Prof. Avihu Ronen jest historykiem, emerytowanym wykładowcą na Uniwersytecie Tel-Hai w Izraelu. Prowadzone przez niego badania koncentrują się wokół dziejów żydowskich ruchów młodzieżowych w okresie II wojny światowej oraz po jej zakończeniu. Jego najważniejszym dziełem jest Skazana na życie. Dzienniki i życie Chajki Klinger – książka opowiadająca o liderce żydowskiego ruchu oporu w Będzinie (prywatnie matce historyka). Za tę przełomową dla odkrywania historii Zagłębia Dąbrowskiego pracę otrzymał w 2013 roku nagrodę International Book Prize for Holocaust Research izraelskiego Instytutu Yad Vashem. Prof. Avihu Ronen był gościem 6. Śląskiego Festiwalu Nauki KATOWICE.
Dlaczego zająłeś się historią żydowskich ruchów młodzieżowych w trakcie drugiej wojny światowej?
Będąc doktorantem na Uniwersytecie Telawiwskim, odkryłem na nowo dzienniki mojej matki Chajki Klinger. Po raz pierwszy opublikowano je, kiedy miałem 10 lat. Pewne kwestie były dla mnie niejasne, dlatego zdecydowałem się przestudiować oryginalne rękopisy. Stopniowo coraz bardziej angażowałem się w badania nad życiem mojej matki oraz historią ruchów młodzieżowych w Zagłębiu. Zmieniło to całą moją karierę akademicką.
Chajka Klinger wywodziła się z tradycyjnej rodziny żydowskiej. Dlaczego wybrała zupełnie inną drogę życiową?
Było to typowe w latach 20. i 30. XX wieku dla pokolenia młodych, wykształconych Żydów, świadomych możliwości oferowanych przez współczesny świat. Chajka porzuciła tradycję, dużo czytała i chodziła do nowoczesnej szkoły. Otworzyło to przed nią wiele drzwi, ale też wywołało poważny konflikt z ojcem.
Jaką rolę w życiu Chajki odegrało Gimnazjum Fürstenberga?
Gimnazjum Fürstenberga było naturalną konsekwencją rozwoju nowoczesnej społeczności żydowskiej w Będzinie. Edukacja zawsze była dla Żydów ważna. Tradycyjnie studiowali Torę i Talmud, jednak w latach 20. i 30. zwrócili się ku językom obcym, nauce i współczesnym ideom. Szkoła była dwujęzyczna, polsko-hebrajska. Niektórzy z jej absolwentów studiowali na najlepszych uczelniach i osiągnęli sławę, jak pisarz Stanisław Wygodzki czy historyk Joshua Prawer. Była to ważna instytucja kształtująca umysły młodych Żydów.
Jaką organizacją była Haszomer Hacair i dlaczego Chajka do niej dołączyła?
Haszomer Hacair wyrażała nowoczesne idee, nawołując Żydów do rewolucji. Organizacja opierała się na trzech filarach, którymi były harcerstwo, socjalizm i syjonizm. Te trzy połączone ze sobą idee były atrakcyjne dla młodych Żydów szukających nowej tożsamości. Myślę, że Haszomer Hacair była najlepszym wyborem dla Chajki, z jej krytycznym umysłem.
Zasadniczym celem działalności Haszomer Hacair było przygotowanie młodych ludzi do emigracji do Ziemi Izraela. Chcieli nie tylko być dobrymi syjonistami, ale też prowadzić produktywne życie w Izraelu. Mówili o kształtowaniu „nowego Żyda”, który miał być przeciwieństwem „tradycyjnego Żyda”: silnym pracownikiem związanym ze swoją ziemią i mieszkającym na wsi.
Chajka miała wyjechać do Ziemi Izraela we wrześniu 1939 roku. Kiedy wybuchła wojna, stała się centralną postacią ruchów młodzieżowych w Zagłębiu, których działalność skupiała się na tzw. Farmie. Co to było za miejsce?
