Wszystkie formaty eksponowanych dzieł to piony, co wynika częściowo z wyboru tematu (np. w cyklach "Katedr" i "Żaglowców"), ale przede wszystkim chyba z aktywnego stosunku do otaczającego świata, podkreślania raczej twórczego działania niż kontemplacji. Zredukowanie kontrastów barwnych powoduje, że zaakcentowano precyzję rysunku i światło. Forma istnieje więc obiektywnie poprzez granice jakie wytycza jej kontur, jednak nie mniej ważne jest zetknięcie się tego jednostkowego sposobu bytowania z ogólną, nadrzędną zasadą całości jaką wyznacza światło. Przyporządkowanie ciemności i światłu określa zatem rolę form, ich miejsce w strukturze. Przydział taki wynika z nieubłaganych praw kompozycji, jej logiki, wypracowanej w ciągu stuleci. Dlatego formy zdają się przybierać niekiedy obraz spójnego mechanizmu, gdzie wszystko ma swoje miejsce. Co ważne - jest tu miejsce zarówno na narodziny, jak destrukcję i obumieranie, a więc ukazanie procesu przemiany. W cyklu "Żaglowce" formy wyłaniają się i zanurzają, wykorzystując możliwości jakie daje odbijanie się w tafli wody. W związku z tym ukazane zostają wzajemne relacje form solidnych, materialnych oraz ułudnych, powstałych jedynie jako ich odblask. "Katedry" z kolei piętrzą się formami trójkątów i półkolistych arkad, przyjmując wyrafinowane formy kryształów, a czasami zdają się rozsadzane od wewnątrz i zapadając się, obracają w ruinę. Niekiedy wreszcie unoszą się bez żadnego punktu podparcia niczym senna wizja. Metamorfozy podporządkowane są wszakże rygorom symetrii i odpowiedniości form, wielość elementów tworzy porządek. Jego obiektywizacji służy m.in. wyzbycie się śladu narzędzia (i generalnie - niechęć do narracji prowadzonej w pierwszej osobie liczby pojedynczej) oraz akcentowanie intelektualnej warstwy procesu tworzenia. Powoduje to z kolei chwilowe zatrzymanie w ruchu wspomnianych metamorfoz - jakby na okamgnienie zahamowanie ich i prześwietlenie lodowatym refleksem. Przeszywający lękiem moment unieruchomienia związany jest z chęcią badawczą, poddania tworzonego świata analizie. To taki dziwny moment, gdy sam twórca form oddala się od stworzonego przez siebie świata, gdy jego świat staje się mu nagle obcy. Okazuje się skamieniałą terra incognita, ze skostniałym wiatrem, zakrzepłymi w ruchu falami i wstrzymanym biegiem obłoków. Uczestniczymy w przebudzeniu z aktu instynktownego działania artysty do chwili, gdy sam twórca potrafi się dziwić temu, co stworzył. Zamiera więc, okryty znienacka chłodnym cieniem zdumienia, potrafiąc wówczas dziełu swemu do końca nie dowierzać. Wtedy właśnie pragnie to, co zmienne i ulotne kształtować dla wieczności. Twórczość Eugeniusza Delekty powstaje więc na styku wiary - z jej pokorą - oraz chłodnego, ale też pełnego dumy, intelektualnego namysłu, poddającego nieustannie wiarę krytyce; by nie przerodziła się w nadmierne poddawanie się emocjom czy przesadę. Określa ją ciągłe badanie relacji między tym, co umysłowe i tym, co widzialne. Obserwacja świata zewnętrznego nie jest nigdy bierna. Intelekt bierze taki sam udział w kształtowaniu świata, co zmysłowy zachwyt jego urodą. Utrwalone może być jedynie coś, co daje pojęcie o całości i zostaje uprawnione do jej scharakteryzowania. Podobne uprawomocnianie obrazu powoduje, że myśleniu poetyckiemu artysty najbliższa jest metafora. A ponieważ obraz otoczenia kształtuje się w oparciu o przesłanki racjonalne i aprioryczny porządek, więc nie ma potrzeby negować kwestii, iż każdorazowo świat jest po prostu konstruowany, a nie tylko odtwarzany. Jego zasadą jest mądrość, konstytuująca swoistą duszę czy absolut. Świat przedstawiony nie jest zatem wrażeniowy i oparty na przypadku, gdyż ważnym składnikiem jego powstawania jest dystans i próba ogarnięcia całości. Proces abstrahowania powoduje, że każde dzieło Delekty w równym stopniu jest przedstawiające, co abstrakcyjne. Odnosi się w takiej samej mierze do szczegółu, co kosmosu. Dystans gwarantuje uciszenie dążeń i gwałtownych namiętności, czyniąc walorem twórcy nade wszystko wybranie właściwej perspektywy. Skupienie się egotycznie na elementach subiektywnych powodowałoby bowiem wzrost odczuć tragicznych. Artysta jednak - podług tego, jak pragnie budować jego etos Delekta - ma obowiązek nie zatrzymywać się na świecie widzialnym i jego zmiennych aspektach, ale dążyć do uchwycenia tego co ponadczasowe i - wspomagając się słowami Pulinowej - "uciszyć niespokojne kołatanie serca". Konsekwentnie zatem wynika z tego, że artysta ma obowiązek niwelowania tragizmu i skupienia się na wartościach wyższych, wprowadzając utraconą jedność między duchem a naturą i czyniąc - na takim podłożu etycznym - możliwą przebudowę świata, a przynajmniej - godne i mądre się weń wpisanie.
Świat Eugeniusza Delekty objaśniany jest światłem i zespolony mrokiem - naszą ojczyzną. Konstruowany jest dzięki wiedzy i spajany wiarą. Ciemność, wciąż taka sama, odwołuje się do tego, co nieuniknione; światło zaś, choć ciągle inne, ogranicza. Pozostaje więc zamiast upodobania do dnia czy nocy, raczej namysł nad mrokiem i jasnością. Wymierzenie proporcji między nimi i zastosowanie ich tak, by wyprowadzić na światło dzienne obrazy uwięzione w sercu.