Podróżowanie stało się kulturowym fetyszem. Pragniemy wrażeń i uciekamy od szarości dnia codziennego. Robiąc to, coraz bardziej degradujemy środowisko i wpadamy w pułapkę subtelnego konsumpcjonizmu. A kiedy głębiej przyjrzymy się powszechnemu pędowi do wyjazdów, zobaczymy w całej okazałości nasze zagubienie, egzystencjalną pustkę i umęczoną planetę, która ledwo dźwiga ciężar naszych zachcianek.
Podróżowanie jest znakiem naszych czasów, charakterystycznym rysem konsumpcyjnej kultury świata zachodniego. Tak jak kupujemy przedmioty, tak też możemy kolekcjonować interesujące miejsca i wrażenia. Zaliczanie tych atrakcji przypomina zachowanie w hipermarkecie, gdzie wybieramy produkty modne, ładnie zapakowane albo takie, dzięki którym możemy komunikować innym nasz wysoki status społeczny.
To wszystko oczywiście kosztuje – nie tylko naszą kieszeń. Jeśli lecimy samolotem, a robi tak coraz większa rzesza ludzi, generujemy olbrzymie ilości gazów cieplarnianych, za których emisję nikt nie płaci, czyli tak naprawdę koszty ponosimy wszyscy. Samoloty są najbardziej nieekologicznym środkiem transportu. Boeing 747 w ciągu 24 godzin lotu tak wpływa na zmianę klimatu, jak 666 samochodów przez cały rok. Eksperci z IPCC szacują, że dziś lotnictwo odpowiada za ok. 3,5% emisji gazów cieplarnianych, a to znaczy, że gdyby było państwem, zajęłoby 7. miejsce w rankingu największych niszczycieli klimatu.
Wydaje się nam, że lepiej jest tam, gdzie nas nie ma. Gdzieś dalej jest piękniejsza przyroda, bardziej zachwycające widoki, życzliwsi ludzie, pełniejsze życie. I poniekąd to nasze przekonanie ma uzasadnienie. Przecież żyjemy przede wszystkim w miastach z ich brzydotą, obcością innych, doświadczanym kieratem w pracy czy w szkole. Wypuszczając się dalej, uwalniamy się od tego wszystkiego, bo wybieramy zwykle piękne miejsca. Ale w tej logice leży tragiczna konstatacja: z miejsca, w którym żyjemy na co dzień, zrobiliśmy coś, co nie nadaje się do życia, bo jest głośno, smrodliwie, niezdrowo, szybko i anonimowo. Paradoks jednak jest taki, że to nowe, dziewicze miejsce z powodu naszej wygody i chęci otaczania się luksusem zmieniamy ostatecznie tak, że z pierwotnego i naturalnego piękna niewiele pozostaje. Podróżowanie jest więc ucieczką ze świata, którego nie lubimy, do świata, którego za chwilę lubić nie będziemy, bo stanie się komercyjnym lunaparkiem pełnym gwaru, nieprzebranych tłumów turystów i plastikowych atrakcji.
Ostatecznie przemożna chęć podróżowania obnaża nasz brak zakorzenienia i brak związków z miejscem, w którym żyjemy. Tak, podróżowanie jest jakąś żałosną namiastką prawdziwego bycia w miejscu, we własnym miejscu. Gdybyśmy tak naprawdę byli u siebie, w pełni doświadczali tego, co jest blisko, kochali to, co nas otacza, czuli się dobrze w swoim domu rozumianym jako najbliższa przestrzeń życiowa, szanowali to, co zostało nam powierzone pod opiekę, czy wtedy odczuwalibyśmy przymus wyjeżdżania gdzieś daleko?
Pełen wyrafinowanych atrakcji, oparty na zaawansowanej infrastrukturze, nowoczesny przemysł turystyczny jest w tym samym stopniu niezrównoważony, co nasze codzienne życie, w którym miotamy się między kieratem pracy, nieumiejętnością odpoczywania oraz przebywaniem w miejscu, którego nie lubimy, z którym nie jesteśmy związani, i ludźmi, którzy są dla nas obcy.
Może więc czas się zatrzymać i spojrzeć uczciwie na własne życie. Może warto zrobić coś innego niż poddawać się masowej fali wyjazdów za wszelką cenę. Może warto, jakkolwiek wydaje się to szalone i trudne, zacząć dostrzegać coś, co trzeba chronić i pielęgnować w najbliższej okolicy. Powoli odkrywać i na nowo uczyć się własnego miejsca: starych drzew, zdziczałych parków, zapomnianych stawów czy nawet rowów przy drogach. Odkryć sąsiadów, a w końcu także przyjrzeć się na spokojnie własnemu życiu.
Lao Tse w swoim poemacie Tao Te King pisze: „można poznać cały świat, nie wychodząc ze swojego domu; ten, kto podróżuje, tak naprawdę wie niewiele”.
Czyż nie brzmi to jak herezja? Ale taka właśnie jest ta najważniejsza podróż, jakiej doświadczamy. Podróż, w której poznajemy samych siebie. Nie trzeba nigdzie jechać, żeby to zrobić. A nawet trzeba nie jechać, nie uciekać przed sobą, żeby w końcu siebie spotkać.
Udanych wakacji!