Z punktu widzenia władz niemieckich dostarczanie warzyw społeczności żydowskiej w pierwszych latach okupacji było rozsądne, zatem burmistrz Będzina wyraził zgodę na uruchomienie przez Judenrat (żydowską radę w trakcie wojny) gospodarstwa rolnego. Judenrat przekazał zarządzanie Farmą ruchom młodzieżowym, które zaczęły ją prowadzić w pierwszej połowie 1940 roku. Młodzi Żydzi uczyli się tam uprawiać ziemię i organizowali rozmaite wydarzenia: dni pamięci o liderach syjonistycznych, imprezy, tańce. Prowadzili również nielegalną antyniemiecką działalność. Chajka napisała, że była to wyspa wolności. Kiedy pokazuję moim studentom zdjęcia z Farmy, nie umieją powiedzieć, czy zostały zrobione w izraelskim kibucu w latach 20., czy w okupowanej Polsce.
Jakie były początki zbrojnego ruchu oporu zagłębiowskich Żydów?
Do lata 1942 roku żydowskie organizacje młodzieżowe w Zagłebiu zajmowały się kształceniem w duchu syjonizmu i przygotowywały się do pracy na roli w powojennej Palestynie. Dzięki sieci delegatów i kurierów członkowie ruchów młodzieżowych jako pierwsi w Zagłębiu usłyszeli o obozach śmierci. Kiedy dowiedzieli się o likwidacji narodu żydowskiego, wszystkie ich idee zostały wywrócone do góry nogami. Chajka napisała, że nagle musieli zmienić się w czarne kruki, opowiadające swojej społeczności, że jej koniec jest bliski.
Decyzja o utworzeniu Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) w Zagłębiu zapadła w sierpniu 1942 roku. Była to rewolucja, bo wcześniej Haszomer Hacair był ruchem raczej pacyfistycznym. W ciągu kilku tygodni młodzi Żydzi, którzy marzyli, żeby zostać rolnikami w Ziemi Izraela, stali się bojownikami stawiającymi czoła najsilniejszej armii na świecie.
Wkrótce potem powstały getta w Będzinie i Sosnowcu. W jaki sposób działali w nich członkowie ŻOB?
Przygotowywali się, aby stawić opór nazistom, choć mieli wiele problemów i ponosili liczne straty. Wiele kurierek, a także grupa 20 bojowników, którzy wyszli z getta, aby dołączyć do partyzantów, wpadli w ręce Niemców.
W tamtym okresie wielki wpływ na działalność podziemia miały dwa wzajemnie sprzeczne czynniki: z jednej strony powstanie w getcie warszawskim i możliwość ratunku. ŻOB chciała iść w ślad za Warszawą i walczyć, z drugiej jednak strony pojawiły się dwie opcje wydostania się z getta: jedną z nich były fałszywe paszporty krajów południowoamerykańskich wysyłane do Zagłębia ze Szwajcarii, a drugą ucieczka przez granicę słowacką.
Co stało się z Chajką w trakcie likwidacji getta w sierpniu 1943 roku?
Chajka została schwytana w jednym z bunkrów ruchu oporu. Ponieważ była kobietą, komendant włożył do jej torebki rewolwer z myślą, że może Niemcy jej nie przeszukają. Znaleźli go jednak i zabrali Chajkę na Gestapo, gdzie była brutalnie przesłuchiwana i torturowana. Nie wydała nikogo ze swych towarzyszy. Była gotowa na śmierć, lecz Niemcy zdecydowali się oszczędzić pocisk i wywieźć ją razem z innymi do Auschwitz. Umieścili ją w tymczasowym obozie utworzonym w pustym getcie. Zadaniem pozostałych w nim Żydów było zbieranie mienia po wysiedlonych oraz chowanie ciał zamordowanych w trakcie likwidacji. Chajka przebywała tam przez kilka dni, a następnie uciekła i dołączyła do towarzyszy ukrywających się poza gettem.
Jaką rolę w uratowaniu Chajki i jej towarzyszy odegrała rodzina Kobylców?
Rodzina Kobylców mieszkała w Michałkowicach, dzisiejszej dzielnicy Siemianowic Śląskich. Nienawidzili Niemców i zdecydowali się pomagać ocalałym członkom żydowskiego ruchu oporu. Grupa Chajki była dobrze zorganizowana: mieli kurierów, pieniądze i kontakty z zagranicą. Rodzina Kobylców udzieliła schronienia około 20–30 osobom, które jednocześnie ukrywały się w ich domu (szacuję, że Kobylcowie łącznie pomogli około 50 osobom). Kryjówka istniała przez 4–5 miesięcy i nie została wykryta. To niezwykła historia. Nadal utrzymujemy kontakty z potomkami rodziny Kobylców.
