Jak sądzę, temat śmierci nie jest zbyt atrakcyjny dla współczesnego czytelnika; nie żyjemy przecież w epoce, gdy umartwianie się czy samobiczowanie zostało przyjęte (inna rzecz, czy to przyjęcie było kiedykolwiek powszechne). Może więc dzisiaj dla odmiany poruszymy temat nieśmiertelności?
Nieśmiertelność zawsze była pociągająca dla gatunku ludzkiego. Gdy przypomnimy sobie mumie egipskie, to z łatwością dostrzeżemy tęsknotę za życiem wiecznym. Ta egipska tradycja pojawiała się również w innych kręgach kulturowych, dotarła też do naszych czasów. Weźmy na przykład Walta Disneya, który kazał się zamrozić do czasu, gdy medycyna wymyśli sposób na przywrócenie go do życia. Ostatnio czytałem, że Lenina również chciano pierwotnie zamrozić, w końcu zwyciężyła koncepcja mumifikacji. Nawiasem mówiąc, w Rosji od wieków funkcjonował tzw. rosyjski kosmizm, czyli wiara w organiczny związek między człowiekiem a Wszechświatem jako rozumnym bytem; wiara ta zakłada wskrzeszenie umarłych jako przedsięwzięcie naukowo-techniczne, bez udziału sił nadprzyrodzonych. Podobno Elon Musk też ma ciągoty do tej filozofii. Nic dziwnego, że – jak ostatnio się dowiedzieliśmy – komisja Elona Muska znalazła w amerykańskim systemie ubezpieczeń społecznych tysiące Amerykanów ponad 120- -letnich, jedną osobę w wieku 240 lat i jedną w wieku… 360 lat. Warto, jak widać, pogrzebać w archiwach, gdyż można tam znaleźć zadziwiające zjawiska. To zresztą nie tylko specjalność amerykańska: od dawna było wiadomo, że rekordy długowieczności są pobijane przez ludzi, którzy noszą po prostu to samo imię i nazwisko co ich bracia, ojcowie czy dziadkowie. Tak było w Anglii, prawdopodobnie legendarna długowieczność kaukaska też ma takie podłoże. Biblia pod tym względem zachowała godny podziwu umiar: po Matuzalemie i innych 900-latkach Bóg zdecydował, że ludzie nie będą żyli dłużej niż 120 lat. Dlatego w Izraelu na nekrologu 119-latka można przeczytać: przedwcześnie zmarły.
Przejdźmy jednak do symbolicznych wyrazów tęsknoty za nieśmiertelnością. Nieśmiertelnik to znaczek wojskowy, który każdy żołnierz nosi na szyi. Zazwyczaj składa się z dwóch części, z których jedną się odłamuje, a drugą pozostawia… na zwłokach zabitego wojaka. Ostatnio nieśmiertelniki pojawiły się również w branży jubilerskiej i po „wguglaniu” słowa nieśmiertelnik pojawiają się reklamy ozdób.
W przyrodzie również mamy do czynienia z nieśmiertelnikami, czyli suchokwiatami albo kocankami – roślinami, które po zasuszeniu nie tracą swoich barw.
Nieśmiertelność jest ulubionym tematem kultury popularnej – dziesiątki filmów, książek i piosenek przynoszą nam morze fantazji na temat nieśmiertelności. Ale to już temat na inną opowieść. Na koniec wspomnijmy jeszcze „Nieśmiertelny pułk”, czyli akcję upamiętniającą zwycięstwo nad niemieckim najeźdźcą w Rosji. Nie można nie przypomnieć, że od XVII wieku mamy czterdziestu „nieśmiertelnych” wśród nas. Chodzi o członków Akademii Francuskiej, zajmującej się przede wszystkim wydawaniem słownika języka francuskiego. Akademia Francuska powstała za sprawą Ludwika XIV, z inspiracji kardynała Richelieu, który nadał dewizę A l’immortalité widniejącą na akademickiej pieczęci. Ta nieśmiertelność odnosiła się do dbałości o jakość języka francuskiego. Tempo wydawania kolejnych tomów słownika gwarantuje wieczne zajęcie członkom akademii, wybieranym w niezwykle elitarnym głosowaniu, w którym udział biorą żyjący członkowie.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.