Kiedy młody Karol Szajnocha zrezygnował z pisania powieści na rzecz przedstawiania historii, zadał sobie pytanie: dla kogo chcę ją pisać? Odpowiedź zawarł w Bolesławie Chrobrym, stwierdzając: „Mamy dosyć historii pisanych dla historyków, do celów dydaktycznych, potrzebujemy historii dla zwykłych ludzi, potocznie opowiedzianej, bez ujmy dla przekazu, ale ubranej w powabny, plastyczny i barwny język”.
Idei tej pozostał wierny do końca. Aby podtrzymać rodaków na duchu, wybierał z historii Polski momenty chwały. W ciągu krótkiego, zaledwie 50-letniego życia stworzył dzieła monumentalne, wśród nich monografie Bolesława Chrobrego i Władysława Łokietka, liczne szkice i eseje historyczne; 4-tomowe studium Jadwiga i Jagiełło 1374–1413 przyniosło mu miano narodowego dziejopisa. Zainspirował wielu twórców, m.in. Henryka Sienkiewicza, Jana Matejkę, Władysława Łozińskiego.
Historycy coraz rzadziej sięgają do dzieł Szajnochy, nie znika on jednak z pola badań historyków historiografii. Lwowskiego dziejopisa od dawna przypominają dr hab. Dorota Malczewska-Pawelec, prof. UŚ i prof. dr hab. Tomasz Pawelec z Instytutu Historii UŚ. Na księgarskie półki trafiła kolejna ich wspólna publikacja: Karol Szajnocha. Codzienność – kobiety – historiografia (Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2019). Zainteresowanie obojga historyków autorem Jadwigi i Jagiełły trwa już blisko 20 lat. Zaczynem stała się konferencja naukowa zorganizowana przez prof. Jerzego Maternickiego (Uniwersytet Rzeszowski), który w 2003 roku zaprosił naukowców z Polski i Ukrainy do międzynarodowego zespołu badawczego „Wielokulturowe środowisko historyczne Lwowa w XIX i XX wieku”.
Dla naszych historyków był to znakomity moment do podjęcia nowej problematyki badawczej, prof. D. Malczewska- Pawelec po obronie doktoratu (wydany jako Bogusław Miedziński [1891–1972]. Polityk i publicysta, 2002) poszukiwała tematu do habilitacji, a prof. T. Pawelec zakończył właśnie pisanie pracy habilitacyjnej na temat związków historii z psychologią i psychoanalizą (Dzieje i nieświadomość. Założenia teoretyczne i praktyka badawcza psychohistorii, 2004).
– Pomysł – wspomina prof. Tomasz Pawelec – był niezwykle inspirujący. W XIX i w początkach XX wieku lwowskie środowisko historyków było na ziemiach polskich wiodące. W dużym stopniu to dzięki niemu rozwinęła się rodzima historiografia jako dyscyplina naukowa. To nie przypadek, że właśnie tam powstało w 1886 roku Polskie Towarzystwo Historyczne; jego władze rezydowały we Lwowie aż do 1939 roku. W ośrodku tym rozwijało się też dziejopisarstwo ukraińskie i żydowskie. Projekt był wieloaspektowy, przyłączyłem się do niego jako teoretyk i metodolog, dopiero później wciągnęły mnie konkretne postaci.
– Postanowiłam, że habilitację poświęcę przedstawianiu dziejów Śląska przez dawnych polskich historyków – dodaje prof. D. Malczewska-Pawelec. – Wielu spośród nich pochodziło z Galicji i samego Lwowa. Uczestnicząc w projekcie, mogłam więc podejmować szereg związanych z nią zagadnień.
Drogi badawcze obojga spotkały się przy Henryku Schmicie i Karolu Szajnosze. Wiedzę o nich oraz ich twórczości badacze zaczęli poszerzać o pomijane przez wcześniejszych uczonych realia życia codziennego ówczesnego Lwowa. Element ten uznali za niezbędny, ponieważ historia historiografii koncentrująca się wyłącznie na dziejopisarskiej twórczości, analizie walorów konkretnych dzieł, śledzeniu ich intelektualnych uwarunkowań itd. gubi człowieka. Prof. T. Pawelec wspomina, iż po ukończeniu dysertacji doktorskiej poświęconej Marcelemu Handelsmanowi pozostało mu odczucie deficytu.
– Za mało ukazałem go jako człowieka – przyznaje. – W naszej specjalności z reguły badamy bowiem przede wszystkim „dzieło”, zaś indywiduum ludzkie, jego twórcę, co najwyżej jako historyka.
– Pisząc doktorat o przedwojennym marszałku Senatu Bogusławie Miedzińskim – dodaje prof. D. Malczewska- -Pawelec – mimo narzuconego tematem dysertacji ograniczenia zakresu badań do sfery jego działalności politycznej i publicystycznej, uznałam, że powinnam rozleglej odsłonić prawdę o tym człowieku. Odtworzyć jego motywację, system wartości, oddziaływanie nań różnych środowisk, w których się obracał, pokazać nastawienia, a nawet stany emocjonalne w skrajnych sytuacjach życiowych.
