Rozmowa z dr. Czesławem Martyszem, Przewodniczącym Samorządowego Kolegium Odwoławczego

MIĘDZY SKO A UCZELNIĄ

Można zacytować ustawę: Samorządowe Kolegium Odwoławcze jest to organ wyższego stopnia w stosunku do organów gmin, a więc wójtów, burmistrzów, prezydentów miasta oraz zarządów miast, gdy one wydają decyzje administracyjne, w sprawach zadań własnych rozstrzyganych w drodze decyzji administracyjnych. To jest najbardziej ogólna definicja. Oznacza to, że po 1990 roku tok instancji postępowania administracyjnego został rozdzielony na dwa sektory: pierwszy dział to są zadania własne i tutaj właśnie odwołania od decyzji administracyjnych rozpatruje Samorządowe Kolegium Odwoławcze, a druga grupa są to zadania zlecone i tutaj organem drugiej instancji jest wojewoda.
Trzeba powiedzieć, że od 1990 roku stale poszerza się zakres zadań, które są w zakresie właściwości Kolegium, ilość spraw do rozpatrzenia wzrasta. W 1993 roku przeszły do nas sprawy decyzji alkoholowych, później kwestie dotyczące opłat z tytułu wieczystego użytkowania, teraz dostaliśmy podziały nieruchomości, w przyszłości planuje się dołączyć, według tego, co mówią projekty ustaw, np. cały nadzór budowlany.

Jak to się stało, że został Pan prawnikiem - administratywistą, pracownikiem naukowym?

Zaczynałem studia w Poznaniu, a tutaj na UŚ przeszedłem z różnych względów, także życiowych. Byłem młodym człowiekiem, miałem rodzinę i trzeba było o nią zadbać - tu istniały studia doktoranckie. W czasie studiów przeszedłem już na etat uczelniany, bo np. nie można było dostać mieszkania będąc doktorantem, a pracownikiem naukowym - tak. Później jakoś siłą rozpędu - zostałem. Gdy przekroczyłem progi uczelni, to oczywiście nie wiedziałem, co będę dalej w życiu robił. Może dziś są tacy ludzie, którzy mając lat 10 już to wiedzą, ale ja taki nie byłem. Jak już przyszedłem do Katowic, to wiedziałem, że chciałbym przy tej dziedzinie prawa pozostać. W dziedzinie, która była mało popularna, bo prawo administracyjne jest troszkę nielubiane przez studentów, może dlatego, że niezbyt dobrze potrafimy je wykładać; po drugie łatwo się uprzedzają, bo to jest przedmiot bardzo rozległy. Nie uczymy zresztą studentów całej części szczególnej prawa administracyjnego. Ta natomiast, którą wykładamy - niektórzy mówią, że jest mało konkretna. Całości prawa administracyjnego zresztą nikt nie umie. Jeśli ktoś twierdzi, że zna całe prawo administracyjne, to po prostu chyba trochę przesadza. To jest ogromna sfera i my tylko znamy jej zarys.

Co więc Pana w niej uwiodło?

Uwiodła mnie wypowiedź jednego z moich mistrzów, który powiedział, że prawo administracyjne jest jak niezbyt atrakcyjna kobieta, której wartość poznaje się przy bliższym poznaniu. Nabywa się w trakcie studiowania tego prawa wielkiej wiedzy ogólnej oraz ma się możliwości jej praktycznego zastosowania. Chyba właśnie to skłoniło mnie do podjęcia pracy w tej trudnej dziedzinie. Oczywiście, każdy fragment prawa jest trudny i ja z szacunkiem patrzę na kolegów, którzy się parają innymi dziedzinami, od których ja odszedłem i już nie jestem w nich specjalistą. Każdy przedmiot w ramach studiów prawniczych jest fascynujący na swój sposób.

Kandydat na studenta prawa lub młody student widzi siebie prawie zawsze jako sędziego czy prokuratora w sprawach karnych; w ściętych głowach, zgwałconych kobietach i innych zbrodniach widzi coś fascynującego. Coś w tym jest takiego pociągającego, scenicznego. Opinia powszechna także tak postrzega prawnika: jako sędziego, adwokata, prokuratora. Tymczasem w Europie wielu funkcji urzędniczych nie można objąć nie będąc prawnikiem, trzeba ukończyć specjalistyczne kursy, szkoły, studiując np. w francuskiej Ecole Nationale d'Administration. U nas prawnik pracujący w administracji był traktowany jako szósta kategoria jurystów, jest w tym coś podejrzanego.

Po doktoracie miał już Pan drogę do kariery naukowej otwartą, jak to się stało, że związał się Pan z Kolegium?

