Niewielu młodych twórców może poszczycić się tak imponującym dorobkiem, jak dr Wojciech Kukuczka, adiunkt z Wydziału Sztuki Nauki o Edukacji UŚ. Studia na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu (Wydział Grafiki, kierunek fotografia) ukończył w 2009 roku, w 2017 roku obronił doktorat w Instytucie Sztuki Wydziału Artystycznego na Uniwersytecie Śląskim, a na swoim artystycznym koncie odnotował już ponad 70 wystaw, w tym ponad 30 indywidualnych (m.in. w Galerii Bielskiej BWA – Bielsko-Biała, BWA – Wrocław, ZPAF – Warszawa, Engram – Katowice, Galeria Mała – Nowy Sącz), uczestnictwo w kilku festiwalach artystycznych (m.in. w Foto Festiwalu w Łodzi i The World Photography Awards, Cannes we Francji). Był także kuratorem ponad 30 wystaw artystycznych m.in. takich mistrzów, jak Zdzisław Beksiński, Jan Bułhak, Gaspard Felix Tournachon (Nadar); zrealizował kilkanaście projektów z zakresu kultury i sztuki oraz zebrał wiele nagród i wyróżnień, m.in. na festiwalu górskim Wondół Challenge, w konkursie fotograficznym Unia wokół ciebie za fotografię pt. Emigracja (pierwsze miejsce) czy nagrodę za najlepszy film polski na XIV Przeglądzie Filmów Górskich. Do listy sukcesów artysty należy także zainicjowanie akcji charytatywnej na rzecz nepalskich dzieci, powołanie do życia galerii Negatyw w Katowicach, a także fundacji na rzecz kultury Wielki Człowiek.
Z Nepalu do Negatywu
Kiedy w 2010 roku Wojciech Kukuczka wylądował w Nepalu, gdzie fotografował uczniów szkoły w Namche Bazar, nie przypuszczał zapewne, że realizowany wówczas projekt zaowocuje pomysłami, które na wiele lat ukształtują jego artystyczną i naukową aktywność. Ubóstwo nepalskich dzieciaków wywołało spontaniczną decyzję o zorganizowaniu dla nich pomocy. Do współpracy zaprosił znajomych artystów i – jak wspomina – odzew był natychmiastowy. Przygotowania do akcji charytatywnej „3440 metrów nad poziomem świata” trwały pół roku. Clou imprezy stanowił autobus (zakupiony z pomocą Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach), w którego wnętrzu zaaranżowana została mobilna galeria. Ulicą Mariacką w Katowicach zawładnęły rozmaite eventy, wystawy, pokazy graffiti, koncerty, podczas których prowadzona była zbiórka na rzecz nepalskich dzieci. Do szkoły w Namche Bazar trafiło kilka tysięcy dolarów.
– Akcja ta – wspomina artysta – ujawniła potencjał w prezentowaniu prac artystów w tak nietypowy i niekonwencjonalny sposób. Autobus w przestrzeni miejskiej sprawdził się znakomicie. To pokazało, że taki rodzaj kontaktu twórców z odbiorcami ma inny, znacznie silniejszy wydźwięk niż na klasycznej wystawie.
Doświadczenia tego nie można było zmarnować, powstała więc galeria Negatyw – autorski projekt Wojciecha Kukuczki i Łukasza Pallado. W manifeście artyści zapowiadali: Negatyw to odwrotność, zaprzeczenie, bunt (…). Galeria to miejsce spotkań, dyskusji, swobodnego przepływu inspiracji. To przestrzeń, w której twórca spotyka się z szerokim przekrojem odbiorców o różnorodnych preferencjach i doświadczeniach.
Przez pięć lat mobilna galeria w przestrzeni klubów, zabytkowych kamienic czy pustostanów prezentowała zarówno dzieła mistrzów, jak i młodych artystów. Konsekwencją owych spotkań było powołanie w 2013 roku Fundacji Wielki Człowiek, która prowadzi szeroko pojętą działalność kulturalną, skupiającą się w obrębie sztuki, edukacji i kultury górskiej. Fundacja promuje uzdolnionych twórców, inicjuje i wspiera wydarzenia artystyczne oraz edukacyjne. Jednym z efektów jej działalności jest album Śląska fotografia artystyczna prezentujący dorobek dziesięciu najważniejszych związanych ze Śląskiem fotografików. Jednocześnie fundacja popularyzuje dokonania Jerzego Kukuczki i polskiego himalaizmu, jej prezesem od 2013 roku niezmiennie pozostaje Wojciech Kukuczka.
Bramy
Rok 2013 był w życiu artysty niezwykle istotny. Liczne wystawy, początek studiów doktoranckich na Uniwersytecie Śląskim, ale także niezmiernie inspirująca wyprawa do Katmandu, stolicy Nepalu – jak się okazało – miejsca pełnego inspiracji. Artysta fotografował tam przede wszystkim napotkanych ludzi.
Katmandu to obszar mieszania się wielu kultur, to miejsce niezwykle eklektyczne.
– Chciałem pokazać tę różnorodność na tle wielokolorowych, metaforycznych bram – wyjaśnia artysta. – Schyłek gwarnego dnia wyznacza tam moment zamykania przestrzeni miejskich. Właściciele lokali, sklepów, zakładów rzemieślniczych opuszczają bramy zabezpieczające ich dobytek. Na tle pulsujących barwami, kolorowych żaluzji fotografowałem ludzi. I to właśnie tam, wśród ludzi napotkanych u podnóża Himalajów pojawiła się po raz pierwszy refleksja o autokreacji. Ponieważ fotografowałem nocą, musiałem pracować na długich czasach, to pozwoliło mi dostrzec starania moich bohaterów o odpowiednio wykreowaną pozę, stwarzanie siebie przed obiektywem, dbałość o odpowiedni układ ciała, wyraz twarzy itp.