Intuicje i doświadczenia obojga badaczy, połączone z uwrażliwieniem na psychologiczną stronę dziejów zaowocowały nowym modelem badań historiograficznych – zmierzającym do wzbogacenia wiedzy o postaci dziejopisarza o możliwie wszystkie (uchwytne w źródłach) elementy jego doświadczenia oraz bytowania, które mogły określać właściwe mu sposoby postrzegania zarówno własnej egzystencjalnej teraźniejszości, jak i eksplorowanej badawczo przeszłości.
To nowe podejście przesądziło o koncepcji publikacji składającej się z trzech autonomicznych części: Codzienność, Kobiety, Historiografia. W I połowie XIX wieku we Lwowie, po okresie zastoju i stagnacji wywołanym szokiem po rozbiorach Polski, zaczyna się odradzać życie kulturalne. To tu w 1835 roku na Wydziale Filozoficznym lwowskiego uniwersytetu rozpoczyna studia 17-letni Szajnocha, już jednak w styczniu następnego roku za rozrzucenie na uczelni i w kościele bernardynów patriotycznego wiersza zostaje zatrzymany przez policję. Po wielomiesięcznym brutalnym śledztwie „za zbrodnię zaburzenia pokoju wewnętrznego” trafia na rok do ciężkiego więzienia. Odosobnienie, ciemnica, wilgoć, przejmujący chłód i głodowe racje żywności przynoszą nieodwracalne skutki, rozwija się choroba oczu i reumatyzm. Zdaniem historyków przeżycia te wniosły w jego twórczość dużą dozę wrażliwości, refleksji, a także zrozumienia sytuacji ekstremalnych. Po opuszczeniu więzienia „wilczy bilet” uniemożliwił Szajnosze powrót na uczelnię. W Codzienności z benedyktyńską dokładnością, na bazie korespondencji z matką, żoną i przyjaciółmi, autorzy książki odtwarzają lwowskie ulice i zaułki, które każdego dnia przemierzał dziejopis w drodze do domów, w których udzielał korepetycji, czy to idąc do redakcji czasopism, do których pisywał albo które prowadził („Lwowianin”, „Rozmaitości”, „Dziennik Mód Paryskich”, „Tygodnik Polski”), czy też zmierzając do Ossolineum, gdzie jako zastępca kustosza prowadził korektę Słownika… Samuela B. Lindego. Historycy ożywiają gwarny plac Solski z królującą tam „tandetą”, a nawet zegar zainstalowany na wieży świeżo wybudowanego ratusza.
Zdaniem prof. T. Pawelca doświadczenie życiowe przepracowane przez intelekt staje się narzędziem widzenia, postrzegania i opisywania przeszłości. Oczywiście jest ono nieuchronnie stronnicze, ale zawsze tak jest we wszelkim pisaniu historii. Odmalowuje ją konkretny człowiek osadzony w horyzoncie swych doświadczeń osobistych, w ramach pewnego środowiska społecznego oraz intelektualnego, pojęć będących w obiegu, metafor, struktur narracyjnych, wzorców wypowiadania się, indywidualnej wrażliwości – to wszystko łącznie tworzy bogate instrumentarium poznania i dlatego chcieliśmy wszystkie te elementy wychwycić. Nie znając takich realiów, nie zrozumiemy, dlaczego ktoś tak, a nie inaczej przedstawiał przeszłość – uważa badacz.
Wielce w tym kontekście istotne były relacje Szajnochy z kobietami. Doświadczenie nadopiekuńczej matki, jej rozpaczy po śmierci męża, bliski kontakt z Salomeą Bécu, matką pozostającą w żałobie po śmierci syna (Juliusza Słowackiego) pozwoliły na przykład historykowi na oddanie z dużym psychologicznym prawdopodobieństwem emocji targających Elżbietą Łokietkówną w związku z tragicznym odejściem syna Andrzeja, króla Neapolu. Odwołując się do własnych doświadczeń, dziejopis uwiarygodniał obrazy emocji swych bohaterów.
Publikację zamyka część Historiozofia. Tu autorzy koncentrują się na kluczowych elementach myśli historycznej Szajnochy (idea polskiej misji cywilizacyjnej na Wschodzie oraz dziejotwórczy sens walki Polaków z napierającym teutonizmem) rozpatrywanych zarówno w kontekście jego pisarstwa konkretnohistorycznego, jak i w relacji do formatywnych doświadczeń życiowych.
Szajnocha – samouk stał się jednym z czołowych XIX-wiecznych polskich dziejopisarzy, potrafił samodzielnie opanować ówczesny profesjonalny warsztat historyczny. Nie odbiegał kompetencjami metodologicznymi od wykształconego na uczelni zawodowego historyka. Mocnym świadectwem jest ocena prof. Ksawerego Liskego, założyciela Polskiego Towarzystwa Historycznego. W obszernym studium, opublikowanym w prestiżowym niemieckim periodyku historycznym, poddał on krytycznej analizie całość twórczości historycznej na ziemiach polskich w I połowie XIX wieku. Ten niekwestionowany autorytet naukowy, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, opisał rozmaite deficyty warsztatowe widoczne u większości polskich historyków w świetle wysublimowanych zachodnich standardów. Do nielicznych, których te zarzuty nie dotyczyły, zaliczył Karola Szajnochę. Jego pogrzeb w 1868 roku stał się wielką manifestacją patriotyczną (był to chyba pierwszy z wielkich narodowych pogrzebów, które regularnie miały miejsce we Lwowie tamtej epoki).