Spedzilem dziecinstwo i mlodosc w najblizszym sasiedztwie "Placu Reprezentacyjnego" /potem Inwalidow Wojennych, Dzierzynskiego, obecnie Sejmu Slaskiego/, dlatego z prawdziwa radoscia i ciekawoscia przeczytalem artykul Dariusza Rotta - "Kiedys - najwazniejszy gmach" - inicjujacy cykl artykulow o budynkach uniwersyteckich /GU 19/.
Pierwsza reakcja i refleksja: jak to jest mozliwe, aby nasza najnowsza historia kryla tyle zagadek; przeciez musza jeszcze zyc ludzie, ktorzy byli bezposrednimi swiadkami tego co sie w i wokol "bialego budynku" - wlasnie Gmachu Polonistyki - dzialo; jezeli nie zachowaly sie dokumenty.
Bo budynek ten byl przed wojna razaco bialy i jego obecny wyglad symbolizuje losy calej tej okolicy - przedwojennego centrum administracyjnego Slaska: szkody gornicze, wszystko zalane asfaltem, upchane starszymi i nowszymi dzielami socrealizmu.
I tu druga refleksja - kto wpadl na pomysl, aby Wojewodzki Dom Partyjny - symbol glupoty i zadufania - przemianowac na "Gornoslaska Macierz Kultury"? Bo nie wiedzialem, ze toto tak sie teraz nazywa.
Przedwojenne losy "Bialego Budynku" i Placu Reprezentacyjnego oczywiscie byly krotkie, raptem dwa lata. Z tamtych czasow dosc dobrze pamietam 1 wrzesnia 1939 - byl tam punkt ewakuacyjny ludnosci cywilnej; stad w godzinach poludniowych autobusy odwozily uciekinierow na kolej. Upal, wycie syren, warkot samolotow, tlumy podnieconych ludzi z dziecmi i tobolkami /pisalem o tym w Sowizdrzale nr 173/.
Potem, jak pisze pan Rott, Plac Reprezentacyjny byl widownia stalych uroczystosci i manifestacji; z glosnikow rozlegalo sie charakterystyczne szczekanie, potegowane i odbijane miedzy scianami budynkow. Komiczne /w oczach dzieci/ parady wojskowe sklanialy do nasladowania i przedrzezniania, za co nam sie raz porzadnie oberwalo.
Orzel oczywiscie byl, dumny, na cala prawie wysokosc budynku. Jego zniszczenia nie pamietam, ale calymi miesiacami /latami? / stalo tam rusztowanie sluzace do montowania tego Glockenspiel`a. Dzielo bylo nieudane, bo poza probami i byc moze jakas prapremiera kurantow nie bylo slychac.
Sam "Bialy Budynek", jako siedziba niemieckiej Policji i Gestapo, UB i Partii, budzil nieprzyjemne uczucia - przez lata omijalem jego front.
Ktoregos dnia dwaj cywile prowadzili mloda kobiete. Byla w czerni, nie miala zadnych bagazy, nawet torebki. Gdy juz zblizali sie do wejscia, wyrwala sie prowadzacym i sprintem pobiegla w kierunku ul. Podgornej. Po kilkudziesieciu metrach przystanela, zdjela buty i w samych ponczochach pognala w dol; scigajacy nie mieli zadnych szans. Biegla srodkiem drogi, wierzyla, ze przechodnie jej sprzyjaja. I to byl blad; bo znalazl sie jeden, ktory juz na samym dole zlapal ja w objecia... Obita, z wykreconymi rekami jednak trafila do "Bialego Budynku". Kim byla ta kobieta? Co sie z nia stalo?
Oczywiscie nie zapisalem daty; mam wrazenie, ze bylo to w roku
1945. A moze sie myle, moze to bylo jednak w 1944? Zreszta, jaka
roznica...
10. 10. 94
Od redakcji:1. Autor listu jest naszym najwierniejszym, najuwazniejszym czytelnikiem w... Krakowie, gdzie "profesoruje" na Akademii Rolniczej i zarazem redaguje znakomitego "Sowizdrzala". 2. Gornoslaska Macierz Kultury ma siedzibe w dawnym "December Palace" a nie w Wojewodzkim Domu Partyjnym.