Moje trzecie i - jak dotad - ostatnie spotkanie z Kuba nastapilo w czerwcu ub. roku. Juz w styczniu 1993 roku otrzymalem zaproszenie Komitetu Organizacyjnego IV Sympozjum Botanicznego do wziecia w nim udzialu, z zapewnieniem pokrycia kosztow pobytu przez Ogrod Botaniczny w Hawanie. Chcialem polaczyc udzial w Sympozjum z kontynuacja mych badan nad rodzina wiesiolkowatych /Onagraceae/ na Kubie. Realizacje mej kolejnej podrozy na Wyspe zawdzieczam poparciu Pana Prorektora Prof. Mariana Puliny, wspolpracujacego od lat z Centrum Badan Naukowych w Hawanie. Dzieki uprzejmosci dr Juana R. Fagundo, ktory kiedys byl u nas gosciem prof. M. Puliny, pierwsze dni spedzilem w Centro Nacional de Investigaciones Cientificos, po czym opieke nad dalsza czescia mego pobytu przejal Jardin Botanico Nacional /JBN/. Zostalem wiec ulokowany w hotelu "Colina" w centrum Hawany, gdzie mi rownoczesnie zapewniono wyzywienie na okres 3 tygodni. Jak w latach poprzednich, codziennie rano o godz. 7 zabieral mnie do Ogrodu ten sam autobus z tym samym kierowca, moze tylko bardziej zatloczony niz dawniej. Podobnie na miejscu, w laboratorium mieszczacym sie nadal w niezniszczalnym baraku, czekala na mnie ta sama pracownia, zajmowana przez Lutgarde Gonzales Geigel i Cristine Panfet, w stanie jakbym ja zostawil nie przed 4 laty, a dnia poprzedniego. Dni przed i po sympozjum spedzilem pracowicie nad maszyna do pisania, konczac tekst hiszpanski mego opracowania rodzaju Ludwigia do nowego wydania Flory Kuby.
Tym razem nie bylo juz wyjazdow w teren. Ostatnim byla ekspedycja, w ktorej uczestniczylem w 1989 roku. Brakowalo srodkow na organizowanie badan terenowych. Mimo obecnych trudnosci /o ktorych za chwile/ praca w Ogrodzie biegla normalnie, tak naukowa, jak popularyzacyjna, gdyz Ogrod przez caly rok byl odwiedzany przez liczne wycieczki, a takze wzbogacil sie o nowy, ukonczony ogrod japonski - dar rzadu Japonii, wybudowany pod kierunkiem japonskich architektow, z duzym, sztucznym stawem obsadzonym gatunkami azjatyckimi posrodku, z budynkami w stylu japonskim i piekna perspektywa na zalesione wzgorza na horyzoncie. Znajdzie sie tu takze jarska restauracja, specjalizujaca sie w roznego typu salatkach owocowo-jarzynowych. Wartym zwiedzenia jest ponadto zespol szklarni ze sztucznym wodospadem i kolekcjami tak roslin cieniolubnych /np. paproci drzewiastych/, jak pustynnych kaktusow i barwnych storczykow. W roznych, zroznicowanych geograficznie kwaterach Ogrodu rozrosly sie znacznie posadzone niegdys drzewa strefy tropikalnej, a przede wszystkim kolekcje palm.
Odwiedzilem nasza ambasade przy 5-tej Avenidzie. Zaszly w niej powazne zmiany personalne, terytorialne i organizacyjne. Ze wzgledow oszczednosciowych personel zostal ograniczony do samego ambasadora i jego rodziny, z czesci budynkow zrezygnowano, ograniczajac terytorium do rezydencji i niewielkiego ogrodu. Obowiazki ambasadora przejal mlody i energiczny dr Slawomir Klimkiewicz, a z dawnych pracownikow pozostal tylko kierowca Kubanczyk, pelniacy dodatkowo funkcje majordomusa. I tym razem ulatwilem wycieczke ambasadora do Ogrodu Botanicznego i nawiazanie znajomosci z Pania Dyrektor Angela Leiva Sanchez, tym bardziej, ze nasz ambasador okazal sie milosnikiem roslin ozdobnych. W rewanzu zaprosil p. Angele i prof. Rosaline Berazain na lunch do ambasady - w godzinach popoludniowych, gdyz wieczorami wylaczano swiatlo i wode w calych dzielnicach Hawany. Oczywiscie odwiozlo nas potem auto ambasady.
