Jest pani doktor społecznym doradcą Rzecznika Praw Dziecka, w maju uczestniczyła pani w spotkaniu konsultacyjnym ekspertów powołanych przez specjalnego reprezentanta Sekretarza Generalnego ONZ ds. przemocy wobec dzieci. Porozmawiajmy więc o drodze z uniwersytetu do ONZ.
– Problemem przemocy wobec dzieci zajmuję się od ponad 20 lat, był on także tematem mojej pracy doktorskiej i może trudności, na jakie wówczas natrafiłam, szukając fachowej literatury, tak bardzo zdopingowały mnie do zgłębiania tego zagadnienia. We wczesnych latach 90. ten temat właściwie nie istniał. Nie było jeszcze Rzecznika Praw Dziecka, został on powołany dopiero w 2000 roku, pierwsze kroki stawiała Fundacja Dzieci Niczyje koncentrująca swoje działania na problematyce przemocy wobec dzieci (notabene fundacja ta istnieje do dziś, ale pod nową nazwą – Dajemy Dzieciom Siłę), na szczęście funkcjonował już, założony w 1981 roku przez prof. Marię Łopatkową, Komitet Ochrony Praw Dziecka. Dopiero w pierwszych latach po transformacji ustroju temat dzieci doświadczających przemocy ujrzał światło dzienne, szczególnie eksponowały go ówczesne media.
Takich obszarów było wiele, dlaczego właśnie ten wzbudził pani zainteresowanie?
– Pierwszym impulsem, który mnie zainspirował do zgłębiania tematu w kontekście pracy naukowej i badawczej, była jego ekspansja w mediach. Zapewne wynikało to z faktu przyjęcia w 1989 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ i ratyfikowanej przez Polskę w 1991 roku Konwencji o prawach dziecka. Szczególnie poruszył mnie program telewizyjny To nie jest sprawiedliwe – ujawnił on skalę problemu łamania praw dziecka, a zwłaszcza artykułu 19 Konwencji, czyli ochrony dziecka przed różnymi formami przemocy. Zaczęłam więc poszukiwania materiałów, okazało się, że nasza rodzima literatura w tym zakresie była niezwykle uboga, dotarłam zaledwie do kilku pozycji. Zaczęłam badania z perspektywy pedagoga, a nie psychologicznej, które to ujęcie zagadnienia wówczas dominowało. Interesowało mnie, co na ten temat wiedzą, co robią i jak postrzegają ten problem nauczyciele. Wyszłam bowiem z założenia, że rola szkoły i nauczycieli w ograniczaniu przemocy, wyłapywaniu niepokojących sytuacji, a także w profilaktyce i oddziaływaniu na rodziców jest ogromna. Temat doktoratu dotyczył reakcji środowisk szkolnych na problem przemocy wobec dzieci. Przeprowadziłam wówczas bardzo rozlegle badania, objęłam nimi ponad tysiąc osób, byli wśród nich nauczyciele, dyrektorzy, pedagodzy, higienistki szkolne. Po publikacji pracy otrzymałam szereg zaproszeń z różnych instytucji, które były zainteresowane wykładami na ten temat, utwierdzało mnie to w przekonaniu, że temat jest ważny, a praca nad nim potrzebna. Postanowiłam więc kontynuować badania, odstępując już od eksploracji skali problemu, a skupiając się na różnorodności jego wątków.
Polska wychodziła z izolacji, otworzyły się więc nowe możliwości.
