MŁODA POEZJA NA ŚLĄSKU - PRÓBA CHARAKTERYSTYKI

„Chcemy, aby Śląsk ujawnił wreszcie swój potencjał. Poezja na Śląsku ma się świetnie(...)” („Opcje” 1994, nr 4) – oznajmili młodzi w pierwszym numerze „Na Dziko”, kwartalnym dodatku „Opcji”. I jeśli wziąć pod uwagę ilościowy nawał tego zjawiska, stwierdzenie to wydaje się jak najbardziej słuszne: dziesiątki nazwisk, coraz to nowe arkusze, tomiki, antologie...Poezja naszego regionu kwitnie! Przypisując jej epitet „młoda”, należy jednak dokonać pewnej weryfikacji, zarówno osób, jak i zjawisk i na tej podstawie spróbować stworzyć obraz przemian i dokonań, jakie w niej zaszły.

Jednym z ważniejszych wydarzeń była z pewnością twórczość poetów kojarzonych początkowo ze wspomnianym już dodatkiem „Opcji” – „Na Dziko” (stąd „nowi dzicy”): Wojciecha Kuczoka, Bartłomieja Majzla, Macieja Meleckiego, Grzegorza Olszańskiego i innych. Wszyscy zaistnieli po roku 1989, ogłaszając swoje teksty w prasie. Po raz pierwszy, co ważne – jak słusznie zauważył Piotr Majerski (W swoją stronę, Katowice 2000) - , blisko siebie umieszczeni zostali w Innym świcie (red. M. Kisiel, Katowice1994); tu także: Jarosław Dusiło, Piotr Jasek, Arkadiusz Kremza, Piotr Majdanik, Paweł Majerski, Jarosław Nowosad, Marcin Oczkowski, Monika Postawa, Michał Radziszewski i Adrian Skierski. I choć każdy z nich to indywidualna „osobowość poetycka” (o czym najdobitniej świadczą ich arkusze i tomiki), Na Dziko zdołało wykształcić pewien rozpoznawalny styl.

Poezja ta nie wypracowała żadnej nowej poetyki. Przeciwnie: jest to (mniej lub bardziej) świadomy wybór z poetyk przeszłego półwiecza, jak napisał Marian Kisiel. (A może to jakaś poetyka?!) Być może wynika to z przeświadczenia młodego poety o tym, że rejestr gatunków już się wyczerpał, że w kwestii genologii nie ma już nic do powiedzenia, ale też u nikogo z reprezentantów młodej poezji nie dostrzegam jakiejkolwiek próby zbudowania wiersza od nowa; choć pewna rygoryzacja jest widoczna. Na pierwszy plan wybijają się tu (wymienione przez Pawła Majerskiego we wstępie do wspomnianej już antologii) cztery główne cechy tej poezji: strukturyzacja narracyjna, język potoczny, konkretność obrazowania oraz postawa egocentryczna. Wiersz rozwija się w stylistyce mówionej (bardzo często biegnącej w kierunku publicystyki). To rejestracja chwil, obrazki migotliwego świata idące raczej w stronę epickiego opisu niż metaforycznej kondensacji. Podmiot staje w roli obserwatora:

Stanąłem przy krawężniku i jeszcze raz
Dokładniej przyjrzałem się temu z daleka

(M. Melecki, Na ostatnim piętrze)

Obserwator – outsider jest cząstką tej rzeczywistości, która osacza i obezwładnia, rzeczywistości umiejscowionej w przestrzeni domu i miasta, a której nie da się opowiedzieć inaczej, jak poprzez poezję:

Zapisuje językiem wiersza
to
czego się nie da
powiedzieć słowami

(G. Olszański, inc. jest ostatnia noc)

Zaś „język wiersza” to nic innego jak żywioł potoczności – dominacja języka mówionego, nierzadko „okraszonego” wulgaryzmami i regionalizmami, metaforyka na bazie gry frazeologicznej – opanowany za pomocą wersyfikacyjnej segmentacji tekstu. Widać przy tym dużą dbałość o przenośnię, podkreślaną często przerzutnią (5.30 piję pierwszą kawę / małymi łykami zaczynam myśleć o Tobie – inc. wiatr rozgania krajobrazy, G. Olszański). Jest to język konkretny, uwidaczniający podmiotowość zarówno bohatera, jak i samej „narracyjności” tych wierszy. Tak samo od abstrakcji odchodzi zapis doznań, obserwacji, doświadczeń – zwyczajnych, codziennych, często – prywatnych. Wystarczy zwrócić uwagę na same tytuły utworów: jakże często odwołują się one do prywatności, projektując wręcz sytuację intymnego wyznania (Ojciec, 1973, Maj. Piwo, Urodziny, Miałam straszny sen itp.). Owa intymność i konkretność to zarazem dowód na to, jak bardzo młodzi poeci ufają wierszowi, formie, w której dokonuje się ucieczka od świata w kierunku przestrzeni prywatności.