Uroczyste otwarcie IV Sympozjum Botanicznego odbylo sie 21 czerwca wieczorem na dziedzincu Museo de las Belles Artes oficjalnymi przemowieniami organizatorow i wystepami solistow. Glowne obrady Sympozjum odbywaly sie w reprezentacyjnym Palacio de las Convenciones w dzielnicy Playa, nowoczesnym gmachu z licznymi salami konferencyjnymi i dobra klimatyzacja. W Sympozjum wzielo udzial kilkuset botanikow, Kubanczykow z roznych osrodkow naukowych Wyspy i gosci z zagranicy, glownie z Meksyku i krajow Ameryki Lacinskiej ale takze pojedynczych osob z szeregu krajow Europy /w tym jednego z Polski!/, a nawet ze Stanow Zjednoczonych i Nowej Zelandii. Obrady toczyly sie w 12 sekcjach, w godzinach od 9 do 18, przy czym dowozono uczestnikow autokarami - dewizowymi, lub transportem wlasnym organizatorow. Podczas poludniowej przerwy mozna bylo zjesc obiad w miejscowej stolowce i na zakup bloczkow otrzymalem specjalna diete w pesetach kubanskich. Natomiast ksiazki, wylozone na stoiskach mozna bylo nabyc wylacznie za dolary. W czasie Sympozjum wyglosilem 2 referaty, poswiecone mym badaniom ludwigii na Kubie podczas poprzednich pobytow. W sobote 26 czerwca odbylo sie uroczyste zakonczenie Sympozjum w Ogrodzie Botanicznym, na swiezym powietrzu w cieniu sosen karaibskich, gdzie po przemowieniach koncowych /Polske wymieniano na poczatku/ towarzyskie "party" odbylo sie na zielonej trawce przy polyo frito /pieczona kura/ popijanej zimnym cereveza /piwo/.
O ile w Ogrodzie zycie bylo normalne, jak przed laty, o tyle zycie miasta wykazywalo daleko posuniete, niekorzystne zmiany, szczegolnie widoczne dla obcokrajowca, zdolnego do porownania obecnej sytuacji z ta sprzed kilku lat.
Nastapila calkowita izolacja zorganizowanej, zagranicznej turystyki dolarowej, od potocznego zycia mieszkancow. Turysci - Kanadyjczycy, Niemcy, Wlosi czy Hiszpanie korzystaja ze specjalnych autokarow i taksowek, poruszajac sie w grupach zorganizowanych, dla nich sa sklepy, ksiegarnie, urzedy pocztowe, gdzie za wszystko musza placic dewizami, nawet za rozmowy telefoniczne i znaczki pocztowe. Nawet w hotelu nie moglem zamawiac piwa, czy refresco, gdyz musialbym za nie placic dolarami. Ograniczalem sie wiec do zimnej wody, serwowanej gratis do kazdego posilku. Natomiast nigdzie nie moglbym kupic nawet suchej bulki, nie majac kartek zywnosciowych. Kraj pozbawiony pomocy bylego ZSRR i obozu panstw socjalistycznych z kazdym rokiem pograzal sie w upadku gospodarczym, bedac przeciez stale objety embargiem Stanow Zjednoczonych. A przy tym obledna ideologia likwiduje wszelkie proby indywidualnej aktywnosci, zarowno handlowej, jak wytworczej, traktujac je jako elementy odradzajacego sie kapitalizmu.
Komunikacja miejska ograniczona zostala do jednej trzeciej stanu poprzedniego ze wzgledu na trudnosci paliwowe, stad tlumy ludzi oblegaja przystanki autobusowe, starajace sie dostac do zatloczonych do granic mozliwosci i rzadko kursujacych autobusow. Auta panstwowe i prywatne sa szczegolowo kontrolowane przez milicje pod katem celowosci i racjonalnosci przejazdow. Specjalne sluzby drogowe maja prawo zatrzymac dowolny pojazd i "dokwaterowac" czekajacych na przystanku ludzi.
