MIĘDZY NIETOLERANCJĄ A POBŁAŻANIEM

Tolerancja - ulubione haslo na sztandarach partii politycznych, dyrektywa postepowych systemow edukacyjnych, ozdoba traktatow zawieranych przez zwasnione panstwa i narody. A w praktyce? Skad ta rozbieznosc miedzy deklaracja a czynem, dlaczego w zderzeniu z rzeczywistoscia topnieje potencjal cnoty tolerancji i staje sie ona czesto synonimem slabosci, niedolestwa, amoralizmu, a nawet nihilizmu? Gorzej - pod haslami tolerancji niszczy sie oponentow, pryncypialnie obstajacych przy swoich pogladach. A co upowaznia publicystow do generalizowania pojedynczych obserwacji i formulowania ocen, wedle ktorych np. Polska to kraj ciemny, zacofany, smieszno-grozny?

Widac problem nie jest prosty. Rozwazmy przyklad. Zwolano posiedzenie wladz miasta, wokol ktorego koczuje grupa przybyszow z Rumunii, trudniaca sie za dnia zebractwem. Latem zdarzaja sie wsrod nich przypadki zachorowan na choroby zakazne, grozace epidemia, zima zagraza ich zyciu. Jak rozwiazac problem bedac czlonkiem rady miejskiej? Przydzielic dach nad glowa /brak mieszkan/ i zapewnic prace /bezrobocie/? Deportowac /brak funduszy/? Pozostawic wlasnemu losowi?

Na podstawie udzielonych odpowiedzi, pozornie, daloby sie sformulowac diagnoze stopnia nietolerancji. Tylko pozornie. Poniewaz oprocz odpowiedzi na pytanie, co bys zrobil w takiej to sytuacji, nalezaloby jeszcze zapytac, co bys wtedy myslal i co czul. Byc moze decyzja np. o deportacji rumunskich koczownikow bylaby podejmowana z rozterka i poczuciem winy - z jednej strony, a poczuciem odpowiedzialnosci za dobro wlasnych wyborcow - z drugiej. Zanim nie poznamy zlozonej motywacji tych zachowan - nie bedziemy w stanie nic konkretnego powiedziec ani o tolerancji ani o nietolerancji osob uczestniczacych w tego rodzaju sytuacjach decyzyjnych. A jakze czesto wyrokujemy. Na przyklad, publicysta "Gazety Wyborczej" nie wazac slow ostro pietnuje wladze Poznania za uchwaly dotyczace problemow tej nowej mniejszosci rumunskiej, sugerujac, ze sa one z ducha ustaw norymberskich. Czy nie jest to naduzyciem?

Wiem. Trudno pisac o nietolerancji, o tolerancji - jeszcze trudniej. Jest ryzyko, ze tu sie potepi nieslusznie, tam wystawi laurke. Zanadto ciagnie w kierunku moralizowania. Kto sie przyzna, ze nie lubi tolerancji? Chyba ktos, kto podobnie jak B. Legutko pragnie rozprawic sie z jej mitami /B. Legutko: "Nie lubie tolerancji"/.

Wiec zamiast etykietowac moze warto zastanowic sie, skad sie bierze nietolerancja. Latwo dostrzec, ze w kazdym przypadku zachowan uznawanych za przejaw nietolerancji mamy do czynienia z lekiem. W roznych jego odmianach i o roznej sile. Od strachu, poprzez niepokoj do lagodnej jego formy w postaci obawy. Jest to lek przed wszelka "innoscia", ktorej czlowiek nie jest w stanie inaczej zinterpretowac niz w kategoriach zagrozenia. "Inny" latwo przeobraza sie w naszej swiadomosci we wroga. Moze sie on roznic od nas pod jakimkolwiek wzgledem, ale najczesciej jako zagrazajace spostrzegamy te cechy, ktore stanowia podstawe porownan i wyobrazen o tym, co sie nam od swiata nalezy i na co zaslugujemy. "Inni" moga zagrazac naszemu zyciu i zdrowiu, naszej tozsamosci kulturowej, wreszcie - konkurowac w pogoni za dobrobytem. Roznice, ktore spostrzegane sa jako zrodlo zagrozenia moga dotyczyc pochodzenia /rasa, narodowosc, klasa spoleczna, srodowisko/, stanu zdrowia /niepelnosprawnosc, choroby, zwlaszcza AIDS/, sily lub mocy /uzbrojenie, stan posiadania, kompetencje/. Ale niemala role w budowaniu obrazu "innego" jako przedmiotu nietolerancji odgrywaja takie banalne, zwykle cechy jak wyglad, czy zachowanie sie w miejscach publicznych.

