Jedząc banana

Lubię banany. Są moją prywatną magdalenką. Magdalenki też lubię, ale to przyjemność wyłącznie literacka. Nie budzą we mnie wspomnień, takich jak u małego Marcelka. Banany – przeciwnie, przenoszą mnie w przeszłość, zwłaszcza w grudniu. Przypominają dziecięce wyczekiwanie na mające pojawić się przed świętami wymarzone cytrusy i inne egzotyczne smakołyki, w tym banany. Kiedy wreszcie przypływały do portu statki – o nazwie bananowce – z owocami z dalekich krajów, które w krótkim czasie okołoświątecznym stawały się dostępne, mała Małgosia oddawała się smakowym przyjemnościom. Dziś mogę strawestować nostalgiczne słowa poety: Nigdy nie będzie tak pysznych bananów (w oryginalne jest: ciastek; Maciej Świetlicki, Filandia, 2005).

Banany zaaklimatyzowały się w polszczyźnie. Stały się symbolem luksusu, wykorzystywanym w latach 60. XX w. propagandowo. Bananową młodzieżą nazywano studentów Uniwersytetu Warszawskiego protestujących w marcu 1968 roku przeciwko rządowej cenzurze i ograniczaniu swobód obywatelskich. Przypisując im wychowanie i życie w luksusie, sugerowano, że młodzi ludzie prowadzący beztroskie dolce vita nie znali realiów „prawdziwego” życia „zwykłego obywatela”. Stygmatyzujące początkowo znaczenie zmodyfikowało się. Wyrazy bananówka/bananówa i bananowiec określały już tylko luzackich dziewczynę i chłopaka korzystających z uroków życia. W latach 70. bananówką nazwano też fason modnej spódnicy uszytej z ukośnych pasów nawiązujących formą do banana.

W 1979 roku przebojem była piosenka śpiewana przez grupę Vox pt. Bananowy song (słowa Marek Skolarski, ps. Tomasz Rayer). Wyobrażenie o rajskiej wyspie, arkadii, gdzie rosną banany rodzące w obfitości słodkie owoce i życie płynie leniwie, hedonistycznie, ma stanowić remedium na „smutny świat” i szarą codzienność, spełniać marzenie o niekończących się wakacjach all inclusive.

Związek nazwy owocu i luksusu trwa, choć banan stał się powszechnie dostępny przez cały rok. W 2017 roku do plebiscytu Młodzieżowe Słowo Roku zgłoszono słowo banan o znaczeniu ‘osoba bogata, próżna’, lecz nie znalazło się wśród zwycięzców. Wygrało słowo XD.

Banan, poza znaczeniami podstawowymi: ‘nazwa rośliny z rodziny bananowatych’ i ‘nazwa owocu banana’, ma jeszcze kilka znaczeń w różnych odmianach języka: potocznej ‘szeroki, szczery uśmiech’, środowiskowej – fryzjerskiej ‘kok francuski’, środowiskowej – uczniowskiej ‘penis’, środowiskowej ‘pałka policyjna’. Źródło wieloznaczności tkwi w podobieństwie kształtu owocu do takich przedmiotów, istotny jest tu jego aspekt wizualny. Banan jest więc dobrze osadzony w malarstwie, nie tylko zresztą w martwych naturach, ale także w obrazach, w których banan i człowiek wchodzą w interakcje. Owoc zobaczymy w dziełach malarskich i graficznych najpopularniejszych artystów współczesności: Pabla Picassa, Andy’ego Warhola, Banksy’ego…

W polskiej sztuce nowoczesnej dziełem sztuki (z bananem jako jednym z rekwizytów), które budzi od kilkudziesięciu lat niesłabnące i burzliwe kontrowersje, jest cykl fotografii i wideo Sztuka konsumpcyjna Natalii Lach-Lachowicz (Natalia LL; 1972). Atrakcyjna młoda kobieta je ostentacyjnie – oprócz banana – parówki, kiełbasy czy kisiel. Poza znaczeniem dosłownym te obiekty niepohamowanej konsumpcji wyposażone są w silne konotacje erotyczne (w zestawie brakuje szparagów). Fotografie mają duży potencjał wieloznaczności. W dobie „śmierci autora” unieważnia się wykpiwane szkolne pytanie: „Co autor/autorka chce powiedzieć w dziele?”. To odbiorca decyduje, co widzi…

Co zatem dostrzega widz w nowszym dziele Maurizia Cattelana Comedian (2019) przedstawiającym banana przymocowanego do ściany srebrną taśmą klejącą? Żart? Kpinę? Prowokację? Kryzys sztuki? Kolejny okaz konceptualnego dzieła sztuki, które ma zmienić sposób myślenia o sztuce? A po stronie nabywcy to pasja kolekcjonera? Pragnienie wzbogacenia kolekcji o kontrowersyjne dzieło sztuki? Lokata kapitału?

Sam autor mówi: „To było szczere pytanie o to, co naprawdę cenimy w świecie sztuki”. I nad tym artefaktem toczą się dyskusje w skali globalnej, jego cyfrowe przeróbki zapełniają wirtualną przestrzeń. W tym roku ktoś zapłacił za niego 6,2 miliona dolarów.

A bohater obrazu był już kilkakrotnie zjadany. Konsumpcja sztuki…