Podstawowe racje zywnosci wydzielane sa codziennie na kartki, stad przed punktami sprzedazy zywnosci ustawiaja sie dlugie kolejki oczekujacych godzinami na towar. Robi to przykre wrazenie, zwlaszcza w soboty i niedziele. Przestaly istniec dawne punkty sprzedazy napojow chlodzacych i sokow owocowych. Handel zamarl, wiekszosc sklepow pozamykano, takze w centrum miasta, a te ktore zostaly ziona pustka, wystawiajac resztki bubli z blachy czy plastiku, albo tekstylia na kartki. Pozamykano tez wiele ksiegarn. Sprzedaje sie ksiazki, albumy i widokowki wylacznie za dolary. Prad elektryczny bywa wylaczany, a wowczas przestaja dzialac chlodziarki i urzadzenia klimatyzacyjne.
Ograniczono w trudny do uwierzenia sposob dystrybucje prasy codziennej. Tylko wyznaczone kioski otrzymuja okreslona liczbe gazet, ktore sa blyskawicznie rozchwytywane. Gdzie te czasy, gdy roznosiciel gazet wolal z daleka do mnie, czekajacego na transport Ogrodu - Polaco , Granma, Trabajadores de hoy. Tym razem tylko kilka razy udalo mi sie dostac codzienna gazete - od znajomych w Ogrodzie.
Podczas tego pobytu nikt mnie do siebie nie zapraszal ze wzgledu na trudnosci zaopatrzeniowe i komunikacyjne, o czym mi mowiono wprost.
Stara Hawana, miasto zaliczane do perel architektury kolonialnej w skali swiatowej rozpada sie w gruzy w wyniku braku konserwacji, na ulicach nie sprzatniety gruz, nawet w centrum smieci, ktorych nikt chyba nie sprzata. Pojawienie sie na ulicy samotnego obcokrajowca budzi niezdrowe zainteresowanie i zaczepki - o dolary, o jalmuzne. Szczegolnie przykre wrazenie sprawiaja dzieci, proszace o pieniazek, czy kawalek czekolady - takze "para hermanito" /dla braciszka/. Z samotnych spacerow zrezygnowalem zupelnie. Wszystko to wywolalo we mnie stan przygnebienia i wspolczucia dla tak umeczonego przez swoj wlasny rezim narodu. Ci tak radosni i w gruncie rzeczy malo wymagajacy zyczliwi obcym ludzie musza przechodzic codziennie trudnosci i cierpienia, sluchajac uporczywie powtarzanego przez rzadzacych hasla "Socialismo o muerte". A w rzeczywistosci jest to "socialismo y lenta muerte". Spotkalo to kraj, ktory przez tyle lat staral sie byc wzorem ustroju sprawiedliwosci spolecznej dla innych krajow Ameryki Srodkowej i Poludniowej; kraj odgrywajacy powazna role w polityce miedzynarodowej, kraj, ktory imponujaco rozwijal swa nauke, kulture, przodowal w sporcie swiatowym, dal wszystkim zatrudnienie i ogolowi ludnosci stworzyl mniej wiecej jednakowy poziom materialny. Osiagniecia te utrwalily sie w swiadomosci Kubanczykow, pelnych narodowej dumy i wrazliwych na wszelkie przejawy dyskryminacji i lekcewazenia ze strony zwlaszcza polnocnych sasiadow. Nie jest wiec rzecza prosta prognozowac jaka droge wybiora Kubanczycy - gdy w jakis sposob /oby bezkrwawy/ zakonczy sie ten etap ich historii.
Tym razem, 4 lipca 1993 zegnalem Kube z uczuciem przygnebienia i szczerego wspolczucia dla rozpaczliwej sytuacji, w jakiej znalazlo sie wielu moich tamtejszych przyjaciol. Zycze Kubie by dzieki pomocy miedzynarodowej przezwyciezyla swe trudnosci i stala sie normalnym krajem, budujacym lepsza przyszlosc. Zycze z calego serca, ktorego czastke tam zostawilem.