Wymienione dominanty tej poezji świadczą o jej silnym zakorzenieniu w tradycji. Najbardziej bodaj widoczny jest tu, jak napisał Marian Kisiel (Świadectwa, znaki. Glosy o poezji najnowszej, Katowice 1998), zwrot ku poetykom z lat dwudziestych XX wieku (ekspresjonistycznej, awangardowej, skamandryckiej), wpływ poetów tj.: Andrzej Bursa, Miron Białoszewski, Stanisław Grochowiak czy Rafał Wojaczek; wyczuwa się też pierwiastki nowofalowego egzystencjalizmu i odniesienia do poezji angloamerykańskiej (Allen Ginsberg, Jack Kerouac, LawrenceFerlinghrtti, Frank O’Hara), o czym pisał M. Stala. Dokonując wyboru z wypracowanych już poetyk, „młodzi” rygoryzują tamte doświadczenia i stwarzają nowy model wypowiedzi poetyckiej, bliższy naszym czasom i dobrze rozpoznawalny.

Analogiczne aluzje czy odwołania widać także u tych poetów, którzy zaczęli pojawiać się w orbicie Na Dziko: Radosław Kobierski, Arkadiusz Kremza, Marta Podgórnik czy Krzysztof Siwczyk. Niewątpliwie zatem grupa zaznaczyła swoją obecność. Współpraca została przerwana, ale teksty wielu z nich ciągle jeszcze można znaleźć w „Czasie Kultury”, „FA – arcie”, „Kartkach”, „Kresach”, „Nowym Nurcie”, „Śląsku”, „NaGłosie”, „Twórczości” czy „Tygodniku Powszechnym” – ich i wielu, wielu... innych młodych twórców. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że w pewnym momencie prasa i wszelkie konkursy poetyckie zalane zostały falą grafomanii; pojawiły się symptomy przesilenia literackiego. Poetyka Na Dziko weszła w fazę kryzysu.

Na tym tle pojawiają się nowe nazwiska: Ryszard Chłopek, Paweł Barański, Paweł Lekszycki, Paweł Sarna i Urszula Zajkowska – twórcy grupy Estakada (1998). I choć wyraźna jest tu nadal poetyka narracyjna (zwłaszcza w przypadku poezji R. Chłopka), to z pewnością twórcy ci sygnalizują już pewne przemiany.

Przede wszystkim liczy się dla nich wypowiedź poetycka charakteryzująca się pewną syntetycznością. Te próby rozrachunków z rzeczywistością są bardziej wysublimowane. Podmiot tych wierszy o ile jest obserwatorem, to jego wejrzenie na świat jest równoznaczne z autoobserwacją, co tym bardziej podkreśla intymność i prywatność tej poezji:

To co znajduję
między najwyższym
i najniższym
tonem moich myśli nazywam rzeczywistością –
(To co znajduję, P. Sarna)

Intymność nawet wówczas, gdy dochodzi do rozmowy z Bogiem. Religia staje się tu zbiorem symboli, które w łańcuchu semantycznym stają się zaledwie rekwizytami, narzędziami; Tak Bóg zawisa gdzieś tutaj (Ars moriendi, R. Chłopek), między sacrum a profanum, stając się zadaniem dla wyobraźni:

(...) chór rozbrzmiewa
psalmem. zanurzam język we wklęsłość kropielnicy.
woda święcona ma smak sprite’a z pobliskiej kawiarni
(h2o św., P. Lekszycki)

To liryka zderzająca realność i mity, namacalność i ułudę. Te wiersze zdają się wychodzić poza tradycyjne podziały na poezję „klasycystyczną” i „barbarzyńską”. A umiejętna gra z tradycją literacką daje tym poetom broń w walce o oryginalność swojej twórczości.

Oni, a także ich rówieśnicy: Wojciech Brzoska, Adam Pluszka, Aleksandra Wojtkiewicz, Zofia Zielińska i inni, mają szansę wyznaczyć nowe tory, którymi pójdzie polska poezja, a przynajmniej zaznaczyć w niej swoją obecność. Dziś trudno ocenić kto i co zwycięży w ostatecznym podsumowaniu, tym bardziej, że mamy tu raczej do czynienia z „jednostkami poetyckimi” niż zorganizowanymi grupami. Urodzeni między (około) 1967 a 1979 rokiem, debiutujący w latach 1989 – 1998, młodzi nie są określeni ani metrykalnie, ani programowo. Określa ich tylko poezja...

Autorka jest studentką IV roku filologii polskiej.

O poszczególnych twórcach, a przede wszystkim o ich poezji, w kolejnych artykułach z serii MŁODA POEZJA NA ŚLĄSKU – SYLWETKI.

Autorzy: Beata Lis
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneNowe książkiOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnym
Zobacz stronę wydania...