja 2016 roku zmarła mgr Jolanta Ronikier-Kosiec, wieloletnia kierownik Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych UŚ, zasłużony nauczyciel akademicki i doświadczony pedagog, ceniona tłumaczka przysięgła języka angielskiego

Można było na Niej polegać

„Związki przyjaźni powinny być nieśmiertelne, nieprzyjaźni – śmiertelne” – Tytus Liwiusz

Mgr Jolanta Ronikier-Kosiec (1946–2016)
Mgr Jolanta Ronikier-Kosiec (1946–2016)

30 maja 2016 roku po długiej i ciężkiej chorobie zmarła moja była nauczycielka, koleżanka z pracy i przyjaciółka mgr Jolanta Ronikier- Kosiec. Poznałam Ją w klasie maturalnej w 1971 roku, gdy Jola była świeżo upieczoną absolwentką filologii angielskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Miała wtedy kilka godzin języka angielskiego w II Liceum Ogólnokształcącym im. Juliusza Ligonia w Chorzowie, do którego sama uczęszczała w latach 1960–1964. Ja również chodziłam do tego liceum, ale nie byłam Jej uczennicą w klasie. Pani Jola przygotowywała mnie na lekcjach prywatnych do egzaminów wstępnych na anglistykę. Rok wcześniej, czyli w roku 1970, Jola rozpoczęła pracę na Uniwersytecie Śląskim w Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych. Najpierw na stanowisku lektora, później wykładowcy i ostatecznie starszego wykładowcy. Była kierownikiem Studium w latach 1981–84 oraz została wybrana pierwszą przewodniczącą koła „Solidarności” utworzonego przy SPNJO. Współpracownicy zapamiętali Jolę jako osobę bardzo życzliwą, otwartą i dyskretną, odznaczającą się też dużą kulturą osobistą i elegancją, bardzo pracowitą i zaangażowaną, o czym świadczą jej różnorodne formy działania.

Na początku lat 70. prowadziła zajęcia w przedszkolu Huty Kościuszko w Chorzowie, była więc jedną z prekursorek nauki języka angielskiego w wieku przedszkolnym. Pracowała również na kursach dla dorosłych, udzielała korepetycji (wielu jej uczniów dostawało się na filologię angielską mimo dużej konkurencji) oraz tłumaczyła teksty z różnych dziedzin, m.in. medycyny, psychologii i prawa. Była jednym z pierwszych tłumaczy przysięgłych języka angielskiego w Chorzowie. Pełniła tę funkcję przez kilkadziesiąt lat. W trakcie swojej kariery zawodowej pracowała też krótko w liceum katolickim w Katowicach oraz Kolegium Języka Biznesu w Sosnowcu. Przez wiele lat prowadziła zajęcia dla słuchaczy Uniwersytetu III Wieku Uniwersytetu Śląskiego, które były bardzo lubiane i cenione przez starszych studentów.

Jola podnosiła swoje kwalifikacje zawodowe i językowe poprzez uczestnictwo w kursach organizowanych przez British Council i ambasadę amerykańską. Doskonaliła język angielski w czasie kilku wyjazdów do Wielkiej Brytanii i trzytygodniowego pobytu w Stanach Zjednoczonych w ramach programu „Tempus”. Ponadto zapraszała często native speakerów do swojej chatki pod Babią Górą i w ten sposób miała kontakt z żywym i współczesnym językiem angielskim.

Znając Jolę przez 45 lat, doświadczyłam wiele razy jej pomocy w życiu zawodowym i codziennym. Była osobą bardzo serdeczną, gościnną i towarzyską. Można było na Niej polegać nawet w bardzo trudnych sytuacjach. Miała niezwykle pogodne usposobienie mimo pracowitego i ciężkiego życia. Interesowała się filmem, muzyką oraz literaturą polską i obcą, czego dowodem był olbrzymi księgozbiór i duża liczba płyt i kaset. Będąc na emeryturze, Jola zaczęła interesować się fotografią. Jej zdjęcia krajobrazów górskich czy fotografie ukochanej wnuczki były przepiękne. Kochała przyrodę, a zwłaszcza kwiaty. Była osobą skromną pomimo arystokratycznego pochodzenia. Nieliczni tylko wiedzieli, że jest hrabianką, a jej dziadek, hrabia Adam Ronikier (herbu Gryf), był znanym działaczem społecznym i politycznym, założycielem Rady Głównej Opiekuńczej, przyjacielem kardynała Adama Sapiehy. Często jest nazywany zapomnianym bohaterem.

Jola lubiła sprawiać przyjemności swoim przyjaciołom i znajomym poprzez obdarowywanie ich praktycznymi prezentami. Była w Niej przemożna potrzeba dzielenia się z innymi. O tym, że była hojnym darczyńcą, świadczy fakt, że objęła duchową adopcją chłopca z Afryki, któremu regularnie wpłacała pieniądze. Bardzo dbała o swoją rodzinę. Troszczyła się o Mamę, z którą mieszkała, martwiła się chorobą męża i pomagała, jak tylko mogła, córce i wnuczce. Była więc wzorową żoną, mamą i babcią.

Jolu, odeszłaś zbyt wcześnie, pozostawiając pustkę po sobie. Bardzo brakuje mi cotygodniowych rozmów z Tobą przy herbacie, codziennych rozmów telefonicznych oraz mądrych rad i wskazówek życiowych

Autorzy: Bożena Banach
Fotografie: Archiwum J. Ronikier-Kosiec