DLA TAŃCA NIE MA GRANIC

Dla nich wakacje to przede wszystkim próby, koncerty, godziny spędzone w autokarze, rzadziej w samolocie – kieszeń tańczącego studenta też świeci przecież pustkami.

Ostatnie tygodnie wakacji, Studencki Zespół Pieśni i Tańca „Katowice” spędził bardzo pracowicie – we wrześniu br. młodzi tancerze uczestniczyli w „Dniach Polskich” w Rumunii i „Dniach Śląskich” na Słowacji. Nie po raz pierwszy, w swojej ponad trzydziestoletniej historii, prezentując bogactwo polskiego folkloru poza granicami kraju, przekonywali, że nasza kultura ciągle młoda duchem, że stale żyje w sercach młodego pokolenia, że swoimi korzeniami sięga głęboko do tradycji europejskiej – stąd także Rumunii i Słowacy zawsze znajdą tu coś dla siebie.

  Nowy Soloniec  - gmina zamieszkała praktycznie wyłącznie przez Rumuńską Polonię. Dzieci tych, którzy przyjechali tu przed laty, witają nas śpiewaną po polsku pieśnią.
Nowy Soloniec - gmina zamieszkała praktycznie wyłącznie przez Rumuńską Polonię. Dzieci tych, którzy przyjechali tu przed laty, witają nas śpiewaną po polsku pieśnią.

Zarówno wyjazd do Rumunii, jak i na Słowację, upłynął w atmosferze ogólnoświatowej żałoby i solidarności z narodem amerykańskim. Zespół „Katowice” wyjeżdżał przecież do Rumunii, zaledwie dwa dni po ataku terrorystycznym na Stany Zjednoczone. Do ostatnich chwil nie było więc pewne czy wyjazd dojdzie do skutku. Ostatecznie, skończyło się jedynie na wzmożonych kontrolach na granicach państwowych, a po przyjeździe do Suczawy okazało się, że wiszące już w wielu miejscach plakaty, są nieaktualne – Zespół nie mógł przecież wystąpić, z pełnym radosnego tańca i śpiewu repertuarem, w dniu ogłoszonym w większości krajów świata – dniem międzynarodowej żałoby.

Jaka jesteś Rumunio?

Choć zmienił się program obchodów „Dni Polskich” w Rumunii, nic nie mogło zmienić głównego celu tego spotkania – zacieśniania kontaktów między rumuńską Polonią, a krajem przodków. Szanując trudną sytuację międzynarodową, obu stronom uczestniczącym w spotkaniu, udało się przekazać sobie nawzajem tyle pozytywnych emocji i wartości, ile tylko pomieścić może kultura i sztuka. Program „Dni Polskich” skupiał się bowiem przede wszystkim wokół rumuńskiej i polskiej tradycji narodowej, a także splecionej wspólnymi losami historii.

„Dni Polskie 2001” odbyły się w Suczawie – dawnej stolicy Mołdawii. Hasłem przewodnim, tegorocznego spotkania, było zdanie: „Polacy poznajcie Rumunię. Rumuni poznajcie Polskę”. Organizatorom udało się wcielić je w życie, dzięki bogatemu programowi, w którym nie zabrakło koncertów, wystaw fotograficznych, przedstawień teatralnych, a także ciekawych prelekcji i odczytów, przybliżającym obu narodom kulturę, tradycję i historię sąsiadów.

  Suczawa - Dom Kultury. Tancerze z suczawskiego Zespołu Pieśni i Tańca  oraz członkowie Zespołu 'Katowice'
Suczawa - Dom Kultury. Tancerze z suczawskiego Zespołu Pieśni i Tańca oraz członkowie Zespołu "Katowice"

Członkowie Zespołu „Katowice” po raz kolejny mogli się przekonać, że ludzie na całym świecie żyją praktycznie tymi samymi problemami, te same rzeczy są dla nich ważne, a w sercach noszą podobne obawy.

Wzruszając – zaczynamy rozumieć

Ponoć najtrudniej przełamać pierwsze lody – młodzi tancerze i tym razem nie mieli z tym większych problemów. Czym, już w pierwszych chwilach spotkania, ujęli swoich gospodarzy? Podczas konferencji, inaugurującej „Dni Polskie” w Suczawie, reprezentacyjna para przywitała gości w tradycyjnym stroju krakowskim, tak bardzo kojarzącym się z polską tradycją i kulturą. Takiego wrażenia nikt się nie spodziewał – to właśnie wtedy, w oczach zebranej tu Polonii, ujrzeliśmy po raz pierwszy łzy wzruszenia. W ciągu kolejnych kilku dni, pojawiały się one bardzo często. Musiało jednak minąć trochę czasu, abyśmy potrafili właściwie je zrozumieć. Z pewnością pomogły nam w tym liczne rozmowy – wynikał z nich jednak dość smutny wniosek – to nie były jedynie łzy wzruszenia, ale też żalu, że takiej Polski, jaką my znamy, oni już pewnie nigdy nie zobaczą. Choć dość szybko odeszły w zapomnienie stereotypy, przywiezione tu przez każdego z nas, a dotyczące tego kraju i jego mieszkańcach, trudno było jednak zaprzeczyć jednej opinii – rumuńska bieda wyzierała na nas praktycznie z każdej strony. Nasi gospodarze postarali się jednak abyśmy nie odczuli jej osobiście.

