Przeczytajmy tę książkę

Pierwsze z wierszy w tym tomie powstawały w latach 20. XX wieku, ostatnie pochodzą z lata 1956 roku – 30 lat zrodzonych z przemocy i w przemoc coraz bardziej się zapadających. I wojna światowa położyła kres Europie mieszczańskiego dostatku i przekonania o wiecznej równowadze sił w podzielonym na wpływy świecie. Artyleria, czołgi, gazy bojowe, tygodnie w błotnistych kanałach okopów, miliony ofiar unieważniły dawne ideały rycerskiego męstwa i szacunku dla przeciwnika. Rozpadły się wielkie dynastie, rosyjska rewolucja krwawo rozprawiła się z caratem, a potem – jak to rewolucja – pożarła własne dzieci. Poeta, którego wiersze dzisiaj czytamy, utrwali pamięć Majakowskiego takim epitafium: „Uciekłem rekinom/ Pokonałem tygrysy/ Pożarły mnie/ Pluskwy”, s. 111). Wielki kryzys zrujnował gospodarki i w 1933 roku wydźwignął do władzy bezwzględnego faszystowskiego populistę, który niebawem miał pogrążyć świat w kolejnej krwawej wojnie. Gdy się skończyła, pozostawiając krematoryjne piece, zgliszcza miast i rzesze przemieszczających się ludzi, „zimna” odsłona wojny znów podzieliła świat, budując pilnie strzeżone bariery, granice, kurtyny zwane „żelaznymi”. Jakie w tym miejsce poety? Co ma do powiedzenia ludziom, wobec historii milcząco mnożącej okrucieństwa popełniane w imię mitomańskich, imperialnych ambicji?

W.H. Auden był wyraźnie sceptyczny. Zwracając się do Klio, muzy historii, pisał: „Nie śmiem cię zapytać, czy błogosławisz poetów,/ Bo nie wyglądasz na taką, która ich w ogóle czyta,/ A ja nie widzę powodów, dla których miałabyś czytać” (przeł. Jerzy S. Sito). Ale rówieśnik Audena, Bertolt Brecht, był innego zdania: wiedział, że poeta nie zmieni biegu decyzji politycznych, ale ma inny obowiązek, którego wypełnienie nie odmieni historii, choć może odmienić życie jednostki. Poeta jest zobowiązany do tego, by nie spuszczać wydarzeń z oka, zwłaszcza w czasach, które szybko, jakby chcąc pozbyć się odpowiedzialności, nazywamy „mrocznymi”. Tymczasem, pisze Brecht, po latach „nie będzie się mówić, to były ponure czasy,/ Tylko: dlaczego milczeli ich poeci?” (s. 49). „Zabierając głos”, poeta (szerzej – artysta, intelektualista) z jednej strony wypowiada się imieniu tych, którym głos zabrał sprawnie działający mechanizm „koła wyzysku” (s. 21), z drugiej – odbiera propagandzie wyłączność dysponowania językiem. A ponieważ zadaniem języka ukradzionego człowiekowi przez propagandę jest powołanie do życia wirtualnej rzeczywistości, wyczarowanej nędzną sztuczką namiastki świata prawdziwego (wszak „Dobry propagandysta/ Z kupy gnoju zrobi letnisko./ Jeśli zabraknie masła, udowodni,/ Że szczupła talia każdego upiększa”, s. 78), zatem poeta, mówiąc, ratuje świat, czyści go z propagandowego brudu, w który „osuwają się nasze domy i stoły” (s. 21).

Głos poety sprzeciwia się głośnemu monologowi władzy, ale nie godzi się także na ciche, ledwie słyszalne słowa, pogłoski, jakimi ludzie chcą udzielić sobie pocieszenia. Skoro „Władza ryczy/ Naród szepcze” (s. 37), głośna i donośna wypowiedź poety ma być znakiem sprzeciwu i – co ważniejsze – zaczynem zmiany: „Jeśli nadal ma być tak, jak jest/ Jesteście zgubieni./ Waszą przyjaciółką jest zmiana./ Towarzyszką waszej walki jest niezgoda” (s. 42). Brecht doskonale zdaje sobie sprawę z wielkiej roli edukacji, która – gdy sprowadzić ją do bezkrytycznie przyjmowanego zestawu zaleceń służącego doraźnej polityce – deformuje ludzkie życie, wprzęgając je w jałowe koło konformizmu. Stąd napomnienie: „Nie mów za często, że masz rację, nauczycielu!/ Niech orzekają o tym uczniowie!/ Nie zamęczaj prawdy:/ Ona tego nie wytrzyma. / Słuchaj, mówiąc!” (s. 149). W innym miejscu czytamy: „Wy, wielcy nauczyciele/ Zechciejcie słuchać, kiedy przemawiacie” (s. 126). Słuchanie otwiera drzwi sprawstwu stanowiącego istotę społeczeństwa obywatelskiego: zabieram głos, który zostaje w jakiejś formie wysłuchany. Społeczeństwo obywatelskie czerpie energię z krytycznego słuchania – krytycznego, związanego bowiem z namysłem, zastanowieniem, myśleniem. One zaś wymagają nie natychmiastowej, mechanicznej reakcji, jaką pragną zakodować nam politycy, opierając swe działanie w powaśnionych wspólnotach na prostej zasadzie podziału na przyjaciół i wrogów, lecz stworzenia przestrzeni do namysłu, w którym możliwe będzie pytanie: „Ach, przyjaciele, skąd bierze się u was, choć jesteście bezpieczni/ Aż tyle wrogości? Czy/ Jesteśmy waszymi wrogami, walcząc z bezprawiem?” (s. 24). To pytanie powinniśmy sobie zadać i nie żądać zbyt pospiesznej, pochopnej, z góry przygotowanej odpowiedzi.

Bertolt Brecht, Elegie bukowskie i inne wiersze. Przeł. Ryszard Krynicki. Wydawnictwo a5: Kraków 2022, ss. 174.