Muzyka poważna, metal, rock, dubstep, jazz, rap, elementy muzyki tradycyjnej – Japończycy doskonale potrafią łączyć w swych utworach wszystkie możliwe brzmienia. Odważne eksperymenty owocują czymś niepowtarzalnym i wyjątkowym, czego zdecydowanie brakuje dzisiejszym zachodnim artystom, których kawałki mieli każda stacja muzyczna.
Zdarza mi się czasem usłyszeć w radiu jakieś Ariany Grande czy Duy Lipy, a wszystko brzmi tak samo nijako i wtórnie, że za każdym razem boleśnie przypomina mi, dlaczego już dawno temu zmęczyło mnie słuchanie tego, co proponują największe rozgłośnie.
Właśnie z tego powodu, z niesłabnącą od lat fascynacją, zanurzam się w eklektyczne brzmienia kompozytorów i muzyków z Japonii, bo wciąż potrafią zaskakiwać. Podobnie jak tysiące innych osób rozproszonych po całym świecie poznaję te utwory przede wszystkim, oglądając anime. Niejednokrotnie mogłyby one walczyć o Oscara za ścieżkę dźwiękową, gdyby nie to, że wciąż globalne spojrzenie na popkulturę pozostaje mocno zwesternizowane.
Weźmy utwór The Rumbling zespołu SiM. Ten alternatywny metal witał słuchaczy w jednym z openingów do Ataku Tytanów, doskonale zresztą korespondując z wydarzeniami, które rozgrywały się wówczas w serialu. To do tej serii oprawę muzyczną od początku tworzył wielokrotnie nagradzany kompozytor Hiroyuki Sawano. W niezwykły sposób łączy on brzmienie tradycyjnych japońskich instrumentów ze współczesną muzyką elektroniczną, co daje piorunujące efekty. W Counter Attack-Mankind czy w E.M.A żongluje dźwiękami, tempem i manipuluje konstrukcją utworu. Artysta nie boi się przy tym ekstrawagancji – jeden utwór nosi tytuł: 凸】♀】♂】←Titan. Czy dubstep może być podniosły? Sawano pokazuje, że tak.
Jest też Yoshihisa Hirano, który stworzył soundtrack do kultowego Death Note’a – jego Low of Solipsism w stylu muzyki instrumentalnej z przewijającym się chórem w tle za każdym razem wywołuje u mnie ciarki. Podobnie zresztą jak majestatyczne, również rozbrzmiewające chórami Girei, Zetsu no Tēma czy Sen’ya Yasuharu Takanashiego – autora niezwykle zróżnicowanej ścieżki dźwiękowej do Naruto Shippuden. Znajdziemy tam również kawałki heavymetalowe (Kōen, Ikari) czy hardrockowe (Kokuten), jest i westernowy akcent (Hyōhaku). Takanashi chętnie w swych dziełach wykorzystuje tradycyjne instrumenty muzyczne, czasem pobrzmiewające w tle (Hisō), a innym razem wysuwane na pierwszy plan (Utsusemi, Kodoku).
Eksperymentować lubi też Shiro Sagisu, który w ścieżce dźwiękowej do Bleacha chętnie sięgał po rock (Battle Ignition) czy muzykę instrumentalną i chóry (Soundscape to Ardor, Treachery). Zahaczał nawet o latynoamerykańskie akcenty (Nube negra).
Poza kompozytorami nadającymi ton całej oprawie muzycznej danego serialu uwagę zwracają też muzycy i zespoły tworzący openingi i endingi do anime. Oni również bawią się konwencją, co czasem bywa umiejętnie uchwycone w teledyskach. Jeden z sezonów popularnego Jujutsu Kaisen kończył się utworem ALI i AKLO Lost in Paradise o jazzowym zabarwieniu i z humorystyczną animacją. Z kolei otwierający drugi sezon SPECIALZ od King Gnu przykuwał widzów łatwo wpadającą w ucho rockową nutą, nasyconą demonicznym klimatem animacji.
Niestety, miłośnicy japońskiej muzyki nie mają zbyt wielu okazji, aby uwielbianych utworów móc posłuchać na żywo. Artyści i kompozytorzy raczej nie odwiedzają naszego kraju, chyba że wyjątkowo przy okazji większych konwentów. Przyczyn może być kilka, ale na pewno nie należy do nich brak zainteresowania, bo to jest w Polsce i Europie spore. Tym bardziej należy docenić inicjatywę, jaką podjęła grupa muzyków stojąca za projektem 38 SAMURAI. Miałam wielką przyjemność wybrać się z początkiem tego roku na ich Anime Sympho- Show w katowickim Spodku. Podczas ponad dwóch godzin występów artyści wykonali utwory z licznych anime starszych i nowszych. Orkiestra, chóry i soliści dostarczyli widowni niesamowitych emocji. Partie śpiewane, zwłaszcza w niektórych z bardziej wymagających piosenek, wywoływały ogromne emocje.
Tego, jaką siłę rażenia i moc łączenia ze sobą ludzi mają anime oraz towarzysząca serialom muzyka, chyba najlepiej dowodzi właśnie projekt 38 SAMURAI – ukraińscy artyści, śpiewający po japońsku w Polsce. To brzmi tak samo eklektycznie, jak wykonywane przez nich utwory.