Co nowego w nowym roku?

Witam w nowym roku! Osiągnęliśmy w ten sposób kolejny punkt w czasoprzestrzeni, z czego ja osobiście bardzo się cieszę. Tym bardziej że tradycja stawia przed każdym członkiem naszej społeczności kolejne wyzwania: podejmujemy zazwyczaj całą serię tzw. postanowień noworocznych, z których najpóźniej po kilku miesiącach nie pozostaje żaden ślad. Jednak obserwacja degrengolady postanowień budzi mój ożywiony zachwyt nad ludzką inwencją i kolejnym zwycięstwem optymizmu nad doświadczeniem. Pocieszającą informacją jest to, że rok 2025 będzie krótszy (o jeden dzień), w związku z czym wyrzutów sumienia z powodu niedotrzymanych obietnic będzie mniej.

Mimo wszystko wyruszmy w krótką podróż po osiągniętej właśnie okolicy czasoprzestrzeni. Z moich obserwacji dziadersa wynika, że osiągnięcie porozumienia będzie w dalszym ciągu utrudnione. Osobiście nie wiem, dlaczego Pan Bóg gniewa się na ludzi i czemu znowu, jak po incydencie z wieżą Babel, pomieszał języki. Podczas ostatniej serii świąt miałem okazję spotykać młodzież, którą indagowałem na okoliczność słowa roku 2024, czyli sigmy. Miałem znajomych, którzy swojemu kotu nadali imię Sigma, ale to byli matematycy i stąd to skrzywienie zawodowe. Sigma to litera greckiego alfabetu, używana w naukach przyrodniczych dla oznaczenia np. sumy (duża sigma) bądź np. odchylenia standardowego lub niektórych funkcji tudzież wielkości fizycznych, chemicznych bądź biologicznych. Czyżby więc dokonywał się zwrot w kręgach młodzieżowych ku wartościom przyrodniczym i wynikającej stąd ,,matematyzacji” życia codziennego przyszłości naszego narodu? No chyba jednak nie. Również pozorny zwrot ku grece może być mylący. Słowo to oznacza bowiem (znów greka) samca alfa bądź osobę wybitną i przekonaną o swojej wyjątkowości (zupełnie jak autor niniejszego tekstu). Dodam, że podczas wspomnianych spotkań okołoświątecznych młodzież wykonywała pewien gest: dotknięcie palcem nosa i ust oraz charakterystyczne spojrzenie. Być może w niedalekiej przyszłości będzie trzeba ogłosić konkurs na gest roku, co zbliżyłoby mowę młodzieżową do języka migowego i przysłużyłoby się walce z dyskryminacją osób głuchych (lub niedosłyszących).

Jakkolwiek by było, obserwuję kolejny krok w kierunku osiągnięcia całkowitego nieporozumienia międzypokoleniowego. Wszak język, a wraz z nim cały zespół wartości i ogólnie rzecz biorąc światopogląd, wyznacza odrębność i prowadzi do emancypacji. Zwłaszcza że obok powstawania nowych słów (dodajmy: na razie efemerycznych) trwa proces zapominania lub wypierania pojęć dawnych, zrozumiałych dla starszych, ale nic niemówiących młodym. Czy w 2025 roku nie należałoby ogłosić konkursu na słowa wychodzące z obiegu? Sam znam parę takich, a młodzież spotykana w czasie biesiad okołoświątecznych nie rozumiała np. używanego przeze mnie wyrażenia jak to drzewiej bywało, zwłaszcza słowa drzewiej, które kojarzyło im się z ekologią.

Inną dominantą przyszłości staje się coraz bardziej tzw. sztuczna inteligencja. Okazuje się, że to narzędzie może być przydatne w nawiązaniu porozumienia międzypokoleniowego. Podczas ferii świątecznych przeczytałem (w internecie) doniesienia o projekcie wspomagającym policję w zrozumieniu określeń używanych przez kryminalistów. Podobno prace są zaawansowane i w Ameryce już, już spodziewają się rezultatów, które pozwolą zidentyfikować dealerów narkotyków wśród tłumu niewinnych użytkowników ziół czy innych używek. Głównym narzędziem ma być wspomniana AI. Miejmy nadzieję, że uda się zaimplementować wyniki tych badań do tłumaczenia z polskiego na polski albo z narzecza jednego plemienia na narzecze innego. Co prawda powstaje następujący problem: co zrobić, gdy AI przestanie działać? Wbrew pozorom nie jest to takie abstrakcyjne: może nastąpić przerwa w zasilaniu albo inna awaria. Gdy podczas świąt zepsuła mi się zmywarka, to musiałem przejść na zmywanie ręczne, niekorzystające z osiągnięć nowoczesnej myśli technicznej. Nie jestem jednak pewien, czy można by postąpić analogicznie w przypadku tłumaczenia. Chyba że rozwinie się język migowy.