– Ważnym, a wręcz przełomowym momentem w mojej pracy badawczej był udział w 2003 roku w konferencji zorganizowanej przez Fundację Dzieci Niczyje. Była to Europejska Konferencja ISPCAN (International Society for the Prevention of Child Abuse and Neglect), organizacji skupiającej naukowców, praktyków, zajmujących się różnymi rodzajami przemocy wobec dzieci. Na spotkanie przyjechali wybitni badacze, największe autorytety w tej dziedzinie, m.in. amerykański socjolog David Finkelhor – wybitny znawca problemów seksualnego wykorzystywania dzieci, Deborah Daro – zajmująca się oceną programów leczenia i zapobiegania krzywdzeniu dzieci, a także przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia, która rok wcześniej opublikowała bardzo istotny raport obrazujący skalę krzywdzenia dzieci. Raport WHO dotyczył rozmiarów, uwarunkowań i skutków przemocy interpersonalnej, szczególnie w bliskich relacjach, w rodzinie. Metaanalityczne konkluzje zawarte w raporcie były wynikiem badań prowadzonych na przestrzeni kilkudziesięciu lat na całym świecie, dlatego wiele wątków i tez tego raportu stanowi nadal kanon rozpatrywania problemu przemocy wobec dzieci. Podczas konferencji nie tylko udało mi się nawiązać bardzo cenne kontakty osobiste, zapisałam się także do ISPCAN, choć muszę przyznać, że sporo mnie to kosztowało. Dolary trzeba było wysupłać z własnej kieszeni, ale opłacało się. Była to cena za dostęp m.in. do bardzo prestiżowego czasopisma „Child Abuse and Neglect”, w którym z perspektywy światowej publikowane są doniesienia badawcze oraz opracowania teoretyczne dotyczące różnych wątków przemocy wobec dzieci. To dało mi możliwość zdobywania nieosiągalnych dotąd materiałów.
Tak bardzo odstawaliśmy wtedy od reszty świata?
– W Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej tym tematem zajmowano się od początku lat 60. W Polsce natomiast problem znalazł zainteresowanie praktycznie dopiero po 1989 roku. Siłą rzeczy mieliśmy więc mniejsze doświadczenia naukowe. Materiały zagraniczne, do których dotarłam, ujawniły bogactwo wątków tematycznych. Ich lektura skłoniła mnie do podjęcia próby opisania stanu ochrony i sposobu myślenia o ochronie dzieci przed krzywdzeniem w skali świata, Europy i Polski. Efektem była moja praca habilitacyjna – Ochrona dzieci przed krzywdzeniem. Perspektywa globalna i lokalna.
Praca ta została w 2009 roku dwukrotnie nagrodzona: przez Łódzkie Towarzystwo Naukowe oraz Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
– Publikacja bardzo szybko się rozeszła, była dodrukowywana, wyraziłam także zgodę na udostępnienie jej w internecie. Wzbudziła duże zainteresowanie i okazała się potrzebna, to było dla mnie największą satysfakcją. Jednym z recenzentów w moim przewodzie habilitacyjnym była profesor Barbara Smolińska-Theiss, doradca Marka Michalaka, Rzecznika Praw Dziecka (RPD) i to ona zarekomendowała w pewnym momencie moją osobę. Chodziło o stworzenie raportu ukazującego skutki nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Przypominam, że był to czas, w którym w Unii Europejskiej temat przeciwdziałania przemocy wobec dzieci był już szeroko dyskutowany i stawiany wśród centralnych problemów społecznych. Polska po akcesie do Unii zaczęła dostosowywać różne regulacje do prawa i tendencji unijnych. Wiele środowisk lobbujących oraz sam Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak przyczynili się znacząco do tego, że w 2010 roku w Polsce, wprawdzie po głośnych protestach i burzliwych społecznych debatach, weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która wprowadzała do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego bezwzględny zakaz kar cielesnych. Ustawa ta nakładała na RPD obowiązek sporządzenia po roku sprawozdania ze skutków działania ustawy. I to zadanie przypadło mi w udziale, tak zaczęła się moja współpraca z RPD. To była naprawdę głęboka woda, ale udało się całkiem dobrze z tego zadania wywiązać; raport nie tylko powstał, ale – jak się później okazało – był jedynym spośród wielu składanych przed parlamentem przez różne podmioty (ministerstwa) zobligowane ustawą raportem przyjętym bez zastrzeżeń przez Sejm RP. Minister Michalak złożył mi wówczas propozycję pełnienia zaszczytnej funkcji społecznego doradcy RPD. Część raportu dotyczącą badania opinii społecznej powtarzamy każdego roku.
Jaką rolę odgrywają te raporty?