Druga, nie mniej istotna przyczyna sa stereotypy i uprzedzenia, jako wzglednie trwale struktury poznawcze. To kazdy wie. Ale jak one powstaja oraz jakim podlegaja zmianom - to sprawa mniej jasna. Jesli sa dziedziczone kulturowo - propagowanie zmiany moze byc odebrane jako zamach na tozsamosc kulturowa. Ale jak zmieniac stereotyp Niemca, Zyda czy Rosjanina u nas, a Polaka w oczach cudzoziemcow? Roznice miedzy portretem wlasnym a odzwierciedlonym wykryte w badaniach socjologicznych sa zastanawiajace. Im wiecej leku tym trwalsze sa stereotypy i vice versa - czyli tworzy sie bledne kolo. A jeszcze istnieja obiektywne czynniki utrwalajace ten zaklety krag powiazan miedzy lekiem i stereotypami. Sa nimi nierownosci, ktore w warunkach kryzysow i zawirowan politycznych latwo wykorzystac jako "argument" w walce o glosy wyborcow. Napuszczanie na "innych" i pokazywanie, ze to oni sa zrodlem zagrozenia i zaklocaja porzadek - to ulubiony chwyt partii populistycznych. Co wiec nalezy robic, by postawic tame nietolerancji, jak torowac droge rozstrzygnieciom uwzgledniajacym sprzeczne interesy i zroznicowane aspiracje, z ktorych kazda moze byc na swoj sposob sluszna i uzasadniona?

Przede wszystkim uszanowac cudzy lek i zredukowac wlasny. Wiadomo, "strach ma wielkie oczy", a czlowiek czesto widzi zagrozenie tam, gdzie go nie ma, a nawet jesli ono jest - tworzy jego wypaczony obraz /np. obraz Rosji po zwyciestwie partii Zyrynowskiego/. Dzieki rozumnej strategii ksiadz Arkadiusz Nowak potrafil zapewnic harmonijna symbioze mieszkancow Piastowa pod Warszawa z pensjonariuszami osrodka dla chorych na AIDS, a Marek Kotanski, skad inad tak zasluzony, wywolal skandal, zamykajac droge porozumieniu i znieslawiajac mieszkancow podwarszawskich Lasek.

Skruszyc betonowe konstrukcje stereotypow i uprzedzen - to druga strategia walki z nietolerancja. Sprzyja temu rzetelna informacja, zelazne argumenty i bezposrednie kontakty umozliwiajace zdobycie osobistych doswiadczen w spotkaniach z "innymi" - to oczywiste. "Nie taki diabel straszny..." mozna z nim normalnie rozmawiac, chocby na migi. Wreszcie - i to jest strategia trzecia - zmniejszyc nierownosci droga wyrownywania szans. To starczyloby na niejeden program polityki spolecznej panstwa. Ale ten postulat ma takze swoja psychologiczna wymowe. Poczucie rownych szans, swiadomosc dzialania regul sprawiedliwosci przy podziale dobr i przywilejow w sposob najbardziej zasadniczy obniza poczucie zagrozenia i lek. Ktos zapyta: Czy zapanuje wowczas idylla spoleczna i ziemski raj? Tolerancja tez ma swoje granice, swoje plusy i minusy. Jest ona aprobata innosci, mimo istnienia roznych obiekcji, roznych "tak, ale" i wystepuje pod roznymi postaciami. Psychologiczne koszty bycia tolerancyjnym nie sa male, a w dazeniu do ich obnizenia mozemy wlasna tolerancje przeksztalcic w postawe poblazania.