Fotografię poprzedza precyzyjne przygotowanie planu zdjęciowego, kiedy wreszcie model otoczony studyjnymi światłami zdaje się gotowy, z ust artysty pada prośba o pozostanie w bezruchu przez 10 sekund. W tym czasie musi więc poprzez znieruchomienie, uwiarygodnić swoją intencję. Model zamiera, a ów moment jest czystą autokreacją, staje się obrazem fotograficznym.
– Wtedy rejestruję zdjęcia, ale nie fotograficzne, a filmowe. Mimo prośby, aby bohater stał bez ruchu, udaje mi się uchwycić drobne niuanse: drżenie powiek, nieznaczny ruch warg, oczu. To jest efekt na pograniczu obrazu fotograficznego, nieruchomego, ale ten proces jest niedokonany, w takim zapisie ujawniają się różne szczegóły, ilustrują one przebieg autokreacji postaci, która stara się stać oczekiwanym przez nas obrazem – kontynuuje adiunkt.
Inspiracją stały się także stare, XIX-wieczne fotografie. Wprawdzie powstawały one w zupełnie innych realiach i ograniczały je ówczesne możliwości technologiczne, jednak atelier i przygotowanie do zdjęć zapewne niewiele się różniły. Pierwsze zdjęcia wzbudzały niepokój, a sam proces postrzegany był na pograniczu „czarnej magii”. Z twarzy modeli sprzed 150 lat wyczytać można strach, a zarazem dumę i poczucie odpowiedzialności za pozostawienie po sobie wizerunku, który być może będzie jedynym w życiu. Artystę frapowały pytania: Jak wyglądał wówczas proces zapisu zdjęcia? Jak postaci zachowywały się w atelier? Co wywołało fascynującą dwuznaczność spojrzenia Charles’a Baudelaire’a na fotografii wykonanej przez Nadara w 1885 roku (nota bene ulubionego dzieła dr. W. Kukuczki)?
To był początek drogi, która zawiodła artystę do autorskiej fotografii ciągłej, a efektem eksploracji tematu była dysertacja doktorska pt. Fotografia ciągła – chwile nieuchwycone, własny obraz Śląska inspirowany twórczością mistrzów fotografii.
– Uznałem, że sama fotografia stawia pewne ograniczenia, sięgnąłem więc po metodę, którą nazwałem fotografią ciągłą – wyjaśnia artysta. – Pozwala ona na odkrywanie nowych obszarów opisywanej, otaczającej nas rzeczywistości. Jest nośnikiem treści niedostępnych innej metodzie, dzięki czemu umożliwia poszukiwanie zjawisk, koncepcji, form nieosiągalnych zarówno dla fotografii, jak i dla filmu. Odmienność tej techniki polega na tym, że nie pokazujemy rezultatu, czyli zdjęcia, ale proces, w którym fotografia się stwarza. Ów proces wygląda tak samo jak fotografowanie postaci na długim czasie ekspozycji. Jednak nie są to zdjęcia fotograficzne, a zdjęcia filmowe. Mamy więc filmowy zapis sytuacji, jaka rozegrała się przed obiektywem. Obraz jest wprawdzie zatrzymany jak na fotografii, ale z tą różnicą, że zostaje on zatrzymany w rzeczywistości poprzez bezruch bohatera.
Bardzo ważnym w dorobku fotografika był projekt Lustra (2016). W odpowiednio zaaranżowanej atmosferze (noc, blask świec, refleksyjna muzyka) bohaterowie zostali zachęceni do autorefleksji nad własnym wizerunkiem, wpatrywali się w weneckie lustra, tocząc ze sobą rozmowę bez ruchu. Efekty tej emocjonalnej rozgrywki utrwalał artysta po drugiej stronie lustra. Wystawa wzbudziła ogromne zainteresowanie.
Wyprawa do Indii (2022) w poszukiwaniu nieskażonych współczesną technologią społeczności zaowocowała imponującą ekspozycją pt. Portret rodzinny, ale, jak przyznaje z uśmiechem artysta, choć wystawa stała się źródłem satysfakcji, założonego celu nie osiągnęła.
– Dotarłem wprawdzie do wiosek, gdzie ludzie żyją w lepiankach, ale nawet najubożsi posiadali iPhone’y. Nieograniczony dostęp do aparatów w telefonach komórkowych zmienia zachowania modeli. Wypróbowane pozy, gesty, mimika twarzy itp. Powszechnie dostępna technologia wyprzedziła moją wyprawę. Nie udało mi się wywołać atmosfery szczególnej celebracji w momencie wykonywania fotografii, nie opowiedzieli mi swojej historii, choć stworzyli swoją scenografię życia – przyznaje adiunkt.
Projekt Transformer (grant ministerialny), nad którym obecnie pracuje dr W. Kukuczka wraz z Jackiem Czarkowskim i Markiem Straszakiem w ramach zespołu badawczego Bit Explorers Research Team, zapowiada się niezwykle ekscytująco. Tym razem artysta będzie eksperymentował na polu sztuki generatywnej. Instalacja, rzeźba, którą zamierza stworzyć, będzie w czasie rzeczywistym generować zdarzenia. Jej celem będzie transfer kapitału z kopalnych źródeł energii na rzecz energii odnawialnej, mariaż sztuki, nauki i technologii.