– Pozwalają monitorować przestrzeganie zakazu stosowania kar cielesnych, a także skuteczność oddziaływania kampanii podnoszących społeczną świadomość na temat tego problemu. Raport obrazuje stopień aprobaty zachowań przemocowych, który wciąż pozostaje na wysokim poziomie. Optymistycznie jednak patrząc, zaczyna się w niektórych wskaźnikach ujawniać tendencja zniżkowa, odsetek osób akceptujących bicie dzieci w celach wychowawczych zmniejsza się. Porównując wyniki z 2015 roku z badaniami CBOS z 2008 roku, widzimy, że różnica wynosi 20 punktów procentowych. To jest znaczący skok, choć daleko nam do uzasadnionego zadowolenia, ponieważ – jakby nie patrząc – 58 proc. społeczeństwa nadal aprobuje wychowanie za pomocą klapsa. Niestety w kwestii bicia dzieci poziom społecznej aprobaty nie może już być tak optymistycznie interpretowany, spadek notuje się na poziomie około 10 punktów procentowych. Wciąż nader często – bo jest to około jedna trzecia społeczeństwa – hołduje przekonaniu, że lanie jeszcze nikomu specjalnie nie zaszkodziło.
Z takimi „rodzinnymi tradycjami” mogą zmagać się jeszcze kolejne pokolenia.
– O stosowaniu przemocy w wychowaniu decydują nie tylko tradycje rodzinne i transgeneracyjny przekaz przemocy. Wiele uwarunkowań dotyczy osobistych cech oraz warunków środowiskowych, także anachroniczne odczytywanie niektórych kodów religijnych może utwierdzać w przekonaniu, że skoro ja byłem bity i żyję, co więcej, wyrosłem na porządnego człowieka… Wiele takich wpisów można znaleźć pod corocznymi informacjami medialnymi na temat raportów, które są publikowane nie tylko na stronach RPD. Nasze badania jednoznacznie pokazują bardzo silną korelację między aprobatą kar fizycznych, akceptacją bicia dziecka a doświadczeniami przemocy rodziców z ich dzieciństwa. Mówiąc o uwarunkowaniach przemocy wobec dziecka, należy uzmysłowić sobie, iż zasadniczym jej podłożem jest nierówność pozycji, jeżeli więc w jakikolwiek sposób ma miejsce przewaga i zależność między osobami, jak np. ma to miejsce w kategoriach rodzic, dorosły – dziecko, naturalną ludzką tendencją jest wykorzystywanie tej przewagi do „załatwiania własnych interesów”. A przemoc wobec dziecka jest najczęściej takim „załatwianiem jakiegoś interesu” przez rodzica. Nieprzypadkowo w literaturze anglojęzycznej preferuje się termin child abuse – jako podkreślenie, że dzieci są w gruncie rzeczy „używane” przez dorosłych dla ich celów.
Istnieje przekonanie, że niewinny klaps nie jest groźny?
– Nie ma czegoś takiego jak niepoważna przemoc – powtarza Marta Santos Pais. Każda przemoc wyrządza krzywdę, wywołuje poczucie poniżenia i pociąga za sobą skutki, które są być może na pierwszy rzut oka niewidoczne, ale niestety procentują w przyszłości negatywnymi następstwami rożnego rodzaju. Klapsy doświadczane w dzieciństwie powodują wiele szkód, dlatego tematem batalii, którą toczy obecnie ONZ, jest zero tolerancji dla jakichkolwiek przejawów przemocy wobec dzieci, a więc klapsów także. Stąd nacisk na poszczególne państwa o wprowadzanie całkowitego zakazu przemocy wobec dzieci, w tym kar cielesnych.