To jest zasługa ówczesnego Prezydium Sejmiku Samorządowego Województwa Katowickiego. Byłem wprawdzie wtedy w 1990 roku i radnym i delegatem do Sejmiku, ale tak się złożyło, że kiedy tworzyły się struktury samorządowe w czerwcu i lipcu 1990 roku, pojechałem na taki krótki staż za granicę. Kiedy wróciłem to wszystko już było wybrane i funkcjonowało. Pamiętam, że zwrócił się do mnie o pomoc w rozstrzygnięciu niektórych spraw ówczesny członek Prezydium Sejmiku, Wojciech Szarama. Muszę powiedzieć, że to dzięki niemu tak się stało, że trafiłem do Kolegium. On mi to zaproponował, ponieważ był odpowiedzialny za zorganizowanie tej instytucji w Katowicach. To była ogromna robota i odpowiedzialność, bo nikt wtedy nie wiedział do końca, i co to naprawdę jest za struktura.

Skusiła Pana nowość?

To mnie na początku zaskoczyło. Byłem też zaprzyjaźniony z Profesorem Walerianem Pańką. Był on dla nas wszystkich tu pracujących osobą bliską i dzięki niemu znałem regulacje prawne, jakie miały nastąpić. On mnie także o pewne rzeczy pytał. Z czasem Prezydium Sejmiku zaproponowało mi funkcję Przewodniczącego Kolegium. To była ciekawostka, bo tryb orzekania jest podobny do sądu, są składy orzekające.

Czyli jednak "sędziowski" wymiar zawodu prawniczego w końcu Pana "dopadł"?

Tak, ale są też jednocześnie sprawy czysto administracyjne, czyli takie proste, wydawałoby się prymitywne. Kolejną zaletą Kolegium jest taki kontakt z człowiekiem, trochę zagubionym, nie wiedzącym jak załatwić pewne rzeczy, którego często odsyłano, zwodzono, wprowadzano w błąd, odmawiano tylko dlatego, że nie wiedziano, jak daną sprawę załatwić.

Skład Sejmiku się zmienił, a Pan pozostał...

Trochę się zmieniło - pierwotnie było tak, że członków Kolegium powoływał Sejmik. I nic więcej. Dochodziło do paradoksów - w jednym z województw, niewielkim co prawda, trzydziestoosobowy Sejmik Samorządowy powołał w skład Kolegium wszystkich swoich delegatów, a nie było tam na jednego prawnika. I po paru uchylonych przez Naczelny Sąd Administracyjny decyzjach, podjętych przez to ciało okazało się, że zmienił się ustrój, prawo, ale pozostały zasady orzekania, które są niezmienne i dalej na prawie trzeba się znać

Wówczas w składzie kolegium było wielu ludzi nie - prawników i ja do dzisiaj chwalę sobie współpracę z nimi. Do dzisiaj pracuje tu wiele takich osób, one są niezbędne, konieczne, bo są specjalistami w swoich dziedzinach-architekt, geolog, geodeta. Ale do procesu potrzebni są prawnicy - w tym duchu zmieniono ta ustawę - członkiem etatowym Kolegium może być tylko prawnik.

Jak Pan łączy pracę naukową i funkcję Przewodniczącego SKO ?

O to by trzeba przede wszystkim zapytać studentów. Czysto teoretyczna wiedza nie daje umiejętności praktycznych. Trzeba wiedzieć, co to jest sygnatura, data, ile kopii trzeba sporządzić, ile przechować, komu należy posłać akta, co się stanie, jeśli decyzja nie zawiera wszystkich tych elementów. Dziś znam już i mogę przekazać studentom pewne wady ustaw, sposoby konkretnych rozwiązań. Trzynasty zespół rządowy, którego jestem członkiem, przygotowuje nowelizację ustawy o samorządowych kolegiach odwoławczych oraz o postępowaniu administracyjnym.

Przed Wami wyzwanie reformy administracyjnej państwa?

Po reformie administracyjnej państwa dojdą jeszcze dwa szczeble: samorząd powiatowy i wojewódzki. Zgodnie z projektem tych ustaw kolegia staną się organem wyższego stopnia w stosunku do organów powiatu i marszałka sejmiku samorządowego, który ma taką dosyć ciekawą pozycję. Jest z jednej strony przewodniczącym sejmiku jako organu stanowiącego i jednocześnie będzie przewodniczącym zarządu wykonawczego województwa samorządowego. Będzie miał więc dwie władze w jednej ręce, to bardzo silna pozycja. On będzie wydawał decyzje administracyjne z zakresu uprawnień samorządu wojewódzkiego, od jego decyzji będzie przysługiwało odwołanie do SKO. Stąd, to jest rzecz ważna, w projekcie ustawy przewidziano dalszą separację Kolegium od Sejmiku. Byłoby to zresztą niewłaściwe - członkowie Kolegium są powoływani przez sejmik, którego przewodniczący byłby kontrolowany przez Kolegium. Projekt ustawy przewiduje powoływanie członków przez Zgromadzenie Ogólnie Kolegium i później przez Premiera lub Prezydenta RP.
Pracy nam na pewno nie zabraknie.

Dziękuję za rozmowę.