Teoria i praktyka

Karnawał w tym roku krótki, więc należy szybko pozdawać egzaminy, żeby zdążyć się jeszcze nacieszyć zabawą. Chociaż, czy ktoś jeszcze dzisiaj zwraca uwagę na ograniczenia? Z różnych stron wciąż dochodzą apele i doniesienia o zrywaniu z tradycją. A to choinki nie ustawili w szkołach, a to szopka okazała się niepoprawna, a to znowu trzeba przeciąć więzy opresji i zrzucić jarzmo patriarchatu. Kto by się w tej sytuacji przejmował karnawałem i postem? Wprawdzie w grudniu prasa doniosła, że pewna szkoła w Rudzie Śląskiej postanowiła urządzić studniówkę już po karnawale i wobec tego ,,wykupiła" dyspensę po 3 zł od osoby, ale każdy przyzna, że nie była to wysoka cena (zresztą ta ,,dyspensa" nie była jakimś kościelnym okupem, ale raczej próbą skłonienia maturzystów do zrobienia prezentów dla sierot pod choinkę).

Prawdopodobnie jednak mało kto będzie sobie odmawiał przyjemności, jeśli tylko trafi się jakaś możliwość. Chyba, że... Otóż w naszych zabawowych czasach jakoś dziwnie dużo spotyka się ponuraków i typów ogólnie krytycznie nastawionych do życia. Bawić się teraz można na okrągło, reklama i media wciąż zachęcają, żeby się wyluzować, rozrywka zdaje się być celem najważniejszym w życiu jednostki i społeczeństwa, a mimo to, wskaźniki optymizmu jakoś nie idą dramatycznie w górę. Nie twierdzę, że dawniej było lepiej, ale może ten obyczajowy nakaz dobrej zabawy wcale nie prowadzi do radości. Chrześcijaństwo, jakie jest, takie jest, ale podobnie jak inne wyznania tradycyjne wyznacza pewien rytm roku, w którym jest czas na zabawę, zawsze jednak poprzedzony okresem oczekiwania, a nawet wyrzeczenia.

Niestety, o wyrzeczeniach dzisiaj nie wypada mówić.

Rys. Marek Rojek
Rys. Marek Rojek
Jednak nie udowodniono dotychczas, że prawdziwie wartościowe sukcesy można osiągnąć bez wysiłku. Szkoda tylko, że popularne magazyny - drukowane i elektroniczne - przedstawiają bohaterów naszych czasów jako ulubieńców bogów - chciałoby się powiedzieć, choć to trąci religią obrażającą uczucia niewierzących - którym wszystko ,,wychodzi" bez trudu. Ponieważ nader często w końcu okazują się oni (zwłaszcza ulubieńcy boga polityki) zupełnie zwyczajnymi ludźmi, młodzież może nabrać przekonania, że każdy może zdobyć niebosiężne szczyty udając się na nie szybkobieżną windą. Coż, może w ciągu dwudziestego pierwszego wieku stanie się to prawdą, ale na razie doświadczenia uczą raczej ostrożności. Sławni uczeni na przykład twierdzą, że talent był jedynie zapłonem do ich kariery; reszta to jak zwykle mnóstwo potu, przerzucanie ton śmieci i walka z oporem natury, która wcale nie chce ujawniać swoich tajemnic. Tak więc, przygotowując się do sesji egzaminacyjnej lepiej nie przywiązywać się do myśli, że jakoś to będzie. Ci, którzy pytają, są na ogół starszej daty i mogą odczuwać dystans do ideologii łatwizny.

No, ale już dość moralizowania. Choć łatwizna jest karygodna, to nie należy mnożyć trudności bez zbędnej potrzeby. W szczególności uniwersytet nie powinien być obojętny na kłopoty, jakie studenci łaknący wiedzy mogą mieć z dostępem do niej. Nie zawsze starcza nam środków, by tę wiedzę udostępnić. Złowrogie Mzimu, które w naszych realiach występuje pod pseudonimem ,,budżet" wciąż udaje, że chce rozwoju nauki i edukacji, więc z tej strony pomocy raczej nie oczekujmy. W krajach wysoko rozwiniętych nauka i edukacja bywają wspierane w znacznym stopniu przez finansowanie z portfela przedsiębiorstw oraz instytucji prywatnych. Stąd też bierze się tak duży w stosunku do naszego udział wydatków na badania i szkolnictwo wyższe w produkcie krajowym brutto. W zachodniej Europie dwie trzecie tych wydatków pochodzi spoza państwowej kiesy, u nas ta proporcja jest w najlepszym razie odwrotna. W okolicach naszego rektoratu pojawiła się wszakże pierwsza jaskółka nowego. Oto w dawnym pawilonie ,,Pewexu", który spokojnie sobie niszczał od kilkunastu lat, otwarto przed Bożym Narodzeniem supermarket pewnej znanej sieci handlowej. Znanej również polskim sądom, bo oskarżanej przez pracowników o nadużycia. Czyż to nie wspaniały prezent pod choinkę dla naszych studentów prawa? Teraz będą mieli ledwie parę kroków do miejsca, gdzie mogą odbywać praktyki w zakresie prawa pracy. Ponieważ z drugiej strony budynku fizyki jest inny supermarket, można będzie nawet wykonać analizę porównawczą; powinno to obniżyć koszty prac magisterskich, a może i jakaś doktorska się pojawi. Tuż obok demokratycznych sklepów - high life i sky bar. Wystarczy, że socjolog stanie gdzieś pośrodku i materiał sam mu się będzie zbierał. Panie studentki i uczone powinny uważać, bo wystawanie obok uniwersytetu wciąż jest dwuznaczne; jednak nauka, jak się rzekło, wymaga poświęceń, a być może i ten aspekt mógłby stanowić motywację do przeprowadzenia studiów z zakresu pedagogiki. Jeśli roboty drogowe będą postępować, to i geolodzy, i archeolodzy coś dla siebie znajdą. I jak tu nie kochać nowych czasów? Dawniej tak często narzekano na wyobcowanie nauki i namawiano, by ją przybliżyć do życia. Teraz życie samo się pcha do pracowni uczonych, a kwestor się cieszy, że oszczędzi na kosztach badań w terenie.

Autorzy: Stefan Oślizło, Rys. Marek Rojek
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...