Zwiedzając – zaczynamy poznawać

Już w drugim dniu pobytu w Rumunii, udało się nam zwiedzić praktycznie całą Suczawę. Dawna stolica Mołdawii, siedziba hospodarów, przez wieki była typowym „sennym” miasteczkiem. Dzisiaj, jest ośrodkiem administracyjnym okręgu i bramą wjazdową do Bukowiny. Mieliśmy szansę zobaczyć praktycznie wszystkie cerkwie, licznie rozsiane po całym mieście. Choć w większości z nich trwają właśnie prace restauracyjne, opiekujący się nimi duchowni nie zabraniają zwiedzania, wręcz przeciwnie – z radością opowiadają o tym, co już zrobiono i o tym, co do zrobienia jeszcze pozostało.

Nad miastem góruje pomnik hospodara Stefana Wielkiego, który siedząc na koniu spogląda już od kilkudziesięciu lat na Suczawę. Przechodząc obok niego, można też dotrzeć do zabytkowej fortecy Cetatea de Scaun (z 1388 r.), która w 1476 r. oparła się wojskom Mahometa II, zdobywcy Konstantynopola.

Tańcząc – pokorniejemy

W rumuńskim folklorze doskonale widać wpływy i naleciałości, pochodzące z innych kręgów kulturowych. Mołdawia leży bowiem na prastarym szlaku wędrówek różnych, migrujących z Azji ludów – szlaku, który nie raz przemierzały też wyprawy wojenne ościennych państw. Może właśnie dzięki tym wpływom, kultura rumuńska, choć tak podobna do naszej słowiańskiej, ma jednak swój własny, niepowtarzalny urok. Mogliśmy się o tym przekonać podziwiając występ zawodowego Zespołu Pieśni i Tańca, pochodzącego z Suczawy. Było czym się zachwycić! Urzekło nas dosłownie wszystko – wdzięk i umiejętności tancerzy, przepiękne, bogato wyszywane stroje, szybkie, skoczne tańce, przeplatane z nastrojowymi pieśniami solistów. I chyba nawet przez chwilę nie docenialiśmy tego, z czym sami przyjechaliśmy – trudno bowiem było przekonać samych siebie, że nasz folklor zrobi na widowni podobne wrażenie. A jednak były brawa, było też wzruszenie – bo tacy my polscy, tacy autentyczni, tacy radośni.

  Bratysława - Stare Miasto. Tancerki Zespołu 'Katowice' na kilka minut przed występem
Bratysława - Stare Miasto. Tancerki Zespołu "Katowice" na kilka minut przed występem

Podobna atmosfera towarzyszyła Zespołowi „Katowice” wszędzie tam, gdzie się pojawiał, stroje przyciągały wzrok, śpiew i taniec radował serca. Nasi gospodarze nie ukrywali zadowolenia – byliśmy w stanie dać im to, na co, może nawet nieświadomie, czekali – przywieźliśmy bowiem ze sobą do Rumunii cząstkę naszej ojczyzny. Kraju, za którym tęsknią wnuki tych, którzy przyjechali tu przed sześćdziesięcioma laty.

„Dni Polskie” w Rumunii, to jednak nie tylko cykl koncertów, w których udział wzięły rumuńskie i polskie zespoły folklorystyczne. To także wystawy fotograficzne, przedstawienia teatralne, konferencje, prelekcje i warsztaty. Zespół „Katowice” miał oczywiście możliwość uczestnictwa we wszystkich, z przygotowanych przez organizatorów, punktach programu. Tych kilka dni, wypełnionych bo brzegi różnymi wydarzeniami, przeleciało bardzo szybko – pewnie dlatego, że przyjęto nas tu tak serdecznie. Cel naszych gospodarzy z pewnością został osiągnięty – Rumunia poznała Polskę, Polska poznała Rumunię. I obie spokojne, bogatsze o nowe wrażenia, doświadczenia i przyjaźnie, czekają teraz na to, co przyniesie tym dwu narodom przyszłość.

Kolejna podróż – jesteśmy ze Śląska

Rumunia była jednak tylko jedną ze stacji, we wrześniowej podróży Zespołu „Katowice” przez Europę. Zaledwie dwa dni przerwy między wyjazdami, a na młodych tancerzy czekała już druga stacja – Słowacja. Mieszkańcy Bratysławy przez osiem dni, od 20 do 27 września br., poznawali kulturę rodem ze Śląska. Jakiego Śląska? Ano – polskiego i słowackiego oczywiście.

Na „Dni Śląska”, zorganizowane w tym roku Bratysławie, złożyło się ponad dwadzieścia koncertów i przedstawień, wystąpiło dziesiątki artystów. Zespół „Katowice”, znalazł się w programie tej imprezy obok katowickiego teatru Cogitatur, zespołu Carrantouhill, Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Do Bratysławy przyjechali też czołowi śląscy jazzmani – zespół Piotra Wojtasika oraz KaPeLa „Yanina”.

Prezentację województwa śląskiego na Słowacji, zorganizował Instytut Polski w Bratysławie i Instytucja Kultury Ars Cameralis z Katowic. Część artystyczną poprzedziło seminarium samorządowe, w którym udział wzięli m.in.: marszałek województwa śląskiego Jan Olbrycht, prezydent Bratysławy Józef Moravcik oraz prezydenci kilku miast śląskich. Tematem debaty były głównie doświadczenia województwa śląskiego we wprowadzaniu reformy samorządowej.

W stolicy Słowacji, Zespół „Katowice” spędził zaledwie kilka godzin, trudno było jednak nie dostrzec uroku bratysławskiego Starego Miasteczka i nie poświęcić choć paru chwil na zwiedzanie pięknej Starówki.

I tak dobiegł końca wrzesień, dla większości studentów ostatni miesiąc wakacji i błogiego odpoczynku. Dla tancerzy z Zespołu „Katowice” przeciwnie – pełen pracowitych prób, pełen koncertów, ale też wrażeń i emocji nierozerwalnie związanych z podróżami.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneNowe książkiOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnym
Zobacz stronę wydania...