W kryjówce w Michałkowicach Chajka zaczęła realizować misję skazanej na życie. W jaki sposób została wybrana przez swoich towarzyszy, aby opowiedzieć historię ruchu oporu?
W niektórych żydowskich organizacjach podziemnych wybierano osobę, której zadaniem było przeżyć i udokumentować historię ruchu oporu. Bojownicy wiedzieli, że większość z nich zginie w walce – i tak się właśnie stało. Osobę wybraną do takiej misji określano mianem skazanej na życie. Chajka była bardzo świadoma swojego zadania i czuła, że jego ciężar jest ogromny. Sytuacja była paradoksalna. Opisanie historii ŻOB w Będzinie usprawiedliwiało dalsze istnienie Chajki. Z drugiej strony, zadanie to ją zabijało, bo aby sumiennie udokumentować wszystkie wydarzenia, musiała niejako przeżyć je ponownie. Nieprzypadkowo wielu autorów literatury Holocaustu – jak Tadeusz Borowski czy Paul Celan – popełniło samobójstwo. Zmagania z odtwarzaniem takich wspomnień są zabójcze. Kiedy Chajka skończyła pisać dzienniki w ukryciu, poczuła ulgę, że wypełniła swoją misję. W pewnym sensie udało jej się pokonać tę straszliwą przeszkodę – powiedzieć niewypowiedziane albo napisać nienapisane.
Jak Chajka wydostała się z okupowanej Polski i dotarła do Ziemi Izraela?
W grudniu 1943 roku rodzina Kobylców pomogła grupie ocalonych nawiązać kontakty z przemytnikami i przekroczyć górską granicę ze Słowacją. Warunki pogodowe były trudne, jednak w ten sposób w różnych grupach uciekło ponad 100 ludzi (w tym około 25, którym pomocy udzieliła rodzina Kobylców). Chajka miała szczęście: niektóre grupy wpadły w ręce Niemców i zniknęły. Na Słowacji spotkała członka Haszomer Hacair, który był głównym kurierem grupy słowackich Żydów organizującej pomoc dla żydowskich uciekinierów z Polski. Poznali się w Liptowskim Mikułaszu i zakochali w sobie. Nazywał się Jakow Rosenberg. Pierwszą osobą, którą Chajka poznała na Słowacji, był jej przyszły mąż (a mój ojciec). W tamtym czasie syjoniści w Stambule wiedzieli już o jej dziennikach. Międzynarodowa podziemna sieć organizacji żydowskich pomogła jej dostać się w marcu 1944 roku do Ziemi Izraela przez Budapeszt, Bułgarię, Turcję, Syrię i Liban. Była bardzo ważna, zarówno jako jedna z nielicznych ocalałych uczestniczek ruchu oporu, jak i z powodu dzienników dokumentujących nie tylko wydarzenia w Zagłębiu, ale i powstanie w getcie warszawskim.
Chajka była jedną z pierwszych osób, które opowiedziały światu o żydowskim ruchu oporu i powstaniu w getcie warszawskim. Zamiast jednak opowiadać swoją historię w całym Izraelu, szybko osiadła w kibucu, gdzie wiodła spokojne życie. Dlaczego?
Na początku w Izraelu była zapraszana na sesje i konferencje. Podróżowała między kibucami i opowiadała o tym, co przeżyła. Rozmawiałem z uczestnikami tych spotkań, którzy mówili, że ludzie słuchali jej w milczeniu przez wiele godzin. Siedzieli bez ruchu, wielu płakało. Chajka wypowiadała się krytycznie o przywódcach ruchu w Ziemi Izraela i braku pomocy dla Żydów uwięzionych w gettach. Niejeden ocalony wyrażał podobne opinie, lecz ona była tą pierwszą. Jej komentarze na ten temat były dla wielu ludzi nie do przyjęcia. Nie to jednak było powodem, dla którego Chajka zniknęła z życia publicznego. Miała 28 lat i chciała zacząć wszystko od początku, urodzić dzieci i wieść spokojne życie. Osiadła z mężem w kibucu i nigdy nie starała się o stanowisko w polityce ani w swojej organizacji.