Wspomniała pani doktor o Marcie Santos Pais. W maju we Florencji z jej inicjatywy odbyło się spotkanie konsultacyjne ONZ na temat przemocy wobec dzieci, Polskę reprezentowali Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak i pani…
– Martę Santos Pais miałam okazję poznać w 2014 roku na kongresie zorganizowanym przez RPD z okazji 25-lecia przyjęcia Konwencji o prawach dziecka. Marta Santos Pais jest specjalnym reprezentantem Sekretarza Ogólnego ONZ ds. przemocy wobec dzieci. To stanowisko utworzone zostało jako efekt rekomendacji słynnego raportu światowego World report on violence against children, opracowanego przez profesora Paulo Sergio Pinheiro i prezentowanego w ONZ. Nasz raport, którego miała okazję wysłuchać w Sejmie, zrobił na niej duże wrażenie, tym większe, kiedy dowiedziała się, że całość wymyśliła i przygotowywała jedna osoba, czyli ja. Dzięki raportowi Polska była często cytowana w sprawozdaniach na przykład Komitetu Praw Dziecka Narodów Zjednoczonych, a także wskazywana przez Martę Santos Pais jako jedyny kraj, w którym prowadzony jest tego typu systematyczny monitoring. W nadzwyczajnej rezolucji ONZ zobligowało specjalnego reprezentanta ONZ ds. przemocy wobec dzieci do przygotowania raportu szczegółowego dotyczącego bullyingu i cyberbullyingu, czyli przemocy w środowisku uczniowskim, w tym z wykorzystaniem nowych technologii i cyberprzestrzeni. Raport miał służyć do ustalenia skutecznych rekomendacji dotyczących przeciwdziałania tym niepokojącym zjawiskom. W ubiegłym roku we wrześniu w Amsterdamie na corocznym zjeździe rzeczników praw dziecka minister Michalak i ja otrzymaliśmy od obecnej tam Marty Santos Pais propozycję sporządzenia informacji o skali występowania bullyingu i cyberbullyingu w Polsce oraz działaniach podejmowanych w walce z tym problemem. To było niesłychanie trudne zadanie. Miałam zaledwie kilka dni na sporządzenie takiej informacji. Ale myślę, że to, co udało się opracować, było satysfakcjonujące.
Diagnoza była szokująca?
– Największym zaskoczeniem było obalenie mitu o gimnazjach, które medialnie niechlubnie przodowały w stosowaniu przemocy rówieśniczej. Okazało się jednak, że w znacznie większym stopniu problem ten dotyka szkół podstawowych. I może to właśnie ta informacja, w formie raportu, przyczyniła się do zaproszenia mnie na spotkanie ekspertów ONZ do Florencji. Posiedzenie poświęcone było różnym formom agresji rówieśniczej, uwarunkowaniom tego problemu oraz programom prewencyjnym. W zespole eksperckim znaleźli się specjaliści z całego świata, rzecznicy praw dziecka, lekarze, prawnicy, naukowcy, pedagodzy. Cieszę się, że wśród nich było wielu zwolenników tezy wspieranej także przeze mnie, aby badania nad problemem przemocy rówieśniczej miały charakter partycypacyjny. Nie wystarczy, aby dorośli badali problem, pytali dzieci, a te ewentualnie odpowiadały na pytania, ale to one same ze wsparciem dorosłych powinny przeprowadzać badania w swoim środowisku. Tylko tak bowiem można rzetelnie zobrazować sytuację oraz wspólnie z dziećmi znaleźć właściwe pomysły na ograniczanie zagrożenia. We Florencji niezwykle ciekawe było na przykład wystąpienie greckiego Rzecznika Praw Dziecka Georga Moschosa, który na bazie badań jakościowych i fokusowych przedstawił stanowisko dzieci na temat doświadczania oraz sposobu ograniczenia zjawisk bullyingu i cyberbullyingu. Dzieci wyraźnie wskazywały, że na pewno nie sprawią tego kary, restrykcje, ograniczenia czy formalne procedury. Natomiast tym, czego potrzebują najbardziej, jest zapewnienie im poczucia bezpieczeństwa, tworzenie dobrych relacji w grupie, integrowanie ich ze sobą, zaszczepianie tolerancji, uczenie, jak rozwiązywać konflikty pomiędzy sobą, współpracy i akceptacji odmienności. Jestem przekonana, że podobnie myślą polskie dzieci. Planujemy także u nas przeprowadzić tego typu badania. Spotkanie we Florencji okazało się kopalnią wiedzy, było swoistą „burzą mózgów” autorytetów z całego świata. Na jego podstawie oraz w oparciu o owe krajowe informacje opracowany zostanie specjalny globalny raport na ten temat. Dla mnie Florencja była inspiracją i ukierunkowaniem dalszej pracy badawczej także z powodu uroków tego miasta.
Dziękuję za rozmowę i życzę, aby ta pasja, z którą pani pracuje, nigdy nie osłabła.