Haszomer Hacair chciała jednak opublikować jej wspomnienia. Zaczęła je pisać od nowa, ale w pewny momencie przestała, zapewne z różnych powodów. Chajka zaszła w pierwszą ciążę i urodziła mojego starszego brata. Musiała po raz drugi zmierzyć się ze swoimi wspomieniami. Z jej listów wiemy, że ponowne przeżywanie straszliwych okoliczności życiowych było dla niej bardzo trudne. Wydaje się też, że wydawnictwo, które naciskało, aby napisała swoje dzienniki od nowa, nie było zadowolone z rezultatów jej pracy. Chajka była zbyt krytyczna i odmawiała gloryfikowania historii Holocaustu. Pełna wersja dzienników nie została wówczas opublikowana, ale moim zdaniem nie było to dla niej katastrofą. Z mojego punktu widzenia w latach 1944–1958 jej życie było pełne: wychowywała trójkę dzieci i pracowała, budując nowy kibuc w Izraelu. Nie było tam miejsca na nieukończoną książkę. Dopiero później, pod koniec życia, kiedy poproszono ją o napisanie tekstu do antologii na temat powstania w getcie warszawskim, poczuła, że nie zrealizowała swojej misji.
Jak Twoja książka została przyjęta w Izraelu?
Myślałem, że jest za trudna do czytania. Pisząc książkę o mojej matce, musiałem zmierzyć się z własnymi doświadczeniami, dlatego przeplatają się w niej trzy narracje. Pierwszą z nich są dzienniki Chajki. Oddaję jej głos, bo taki był pierwotny cel moich badań. Drugą narrację prowadzi historyk, który stara się opowiedzieć o Chajce, a także o innych ludziach i społecznościach żydowskich w Zagłębiu i Polsce. Trzecia zaś to moja osobista opowieść o wpływie, jaki ta historia wywarła na mnie. Było to skomplikowane. Dla Chajki powstanie żydowskie było spełnieniem marzenia o „nowym Żydzie”, który walczy ze swoimi wrogami i sprzeciwia się zagładzie swojego narodu. Dla mnie – człowieka urodzonego w Izraelu, który służył w armii, został oficerem i wziął udział w trzech wojnach – sytuacja była zupełnie inna. Stałem się bardzo krytyczny wobec przeznaczenia mojego pokolenia. Nadal jest dla mnie paradoksem, że Izrael zmienił się w kraj militarystyczny, który okupuje inny naród od około 55 lat. Jaka jest moja rola w tym wszystkim? Jak mogę służyć reżimowi, z którym już się nie identyfikuję?
Konfrontacja narracji Chajki oraz opowieści o Holocauście z moimi osobistymi doświadczeniami doprowadziły do wielu dalszych pytań. Byłem bardzo zaskoczony, że książka spodobała się ludziom i że – w pewnym sensie – pytania zadane przez Chajkę i przeze mnie to pytania, które zadaje sobie całe pokolenie.
Opisanie historii matki i wszystkiego, przez co przeszła, musiało być dla Ciebie trudne.
Nie aż tak. Od dawna nie miałem matki, bo Chajka popełniła samobójstwo, kiedy miałem 9 lat. Musiałem odkryć ją na nowo, a same dzienniki to było za mało. Ich pierwsze wydanie – opublikowane rok po śmierci Chajki – zostało ocenzurowane i źle zredagowane. Kiedy więc w wieku 35 lat zacząłem moje badania, stopniowo dowiadywałem się, kim była Chajka i kim jestem ja w odniesieniu do jej historii. Dzięki temu lepiej zrozumiałem ją i samego siebie. Tylko kilka razy poczułem, że pisanie jest dla mnie trudne. Im więcej jednak rozmawiałem ze świadkami, którzy w latach 80. i 90. XX wieku jeszcze żyli, im więcej czytałem, tym bardziej wypełniałem sokratejski imperatyw poznania samego siebie. Naukowiec dążący do wiedzy i syn dążący do prawdy spotkali się, co dało mi pewną satysfakcję. Wszystkiego nie wiem, ale dowiedziałem się więcej o mojej matce, o sobie samym, o zagłębiowskich Żydach i o Holocauście.
Bardzo dziękuję za rozmowę.